„Mąż ma pretensje, że po ciąży nie dbam o siebie. Chciałby, żebym leżała i pachniała, a dziecko przewijało się samo”
„Ciąża mnie osłabiła, ale to poród mnie złamał. Było trudno. Gdy w końcu wróciłam do domu z maleńkim synkiem, byłam cieniem siebie. Moje ciało było obolałe, skóra blada, włosy przetłuszczały się szybciej, niż byłam w stanie je myć”.

Zawsze byłam tą kobietą, na którą wszyscy patrzyli. Gdziekolwiek się pojawiłam – na ulicy, w restauracji, na spotkaniach rodzinnych – wiedziałam, że zwracam uwagę. Nie dlatego, że miałam w sobie coś wyjątkowego. Po prostu dbałam o siebie. Starannie dobrane ubrania, makijaż dopracowany w najmniejszym detalu, idealnie ułożone włosy. Byłam jak z katalogu, jakby każda chwila mojego życia była planowaną sesją zdjęciową.
Wstydził się mnie
Paweł to kochał. Mówił mi, że jestem najpiękniejszą kobietą, jaką zna. Uwielbiał, gdy przechodziliśmy przez miasto i czuł, jak inni mężczyźni zerkają na mnie ukradkiem. Lubił się mną chwalić, a ja… lubiłam to słyszeć. Myślałam, że to oznaka miłości. A potem zaszłam w ciążę.
Ciąża mnie osłabiła, ale to poród mnie złamał. Było trudno. Gdy w końcu wróciłam do domu z maleńkim synkiem, byłam cieniem siebie. Moje ciało było obolałe, skóra blada, włosy przetłuszczały się szybciej, niż byłam w stanie je myć. Makijaż? Nie miałam na niego siły. Wybór ubrań? Chwytałam to, co było czyste. Moje dni wypełniało karmienie, płacz, przewijanie, brak snu.
Paweł był, ale jakby nieobecny. Nie mówił wiele. Może myślał, że to przejściowe. Ale widziałam jego spojrzenia – coraz mniej ciepłe, coraz bardziej oceniające. A potem zaczął mówić.
– Może byś się trochę ogarnęła? – rzucił pewnego wieczoru, kiedy siedziałam w dresach na kanapie, tuląc syna.
Udawałam, że nie słyszę. Ale następnego dnia dodał coś jeszcze.
– Chciałbym widzieć cię taką, jak dawniej.
Wtedy mnie to uderzyło. Nie mówił, że jestem zmęczona. Że wie, jak ciężko mi się odnaleźć w nowej roli. Nie pytał, czy czegoś mi potrzeba. Chciał „tamtej Ewy”. Pięknej, zadbanej, lśniącej.
A ja nagle zrozumiałam, że dla niego bycie sobą to za mało.
Nie doceniał mnie
Spojrzałam na niego, trzymając w ramionach naszego syna. Był spokojny, oddychał miarowo, jego mała rączka zacisnęła się na moim palcu. Zamiast radości poczułam coś, czego się nie spodziewałam – upokorzenie.
– Dawniej? – powtórzyłam cicho.
– Wiesz, o co mi chodzi. Zawsze byłaś taka… no, dbałaś o siebie. A teraz… – Zawahał się na moment, ale szybko odzyskał pewność siebie. – Może mogłabyś chociaż się umalować, założyć coś innego niż te dresy?
Patrzyłam na niego i czułam, jak coś we mnie pęka. Czy on naprawdę myślał, że nie chciałam wyglądać jak kiedyś? Że celowo pozwoliłam sobie na to wszystko?
– Ledwo daję radę się wykąpać, a ty mówisz o makijażu – powiedziałam i pokręciłam głową z niedowierzaniem.
– Ja tylko... – zaczął, ale przerwałam mu od razu.
– Myślisz, że mi się to podoba? Że to moje marzenie, żeby chodzić w poplamionych ubraniach i patrzeć w lustro z myślą, że nie poznaję własnej twarzy?
– Nie o to chodzi – westchnął i podszedł bliżej. – Po prostu chciałbym, żebyś wróciła do siebie. Żebyś znowu była taka jak kiedyś.
– Nie będę taka jak kiedyś – powiedziałam ostro. – Urodziłam dziecko, moje ciało przeszło przez piekło, nie przesypiam nocy, a ty patrzysz na mnie tak, jakbym cię zawiodła.
Nie odpuszczał
Milczał przez chwilę, ale potem wzruszył ramionami.
– Przesadzasz. Chcę tylko, żebyś trochę o siebie zadbała. Dla siebie, ale i dla mnie.
Te słowa paliły mnie od środka. Nie powiedział nic, co można by uznać za szczególnie okrutne, ale w tym jednym zdaniu zawarł wszystko. Nie chodziło o mnie, nie o moje samopoczucie, nie o moje zdrowie. Chodziło o to, że on chciał widzieć mnie piękną. Nie dla mnie. Dla siebie.
Czy to ja powinnam się zmieniać? Czy to on powinien zobaczyć we mnie więcej niż tylko wygląd?
Nie miałam jeszcze na to odpowiedzi, ale pierwszy raz pojawiło się we mnie podejrzenie, że może problem nie tkwił we mnie.
Następnego dnia, zamiast się malować, spojrzałam w lustro i westchnęłam. W moich oczach nie było dawnej iskry. Była za to zmęczona kobieta, która każdego dnia walczyła o choć chwilę spokoju.
Postanowiłam nie dać mu satysfakcji. Nie dlatego, że chciałam coś udowodnić. Chciałam zobaczyć, co stanie się ze mną. Przez dwa dni nic nie mówił. Ale trzeciego dnia nie wytrzymał.
– Nie czujesz się lepiej, kiedy się pomalujesz? – zapytał niby od niechcenia, kiedy piłam kawę w starym swetrze.
– Czuję się lepiej, kiedy mogę napić się kawy w spokoju – odpowiedziałam i wróciłam do przewijania synka.
Był jakiś inny
Mijały dni, a Paweł stawał się coraz bardziej milczący. Wracał później z pracy, a kiedy był w domu, siedział przy telefonie albo wpatrywał się w ekran telewizora. Nie miałam siły na awantury, ale czułam, że coś się zmienia. Kiedyś nie potrafił oderwać ode mnie wzroku, teraz jego spojrzenia były krótkie, obojętne.
– Coś się dzieje? – zapytałam pewnego wieczoru, kiedy jedliśmy kolację w ciszy.
– Nic – rzucił, nawet na mnie nie patrząc.
Było coś w jego tonie, co sprawiło, że ścisnęło mi się gardło.
Następnego dnia spotkałam się z Anką. Siedziałyśmy w kawiarni, ja w wyciągniętym swetrze, ona w idealnie dopasowanej marynarce. Spojrzała na mnie uważnie.
– Co jest? – zapytała bez ogródek.
Opowiedziałam jej wszystko. Kiedy skończyłam, oparła się na łokciu i spojrzała mi prosto w oczy.
– Ewa, on nie pokocha cię innej. Albo to zaakceptujesz, albo musisz się zastanowić, czy chcesz żyć w takim związku.
Zamilkłam. Przez całe życie robiłam wszystko, żeby być tą wymarzoną wersją siebie. Ale jeśli to było jedyne, co go przy mnie trzymało… to może nigdy nie kochał mnie naprawdę.
Miałam tego dość
Wtedy zrozumiałam. To nie ja zawiodłam. To on nigdy nie zaakceptował prawdziwej mnie.
Paweł nie zauważył, że coś we mnie pękło. Nadal jakby czekał, aż powiem, że postaram się wrócić do tamtej wersji siebie. Ale ja już nie chciałam.
Wieczorem usiedliśmy naprzeciwko siebie w kuchni.
– Nie chcę być tylko ozdobą w twoim życiu – powiedziałam cicho, ale pewnie.
Zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał.
– O co ci chodzi?
– O to, że nie potrafisz kochać mnie takiej, jaka jestem teraz.
Westchnął, jakbym znowu przesadzała.
– Przecież nic takiego nie powiedziałem.
– Nie musiałeś.
Patrzył na mnie długo, w końcu pokręcił głową i wstał od stołu.
– Rób, co chcesz – rzucił, wychodząc do salonu.
A więc to wszystko. Żadnych pytań, żadnych prób zrozumienia. Tylko obojętność.
Tej nocy, kiedy karmiłam synka w sypialni, podjęłam decyzję. Nie chciałam spędzić życia, walcząc o uwagę mężczyzny, który nie potrafił zaakceptować mnie prawdziwej.
Ewa, 30 lat
Czytaj także:
„Zatrudniłam młodego ogrodnika, by na wiosnę wypielęgnował ogród. Obrobił nie tylko moje grządki”
„W naszym domu króluje meblościanka z PRL-u i cerata na stole. Wstyd mi przed znajomymi, że mieszkam w takiej norze”
„Rodzinny biznes na wsi miał zrobić z nas milionerów. Zaufałem krewnym i wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle”

