„Mąż ma pieniędzy jak ulęgałek, a obiady każe mi gotować z resztek. Zdziwił się, gdy w lodówce zobaczył tylko ocet”
„W domu tymczasem brakowało podstawowych rzeczy. Płyn do prania rozcieńczałam wodą, pastę do zębów wyciskałam przez widelec, bo tubka już nie chciała współpracować. Zapach w łazience był nieprzyjemny, bo od miesięcy nie kupiliśmy odświeżacza”.

- Redakcja
Oszczędzaliśmy, odkąd pamiętam. Nie wiem, kiedy dokładnie przestałam się łudzić, że to tylko tymczasowe. Łatałam dziury w ubraniach, rezygnowałam z zakupu nowej suszarki do włosów, bo to przecież nie jest pilne. Michał mówił, że trzeba zaciskać pasa i że kiedyś się to opłaci, więc przez te wszystkie lata ufałam, że tak będzie.
Na wszystkim oszczędzał
Pracuję jako nauczycielka w podstawówce i codziennie dojeżdżam do pracy zdezelowanym seicento. Mój mąż to ekspert IT, programista z własną działalnością, z klientami zagranicznymi, co miesiąc ma przelewy w euro. Ale według Michała pieniędzy i tak nie starcza. Na moje potrzeby – nigdy.
– Michał – zagadnęłam któregoś wieczoru. – Może w tym miesiącu kupilibyśmy nowe zasłony do salonu? Te mają ponad dziesięć lat, sprane są i w ogóle… W Lidlu widziałam fajne, za stówkę.
– Nie mamy kasy na głupoty – warknął znad laptopa, nawet nie podnosząc wzroku. – Może jeszcze chcesz wakacje na Malediwach?
Powiedział to takim tonem, jakbym poprosiła o ferrari, a nie o kawałek materiału, który zakryłby te ohydne, pożółkłe firany. Zasłony odpuściłam, jak wszystko.
W którymś momencie zaczęłam dostrzegać rzeczy, które wcześniej pomijałam. Michał miał nowy telefon, choć poprzedni działał bez zarzutu. Kiedy zwróciłam mu uwagę, powiedział tylko, że był na promocji i że to inwestycja w pracę. Miał też nową marynarkę, elegancką, droższą niż cała moja szafa.
W domu tymczasem brakowało podstawowych rzeczy. Płyn do prania rozcieńczałam wodą, pastę do zębów wyciskałam przez widelec, bo tubka już nie chciała współpracować. Zapach w łazience był nieprzyjemny, bo od miesięcy nie kupiliśmy odświeżacza.
Sprawdziłam go
Michał mówił, że wszystko kosztuje, że trzeba rozsądnie gospodarować pieniędzmi. Obiady kazał mi gotować z tego, co mamy w lodówce. Nie narzekałam, ale wewnętrznie zaczęło mnie to uwierać. Gdy dzieci pisały wypracowanie o marzeniach, ja patrzyłam przez okno i próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz kupiłam sobie coś nowego.
Któregoś wieczoru siedziałam przy stole z zeszytami do sprawdzenia, a Michał jak zwykle zajął kanapę i utkwił wzrok w laptopie. W którejś chwili poszedł do łazienki. Jego laptop leżał otwarty, więc podeszłam i zaczęłam szukać. Nie znałam się na jego folderach z dziwnymi nazwami, ale jeden rzucił mi się w oczy. Nazywał się po prostu „Rzeczy”. Kliknęłam.
Znalazłam tam plik z nazwą „wydatki_2025”. Otworzyłam go z ciekawości. To był arkusz z rozpiską wydatków z ostatnich miesięcy. Wszystko skrupulatnie opisane: kwoty, daty, miejsce zakupu.
W pierwszej chwili pomyślałam, że to coś firmowego, ale kiedy przeczytałam „kolacja Wierzbowa – 1170 zł”, zrozumiałam, że nie. Była jeszcze wizyta w salonie kosmetycznym, zakupy w butiku z odzieżą męską, dwie noce w hotelu w Warszawie, bilety na koncert jazzowy. Wydatki szły w tysiące.
Nie mogłam uwierzyć
Stałam nad tym laptopem, jakby mnie ktoś przygwoździł do podłogi. Usłyszałam, że wraca z łazienki. Stanął obok.
– Co to jest, Michał? – zapytałam. – Z kim ty jadasz kolacje za tysiąc złotych?
Wzruszył ramionami i nawet nie próbował zabrać mi laptopa.
– To nie twoja sprawa – odpowiedział chłodno. – Ty i tak byś tego nie zrozumiała.
– Nie zrozumiem, bo odmawiasz mi wszystkiego, a żyjesz jak pan życia?
Nie odpowiedział. Wyszedł do kuchni, a ja siedziałam dalej przy tym laptopie i czułam się, jakbym właśnie odkryła, że całe moje życie z nim było tylko tanim dodatkiem do jego wygodnego świata.
Po tej rozmowie między nami zapadła cisza. Michał nie próbował się tłumaczyć. Zachowywał się, jakby nic się nie wydarzyło. Ja z kolei przestałam robić dobrą minę. Nie udawałam już, że rozumiem jego zasady i że wystarczy mi skromność, jeśli tylko będziemy razem.
Poczułam, że nie ma mnie już w jego świecie. Moje miejsce było gdzieś z boku. Nie byłam partnerką, tylko kimś, kto miał cicho robić swoje, nie zadawać pytań i nie mieć potrzeb. Nie wiedziałam jeszcze, co z tym zrobić, ale po raz pierwszy pomyślałam o tym, że może już nie warto walczyć.
Nie rozumiała mnie
Nie mogłam dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Nie potrafiłam zasnąć, nie umiałam jeść, a w pracy łapałam się na tym, że gapię się w jeden punkt, nie słysząc pytań uczniów. W końcu spakowałam kilka rzeczy i pojechałam do mamy. Potrzebowałam z kimś porozmawiać.
– Mamo, on mnie traktuje jak służącą. Ja robię wszystko: gotuję, piorę, latam z rachunkami, a on żyje swoim życiem. Kupuje sobie markowe rzeczy, jada w restauracjach. Mam się cieszyć, że mamy wodę w kranie i prąd w gniazdku?
Spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami, jakby mówiła o czymś oczywistym.
– Michał to dobry chłopak. Ustatkowany, nie pije, nie bije. Faceci też muszą mieć oddech. Ty zawsze wszystko bierzesz tak do siebie.
Nie tego się spodziewałam. Patrzyłam na nią, próbując pojąć, jak to możliwe, że nie widzi tego, co dla mnie jest tak bolesne. Nie zadała pytania, jak się czuję. Nie powiedziała, że mnie rozumie. I wtedy dotarło do mnie, że nie tylko w domu jestem sama.
Zostałam sama
Wróciłam do domu wieczorem. Michał oglądał coś w telewizji. Przeszłam przez przedpokój i zatrzymałam się przy szafie. Otworzyłam ją bez słowa i wyciągnęłam walizkę. Usłyszałam, jak wyłącza telewizor i podchodzi bliżej.
– Co to ma być? – zapytał.
– Wyprowadzam się – odpowiedziałam spokojnie.
Zaczął się śmiać, jakby właśnie usłyszał dobry żart.
– To jakiś teatr? – zapytał, opierając się o framugę.
– Nie. To koniec twojej sceny, w której gram drugoplanową rolę – odpowiedziałam, wkładając ubrania do walizki.
– Bez sensu. I tak do mnie wrócisz – rzucił z pewnością w głosie.
Zapięłam walizkę, spojrzałam na niego po raz ostatni i powiedziałam:
– Wątpię. Ale ty kiedyś zatęsknisz za kimś, kto cię naprawdę kochał.
Poszłam do kuchni i z lodówki zabrałam całe jedzenie, które kupiłam za swoje pieniądze. Zostawiłam mu tylko ocet i nadpsutego pomidora. Minęłam go w milczeniu. Nie zatrzymał mnie, nie spytał, dokąd idę, nie zrobił nic.
Zaczęłam od nowa
Zamieszkałam chwilowo u koleżanki. Na początku było mi trudno nawet mówić. Milczałam, leżałam pod kocem i patrzyłam w sufit, jakbym dopiero wtedy naprawdę poczuła, jak bardzo jestem zmęczona. Ale z dnia na dzień zaczęłam wracać do siebie. Nie do tej Lidki, która wszystko znosiła i czekała, aż Michał się domyśli, że też ma potrzeby. Do Lidki, która nie boi się wziąć życia we własne ręce.
Michał nie zadzwonił, nie napisał, nie zapytał, czy wrócę. Ale nie czekałam. Miałam dość czekania. Zaczęłam oszczędzać – nie z lęku, tylko z myślą, że kiedyś wynajmę coś własnego. Anka powiedziała, że mogę zostać tak długo, jak trzeba.
Sama jeszcze nie wiem, co będzie dalej. Ale wiem, że nie chcę wracać do życia, w którym byłam dla kogoś mniej ważna niż jego kolacja z nieznajomą. Może Michał nie miał kochanki, może jego jedyną kochanką był pieniądz. Ale i tak mnie zdradził z życiem, w którym nie było dla mnie miejsca. Życie w skromności nie boli. Boli, kiedy ktoś cię okrada z godności.
Lidka, 42 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po 20 latach znalazłam swoją pierwszą miłość w internecie. Był wdowcem z 3 dzieci, ale mi to nie przeszkadzało”
- „W loterii wygrałem 2 miliony i spełniłem moje marzenia. Rodzina się na mnie obraziła, bo nie usłuchałem ich zachcianek”
- „Zostałam grzybową wdową przez mojego męża. Godzinami suszyłam podgrzybki i borowiki, gdy on bawił się w najlepsze”

