„Mąż szasta pieniędzmi na prawo i lewo, a ja muszę prosić o pozwolenia. Gdy kupię za drogi chleb, muszę słuchać kazań”
„Zostawił mnie zmywającą gary. Stałam w ciszy, czując, jak narasta mi w środku coś, co nie miało już tylko formy złości. To był zawód. I smutek. Bo to nie chodziło o torebkę. To chodziło o to, że ja się w tym domu nie liczę”.

- Redakcja
Codzienność. Praca na pół etatu w przedszkolu, dzieci – Lena i Jasiek – tysiąc spraw dziennie. A to but się rozkleił, a to kartka na plastykę. Wracam, gotuję, ogarniam, robię pranie, sprawdzam lekcje. Michał wraca po siedemnastej, kładzie klucze, włącza ekspres i pyta:
– Co dziś na obiad?
Czasem mam ochotę odpowiedzieć, że nic, ale milczę.
To nienormalne
Nie jestem ofiarą. Nie dramatyzuję. Kocham dzieci. Michał to nie tyran. Ale w naszym domu od dawna nie ma partnerstwa. Są role. On decyduje, planuje, kupuje, ustala. Ja? Ja pomagam, ogarniam, wspieram. Ale kiedy próbuję zrobić coś po swojemu – słyszę, że „powinnam była zapytać”. Kupił ekspres – bo „poprzedni był mało nowoczesny”. Słuchawki – bo „te są z redukcją szumów”. Tablet do pracy. Nie zapytał. Nie uzgadniał. Po prostu kupił. A kiedy ja, z własnej wypłaty, kupiłam torebkę za 300 zł?
– Klara… musimy być odpowiedzialni. Takie rzeczy się konsultuje – powiedział z miną księgowego w kryzysie.
Wtedy zadzwoniłam do Anki. Słuchała w milczeniu. A potem rzuciła:
– Czujesz się jak dziecko, które musi pytać o zgodę. A on gra pana domu.
I chyba pierwszy raz nie zaprzeczyłam.
Kupiłam sobie torebkę
Torebka była granatowa, z miękkiej skóry, prosta, ale elegancka. Wypatrzyłam ją na przecenie – ostatnia sztuka. I tak nosiłam starą od dwóch lat, z urwanym suwakiem. Zdecydowałam się. Bez poczucia winy – w końcu to moje pieniądze. Wieczorem Michał siedział przy stole, przewijał coś na tablecie.
– Nowa? – zapytał, nawet nie patrząc na mnie.
– Mhm – odpowiedziałam krótko.
– Ile?
– Trzysta.
Uniósł brwi. Odłożył tablet.
– Klara… Przecież umawialiśmy się, że większe wydatki konsultujemy.
– To nie jest większy wydatek. To jest torebka. Za moją wypłatę.
– Ale my mamy wspólny dom. Budżet. Trzeba planować. Odpowiedzialnie.
– Ty kupujesz, co chcesz, i jeszcze chcesz być za to podziwiany! A ja? Ja mam pytać o pozwolenie? – wybuchłam.
– To nie o to chodzi. Chodzi o rozsądek – tłumaczył spokojnie, tym swoim tonem nauczyciela do ucznia.
– Nie, Michał. Chodzi o kontrolę. Ty chcesz kontrolować wszystko. Nawet mnie.
Zamilkł. Wzruszył ramionami. Jakby nie było sensu dyskutować.
– Wiesz co? – powiedziałam już ciszej. – Ty możesz sobie zmieniać słuchawki, ekspresy i tablety. A ja, jak kupię jedną rzecz – to zaraz mamy rozmowę wychowawczą.
Wyszedł do salonu. Zostawił mnie zmywającą gary. Stałam w ciszy, czując, jak narasta mi w środku coś, co nie miało już tylko formy złości. To był zawód. I smutek. Bo to nie chodziło o torebkę. To chodziło o to, że ja się w tym domu nie liczę.
Miałam pretensje do męża
Następnego dnia wstałam wcześniej. Zrobiłam kawę, przygotowałam Michałowi kanapki do pracy, tak jak zawsze. Chciałam, żeby było spokojnie. Żebyśmy mogli porozmawiać jak dwoje dorosłych ludzi. Jak partnerzy.
– Michał… – zaczęłam, kiedy usiadł do śniadania. – Wiesz, nie chodziło mi tylko o tę torebkę. Chodzi o to, jak się czuję.
– Jak się czujesz?
– Jak dziecko. Które musi pytać o pozwolenie. A przecież jesteśmy razem. Powinniśmy decydować wspólnie. Ty kupujesz rzeczy bez pytania. A jak ja to zrobię, to mam wykład o odpowiedzialności.
Zerknął na mnie spod brwi, bez większego zainteresowania.
– Klara, nie przesadzaj. Przecież to tylko jedna torebka.
– Właśnie! Tylko torebka! A zrobiłeś z tego poważną rozmowę. Jakbym była nierozsądna i nieodpowiedzialna.
Wzruszył ramionami.
– Jesteś przewrażliwiona. Mamy dom, dzieci, stabilizację. Naprawdę myślisz, że to powód do kłótni?
Patrzyłam na niego i nagle zrozumiałam, że on nie rozumie. A może nie chce zrozumieć?
– Ja już nie wiem, jak z tobą rozmawiać. Wszystko kończy się na tym, że przesadzam – powiedziałam cicho.
Nie odpowiedział. Wstał, wziął torbę i wyszedł. Zostałam przy pustym stole. I pomyślałam: czy on naprawdę wierzy, że to wystarczy kobiecie? Stabilizacja? A gdzie ja w tym wszystkim jestem?
Każdy kupił coś dla siebie
Minęło kilka dni. Ciche dni. Mijaliśmy się w kuchni, rozmawialiśmy tylko o dzieciach. Jakby temat torebki i wszystkiego, co za nim stało, wyparował. Ale nie wyparował. We mnie buzowało. W piątek Michał wrócił do domu z ogromnym pudłem. Stałam przy kuchence, mieszałam zupę.
– Co to? – zapytałam.
– Fotel. Do pracy. Ergonomiczny. Kręgosłup mnie boli od siedzenia. Zobaczysz, jaki wygodny – uśmiechnął się jak dziecko z nową zabawką.
– Aha. I ile?
– Dwa i pół tysiąca. Ale był w promocji, normalnie kosztuje trzy.
Nic nie powiedziałam. W środku we mnie coś się rozpadło. Wieczorem patrzyłam, jak zadowolony skręca swoje nowe królestwo komfortu, a potem siedzi w nim z miną zwycięzcy. A ja? W nocy siedziałam przy komputerze. Przeszukiwałam ogłoszenia. I w końcu kliknęłam „kup teraz”. Rower. Wymarzony. Kobiecy, błękitny, z wiklinowym koszykiem. 2 tysiące. Z moich oszczędności. Następnego dnia Michał zorientował się, kiedy sprawdził konto.
– Co to za przelew?! – wpadł do kuchni z telefonem.
– Kupiłam rower.
– Bez pytania? Bez uzgodnienia?
– Tak samo, jak ty fotel.
– Ale Klara, ja potrzebuję fotela do pracy! A ty... rower?!
– Tak. Bo chcę jeździć. Dla siebie.
– Wydajesz pieniądze, jakby spadały z nieba! – uniósł głos.
I wtedy we mnie coś pękło.
– To są moje pieniądze. I moje życie. I mam dosyć pytania cię o pozwolenie na każdą pierdołę!
Zamilkł. Spojrzał na mnie, jakbym powiedziała coś obcego, niezrozumiałego.
– Nie chcę tak żyć.
Teściowa broniła synka
Dwa dni później przyszła Helena. Bez zapowiedzi. Weszła jak zawsze – energiczna, z ciastem w rękach i miną zatroskanej matrony.
– Michał mówił, że coś się dzieje – zaczęła od razu. – Że jesteś rozdrażniona i że masz jakieś fochy o pieniądze?
Zaparzyłam herbatę. Milczałam.
– Klara, ja wiem, że czasy się zmieniły. Ale kobieta powinna trzymać rodzinę w całości. Mężczyźni mają swoje podejście. Oni są od zarabiania, my – od dbania o dom.
– A może mężczyzna powinien nauczyć się traktować kobietę jak partnerkę? – powiedziałam spokojnie, ale w środku aż mnie trzęsło.
– Oj, dziecko... Ty za dużo chcesz. Michał to porządny mężczyzna. Nie pije, nie bije, dzieciom niczego nie brakuje.
–Nie brakuje? A mi? Mnie też już nic nie powinno brakować?
Helena spojrzała na mnie jak na kogoś, kto właśnie ogłosił, że rzuca rodzinę dla kursu jogi w Indiach.
– Klara, ty zawsze byłaś dobra dziewczyna. Tylko coś ci się w głowie przewróciło przez te wasze koleżanki, internety...
Uśmiechnęłam się smutno.
– Może po prostu się obudziłam.
Zamilkła. Herbaty nie dopiła. Wyszła z ciastem. Na progu jeszcze rzuciła:
– Pomyśl o dzieciach.
Tak. Cały czas o nich myślę. Właśnie dlatego nie chcę, żeby dorastały w domu, gdzie mama nie może kupić roweru bez wykładu o rozsądku. Po tej rozmowie poczułam się jak ktoś, kto został sam na środku skrzyżowania. Ale po raz pierwszy – wiedziałam, w którą stronę chcę iść.
Muszę to przemyśleć
Wyszłam z pracy wcześniej. Nie mówiłam Michałowi. Poszłam na spacer. Sama, pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Chodziłam bez celu po mieście, w słuchawkach grała mi cicho Nosowska, a ja myślałam. O wszystkim. O sobie. O tym, czego już nie chcę. Wróciłam do domu późnym popołudniem. Michał siedział w nowym fotelu. Z pilotem, jak generał w sztabie. Zerknął na mnie.
– Gdzie byłaś?
– Na spacerze. Potrzebowałam pomyśleć.
– Fajnie, że mówisz mi po fakcie – rzucił oschle.
Zignorowałam. Weszłam do sypialni. Wyjęłam walizkę. Spokojnie zaczęłam składać ubrania. Nie płakałam.
– Co ty robisz? – Michał stanął w drzwiach, zmarszczony.
– Wyjeżdżam na kilka dni z dziećmi. Do mamy. Potrzebuję oddechu.
– Klara, to jest absurdalne.
– Absurdalne? Że chcę mieć prawo decydować o sobie? Że nie chcę być traktowana jak podwładna?
– Masz dom, stabilizację…
– Tak. I czuję się w tym domu jak mebel. Fotel też mamy nowy – rzuciłam, pakując ostatnią parę butów.
Nie krzyczał. Nie zatrzymał mnie. Tylko patrzył, zrezygnowany. Gdy zamykałam za sobą drzwi, czułam jednak tylko strach.
Klara, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Córka żeruje na nas i nie ma żadnych planów na przyszłość. Boję się, że zmarnuje całe swoje życie”
- „Oszczędzałam na jedzeniu, ale kupiłam nowy telefon. Mąż wściekł się, że nie potrafię szanować jego kasy”
- „Nie chciałam wydawać fortuny na znicze. Siostra oskarżyła mnie o brak serca i plucie na grób rodziców”

