Reklama

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś zapytał mnie, jak się czuję. Nie jako matka dwójki dzieci, żona Michała, pracownica biura rachunkowego. Po prostu: jak ja się czuję.

– Karo, a co na obiad?

– Mamo, on mnie popchnął!

– Kochanie, widziałaś moją koszulę?

Codzienność. Tłucze się o mnie z każdej strony – garnek z zupą, niedopite kakao, szelest faktur z biura, dzwonek do drzwi, że paczka przyszła. Dni lecą w kółko tak samo: przedszkole, rachunki, obiady, pranie. Michał wraca wieczorem, często z nosem w telefonie. Ostatnio coraz częściej rzuca komentarze w stylu:

– Fajnie by było, jakbyś znowu wrzucała coś na Insta. Tak jak kiedyś, jak się poznaliśmy.

Powiedział też niedawno, że „trochę się zapuściłam”. Że kiedyś byłam taka fit, zadbana. Że inne żony to jakoś ogarniają. A ja? Dres, koczek, podkrążone oczy. Chciałam zapytać: a ty? Kiedy ostatni raz spojrzałeś na mnie naprawdę? Ale milczałam. Bo jak wytłumaczyć mężczyźnie, który widzi mnie jak tło do swojego życia, że ja też chcę być widziana? Aż przyszedł Mikołaj. I prezent. I słowa, które zmieniły wszystko.

Dostałam prezent od męża

– No, otwórz już, no co się tak patrzysz! – Michał był cały podekscytowany. Podał mi kolorową paczkę, przewiązaną złotą wstążką. – Zobaczysz, zakochasz się.

Był wieczór mikołajkowy. Dzieci już spały, na stole stały mandarynki i pierniczki. W tle grała jakaś świąteczna muzyka. Rozpakowałam paczkę. I zobaczyłam. Air fryer. Wielki, czarny, błyszczący.

– No i? Co myślisz? – Michał patrzył na mnie z dumą. – Widziałem, że teraz wszystkie żony influencerki robią w tym cuda. Fit, zdrowo, szybko. Możesz się podszkolić i też wrzucać przepisy. Pomyślałem, że ci się przyda.

– To prezent… kuchenny – powiedziałam wolno, czując jak robi mi się gorąco w uszach.

– No ale to praktyczne, kochanie! Myślałem o tobie! Przecież mówiłaś, że chcesz się zdrowiej odżywiać.

Zacisnęłam usta. Wymusiłam uśmiech, ale w środku wszystko we mnie wrzało. Bo to nie był prezent dla mnie. To był prezent dla jego wyobrażenia mnie. Taki, którym będzie mógł się pochwalić.

– Michał… A może ja nie chcę być kolejną żoną z Instagrama?

– Ale czemu się tak złościsz? Chcę, żebyś się rozwijała. Żebyś była nowoczesna. Fit. Żebyś… no, jak te inne kobiety.

I wtedy zrozumiałam. Nie jestem kobietą, którą kocha. Jestem projektem. Wizerunkiem. Dekoracją do jego życia.

Byłam rozczarowana

– On już mnie nie kocha, Anka. On chce mnie tylko ładnie opakować – wycedziłam, siadając na kanapie przyjaciółki i rzucając torbę obok siebie. – Kupił mi air fryera. Na Mikołajki. Z entuzjazmem, jakby wręczał mi pierścionek z diamentem.

– Żartujesz…? – Anka spojrzała na mnie z niedowierzaniem, po czym parsknęła. – Wiesz, że teraz powinnyśmy się z tego śmiać, nie? Ale mi się chce płakać.

– Mi też – przyznałam cicho. – Bo to nie chodzi o sam prezent. Chodzi o to, co on o mnie myśli. Że ja jestem „żoną, która gotuje w air fryerze i wygląda dobrze na zdjęciach”.

Anka nalała nam wina. W jej mieszkaniu zawsze pachniało kadzidełkami i czymś orientalnym z kuchni. Była inna. Singielka z wyboru, z ciętym językiem. Ale teraz patrzyła na mnie z troską.

– Karolina, to nie ty się zmieniłaś. To on się pogubił. Ma jakiś kompleks. Chce się tobą pochwalić, bo sam czuje się... nijaki?

– Tylko że ja już nie wiem, kim jestem. Kobietą? Żoną? Czy po prostu funkcją?

Zamilkłyśmy. A ja zanurzyłam się w myślach. Przypomniałam sobie nas na początku. Michała, który potrafił siedzieć ze mną godzinami, robić zdjęcia moim stopom na plaży, bo mówił, że mam śmieszne palce. Gdzie się podział tamten facet?

– Muszę mu powiedzieć. Że nie chcę być jego wizytówką. Że jestem człowiekiem.

– I że zasługujesz na coś więcej – dodała Anka, podnosząc kieliszek.

Zatopiłam się w tych słowach. Po raz pierwszy od dawna – poczułam coś w rodzaju siły.

Usłyszałam, co mąż o mnie myśli

Usłyszałam ich przez przypadek. Weszłam do domu wcześniej, dzieci zostały u mojej mamy. Już w przedpokoju słyszałam głos Michała. Rozmawiał przez telefon.

– No tak, kupiłem jej air fryera. I się wściekła, wyobrażasz sobie? – zaśmiał się krótko. – Serio, mamo, ja już nie wiem, co z nią. Zapuściła się, marudzi, ciągle zmęczona. Chcę jej pomóc, chcę, żeby się ogarnęła, a ona się obraża.

Zamarłam.

– Tak, ja wiem, że kiedyś była inna. Energiczna, zadbana, lubiła gotować. Teraz? Ja się czasem wstydzę. Chcę ją zmotywować, żeby wróciła do dawnej siebie.

– Michał, to nie nowa żona ci potrzebna, tylko porządny kopniak dla tej obecnej – odpowiedziała teściowa.

Poczułam, jak robi mi się zimno. Stałam tam, trzymając torbę w dłoni, jak słup soli. Zdrada. Nie fizyczna, ale jeszcze gorsza – emocjonalna. Już nie byłam dla niego partnerką. Byłam projektem do naprawy. Zadaniem. Porażką.

Weszłam do salonu. Spojrzał na mnie, jakby zobaczył ducha.

Już wiem, kim dla ciebie jestem – powiedziałam spokojnie.

Zaniemówił. A ja pierwszy raz od dawna nie bałam się ciszy.

Nie spałam całą noc

Kręciłam się po mieszkaniu jak duch. W końcu usiadłam przy stole i zaczęłam myśleć. O świcie spakowałam torbę. Zadzwoniłam do mamy, że wpadnę na kilka dni do domku po dziadkach. Michał jeszcze spał. Nie zostawiłam mu żadnej wiadomości.

Domek był zimny, ale znajomy. Pachniał starym drewnem i kurzem. Zaparzyłam herbatę, siadłam przy oknie i patrzyłam na sosny. A potem długo płakałam.

Po południu drzwi trzasnęły. Anka.

Wiedziałam, że tu będziesz – powiedziała tylko, siadając obok. – Nie pozwolę ci się rozwalić, słyszysz? On cię nie widzi. Ale ty musisz zobaczyć siebie. Musisz się wygrzebać z tego, zanim uwierzysz, że jesteś nikim.

Patrzyłam na nią i nie byłam pewna, czy potrafię. Ale po raz pierwszy ktoś mówił do mnie, nie o mnie.

Może to był początek.

Mąż mnie przeprosił

Michał przyjechał po trzech dniach. Wysiadł z samochodu i rozejrzał się niepewnie. Stałam na ganku, oparta o framugę. Wyglądał na zmęczonego. Albo przestraszonego.

– Karolina… możemy porozmawiać?

Skinęłam głową i weszliśmy do środka. Usiadł naprzeciwko mnie przy starym stole.

– Nie rozumiem, co się stało. Przecież ja chciałem dobrze. Chciałem ci coś dać, jakoś ci pomóc…

– Michał, ty nie chciałeś mnie uszczęśliwić. Ty chciałeś mnie ulepszyć. Zaprojektować od nowa. Dla siebie. Dla innych. A ja… ja jestem człowiekiem, nie kobietą do naprawiania.

Patrzył na mnie w milczeniu. W końcu powiedział:

– Wiesz, ja też się bałem. Że się od siebie oddalamy. Że cię tracę. I nie umiałem tego powiedzieć. Myślałem, że może… jak dam ci coś praktycznego, to ci pokażę, że mi zależy.

– Ale ja nie potrzebuję air fryera, żeby wiedzieć, czy mnie kochasz. Potrzebuję, żebyś ze mną usiadł. Porozmawiał. Zapamiętał, że lubię kawę bez cukru, a nie nowe funkcje aplikacji do pieczenia.

Michał spuścił głowę. I wtedy – pierwszy raz od dawna – zaczął płakać.

– Przepraszam – wyszeptał. – Naprawdę. Nie chciałem, żebyś czuła się tak… nieważna.

Nie powiedziałam, że wybaczam. Nie powiedziałam, że wrócę. Powiedziałam tylko:

– Potrzebuję czasu. I ciszy. Jedź do domu.

Karolina, 31 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama