„Mąż kłamał codziennie przez 7 lat. W trakcie rozwodu okazało się, że miał więcej sekretów, niż myślałam”
„Każdego dnia pytam siebie, jak mogłam nie widzieć. Jak mogłam wierzyć w jego tłumaczenia, w drobne kłamstwa, które wtedy wydawały się niczym. Ufałam, bo trzeba ufać mężowi, prawda?”.

- Redakcja
W mieszkaniu wciąż pachnie jego perfumami. Te same, które kiedyś uwielbiałam, dziś drażnią mnie. Czasem łapię się na tym, że mówię coś na głos – jakby Michał wciąż siedział w salonie z laptopem na kolanach i tylko udawał, że mnie słucha. Siedem lat małżeństwa. Siedem lat zdjęć z uśmiechem, wspólnych wakacji, rocznic i tych wszystkich pozornie szczęśliwych chwil, które dziś wydają mi się scenami z cudzego filmu.
Każdego dnia pytam siebie, jak mogłam nie widzieć. Jak mogłam wierzyć w jego tłumaczenia, w drobne kłamstwa, które wtedy wydawały się niczym. „Zatrzymali mnie w pracy”, „z Pawłem wyskoczyliśmy na piwo”, „nie zdążyłem zadzwonić” – pamiętam każde z tych zdań. A ja? Ufałam, bo trzeba ufać mężowi, prawda? Teraz, kiedy w nocy przewracam się z boku na bok w pustym łóżku, wiem, że przez te siedem lat spałam obok obcego człowieka. Klara mówi, że to minie, że przyjdzie spokój, ale jak odzyskać siebie, kiedy nie wiesz, kim byłaś przez pół życia?
– Anastazja, przestań się obwiniać – powiedziała dziś, nalewając mi wina.
– Ale ja naprawdę go nie znałam, Klara. Nawet śpiąc obok niego, nie znałam.
Czułam, że kłamie
Był czwartek. Taki zwyczajny, bez koloru, bez emocji. Z pracy wróciłam wcześniej, chciałam go zaskoczyć kolacją. Lasagne, jego ulubione. W piekarniku pachniało już zapiekanką, a ja czekałam, aż wreszcie usłyszę klucz w drzwiach. Zegar wskazywał dziewiętnastą trzydzieści. Potem dwudziestą. W końcu zadzwoniłam. Nie odebrał. O dwudziestej pierwszej napisał: „Zaraz będę, miałem dodatkowe spotkanie”. To jedno zdanie wcisnęło się między nasze życie jak drzazga. Wtedy jeszcze w to wierzyłam.
Kiedy w końcu wrócił, pachniał cudzym perfumami. Nie tymi swoimi – delikatnymi, które znałam na pamięć – ale cięższymi, kobiecymi. Stał w progu i udawał zmęczonego.
– Znowu projekt, tak? – zapytałam, starając się brzmieć lekko.
– Tak, projekt. Wiesz, jak jest.
– Nie wszystko kręci się wokół twojej pracy. I… nie wszystko wokół ciebie – dodałam po chwili ciszy, bardziej do siebie niż do niego.
Odłożył torbę, nie spojrzał mi w oczy. Włączył telewizor, jakby nic się nie stało. Patrzyłam na niego i czułam, jak coś we mnie pęka – ciche, niewidoczne pęknięcie, które z dnia na dzień miało się powiększać. Wtedy jeszcze próbowałam go usprawiedliwiać. Może zmęczony, może ma stres. Ale tej nocy, gdy położył się obok i zasnął w minutę, ja leżałam obok, wpatrzona w sufit, i pierwszy raz pomyślałam, że między nami zaczyna się coś kończyć. Rok później nie było już nic oprócz rozwodu.
Rozwiedliśmy się
W sądzie pachniało kurzem i papierami. Staliśmy naprzeciwko siebie, obcy, choć jeszcze w dokumentach figurowaliśmy jako małżeństwo. Michał miał na sobie ten sam garnitur, w którym ślubował mi miłość. Teraz wyglądał w nim jak ktoś, kto właśnie zrzuca ciężar z ramion. Ani jednego spojrzenia, ani słowa. Sędzia coś mówiła, ja kiwałam głową, podpisywałam, nie czując nic. Dopiero gdy wzięłam do ręki wyrok – „małżeństwo rozwiązane” – coś we mnie pękło.
Klara czekała pod salą.
– I co? – zapytała, kiedy wyszłam.
– Nic. Po prostu... nic – odpowiedziałam, choć w środku czułam, jak wszystko we mnie się rozsypuje.
Wieczorem usiadłam w pustym mieszkaniu. Jego kubek wciąż stał na półce, jego koszula wisiała w szafie. Nie miałam siły sprzątać. Nie płakałam – jeszcze nie. Patrzyłam w okno i powtarzałam w myślach: „To tylko koniec papieru, nie życia”. Ale nie wierzyłam w to ani trochę. Wciąż łapałam się na tym, że czekam, aż wróci, aż zadzwoni.
– On już dawno był gdzie indziej, Anastazjo. Ty tylko ostatnia to zauważyłaś – powiedziała Klara, gdy przyszła następnego dnia.
– Nie chcę wierzyć, że przez siedem lat żyłam z kimś obcym – wyszeptałam, a wtedy dopiero łzy spłynęły mi po policzkach.
Rozwód nie boli w dniu wyroku. Boli wtedy, gdy budzisz się rano i nie masz już do kogo powiedzieć „dzień dobry”.
Tylko ja nie wiedziałam
Spotkałam Pawła przypadkiem, w sklepie z narzędziami. Był kolegą Michała z pracy – tym, którego zawsze lubiłam za jego szczerość. Zdziwił się, gdy mnie zobaczył.
– Anastazja! Nie wiedziałem, że jesteś w mieście. Myślałem, że odkąd Michał jest z Magdą, to nie chcesz ich widywać – powiedział z uśmiechem.
Zamarłam.
– Z kim? – zapytałam, czując, jak krew odpływa mi z twarzy.
Paweł zmieszał się, spuścił wzrok.
– O Boże… ty nie wiedziałaś? – wyjąkał. – Przepraszam, ja myślałem, że po rozwodzie to już jasne. Michał od dawna był z Magdą. My wszyscy myśleliśmy, że… no, że to już otwarty związek.
Nie pamiętam, jak wyszłam ze sklepu. Szłam przed siebie, nie czując nóg, a w głowie tłukło mi się tylko jedno imię – Magda. Nagle wszystko zaczęło się składać w całość: nocne telefony, weekendowe „delegacje”, jego nieobecny wzrok.
W domu usiadłam na podłodze. Przewracałam w dłoniach jego stary zegarek, ten, który zostawił w szufladzie. Wskazówki zatrzymały się o 22:45 – dokładnie o tej porze pewnie pisał do niej, a nie do mnie.
Zadzwoniłam do Klary.
– Wiesz, że on miał drugie życie? – zapytałam głosem, którego sama nie poznałam.
Po drugiej stronie długo milczała.
– Kochana… przynajmniej wreszcie znasz prawdę.
Ale ja nie chciałam prawdy. Chciałam z powrotem kłamstwa, w których jeszcze czułam się kochana.
To bolało
Ręce trzęsły mi się, gdy wybierałam jego numer. Odebrał po drugim sygnale, jakby się mnie spodziewał.
– Anastazja? – jego głos był spokojny, zbyt spokojny.
– Chcę z tobą porozmawiać. Dzisiaj.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł.
– Nie pytałam, czy to dobry pomysł, tylko powiedziałam, że chcę.
Spotkaliśmy się w kawiarni przy rynku. Przyszedł spóźniony, w płaszczu, który kiedyś sama mu kupiłam. Usiadł naprzeciwko, spojrzał na mnie jak na obcą.
– Michał, jak długo? – zapytałam bez wstępów.
Milczał.
– Od ilu lat mnie zdradzałeś?
– To nie tak… – zaczął, jakby chciał wcisnąć mi kolejne z tych swoich uspokajających kłamstw.
– Nie tak? – przerwałam ostro. – Codziennie patrzyłeś mi w oczy i kłamałeś. Jak ty to robiłeś?
– Bo chciałem, żebyś była spokojna. Nie chciałem, żebyś odeszła.
– Nie chciałeś, żebym odeszła? Ty odszedłeś pierwszy, Michał. Wtedy, gdy zacząłeś dzielić swoje życie na dwa mieszkania, dwie kobiety, dwa światy.
Zacisnęłam dłonie na kubku z kawą, żeby ukryć drżenie. Jego oczy były puste – nie widziałam w nich wstydu, tylko ulgę.
– To nic nie znaczyło – rzucił cicho.
– Dla ciebie może nie. Dla mnie znaczyło wszystko.
Wyszłam, zanim zdążył coś powiedzieć. Na ulicy śnieg topniał w brudne kałuże, a ja poczułam, że razem z nimi rozpuszcza się wszystko, co jeszcze ze mnie zostało.
Chciałam ją poznać
Znalazłam ją po tygodniu. Magda. Kobieta, która przez lata żyła obok mojego życia, nie wiedząc o mnie nic. Albo wiedząc wszystko. Napisałam do niej w mediach społecznościowych. Odpisała od razu: „Spotkajmy się. Też muszę to zrozumieć”.
Usiadłyśmy naprzeciwko siebie w małej kawiarni. Miała kasztanowe włosy, zwykły sweter, ciepłe spojrzenie. Nie wyglądała na tą, która niszczy cudze małżeństwa.
– Myślałam, że was już dawno nie ma – zaczęła niepewnie. – Mówił, że jesteście po separacji.
– A mnie mówił, że jesteście tylko znajomymi z pracy – odpowiedziałam.
Milczałyśmy chwilę, a cisza między nami była gęsta jak dym.
– Kiedy to się zaczęło? – spytałam.
– Sześć lat temu. Wtedy, gdy pojechał na tę „delegację” do Gdańska. Powiedział, że jest samotny, że w domu tylko kłótnie… – głos jej się załamał. – Też mnie okłamywał, Anastazjo.
Wtedy coś pękło. Nie w niej, nie we mnie, tylko między nami – cienka nić współczucia, która połączyła dwie kobiety, które kochały tego samego kłamcę.
– Wiesz, najgorsze? – powiedziałam. – Że wciąż czasem go bronię w myślach.
– Ja też – wyszeptała.
Anastazja, 39 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mąż zabrał mi kartę do wspólnego konta. Chciał mnie utemperować, żebym nie marnowała pieniędzy”
- „Pytałam mojej teściowej, jak poradzić sobie z leniwym mężem. Dzięki jej złotym radom dostałam papiery rozwodowe”
- „Moi bracia bawią się w najlepsze, a ja opiekuję się chorą matką. Wszystko dlatego, że urodziłam się kobietą”

