„Mąż dał mi tanie perfumy na imieniny, a ja spakowałam walizkę. Nie zniosę dłużej życia w biedzie”
„Otworzyłam torebkę i w środku zobaczyłam flakonik tanich perfum, takich z bazarku. Zapach, który znałam aż za dobrze – kosztował 20 złotych i nie pachniał żadnym luksusem. Pachniał biedą. – Marek… co to jest? – spytałam cicho, choć w środku już kipiałam”.

- Redakcja
Nigdy nie myślałam, że dojdę do momentu, w którym własne życie zacznie mnie uwierać jak za ciasne buty. Marek był dobrym człowiekiem – spokojnym, uczciwym, takim, na którego zawsze można liczyć. Ale czy to wystarczało? Kiedy wracałam do naszego małego mieszkania, czułam, jakby ktoś zamknął mnie w klatce. Z jednej strony bezpieczeństwo i rutyna, z drugiej – przytłaczająca bieda i brak perspektyw. Moje koleżanki zakładały firmy, podróżowały, wrzucały zdjęcia z egzotycznych wakacji. A ja? Ja liczyłam grosze przy kasie w markecie i czekałam, aż Marek wróci zmęczony z roboty, z dłoniami obdrapanymi od cegieł.
– Wiesz, że życie nie musi tak wyglądać? – powiedziała Iwona, popijając kawę w naszej ulubionej knajpce. – Mogłabyś chcieć więcej.
– A może jestem egoistką? – spytałam, patrząc w okno. – Marek mnie kocha, ale ja mam wrażenie, że to nie wystarcza.
Iwona wzruszyła ramionami.
– To ty musisz zdecydować, czy chcesz się dusić w tej szarzyźnie.
Słowa przyjaciółki utkwiły mi w głowie jak drzazga. Może faktycznie nie chodziło o perfumy, prezenty czy pieniądze, tylko o to, że ja pragnęłam życia, w którym poczuję, że naprawdę oddycham.
To był impuls
Marek wszedł do mieszkania zmęczony, ale z tym swoim dobrodusznym uśmiechem, który zawsze próbował rozbroić każdą moją złość. W rękach trzymał małą, kolorową torebeczkę.
– Kochanie, wszystkiego najlepszego z okazji imienin – powiedział z dumą i podał mi prezent.
Serce zabiło mi szybciej. Może wreszcie… coś wyjątkowego? Otworzyłam torebkę i w środku zobaczyłam flakonik tanich perfum, takich z bazarku. Zapach, który znałam aż za dobrze – kosztował 20 złotych i nie pachniał żadnym luksusem. Pachniał biedą.
– Marek… co to jest? – spytałam cicho, choć w środku już kipiałam.
– Perfumy! Pachną pięknie, prawda? Babka mówiła, że bardzo trwałe.
Zaśmiałam się nerwowo, ale to nie był śmiech radości. – Trwałe? Ty naprawdę myślisz, że ja chcę całe życie tak pachnieć? Trwać w tym… w tej biedzie?
Marek spojrzał na mnie zdziwiony.
– Aniu, nie rozumiem. Chciałem ci zrobić przyjemność… – powiedział.
– Przyjemność?! – podniosłam głos. – Nie zniosę takiego życia! Tanie perfumy, wiecznie pusta lodówka, wyjazdy najwyżej na działkę znajomych!
– Ale mamy siebie… – próbował się bronić.
Wtedy otworzyłam szafę i zaczęłam pakować walizkę. Ręce mi drżały, a łzy piekły pod powiekami, ale nie mogłam się zatrzymać.
– Co ty robisz?! – krzyknął Marek, stojąc jak sparaliżowany.
– Odchodzę – wyrzuciłam z siebie. – Bo jeśli teraz tego nie zrobię, utknę tu na zawsze.
Flakonik potoczył się po stole i spadł na dywan.
Odeszłam od męża
Walizka była cięższa, niż myślałam. Każdy krok po schodach dudnił mi w uszach jak werbel, a serce waliło, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Kiedy stanęłam pod drzwiami Iwony, dłonie miałam spocone, a w gardle rosła gula. Zapukałam.
– Anka? – przyjaciółka otworzyła i od razu zobaczyła moje rzeczy. – Co się stało?!
Wślizgnęłam się do środka i walizka upadła z głuchym łoskotem. Usiadłam na kanapie i dopiero wtedy poczułam, jak po policzkach spływają mi łzy.
– Odeszłam od Marka – wyszeptałam.
– Zwariowałaś? – Iwona przysiadła obok. – Przecież on cię kocha.
– Kocha, ale co z tego? – ocierałam łzy. – Kocham też ciepłą herbatę, ale nie chcę żyć tylko nią. Ja… ja potrzebuję więcej. Nie zniosę życia, gdzie na rocznicę dostaję perfumy za grosze, a o prawdziwych wakacjach mogę pomarzyć.
Iwona westchnęła.
– Aniu, wiesz, że pieniądze to nie wszystko. Może on naprawdę starał się jak mógł?
– Starał się… ale to nigdy nie wystarczy – przerwałam jej ostro, a potem schowałam twarz w dłoniach. – Czuję się winna, ale też… lżej.
– No to musisz być pewna tej decyzji. – Jej głos złagodniał. – Bo jeśli wrócisz, to już nie będzie tak samo.
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam tylko na swoją walizkę. Symbol końca, którego jeszcze kilka godzin wcześniej wcale nie planowałam.
Spotkaliśmy się przypadkiem
A może los specjalnie podrzucił mi Piotra tamtego wieczoru? Stałam w kawiarni w centrum, czekając na Iwonę, gdy nagle ktoś dotknął mojego ramienia.
– Anka? To ty? – usłyszałam znajomy głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam Piotra – dawnego kolegę ze studiów. Zawsze pachniał drogimi perfumami, teraz też. Elegancka marynarka, pewny siebie uśmiech. Był uosobieniem wszystkiego, czego mi brakowało.
– Piotr! – wyrwało mi się z udawaną radością, choć w środku serce waliło jak szalone.
Usiedliśmy razem przy stoliku. Iwona się spóźniała, a ja dałam się wciągnąć w rozmowę. Piotr opowiadał o swojej pracy w dużej firmie, o wyjazdach, projektach. Mówił z lekkością człowieka, który znał smak sukcesu.
– Wiesz, zawsze wiedziałem, że zasługujesz na coś więcej – powiedział nagle, patrząc mi prosto w oczy. – Nie pasujesz do tej szarzyzny.
Poczułam, jak robi mi się gorąco. W mojej głowie od razu pojawił się obraz Marka, zmęczonego, w roboczych ubraniach, z dłoniami pachnącymi zaprawą.
– Odeszłam od niego – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam pomyśleć.
Piotr uniósł brew, ale w jego oczach nie było zaskoczenia, raczej zrozumienie.
– I dobrze. Życie jest jedno, Aniu. Trzeba sięgać po więcej.
Słowa, które tak bardzo chciałam usłyszeć. A jednak gdzieś w tle wciąż widziałam rozbite na podłodze perfumy i spojrzenie Marka, gdy pakowałam walizkę.
Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia
Była sobota, siedziałam u Iwony na kanapie, popijając wino. Udawałam przed sobą, że czuję się lekko, że decyzja o odejściu od mężą była najlepszą w moim życiu. Ale wtedy Iwona odłożyła telefon i spojrzała na mnie z powagą.
– Anka… muszę ci coś powiedzieć.
– Co znowu? – westchnęłam, bojąc się, że będzie kolejna kazania o tym, że nie doceniłam Marka.
– On stracił pracę – powiedziała cicho. – I nie radzi sobie. Podobno nawet nie wychodzi z mieszkania.
Zamarłam. Wino nagle zrobiło się gorzkie. – Co? Jak to stracił pracę?
– Zwolnienia w firmie. A po tym, jak od ciebie odeszłaś… podobno jest w rozsypce.
Czułam, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Z jednej strony – współczucie. Z drugiej – złość. Bo przecież zawsze tak było: Marek się poddawał, a ja miałam ciągnąć to wszystko.
– I co? Mam teraz wrócić i zbierać go z podłogi? – wyrzuciłam z siebie. – A moje życie? Moje marzenia?
Iwona spojrzała na mnie.
– Pytanie tylko, czy jesteś gotowa żyć z tym, że zostawiłaś go, kiedy najbardziej cię potrzebował.
Nie odpowiedziałam. Ale w nocy nie mogłam zasnąć. Marek, jego bezradne oczy, rozbite perfumy – wszystko wracało jak echo, którego nie dało się uciszyć.
Było mi żal męża
Umówiliśmy się w parku. To ja zaproponowałam spotkanie, choć nie byłam pewna, po co. Kiedy zobaczyłam Marka, serce zabiło mi szybciej. Był wychudzony, zarośnięty, oczy miał podkrążone. Nie przypominał tego mężczyzny, którego kochałam.
– Aniu – powiedział tylko i usiadł na ławce obok.
Przez chwilę milczeliśmy. Patrzyłam na jego dłonie – popękane, drżące. Zawsze tak pracowite, teraz jakby bez życia.
– Słyszałam, że… że nie jest ci łatwo – zaczęłam niepewnie.
– Nie jest – przyznał. – Ale to nie twoja wina. Sam zawaliłem.
Poczułam ukłucie w sercu.
– Marek, ja… nie wiem, czy dobrze zrobiłam.
Uśmiechnął się smutno.
– Zrobiłaś tak, jak czułaś. I wiesz co? Nie będę cię prosił, żebyś wróciła. Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa.
– Ale ja… – urwałam. Bo co mogłam powiedzieć? Że luksus i obietnice Piotra pachną gorzej niż te tanie perfumy, które zrzuciłam o podłogę?
Marek wstał.
– Zawsze będziesz dla mnie ważna.
Patrzyłam, jak odchodzi. Każdy jego krok wbijał się we mnie jak gwóźdź. Wiedziałam, że to koniec. A jednak nie czułam ulgi. Tylko pustkę, której nie potrafiłam nazwać.
Anna, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mój mąż musiał mieć kasę i status. Nie interesowały mnie żadne bajeczki o miłości bez pieniędzy”
- „Jako dziecko widziałam, jak mama płakała nad rachunkami. Żeby mieć kasę, poszłam w życiu na skróty”
- „Moja córka ma 30 lat i nigdy nie zapłaciła żadnego rachunku. Była w szoku, gdy ogłosiłem koniec sponsoringu”

