„Mąż chce zamknąć mnie w domu, bym mu służyła. Wymyślił sobie wielką rodzinę, więc mam mu wyhodować drużynę piłkarską”
„– Skarbie, ale przecież zawsze możemy powiększyć naszą gromadkę. Pomyśl tylko, gdyby w naszym życiu pojawiły się jeszcze dwa albo nawet trzy maluchy... – Żartujesz, prawda? – przerwałam mu. – Nie. Wspaniale byłoby mieć wielką rodzinę. – Wspaniale, bo to nie ty musisz rodzić”.

- listy do redakcji
Marzyła mi się trójka dzieci. Sama dorastałam z bratem i siostrą i swoje dzieciństwo wspominam jako szczęśliwe i przepełnione dobrymi chwilami. Paweł, mój mąż, uznał jednak, że wyhoduję mu całą drużynę piłkarską. Szkoda tylko, że nie uznał za stosowne skonsultować ze mną tych planów. Powiedziałabym mu wtedy, co sądzę o takim pomyśle.
Poprosił mnie o rękę
Dobre rzeczy czasami przydarzają się nam same z siebie, a szczęście przychodzi nieproszone. Gdy zaszłam w pierwszą ciążę, miałam 23 lata. Ja i Paweł spotykaliśmy się od trzech lat i mimo że mieszkaliśmy już razem, nie rozmawialiśmy jeszcze o zalegalizowaniu związku. Przyznaję, gdy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, trochę spanikowałam.
Byłam na czwartym roku studiów. Pracowałam dorywczo i finansowo nie byłam przygotowana na założenie rodziny. Po chwili dotarło do mnie jednak, że na to tak naprawdę nigdy nie jest się gotowym. „Głupia dziewucho, czy znasz kogoś, kto zaplanował swoje życie od A do Z?” – skarciłam samą siebie, a strach ustąpił jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Przecież studia zawsze mogłam dokończyć. Paweł miał etat z całkiem przyzwoitą wypłatą, więc tak naprawdę nie musiałam specjalnie martwić się, czy uda się nam związać koniec z końcem. Zaczęłam sobie wyobrażać uroczego bobasa, który wypełnia całe mieszkanie swoim śmiechem. Myślałam o czasie spędzanym razem i tych szczególnych momentach, które są przed nami: pierwszym kroku, pierwszym wypowiedzianym słowie, pierwszym dniu w szkole... Ta wizja napełniała mnie radością.
Nie wiedziałam tylko, jak zareaguje Paweł. Bo jeżeli mam być zupełnie szczera, muszę przyznać, że wcześniej nie rozmawialiśmy o dzieciach. Rany, przecież nie wiedziałam nawet, czy widzi we mnie swoją przyszłą żonę. Niby dobrze się nam układało. Żyliśmy razem, ale kto wie, co siedzi w głowie mężczyzny? Gdy na horyzoncie pojawia się perspektywa zobowiązań, nawet najbardziej przyzwoity facet może zmienić się w tchórza bez krzty honoru.
Wyszłam z łazienki i udałam się prosto do salonu, gotowa poinformować mojego chłopaka, że zostanie ojcem.
– Paweł, chciałam z tobą porozmawiać o czymś ważnym – powiedziałam niepewnym głosem.
– Zaczekaj, ja też mam ci coś do powiedzenia – wycedził równie niepewnie.
– Kotku, to naprawdę ważne...
– Ola, proszę cię. Potrzebuję tylko minuty. Jeżeli teraz nie zdobędę się na odwagę, pewnie już nigdy tego nie zrobię.
Ucieszył się z mojej ciąży
Przestraszyłam się nie na żarty. Spodziewałam się, że za chwilę powie mi, że nie jest gotowy na poważny związek. Że chce się jeszcze wyszumieć i byłoby lepiej, gdybym się wyprowadziła. Ale nie. Chodziło mu o coś zupełnie innego.
– Ola, wiem, że trzy lata to niezbyt długo – zaczął i zrobił krótką pauzę – ale ja już nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Uwielbiam zasypiać i budzić się z tobą u boku. Błogosławię każdą chwilę, którą spędzamy razem i chciałbym, żeby tak było do końca świata.
– Paweł, czy ty właśnie... – słowa uwięzły mi w gardle.
– Tak, skarbie. Chciałbym, żebyś uczyniła mnie najszczęśliwszym facetem na całym świecie i zgodziła się zostać moją żoną – wyznał i wsunął mi na palec piękny złoty pierścionek.
Nagle wszystkie obawy, które miałam w głowie, rozmyły się. Poprosił mnie o rękę, zanim dowiedział się o ciąży. To oznaczało, że naprawdę mnie kocha i mamy przed sobą wspaniałą przyszłość. Nie musiałam zastanawiać się nad odpowiedzią. Zgodziłam się, a on w przypływie radości porwał mnie w ramiona i namiętnie pocałował.
– A co to za sprawa, o której chciałaś porozmawiać? – Zapytał, a ja bez słowa podałam mu test. – Czy to oznacza to, o czym myślę? Będziemy rodzicami?
– Dokładnie tak, skarbie. Ależ to wszystko dobrze się złożyło, prawda?
– Zupełnie jak w filmie – przyznał.
Paweł nie spanikował na wieść o ciąży, a to było już coś. Nie okazywał jednak żadnych emocji, co trochę mnie zaniepokoiło.
– Nie cieszysz się?
– Żartujesz? Bardzo się cieszę, tylko... – zamyślił się.
– Tylko co, skarbie?
– Zastanawiam się, jakim ojcem będę. Tak bardzo się boję, że popełnię masę błędów.
– Oczywiście, że popełnisz. I ja też. Błędy są nieodłączną częścią życia, ale będziesz najlepszym ojcem na świecie, a ja będę najlepszą matką.
– Tak myślisz?
– Nie. Ja to wiem.
Postanowiliśmy powiększyć rodzinę
Miałam rację. Paweł doskonale odnalazł się w roli ojca, jakby od zawsze była mu pisana. Pokochał Wiktora całym sercem i gdy mały skończył roczek, zaczął mówić o kolejnym dziecku.
– Właściwie to nigdy nie rozmawialiśmy o rodzeństwie dla Wiktorka. Chciałabyś mieć więcej dzieci?
– Zawsze chciałam mieć trójkę – przyznałam.
– Trójka małych szkrabów – zamyślił się. – Bardzo miła perspektywa.
– Więc co? Może zmajstrujmy małemu siostrzyczkę albo braciszka?
– Lepszej propozycji nie mogłaś mi złożyć.
Nim urodziłam Anię, przeprowadziliśmy się z trochę ciasnego mieszkania do obszernego domu. Kilkanaście miesięcy wcześniej mój mąż dostał awans, więc było nas stać na taką zmianę. To było idealne lokum dla rodziny. Kiedy Wiktor miał sześć lat, a Ania trzy latka, zaszłam w kolejną ciążę. Tym razem nie planowaliśmy tego. Bo szczerze mówiąc, byłam już trochę zmęczona.
Już dwa porody dały mi nieźle popalić, a opieka nad dwójką małych szkrabów to zajęcie na cały etat. Tak naprawdę, jeszcze zanim dowiedziałam się o ciąży, chciałam się wycofać z pomysłu rodzenia trzeciego dziecka, ale los zdecydował dla nas.
Trójka to i tak dużo
Eryk był tak samo rozkoszny, jak jego rodzeństwo. Dawał mi popalić trochę bardziej niż jego starsze rodzeństwo, ale był tak słodki, że miałam ochotę go schrupać. Nie zmieniało to jednak faktu, że postanowiłam zamknąć naszą domową fabrykę dzieci. Dla mnie, nasza rodzina była już kompletna.
Eryk rósł jak na drożdżach. Gdy skończył dwa latka, zaczęłam powoli i ostrożnie snuć dalsze plany. Chciałam dokończyć studia, a po obronie pracy magisterskiej – poszukać pracy. Samorealizacja nie była dla mnie ważniejsza od macierzyństwa, ale przecież jedno i drugie można pogodzić i nie jest to żaden specjalny wyczyn.
– Co byś powiedział, gdybyśmy za jakiś czas zatrudnili opiekunkę do dzieci? – zaproponowałam pewnego dnia Pawłowi?
– A niby po co nam opiekunka? – zdziwił się. – Przecież wyśmienicie dajesz sobie radę, a ja pomagam ci, jak tylko mogę.
– Nie o to chodzi, kotku. Chciałabym zrobić wreszcie dyplom i zacząć pracować.
– Ola, a czy brakuje nam czegoś?
– Nie, absolutnie. Dbasz o rodzinę i spisujesz się na medal, ale ja nie chcę przez całe życie siedzieć w domu. Mam wrażenie, że zbyt dużo wspaniałych momentów przecieka mi przez palce. Mam swoje marzenia i ambicje i jeżeli nie zacznę realizować ich teraz, pewnie już nigdy tego nie zrobię.
– Jeżeli to dla ciebie ważne, to masz moje poparcie. Ale moim zdaniem nie ma sensu wracać na uczelnie, skoro za chwilę i tak znowu będziesz musiała przerwać naukę.
– A niby dlaczego miałabym przerywać?
– No przecież chcesz mieć ze mną więcej dzieci, prawda? Trójka to dopiero początek.
Nie mam zamiaru zakładać hodowli
– Szczerze mówiąc, nie. Trzy pociechy w zupełności mi wystarczą. Mamy wspaniałą rodzinę. Więcej dzieci nam nie potrzeba.
– Skarbie, ale przecież zawsze możemy powiększyć naszą gromadkę. Pomyśl tylko, gdyby w naszym życiu pojawiły się jeszcze dwa albo nawet trzy maluchy...
– Żartujesz, prawda? – przerwałam mu.
– Nie. Wspaniale byłoby mieć wielką rodzinę.
– Wspaniale, bo to nie ty musisz rodzić. Paweł, moje ciało nie jest maszyną przystosowaną do seryjnej produkcji. Już trzeci poród dał mi nieźle w kość, a ty chciałbyś, żebym rodziła kolejne dzieci?
– Przecież taka jest rola każdej kobiety.
– O nie, kochany. Jeżeli myślisz, że moim życiowym celem jest bycie żywym inkubatorem, to jesteś w wielkim błędzie. Dałam ci trójkę cudownych dzieci. Oboje kochamy je nad życie i nie potrzebujemy kolejnych. To nie uczyni nas lepszymi ludźmi i lepszymi rodzicami.
– Ale...
– Jak dla mnie wyczerpaliśmy temat.
Paweł co jakiś czas stara się wrócić do tej rozmowy, ale ja nie mam zamiaru się ugiąć. Uważam, że spisałam się jako kobieta i spisuję się jako matka. Kolejnych dowodów na to nie potrzebuję.
Aleksandra, 33 lata
Czytaj także:
„Córka z ferii wróciła z brzuchem. Nie chce nam powiedzieć, kto jest ojcem i myśli, że uwierzymy w niepokalane poczęcie”
„Już od dawna na prezent chciałam w końcu dostać wnuka. Niestety, ostatnie o czym myśli moja córka, to rozmnażanie”
„Wyszłam za mąż za mężczyznę z przeszłością. Wytykali mnie palcami, a teraz mi zazdroszczą, bo jestem królową życia”