Reklama

Moje małżeństwo z Markiem kiedyś wyglądało zupełnie inaczej. Pamiętam, jak przynosił mi kwiaty bez okazji, jak zabierał mnie na romantyczne kolacje. Czułam się wtedy naprawdę szczęśliwa, myśląc, że znalazłam idealnego partnera. Z czasem jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Prezenty i wspólne chwile stały się rzadkością.

Zamiast tego pojawiły się ciągłe wyliczenia, rozmowy o pieniądzach, które nie miały końca. Marek tłumaczył to trudnymi czasami, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że coś jest nie tak. Przestał odbierać moje telefony, wracał do domu coraz później, a ja zaczynałam podejrzewać najgorsze – może miał romans? A może to ja coś robię nie tak? Te pytania nie dawały mi spokoju, kładły się cieniem na każdym dniu. I choć próbowałam rozmawiać z nim o naszych problemach, czułam się coraz bardziej osamotniona w tych rozterkach.

Czy naprawdę Marek ma kogoś innego?

Zaczęło się od niewinnego pytania. Marek wrócił do domu zmęczony, a ja czekałam z kolacją na stole. W tym roku nie dostałam od niego żadnego prezentu na naszą rocznicę i choć starałam się o tym zapomnieć, nie mogłam się powstrzymać.

– Dlaczego nie kupiłeś mi nic na rocznicę? – zapytałam, starając się brzmieć neutralnie.

Marek spojrzał na mnie ze zmęczeniem w oczach. – Anna, czasy są trudne. Musimy oszczędzać, zaciskać pasa.

Nie mogłam tego dłużej znosić. – Oszczędzać? Na czym? Na uczuciach? Na naszej rodzinie?

Zerknął na mnie, jakby nie rozumiał, o co mi chodzi. – Naprawdę myślisz, że to takie proste? Nie wszystko kręci się wokół prezentów i kwiatów.

– Marek, ja nie mówię tylko o prezentach. Czuję, że się oddalamy, że coś przede mną ukrywasz – powiedziałam, walcząc z narastającą frustracją.

Nagle jego twarz stała się kamienna. – Wiesz, co? Może to ty szukasz problemu tam, gdzie go nie ma.

– A może po prostu jesteś skąpy i masz kogoś innego?! – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam się powstrzymać.

Marek wstał od stołu i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. – Wiesz co, nie zamierzam tego słuchać. – Wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi z hukiem.

Zostałam sama z resztkami naszej niedokończonej kolacji, próbując poukładać sobie w głowie to, co właśnie się wydarzyło. Czy naprawdę Marek ma kogoś innego? Czy to wszystko to tylko jedno wielkie nieporozumienie?

Co on przede mną ukrywa?

Następnego dnia czułam, że muszę z nim porozmawiać. Marek wrócił z pracy i od razu udał się do swojego gabinetu, jakby próbował uniknąć jakiejkolwiek interakcji ze mną. Postanowiłam, że tym razem nie dam mu uciec.

– Marek, musimy porozmawiać – zaczęłam, stając w progu gabinetu.

Spojrzał na mnie zza stosu papierów, które udawał, że przegląda. – Teraz nie mam czasu, Anna.

– Nie chcę znów słyszeć, że nie masz czasu – powiedziałam stanowczo. – Powiedz mi, o co chodzi. Dlaczego jesteś taki oschły? Dlaczego unikasz rozmowy?

Zaczął coś pisać, jakby mnie nie słuchał. – Anna, to naprawdę nie jest twoja sprawa.

Zrobiło mi się gorąco ze złości. – Nie moja sprawa? To nasze życie, Marek!

Westchnął, odkładając długopis. – Nie rozumiesz, co się dzieje – odparł, unikając mojego spojrzenia.

Nie mogłam tego znieść. – Więc mi wytłumacz! Powiedz, co się dzieje!

Podniósł głowę i na moment nasze oczy się spotkały. – Nie mogę... Nie teraz – wymamrotał, po czym znów zajął się papierami.

Zeszłam do kuchni z poczuciem bezsilności, gniewu i lęku. Co on przede mną ukrywa? Dlaczego nie może mi zaufać i po prostu powiedzieć prawdy? Cała sytuacja stawała się dla mnie coraz bardziej nie do zniesienia, a ja czułam, że z każdym dniem tracę grunt pod nogami.

Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie miałam pojęcia, jak odkryć prawdę bez jego pomocy.

Podział majątku? Alimenty?

Wszystko zmieniło się pewnego popołudnia, kiedy wróciłam wcześniej z pracy. Dom był cichy, więc myślałam, że jestem sama. Jednak gdy zbliżałam się do gabinetu Marka, usłyszałam jego głos. Mówił przez telefon, a jego ton był niepokojąco poważny.

– Muszę być przygotowany, zanim to z nią załatwię – mówił, a ja zamierałam w miejscu, czując, jak serce przyspiesza.

Starałam się nie zdradzić swojej obecności, więc ostrożnie przytuliłam się do ściany, wsłuchując się w dalszą rozmowę.

– Tak, wiem... Podział majątku, alimenty – kontynuował Marek, jakby omawiał listę zakupów. – Tak, rozumiem, to nie ma sensu dalej tego ciągnąć...

Każde słowo wbijało się we mnie niczym ostrze, a ja czułam, jak świat wokół mnie się rozpada. Musiałam się opanować, choć wewnętrznie wszystko we mnie krzyczało.

– Nie, nie chce żadnych niespodzianek – dodał, a potem zapadła cisza, jakby ktoś wyłączył dźwięk.

Odczekałam chwilę, aż usłyszałam odgłos końca rozmowy. Marek otworzył drzwi gabinetu, a ja czułam, jak cała moja siła się ulatnia. Gdy mnie zobaczył, zmarszczył czoło, próbując odczytać, co wiem.

Nie mogłam już wytrzymać. Wycofałam się do kuchni, czując łzy napływające do oczu. Czy to możliwe, że Marek planuje rozwód? A wszystkie te oszczędności to tylko sposób na przygotowanie się na rozstanie?

Płakałam, zrozumiałam, że muszę w końcu skonfrontować się z prawdą i zapytać go wprost, co planuje. Musiałam dowiedzieć się, czy moje życie właśnie się wali.

Rozmowa pełna emocji

Nazajutrz, gdy Marek wrócił do domu, byłam już przygotowana. Czekałam na niego w salonie, zdeterminowana, by wyciągnąć na światło dzienne to, co usłyszałam. Gdy tylko przekroczył próg, zauważył mój niepokój.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam, zanim zdążył się wycofać do swojego gabinetu.

Zatrzymał się, odwracając się w moją stronę. – O co chodzi, Anna?

Spojrzałam mu prosto w oczy, starając się zachować spokój. – Podsłuchałam twoją rozmowę z adwokatem. Dlaczego planujesz rozwód, Marek?

Zaskoczenie pojawiło się na jego twarzy, ale szybko przybrał opanowany wyraz. – Nie chciałem, żebyś się o tym dowiedziała w ten sposób – powiedział, próbując zachować zimną krew.

– Jak mogłeś mi to zrobić?! – wybuchłam, nie mogąc już dłużej hamować emocji. – Przez całe lata żyliśmy razem, a teraz po prostu chcesz to wszystko zakończyć?

– Anna, to nie było łatwe... Długo o tym myślałem – odparł, unikając mojego spojrzenia.

– Czy to przez inną kobietę? – zapytałam, czując ból przeszywający moje serce.

Marek spojrzał na mnie wymijająco. – To nie ma znaczenia, Anna. Nasz związek już dawno przestał działać.

Rozpłakałam się, czując się zdradzona i oszukana. – Poświęciłam życie dla naszej rodziny, dla ciebie! A ty teraz mówisz mi, że to nie ma znaczenia?!

Z jego twarzy zniknęła cała zimna krew, którą starał się zachować. – Czułem się w tym związku jak w pułapce. Muszę mieć swoje życie.

Nie mogłam już tego słuchać. Wybiegłam z domu, czując, jak wszystko, co kiedykolwiek znałam i kochałam, rozpada się na moich oczach.

Może to szansa na nowy początek?

Bez wahania udałam się do Kasi, mojej najlepszej przyjaciółki, która zawsze potrafiła mnie wysłuchać. Wpadłam do jej mieszkania, nadal trzęsąc się z emocji. Kasia od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

– Anna, co się stało? – zapytała, przytulając mnie na powitanie.

Próbowałam się uspokoić, ale słowa same wyrwały się z moich ust. – Marek chce się ze mną rozwieść.

Kasia zamarła na chwilę, potem jej twarz złagodniała pełnym współczucia wyrazem. – O mój Boże, Aniu... Jak się o tym dowiedziałaś?

Opowiedziałam jej o podsłuchanej rozmowie, o naszej konfrontacji i o tym, jak bardzo czułam się zdradzona. Kasia słuchała uważnie, trzymając mnie za rękę.

– To jest straszne, co cię spotkało. Ale może to też szansa na nowy początek? – zaproponowała delikatnie.

Poczułam, że ta myśl przenika do mojego umysłu, choć nadal byłam przerażona. – Jak mam sobie poradzić? Co z dziećmi? Co z domem? Co ze mną?

Kasia przytaknęła, rozumiejąc moje obawy. – Wiem, że teraz wydaje się to przytłaczające, ale jesteś silniejsza, niż myślisz. Nie możesz trzymać się kogoś, kto cię nie chce. Zasługujesz na więcej.

Jej słowa były jak balsam na moje zranione serce, ale wciąż nie miałam pojęcia, co dalej. Musiałam zebrać siły, by stawić czoła nowej rzeczywistości, choć przerażało mnie to, co przyniesie przyszłość.

Wiedziałam, że przede mną trudne decyzje, ale miałam nadzieję, że jakoś dam radę. Z Kasią u boku czułam się nieco lepiej, choć moja przyszłość pozostawała niepewna.

Jestem silniejsza, niż myślę

Siedziałam sama w salonie, patrząc na zdjęcia, które kiedyś przedstawiały naszą szczęśliwą rodzinę. Teraz wydawały się tylko pamiątką po czymś, co już nie istniało. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale starałam się je powstrzymać. Musiałam zebrać myśli i spróbować odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości.

Wciąż nie mogłam uwierzyć, że Marek, człowiek, któremu ufałam, z którym dzieliłam życie i nadzieje, planował się ze mną rozstać w taki sposób. Czułam się oszukana, jakby całe nasze życie było jedynie fasadą.

Patrzyłam na te zdjęcia, przypominając sobie wszystkie chwile, kiedy byłam szczęśliwa. Myśl, że teraz muszę sobie z tym poradzić sama, była przerażająca. Ale coś w słowach Kasi utkwiło mi w głowie: „Jesteś silniejsza, niż myślisz”.

Zaczęłam zastanawiać się nad tym, co naprawdę chcę zrobić. Czy walczyć o to, co już się rozpadło, czy może zacząć budować coś nowego? Miałam dzieci do wychowania, dom do utrzymania, życie do przeżycia. Może to była szansa, żeby odnaleźć siebie na nowo?

Nie znałam jeszcze odpowiedzi na wszystkie pytania, ale wiedziałam jedno – muszę walczyć o siebie i swoje dzieci. Marek podjął swoją decyzję, a teraz nadszedł czas na moje wybory.

Zaczęłam rozważać wszystkie możliwości, jakie miałam przed sobą. Czułam, że przede mną długa droga, pełna wyzwań, ale wierzyłam, że dam radę. Być może los podarował mi okazję do odkrycia nowej wersji siebie.

A jedno pytanie wciąż wracało: „Czy warto walczyć o coś, co już się rozpadło?” Może odpowiedź leżała w nowym początku.

Monika, 34 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama