Reklama

Czasami życie wydaje się tak przewidywalne, że nie zastanawiasz się, czy coś jest nie tak. Budzisz się rano obok swojego męża, całujesz go na dzień dobry, szykujesz śniadanie, a wieczorem oglądacie razem serial. Tak wyglądało moje małżeństwo przez ostatnie siedem lat. Może nie zawsze było idealnie, ale wierzyłam, że Bartek to mój człowiek, że jest po prostu dobrym mężem. Na swój sposób troskliwym, choć czasami nieobecnym myślami. Nigdy jednak nie przyszłoby mi do głowy, że mógłby mnie zdradzić. A już na pewno nie z moją własną matką.

Reklama

Od jakiegoś czasu zaczęłam zauważać pewne drobiazgi. Bartek częściej niż zwykle dzwonił do mojej mamy, przesiadywał u niej dłużej, zawsze chętny do pomocy, zawsze pod ręką, gdy czegoś potrzebowała. Gdy pytałam, wzruszał ramionami i mówił, że to nic takiego, że przecież Beata jest samotna, a on po prostu chce być w porządku. Niby miało to sens, ale coś w ich relacji zaczęło mnie uwierać. Spojrzenia, które wymieniali, krótkie uśmiechy, które nie miały nic wspólnego z matczyną troską ani zwykłą życzliwością zięcia wobec teściowej.

Wmawiałam sobie, że przesadzam. Przecież to moja mama, nie zrobiłaby mi czegoś takiego. A Bartek? Może potrzebował ciepła rodzinnego, którego mu brakowało? Nie chciałam być zazdrosna o własną matkę. Ale im bardziej próbowałam to ignorować, tym bardziej czułam, że coś jest nie w porządku.

To nie było normalne

– Znowu u mamy? Bartek, serio, więcej czasu spędzasz z nią niż ze mną – rzuciłam niby żartem, choć w środku czułam coś zupełnie innego.

Mój mąż uniósł wzrok znad telefonu i uśmiechnął się, jakby to, co powiedziałam, wcale go nie dotyczyło.

– Pomagałem jej z kuchenką, przecież sama sobie nie poradzi – odparł spokojnie.

– Ale też dzwonisz do niej codziennie. Nie przesadzasz?

– Oj, zazdrosna jesteś? – zaśmiał się i wrócił do ekranu.

Zacisnęłam usta, ale nie chciałam robić afery. Przecież to nic wielkiego. Moja mama od zawsze była kobietą, która lubiła mieć mężczyzn wokół siebie, nawet jeśli był to tylko mój mąż. Tyle że nigdy wcześniej nie wchodziła tak intensywnie w nasze życie. Nigdy nie czułam się przy niej jak ta druga.

Przez kolejne dni próbowałam sobie tłumaczyć, że przecież wszystko jest w porządku, ale dziwne spojrzenia, wymieniane w mojej obecności, nie dawały mi spokoju. Kiedy mama przychodziła do nas na kawę, siadała tuż obok Bartka, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. Gdy rozmawiali, nie byłam w stanie się wtrącić – jakby mieli własny, zamknięty świat, do którego ja nie miałam dostępu.

A potem Bartek zaczął wracać do domu coraz później. Za każdym razem miał wymówkę, a ja nie miałam żadnych dowodów na to, że coś jest nie tak. Poza jednym: za każdym razem, gdy pytałam, gdzie był, odpowiadał krótko i bez emocji:

U twojej mamy.

Długo to tolerowałam. Aż wreszcie coś we mnie pękło.

Ganiłam się za te myśli

Zaczęłam obsesyjnie szukać dowodów. Nie chciałam być tą kobietą, która podejrzewa własnego męża i matkę o zdradę, ale każde kolejne zdarzenie wbijało we mnie kolejną igłę niepewności. Nie byłam w stanie skupić się na pracy, nie mogłam spać. Wieczorami leżałam w łóżku obok Bartka, czekając, aż zaśnie, by wziąć jego telefon i przeszukać wiadomości.

Nic. Pustka. Żadnych wiadomości, żadnych połączeń poza tymi, które rzeczywiście wykonywał przy mnie. Jakby niczego nie ukrywał. A może po prostu był ostrożniejszy, niż myślałam?

Zaczęłam pytać mamę. Zawsze była wygadana, ale tym razem czułam, że coś ją blokuje.

– Mamo, dlaczego Bartek tak często u ciebie bywa? – zapytałam, próbując zabrzmieć neutralnie, choć w środku aż się gotowałam.

– Kochanie, ciesz się, że masz męża, który dba o rodzinę – odparła, uśmiechając się do mnie, ale było coś w jej głosie, co sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz.

– Ale nie czujesz, że to... dziwne?

Mama roześmiała się nerwowo, machając ręką.

Myślę, że przesadzasz, dziecko.

Tyle wystarczyło, by upewnić mnie, że coś przede mną ukrywają. Ale co?

Postanowiłam działać inaczej. Skoro nie znajdę dowodów w telefonie Bartka, musiałam go obserwować. Nie tak, jak to robią bohaterki filmów, śledząc męża po mieście i wynajmując detektywów. Po prostu zaczęłam dokładniej zapamiętywać godziny, w których mówił, że był u mamy.

Pewnego wieczoru, gdy znowu powiedział, że wróci później, złapałam za telefon i zadzwoniłam do mamy.

– Cześć, jesteś w domu?

Przez chwilę cisza, potem słyszę jej głos, lekko spięty.

– Tak, kochanie. A czemu pytasz?

Bartek jeszcze u ciebie?

Cisza. Za długa, by była przypadkowa.

Właśnie wyszedł – powiedziała w końcu.

Jak to właśnie wyszedł? Bartek jeszcze był w pracy, a jakieś dziesięć minut temu wysłał mi wiadomość, że u mamy będzie dopiero za pół godziny.

To był pierwszy moment, kiedy zrozumiałam, że nie mam już do czynienia z przypadkiem, nadopiekuńczością mojego męża wobec mojej matki, ani z moją własną zazdrością. To był pierwszy namacalny dowód, że kłamią.

Prawda wyszła na jaw

Nie spałam całą noc. Myśli krążyły mi po głowie jak natrętne muchy, których nie sposób odpędzić. Może mama się przejęzyczyła? Może Bartek rzeczywiście był u niej, ale nie chciał mi mówić, że wyszedł wcześniej? Może po prostu zaczynam wariować?

Postanowiłam przestać gdybać. Następnego dnia wzięłam wolne w pracy, ale powiedziałam Bartkowi, że muszę zostać dłużej na jakimś zebraniu. Gdy wyszedł z domu, odczekałam godzinę i pojechałam do mamy.

Nie chciałam dzwonić, nie chciałam, żeby miała szansę się przygotować. Zatrzymałam samochód kawałek dalej i ruszyłam pieszo w stronę jej mieszkania. W głowie układałam tysiące scenariuszy, ale żaden z nich nie przygotował mnie na to, co zobaczyłam.

Drzwi nie były zamknięte na zamek. Usłyszałam śmiech. Mój mąż i moja matka śmiali się razem w sposób, którego nie słyszałam od dawna.

Stanęłam w progu kuchni. Bartek stał przy kuchennym blacie, trzymając w dłoniach kubek. Mama siedziała na blacie obok niego, lekko przechylona w jego stronę, jej dłoń spoczywała na jego ramieniu. To był gest zbyt intymny, zbyt naturalny, bym mogła go zignorować.

W momencie, gdy mnie zauważyli, ich śmiech umilkł. Bartek zesztywniał, a mama szybko zsunęła się z blatu, jakby przyłapałam ją na czymś, czego nie powinnam widzieć.

Patrzyłam na nich i czułam, jak świat dookoła mnie zaczyna wirować.

Co tu się dzieje? – mój głos zabrzmiał nienaturalnie, obco, jakby nie należał do mnie.

Zapadła cisza.

Bartek odłożył kubek. Jego twarz zrobiła się blada. Matka zacisnęła usta, jakby szukała słów, ale żadnego wytłumaczenia nie dało się znaleźć.

– Jagódko, to nie tak, jak myślisz… – zaczęła mama, ale nie mogłam jej słuchać.

– To dokładnie tak, jak myślę – przerwałam jej, czując, jak coś we mnie pęka.

Bartek odwrócił wzrok. Stałam tam przez chwilę, patrząc na nich, na dwoje najbliższych mi ludzi, którzy zdradzili mnie w sposób, którego nie dało się wybaczyć.

Jesteście żałośni – powiedziałam w końcu i odwróciłam się na pięcie.

Nie próbowałam czekać na ich tłumaczenia. Nie chciałam już nic słyszeć.

Czułam się upokorzona

Nie wiem, jak dotarłam do domu. Pamiętam tylko, że szłam szybkim krokiem, choć nogi miałam jak z waty. Serce waliło mi w piersi, a w głowie kotłowały się myśli. Moja matka. Mój mąż. Razem. Śmiejący się do siebie w kuchni, jakby nic złego się nie stało. Jakby to było normalne.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i opadłam na kanapę. Przez dłuższą chwilę po prostu siedziałam, wpatrując się w ścianę. Czekałam, aż poczuję gniew, aż będę krzyczeć, rzucać przedmiotami, przeklinać ich oboje. Ale nic takiego się nie stało. Czułam jedynie pustkę, jakby ktoś wyrwał mi kawałek duszy.

Telefon zadzwonił. Mama. Nie odebrałam. Po chwili przyszła wiadomość. „Jagódko, proszę, porozmawiajmy”. Nie odpisałam. Potem Bartek. „Jagoda, proszę, pozwól mi to wyjaśnić”. Było mi wszystko jedno.

Kiedy w końcu się zebrali na odwagę, żeby przyjść, byłam gotowa. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na nich obojga – Bartka, który wyglądał jak cień człowieka, i mamę, która miała zaczerwienione oczy i poszarzałą twarz.

Nie mów nikomu – zaczęła matka, chwytając mnie za rękę. – To był błąd, to się więcej nie powtórzy, przysięgam.

Wyrwałam dłoń z jej uścisku.

– Mam nikomu nie mówić? – wyszeptałam. – Naprawdę masz czelność o to prosić?

– Jagoda… – zaczął Bartek, ale nawet nie spojrzałam na niego.

Nie ma o czym rozmawiać – przerwałam mu.

Odwróciłam się i zamknęłam drzwi przed ich twarzami. Wiedziałam, że to koniec. Nie było już nic do uratowania.

Nie wiedziałam, jak dalej żyć

Spakowałam swoje rzeczy jeszcze tego samego wieczoru. Nie chciałam ani chwili dłużej przebywać w miejscu, które przesiąkło kłamstwem. Każda ściana, każdy mebel, każdy kąt tego mieszkania wydawał się splamiony tym, co zrobili. Nie zabrałam wszystkiego – tylko tyle, ile zmieściło się w dwie walizki. Reszta? Nie miała już znaczenia.

Znalazłam wynajęte mieszkanie w innej dzielnicy. Małe, skromne, ale moje. Przez pierwsze tygodnie czułam się, jakbym dryfowała w jakiejś mgle. Chodziłam do pracy, wracałam do domu, włączałam telewizor, ale nic tak naprawdę do mnie nie docierało. Zbyt wiele razy łapałam się na tym, że sięgam po telefon, by zadzwonić do mamy, zanim przypominałam sobie, że już nie mam matki. Nie tej, którą znałam.

Bartek próbował się kontaktować. Pisał, dzwonił, raz nawet czekał pod moim blokiem. Nie wyszłam do niego. Nie miałam siły ani ochoty słuchać jego tłumaczeń. Nie byłam ciekawa, czy ich relacja była czymś, co trwało miesiące, czy może tylko chwilowym zauroczeniem. Czy chodziło o uczucia, czy o zwykły romans. Żadne wytłumaczenie nie miało znaczenia.

A mama? Przysłała mi długi list. Położyłam go na stole i patrzyłam na niego, zanim w końcu otworzyłam kopertę. Pisała, że żałuje, że to nie miało znaczenia, że była samotna i głupia. Że wciąż jestem jej córką i że mnie kocha.

Spaliłam ten list. Nie wybaczyłam im. Nie sądzę, bym kiedykolwiek potrafiła. Ale z czasem przestało boleć tak bardzo. Przestałam budzić się w środku nocy, przestałam analizować każdą rozmowę, każdą chwilę, w której mogłam się zorientować wcześniej. Przestałam się obwiniać.

Nauczyłam się żyć na nowo i wiem jedno: nie wszyscy ludzie są godni miłości. Nie wszyscy są godni zaufania. Ale ja jestem warta więcej, niż to, co mi zrobili.

Jagoda, 31 lat

Reklama

Czytaj także:
„Mąż przyznał się do zdrady, a ja mu wybaczyłam. Po zapachu jego szamponu odkryłam, że wciąż wraca do łóżka kochanki”
„Teść miał dla mnie niemoralną propozycję. Dla kasy złamałam wszystkie swoje zasady i skrzywdziłam męża”
„Mąż nie był mi wierny od pierwszego dnia po ślubie. Zniknął z wesela, by móc bliżej poznać druhnę”

Reklama
Reklama
Reklama