Reklama

Kiedyś było inaczej, ale już nawet nie pamiętam, kiedy to się zaczęło zmieniać. Coraz częściej zostawałam sama w domu, a Filip wracał późno, pachnący kawą z korporacyjnych spotkań, zmęczony tak, że nie miał siły nawet się przytulić.

– Tylko prysznic i padam – to jego standardowa mantra.

Był chłodny

Z zewnątrz wyglądamy dobrze. Mamy mieszkanie w nowym budownictwie, stabilną pracę, święty spokój i plany na wakacje. Ale to wszystko jakby było odbiciem w lustrze – powierzchownie ładne, a pod spodem zimne.

Siedzieliśmy dziś przy kolacji, ryż z warzywami, bo Filip od dwóch tygodni ogranicza mięso. Ja też. Łyżka po łyżce, powoli. I ta rozmowa, jak echo w pustym mieszkaniu:

– Jak w pracy? – zapytałam.

– Spoko. Dużo rzeczy – nie spojrzał mi w oczy.

– Znowu Katowice?

– Tak. Środa, czwartek, wracam w piątek.

Patrzyłam na jego dłoń na stole. Sucha, szorstka, jakby obca. I coś mnie ścisnęło w środku – nie strach, raczej niepokój, jakby mój wewnętrzny radar zarejestrował coś, czego jeszcze nie potrafię nazwać.

Któregoś razu wieszałam jego marynarkę do szafy, jak co tydzień po powrocie z delegacji. Filip zawsze rzucał ją niedbale na poręcz krzesła, jakby to był jakiś rytuał kończący kolejny wyjazd. Złapałam ją bezmyślnie, jednym ruchem, ale w połowie drogi do szafy coś mnie zatrzymało.

Nie mogłam uwierzyć

To nie był jego zapach. Ten był słodki, kobiecy, intensywny, nie mój. Przez moment stałam jak sparaliżowana, z tkaniną w rękach. Przysunęłam marynarkę do twarzy jeszcze raz, powoli, jakbym bała się potwierdzić własne podejrzenia.

Ten zapach był zbyt wyraźny. Tkwił w materiale, jakby przez wiele godzin wsiąkał w niego z bliskiej odległości. Należał do kogoś innego i był obecny także w sypialni, na jego poduszce, po stronie łóżka, gdzie sypiał od lat. Przeszukałam kieszenie marynarki. Nic, żadnych paragonów, biletów, notatek.

Wieczorem długo leżałam z otwartymi oczami. Myślałam, czy Filip naprawdę by to zrobił, czy znalazłby w sobie odwagę? A może zwyczajnie przestało mu zależeć i nie widzi powodu, żeby cokolwiek ukrywać? Nie byłam już pewna, co jest bardziej przerażające – myśl, że on mógł mnie zdradzić, czy że mogłam zacząć się mylić we własnych przeczuciach.

Skonfrontowałam się

Z delegacji jak zwykle wrócił późno. Usiadł przy stole, zjadł kolację, nawet nie zapytał, jak minął mi dzień. Patrzyłam, jak kroi pieczywo, jak przesuwa palcem po ekranie telefonu, jak unika mojego wzroku.

– Byłeś z kimś?

Nie spodziewał się pytania. Oderwał wzrok od telefonu, ale nie spojrzał mi w oczy. Uśmiechnął się kącikiem ust, jakby nie potraktował tego poważnie.

– A skąd ten pomysł?

– Nie wiem. Tylko pytam.

– Może za dużo seriali – rzucił z udawaną lekkością i wstał od stołu.

Chciałam to zakończyć, ale zanim zdążyłam się powstrzymać, powiedziałam:

– Twoja marynarka pachniała damskimi perfumami. I poduszka też.

Nie zaśmiał się, nie zaprzeczył. Stał nieruchomo.

– Może to twoje perfumy.

– Nie używam takich. Wiem, jak pachnę.

Cisza, która potem zapadła, była cięższa niż jakiekolwiek słowo. Nie powiedział ani „tak”, ani „nie”. A ja zrozumiałam, że czasem brak odpowiedzi znaczy więcej niż cała spowiedź.

Podejrzewałam zdradę

Następnego dnia przyniósł tulipany. Lubiłam je kiedyś, ale teraz stały w wazonie jak dowód jego niezręczności. Zaprosił mnie na kolację do restauracji, takiej, w której nie byliśmy od dawna. Zachowywał się, jakby cisza z poprzedniego wieczoru była snem, który już się nie liczy.

Nie potrafiłam jednak siedzieć przy tym stole jak dawniej. Zamiast słuchać, co mówi o jakimś nowym projekcie, przyglądałam się jego dłoniom. Zauważyłam, że częściej spogląda na telefon niż kiedyś. Innym razem znikał w łazience i nie wracał przez dziesięć minut. Pewnego wieczoru stanęłam pod drzwiami łazienki. Mówił coś szeptem. Zapukałam. Zamilkł.

– Z kim rozmawiasz? – zapytałam.

– Z pracy. Miałem oddzwonić – rzucił i próbował przejść obok mnie.

– Nie musisz się tłumaczyć. Już wiem.

Nic nie odpowiedział. Poszedł do kuchni, nalał sobie wody, jakby naprawdę wrócił z jakiejś narady, a ja stałam jeszcze chwilę w korytarzu. Czułam, że od tego momentu coś się już nie da naprawić.

Po prostu odeszłam

Próbowałam funkcjonować normalnie. Wstawałam, chodziłam do pracy, gotowałam obiad. Ale co dzień coś przypominało mi, że w tym domu była jeszcze jedna obecność. Może prawdziwa, może tylko domyślana. Czasem czułam tamten zapach w prześcieradle, innym razem wydawało mi się, że na filiżance został ślad szminki.

Spakowałam się, gdy był w pracy. Niewiele rzeczy: kilka ubrań, dokumenty, kosmetyki. Nie robiłam sceny, zostawiłam jedynie czyste łóżko i otwartą szafę, w której brakowało już moich sukienek. Popatrzyłam na to mieszkanie, które kiedyś było domem. Na zasłony, które razem wybieraliśmy, na kubek po jego porannej kawie, na marynarkę przewieszoną przez krzesło – tę samą, która pachniała nie mną.

W głowie miałam słowa, których nigdy mu nie powiem. Zdrada to nie zawsze dotyk. Czasem wystarczy zapach, który odbiera pewność, że jeszcze jesteś czyjąś żoną. Czasem nie chodzi o dowód, tylko o to, że w pewnym momencie przestajesz czuć się sobą w czyimś świecie. Zamknęłam drzwi bezgłośnie. Jakby to była tylko kolejna zwykła środa. Ale dla mnie to był pierwszy dzień czegoś, co nie miało jeszcze kształtu. Tylko ciszę, która nie bolała.

Został sam

Wynajęłam małe mieszkanie w kamienicy. Kawalerka z widokiem na dachy i drzewa, których liście zaczynały się już lekko złocić. Chodziłam po tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych, ucząc się na nowo bycia sama. Na początku wszystko wydawało się obce.

Filip nie zadzwonił, nie napisał. I dobrze. Nie chciałam rozmawiać, nie miałam nic do dodania. Nie żałowałam odejścia. Przypominałam sobie, jak z każdym dniem coraz trudniej było mi tam oddychać. Jak stawałam się cicha, przezroczysta, obecna tylko fizycznie. Jak przestawałam rozpoznawać siebie w jego oczach.

Zdrada nie zawsze zostawia ślady na skórze. Nie zawsze trzeba przyłapać, czasem to tylko jeden zapach, który niszczy zaufanie i mówi więcej niż słowa. I zostaje na długo.

Natalia, 38 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama