„Matka zorganizowała mi randkę w ciemno. Dla niej to niedopuszczalne, by kobieta w moim wieku marnowała się bez faceta”
„Bartek odwiesił kurtkę i podszedł bliżej stołu. Teraz, gdy mogłam się mu lepiej przyjrzeć, musiałam przyznać – nie wyglądał źle. Wysoki, z jasnobrązowymi włosami i pewnym rodzajem zmęczonego spojrzenia, jakby też wolał być gdziekolwiek indziej”.

- Redakcja
Pociąg zatrzymał się na mojej stacji, a ja z niechęcią podniosłam torbę i ruszyłam w stronę peronu. Lubiłam moje studenckie życie – z jego chaosem, wolnością i brakiem pytań o to, co dalej, a powroty do domu zawsze były jak zimny prysznic. Tym razem miałam przetrwać tu dwa tygodnie ferii, choć już pierwszego dnia wiedziałam, że to będzie ciężka przeprawa.
Ciągle przynudzała
– Wyładniałaś, Zosiu – mama uśmiechnęła się, gdy tylko przekroczyłam próg. – Na pewno nie masz chłopaka?
Westchnęłam. Nawet nie zdążyłam się rozebrać, a już musiałam przechodzić przez przesłuchanie. Oczywiście, że nie miałam chłopaka, bo nie czułam takiej potrzeby, a nawet gdybym miała, to na pewno nie rozmawiałabym o tym z mamą.
– Nie mam i nie szukam – odpowiedziałam, wieszając kurtkę.
– No właśnie, i to jest problem! – Mama wróciła do kuchni, skąd dochodził zapach pieczeni. – Cały czas sama, a ja bym chciała, żebyś kogoś miała.
Usiadłam przy stole, próbując ignorować temat. Przecież nie będzie tego ciągnąć dłużej niż kilka minut, prawda?
– Właśnie dlatego pomyślałam, że fajnie byłoby, gdybyś dziś wieczorem spotkała się z Bartkiem.
Otworzyłam usta, ale przez moment nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
– Co?!
– No, z Bartkiem, synem naszej sąsiadki. Zawsze się lubiliście.
– Mamo, ostatni raz rozmawiałam z nim, jak miałam dwanaście lat!
– No i teraz masz okazję, żeby odnowić znajomość. To bardzo miły chłopak.
Umówiła mnie
Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Mama umówiła mnie na randkę w ciemno, nie pytając mnie o zdanie!
– Nie ma mowy – powiedziałam stanowczo. – W ogóle mnie to nie interesuje.
– Ale to już ustalone – oznajmiła z triumfem, jakby w tej rozmowie miało chodzić o wybór ciasta na niedzielę, a nie o moje życie osobiste. – Przyjdzie na kolację o osiemnastej.
– Odwołaj to.
– To by było bardzo niegrzeczne.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Była z siebie tak zadowolona, że aż mnie zatkało. Gdy już odzyskałam głos, postanowiłam walczyć.
– Mamo, to moje życie, nie twoje. Nie możesz mi organizować randek jak w jakimś reality show.
– Ale ja się tylko troszczę, Zosiu.
– Nie chcę, żebyś się troszczyła w ten sposób.
– A może po prostu boisz się, że Bartek ci się spodoba?
Prychnęłam, bo nie miałam już siły na dalszą dyskusję. Wiedziałam, że nie wygrałam tej walki, ale przynajmniej dałam mamie jasno do zrozumienia, co o tym myślę. Mimo to czułam, że wieczór będzie koszmarem.
Nie miałam wyjścia
Przez cały dzień krążyłam po domu z poczuciem, że moje własne ferie zostały uprowadzone przez nadgorliwą matkę. Chciałam wymyślić jakiś plan ucieczki, ale mama była o krok przede mną – zasugerowała, że skoro i tak jestem w domu, to mogłabym jej pomóc w przygotowaniach. To oznaczało jedno: zero wymówek.
Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, byłam już pogodzona ze swoim losem. Mama poderwała się z miejsca i otworzyła drzwi z takim entuzjazmem, jakby w progu stał nie Bartek, tylko król Anglii.
– Bartuś, kochanie, wchodź!
Podniosłam wzrok i zobaczyłam wysokiego chłopaka w kurtce, której kaptur nadal pokrywały resztki śniegu. Był wyraźnie spięty, co wcale mnie nie dziwiło, bo sama czułam się jak na przesłuchaniu.
– Cześć, Zosia – powiedział, uśmiechając się niepewnie.
– Cześć – odparłam oschle, bo nie miałam zamiaru udawać, że wszystko jest w porządku.
Mama od razu zaczęła krążyć wokół niego, prowadząc go do salonu, jakby oprowadzała gości po zamku królewskim.
– Rozbierz się, rozgość. Zosia na pewno się cieszy, że cię widzi.
Chciała nas zeswatać
Spojrzałam na nią znacząco, ale oczywiście udawała, że tego nie zauważa. Bartek odwiesił kurtkę i podszedł bliżej stołu. Teraz, gdy mogłam się mu lepiej przyjrzeć, musiałam przyznać – nie wyglądał źle. Wysoki, z jasnobrązowymi włosami i pewnym rodzajem zmęczonego spojrzenia, jakby też wolał być gdziekolwiek indziej.
Usiedliśmy do kolacji. Mama nie ustawała w wysiłkach, by nas ze sobą zeswatać.
– Bartek jest bardzo zdolny, prawda, Bartusiu? Studia skończył, teraz pracuje w firmie informatycznej, ale taki skromny chłopak, wcale się tym nie chwali.
– To super – powiedziałam bez entuzjazmu.
– A Zosia studiuje na uniwersytecie – dodała mama, jakby Bartek nie mógł się tego domyślić. – Mądra dziewczyna.
Przewróciłam oczami i nie mogąc dłużej tego wytrzymać, odłożyłam widelec.
– Przepraszam, musimy to przerwać. Moja mama myśli, że jestem do wydania jak na targu.
Bartek spojrzał na mnie i ku mojemu zdziwieniu… zaczął się śmiać.
– Moja też. Może powinniśmy umówić je na kawę, żeby przestały nas swatać?
Okazał się sojusznikiem
Nie spodziewałam się tego. Mój plan polegał na tym, że dam jasno do zrozumienia, jak bardzo jestem wkurzona, a on powinien się speszyć i zakończyć ten absurdalny wieczór. Ale teraz patrzyłam na niego i pierwszy raz tego dnia poczułam, że może to nie będzie aż taka katastrofa.
– Świetny pomysł – powiedziałam, biorąc łyk kompotu. – Może wtedy znajdą sobie nowe ofiary.
Mama zmarszczyła brwi, ale Bartek uniósł szklankę w geście toastu.
– Za wolność wyboru?
– Za wolność wyboru – powtórzyłam, stukając się z nim szklanką.
Wieczór wciąż był wymuszony i absurdalny, ale przynajmniej nie byłam w tym wszystkim sama.
Kolacja trwała jeszcze chwilę, ale przynajmniej przestała przypominać przesłuchanie. Bartek nie był taki zły – miał dystans do całej sytuacji i w przeciwieństwie do mojej mamy nie próbował udawać, że jest to normalny, naturalny wieczór. W pewnym momencie mama wstała od stołu, żeby przynieść deser, a ja od razu pochyliłam się w jego stronę.
– Słuchaj, to może wyglądać dziwnie, ale… skoro już tu jesteśmy, to może wyjdziemy na chwilę? Udajmy, że idziemy na spacer albo coś.
Podniósł brew.
– Uciekamy?
– To brzmi dramatycznie, ale tak. Poza tym, jeśli posiedzimy tu dłużej, mama pewnie zacznie wyciągać zdjęcia z mojego dzieciństwa.
Uciekliśmy stamtąd
Bartek się skrzywił.
– Mnie mama pokazała twoje zdjęcie z komunii przed wyjściem z domu.
Zrobiłam wielkie oczy.
– Nie…
– A jakże. Powiedziała, że na pewno cię poznam.
Zakryłam twarz dłońmi.
– Wychodzimy. Natychmiast.
Wstaliśmy, zanim mama zdążyła wrócić do pokoju.
– Idziemy się przejść! – rzuciłam szybko, chwytając kurtkę.
– Ale jeszcze jabłecznik! – zaprotestowała mama.
– Zjemy później, obiecuję!
Nie czekając na odpowiedź, pociągnęłam Bartka za sobą i w sekundę znaleźliśmy się na zewnątrz. Powietrze było zimne i świeże, a śnieg skrzypiał pod butami. Szliśmy przez chwilę w milczeniu, aż Bartek parsknął śmiechem.
– Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiej akcji ratunkowej.
– Ja też nie – przyznałam. – Ale uznałam, że lepiej się ewakuować, zanim zrobi się jeszcze gorzej.
– I co teraz?
Zastanowiłam się.
– Możemy wymyślić, jak sprawić, żeby nasze mamy przestały się nami zajmować.
Mieliśmy plan
Bartek wsunął ręce do kieszeni.
– Najlepiej dać im coś innego do roboty. Może powinny się spotkać i wymieniać się strategiami swatania?
– Genialne. Zajęłyby się doradzaniem innym, a my mielibyśmy spokój.
– Albo… – zawahał się i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. – Możemy udawać, że się ze sobą spotykamy. Ale tak tragicznie, że same będą chciały to zakończyć.
– Na przykład?
– No nie wiem, możesz mówić, że jestem okropnym bałaganiarzem i zawsze spóźniam się na spotkania. A ja będę opowiadał, że jesteś strasznie wymagająca i kłócisz się o wszystko.
Przez chwilę rozważałam ten pomysł, a potem zaczęłam się śmiać.
– To jest absolutnie najgorszy plan, jaki słyszałam.
– Czyli idealny.
Uśmiechnęłam się.
– Dobra. Ale jeśli to nie wypali i one zaczną planować nasze wesele, to twoja wina.
– Przyjmuję to na klatę.
W tym momencie poczułam, że może jednak te ferie nie będą takie złe.
Zosia, 23 lata
Czytaj także:
„Spędziłam romantyczne walentynki z teściem. Teraz nie wiem, czyje oczy będzie miało moje dziecko”
„Brzydzę się mężem, bo śmierdzi jak zsyp. Wyszłam za faceta pachnącego francuskimi perfumami, a żyję z brudasem”
„W walentynki wyglądałam jak milion dolarów, a mąż i tak mnie nie dotknął. Powód miał dłuższe nogi niż ja”