„Matka zaliczała kolejnych facetów, a potem skruszona wracała do ojca. Tata naiwnie wszystko jej wybaczał”
„Mama poszła do pracy na jakiś czas, a potem znów zniknęła. Tym razem to była naprawdę długa nieobecność. Nikt nie miał pojęcia, gdzie się podziewała i kto jej towarzyszył. Wróciła do domu po czterech tygodniach. Osłabiona, zaniedbana i w odmiennym stanie. Przysięgała jednak, że dochowała wierności ukochanemu Tadeuszowi”.

Wyrozumiałość to cecha charakterystyczna miłości, która jest pełna dobroci. Kochając, nie odczuwamy zawiści ani nie zabiegamy o aplauz innych ludzi. Miłość wolna jest od zadufania w sobie. Nie zachowuje się nieprzyzwoicie, nie kieruje się egoizmem, nie ulega wybuchom złości i nie chowa urazy.
– Takie tam historyjki dla dzieciaków – rzucił swego czasu mój wujek, szepcząc cioci prosto do ucha podczas ceremonii ślubnej kuzyna. Akurat znalazłam się tuż za nimi, więc doskonale to wyłapałam. Na twarzy cioci nawet pojawił się delikatny uśmiech.
O co chodzi w tej całej miłości?
Ciągle próbuję ogarnąć przesłanie tego kawałka z Listu do Koryntian. Mam już dwie dychy na karku i powoli zaczynam rozumieć, o co chodzi. Przekaz jest taki, żeby nie robić afery bez powodu, nie wykorzystywać partnera i nie snuć podejrzeń o zdradę przy byle okazji. Chodzi o to, żeby nie być wrednym i postarać się wczuć w sytuację drugiej osoby. No i najważniejsze, żeby po prostu kochać. Bezwarunkowo, tak po prostu!
Akurat tego nauczył mnie ojciec. To jeden z niewielu ludzi na tym świecie, który mógłby z podniesioną głową powiedzieć, że trzymał się tych zasad. A sporo go to kosztowało, gdyż moja mama zauroczyła się podwórkowym chuliganem.
Tata poznał mamę na początku lat dziewięćdziesiątych. Wspomina tamten okres z nostalgią, ponieważ właśnie wtedy rozkręcał swoją firmę. Jak wielu innych na początku woził z zagranicy maluchem rzeczy, których brakowało w sklepach. Czasem były to detergenty, innym razem sprzęt czy dżinsy. Interes szedł mu tak dobrze, że najpierw postawił kiosk z rozmaitymi artykułami, a później otworzył sklep z narzędziami. Miał smykałkę do napraw, pracował w budownictwie, więc to mu pasowało.
W tym sklepie ojciec spotkał matkę po raz pierwszy. Jest młodsza od niego o 6 lat. Przyszła kupić kołki do wiercenia w ścianie. Już wtedy miała swoje humory:
„Musimy powiesić półki w mieszkaniu. Czy posiada pan takie?” – pokazała mu przykładowy.
Miała wtedy niewiele ponad dwadzieścia wiosen i była przepiękna. Tata wpadł po uszy od pierwszego wejrzenia. Zresztą pół blokowiska wzdychało do niej. Ale to właśnie „Tadzio” prowadził sklep, więc automatycznie stał się faworytem do serca piękności. Wyszli razem parę razy, przedstawiła go najbliższej rodzinie. Zaimponowało jej, że ojciec był przy forsie – taka już była. Od samego początku widziała w nim głównie zasobny portfel.
Ślub wzięli dwanaście miesięcy od momentu, kiedy rzucili na siebie pierwsze spojrzenia. Mało brakowało, a w ogóle by się nie pobrali, bo wyszło na jaw, że mamusia miała fioła na punkcie pewnego osiedlowego chuligana. Na kwartał przed stanięciem na ślubnym kobiercu wybrała się z nim i paroma znajomymi na krótki wypad za miasto. Zafundowała sobie taką miniprzerwę od życia. Jak się później okazało - ostatnią.
Ojcu nic nie wspomniała o swoich planach. Po prostu spakowała manatki i ulotniła się z domu.
Po powrocie matka z ojcem zrobili jej piekło na ziemi. Nakazali córce, aby poszła do narzeczonego i go przeprosiła. Miała mu wmawiać, że podczas tej wycieczki absolutnie nic się nie wydarzyło. No to kłamała jak z nut. Nie była niewinną owieczką i nie planowała nią zostać.
Stary i tak nie wnikał w szczegóły. Przyjął ją z otwartymi ramionami. Naiwniak! Masa ludzi tak gadała, ale on miał to gdzieś. Jego miłość do niej była bezwarunkowa. Znaleźli mieszkanie w pobliżu sklepu, błyskawicznie się wprowadzili i rozpoczęli życie razem. Ojciec każdego dnia udawał się do pracy na jakieś dziesięć czy jedenaście godzin, a matka zostawała w mieszkaniu.
Niespecjalnie miała pojęcie, co z sobą począć, więc godzinami gapiła się w telewizor. Tata namawiał ją, żeby zapisała się na jakieś szkolenia z wizażu. Składał obietnice, że jak zdobędzie umiejętności kosmetyczki, to postawi jej salon. Mama marzyła o własnym biznesie, ale nie miała ochoty na dalszą edukację. Tata zorientował się, że żona ma romans, kiedy pewnego dnia skończył pracę szybciej niż zwykle.
Skaleczył się w sklepie przecinakiem do papieru i chciał w domu przemyć ranę. Liczył też na odrobinę współczucia i pocieszenia od ukochanej. Zamiast tego, po przekroczeniu progu mieszkania, zobaczył ją w objęciach tego drania, z którym wyjechała na wczasy jeszcze przed ślubem. Nerwy wzięły górę i postanowił odpłacić gościowi pięknym za nadobne, ale tamten okazał się silniejszy i jeszcze go zlał.
– Odczep się od niego, ty prostaku! Zostaw go i wynoś się stąd! Jazda mi z domu! – wrzeszczała mama do tego osiłka, bo nagle odzyskała zdrowe zmysły i przypomniała sobie o uczuciu, jakim darzyła męża.
Stary przez cały tydzień trzymał buzię na kłódkę i ani słowem nie odezwał się do matki, ale w końcu dał jej spokój z pretensjami. Nie mieli jednak wyjścia i trzeba było zmienić mieszkanie. Ojciec nie miał zamiaru czekać, aż tamten gość znowu będzie się tu pałętał, no i chyba trochę głupio mu było przed sąsiadami… Bo przecież w okolicy już wszyscy wiedzieli o tej awanturze.
Matka wróciła uzależniona i w ciąży
Ojciec pozbył się sklepu, by zająć się hurtownią. Zarabiał niemało, bo był pracowity i nie oszukiwał. Postawił również niewielki, jednopiętrowy domek na obrzeżach miasta. Przenieśli się tam we dwoje, by rozpocząć kolejny etap. A tak naprawdę, to tata rozpoczął. Mama nie zrezygnowała z dawnych nawyków.
Nie odrywając wzroku od ekranu telewizora, intensywnie rozmyślała nad swoimi kolejnymi krokami. Z utęsknieniem wyczekiwała nadchodzącego weekendu, podczas którego zwykle oczekiwała od taty, by zapewnił jej rozrywkę. By zabrał ją w jakieś ciekawe miejsce albo coś jej pokazał. Niestety, przez nawał pracy w hurtowni ojcu często nie udawało się dotrzymać tych weekendowych planów. Wtedy mamę ogarniała nuda. W końcu postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce – zdobyła prawo jazdy i zaczęła samodzielnie organizować sobie czas wolny, którego miała w bród.
Najpierw korzystała z usług kosmetyczek, salonów fryzjerskich, uczęszczała na zajęcia fitness i opalała się w solarium, ciągle powtarzając, że robi to wszystko dla swojego małżonka. Jednak z czasem zapragnęła czegoś więcej niż mogły jej zaoferować te miejsca dbania o wygląd i ponownie wdała się w romans. Tym razem z biznesowym partnerem swojego taty, którego spotkała na jednym z przyjęć. Zostawiła wszystko i zamieszkała z tym mężczyzną - przeniosła się do jego mieszkania.
Odkąd pamiętam, moja matka przepadała za procentami, ale dopiero u tamtego faceta zrozumiała, że fajnie jest być na bani od rana do wieczora. To on ją tego wszystkiego wyuczył, bo sam tak funkcjonował na co dzień. Kiedy więc po dwóch miesiącach znowu zawitała w małżeńskie progi, poza oglądaniem telewizji dorobiła się kolejnego zwyczaju – picia wina.
Kiedy tata dowiedział się o wszystkim, nie chciał jej znać. Wygonił ją z domu. Matka spakowała manatki i pojechała do swoich starych, ale oni wcale nie palili się do tego, żeby z powrotem przyjąć ją pod swój dach. Zawieźli ją z powrotem do męża i zmusili, żeby przysięgła, że do końca swoich dni dochowa mu wierności i już nigdy nie wpadnie w ramiona innego.
– Tadeuszku, nie byłam wtedy sobą… – błagała. – Teraz już naprawdę zmądrzałam. Jak sobie wyobrażę, że mogłabym cię stracić… Daję ci słowo, że się zmienię. Właściwie to już jestem inną osobą! – szlochała, aż w końcu tatko nie wytrzymał i skapitulował.
Gdy mama pojawiła się z powrotem w domu, to tylko po to, aby zaglądać do kieliszka. Nie ograniczała się już jedynie do wpatrywania się w ekran telewizora, ale każdego dnia popijała alkohol. Tata niepokoił się o nią ogromnie, dlatego zdecydował się wysłać ją na terapię odwykową. Wpadli wówczas na pomysł, że dobrze by było, gdyby pomagała tacie w prowadzeniu hurtowni. Dzięki temu miałaby jakieś zajęcie.
Tolerował ją w hurtowni przez sześć miesięcy. Nie była zbyt pomocna, wręcz utrudniała pracę. Ojciec jednak przedkładał drobne straty w biznesie nad ryzyko, że ponownie „przydarzy się jej coś złego”. W ten sposób zawsze określał matczyne wybryki. Unikał dosadnych sformułowań.
„Nie chcę, aby znów przytrafiło jej się nieszczęście” – tak reagował na babcine pytania o żonę.
Mama poszła do pracy na jakiś czas, a potem znów zniknęła. Tym razem to była naprawdę długa nieobecność. Nikt nie miał pojęcia, gdzie się podziewała i kto jej towarzyszył. Wróciła do domu po czterech tygodniach. Osłabiona, zaniedbana i w odmiennym stanie. Przysięgała jednak, że dochowała wierności ukochanemu Tadeuszowi.
– Tadek, przysięgam, że tylko popijałam, nie miałam romansu… To maleństwo jest twoje. Dopiero podczas tej eskapady uświadomiłam sobie, że jestem w ciąży – przekonywała, prosząc o przebaczenie.
Termin ułożył się w taki sposób, że nie było stuprocentowej pewności, czy to Tadek jest tatą maleństwa. Istniała możliwość wykonania badań na ojcostwo, jednak on po raz kolejny przyjął ją z otwartymi ramionami, bez żadnych warunków. Ponownie puścił w niepamięć przeszłość i opiekował się małżonką aż do rozwiązania. Następnie troszczył się zarówno o nią, jak i o bobasa, ponieważ ona najwyraźniej nie była w stanie. A może po prostu nie miała na to ochoty.
Córka poszła drogą swojej matki
Pojawienie się na świecie córeczki wywołało u niej pewne poruszenie, dlatego zdecydowała się pozostać w domowym zaciszu przez kolejne dwa lata. Zachciało jej się pobawić w mamusię. Świetnie odgrywała tę rolę, choć tak naprawdę nie poświęcała zbyt wiele uwagi dziecku. Ale od czego był Tadzio? Prowadził własny interes, zapewniał rodzinie byt i opiekował się małą.
Musiał znieść kaprysy żony, którą bardzo irytowało bycie matką. Kiedy miała wszystkiego po dziurki w nosie i rola rodzicielki doprowadzała ją do szewskiej pasji, zaczynała robić sceny. Straszyła go, że porwie ich dzieciaka i sprzeda za granicą. Tak naprawdę to go to zupełnie nie przerażało. Za to dostawał szału, kiedy ona darła się wniebogłosy, że to nie jego dziecko.
Kłótnie między nimi były wtedy na porządku dziennym. Matka w końcu straciła cierpliwość. Znowu dała nogę, ale teraz to był ostatni raz. Przepadła jak kamień w wodę i ślad po niej zaginął na całe cztery lata. W międzyczasie córeczka dorastała pod czujnym okiem taty i babci. Dziewczynka nigdy nie poznała swojej matki. Krewni wmawiali jej, że mama wybrała się za ocean w ważnej misji.
Dziecku takie wytłumaczenie w zupełności starczało. Prawdę przemilczeli nawet w momencie, gdy policjanci donieśli o tym, że czcigodna żona zasłabła po alkoholu i odeszła z tego świata, więc trzeba zorganizować pogrzeb. Tadeusz naturalnie dopełnił obowiązku. Załatwił księdza, dał znać bliskim i przyjaciołom. Odgrywał rolę pogrążonego w żalu wdowca, opłakującego wspaniałą małżonkę i matkę.
Płakał autentycznie… I to rzewnie. Sąsiedzi plotkowali, że przez osiem tygodni niemal każdego dnia odwiedzał miejsce jej spoczynku. Kiedy dziecko nieco podrosło, Tadek musiał skupić się na codziennych sprawach i wychowaniu córki. Anita nie była łatwym dzieckiem, sprawiała sporo kłopotów. Gdy tylko wkroczyła w okres dojrzewania, wpadała na różne durne pomysły. Zdarzało jej się palić papierosy, pić alkohol, nie pojawiać się w szkole, a czasem nawet uciekać z domu.
Nie miała pojęcia, co tak naprawdę stało się z jej matką. Wmówili jej, że umarła na nowotwór, podczas pobytu w Stanach. Genetyka dawała o sobie znać. Córka podążała ścieżką wytyczoną przez matkę. Telefony ze szkoły nieustannie przynosiły wieści o jej wybrykach, bezczelnym odzywaniu się do belfrów i gnębieniu rówieśników. O jej ciągłych buntach. Tata wysłuchiwał tych skarg przygarbiony, obiecywał zająć się dziewczynką. Niestety, niespecjalnie mu to wychodziło, gdyż kochał ją nawet bardziej niż nieżyjącą żonę. Brakowało mu stanowczości.
Ocaliła mnie moja babcia
Jego pasywność w ostateczności sprowadziła nieszczęście. Dzieciak się uzależnił. Początkowo palił zioło, później pił, a z czasem było coraz bardziej kiepsko. Anita znowu nie chodziła do szkoły, uciekała z domu, ale teraz trzeba było jej szukać po spelunach i opuszczonych budynkach. Ojciec błagał, zaklinał, straszył, a ona w kółko obiecywała poprawę. Wreszcie znaleźli ją nieprzytomną na chodniku. Tadek wezwał karetkę i ją odratowali.
Tak naprawdę to moja babcia mnie ocaliła. Następnego dnia po tym wszystkim pojawiła się u mnie w szpitalu i opowiedziała mi tę historię. Dokładnie tę samą, którą ja w tym momencie wam przekazuję. Bo widzicie, Anita to tak naprawdę ja. To ja jestem tą nieposłuszną, małą ptaszyną z tej historii.
– Zdaję sobie sprawę, że to nie lada rewelacja. I prawdę mówiąc, sama nie jestem przekonana, czy powinnam ci o tym wspominać… – babcia głęboko westchnęła gdy skończyła opowiadać o mojej matce.
– Ale cóż, nie mam innego wyjścia. Musi tobą coś porządnie wstrząsnąć, córuś, bo w przeciwnym razie pójdziesz w jej ślady. Szkoda mi ciebie, ale jeszcze bardziej mojego synka. Niczym sobie nie zasłużył na takie traktowanie. Kochał twoją mamuśkę nad życie. A teraz ty…? Zastanów się dobrze, czy chcesz mu to zrobić. Pomyśl, czy masz zamiar go uśmiercić. Bo on bez ciebie zwyczajnie nie da rady. Tak bardzo cię kocha.
Próbowałam grać twardą przed babunią, udawać, że mam to gdzieś, ale potem ryczałam jak bóbr do rana. Dlaczego? Bo przyszedł mi do głowy ten hymn o miłości, który czytali na ślubie kuzyna. Wtedy dotarło do mnie, że mój ojciec darzy mnie uczuciem dokładnie takim, o jakim w nim jest.
Ogarnęłam się dla niego. Mój sukces to zasługa tego, co mam po nim w genach, bo nie mam cienia wątpliwości, że jestem jego latoroślą. Zresztą, niby czemu miałabym powątpiewać, skoro on jest tego taki pewien. Z powrotem zamieszkałam w moim rodzinnym domu i postanowiłam skorzystać z terapii uzależnień. Jednocześnie wzięłam się za naukę, co wcale nie było łatwe.
Mimo to, udało mi się osiągnąć cel. Odrobiłam szkolne zaległości i podeszłam do egzaminu dojrzałości, który zdałam. Mój tata wprost nie posiadał się z radości...
Rozpoczynam drugi rok na ASP, choć do wzorowych studentów nie należę. Niemniej, kiedy zdarzy mi się zrobić jakieś głupstwo, wiem, że mogę na niego liczyć. Dzięki niemu poznałam, czym jest prawdziwe uczucie. Uświadomił mi, że czasami opłaca się zaryzykować i otworzyć serce. Pokazał, że nawet po najtrudniejszych, pełnych cierpienia i wstydu związkach, zawsze pozostaje jakaś piękna cząstka. W naszym przypadku jest nią nasza więź i owoc miłości, którą tata darzył moją mamę.
Anita, 20 lat
Czytaj także:
„Chodzę w dziurawych rajstopach i rozklejonych butach, by córce żyło się lepiej. Sponsoruję ją, bo taka już moja dola”
„Romantyczne wakacje w nadmorskim kurorcie skończyły się rozwodem. Niespodziewany gość dołożył do tego cegiełkę”
„Tuż przed ślubem, kochanka wyznała, że jest w ciąży. Za dużo kasy wydałem na wesele, żeby teraz poszło na marne”

