„Matka poszła na studia, a ja płonę ze wstydu. Powinna siedzieć w domu i robić na drutach, a nie bawić się w studentkę”
„Mama wstała i podeszła do mnie, kładąc mi ręce na ramionach. – Przestań widzieć mnie jako zagrożenie, a zacznij patrzeć na mnie jak na człowieka, który po prostu chce żyć na własnych zasadach – powiedziała”.

Nie należę do osób, które robią sceny. Nie trzaskam drzwiami, nie wygłaszam dramatycznych monologów i nie przewracam oczami, gdy ktoś mnie irytuje. Wierzę w profesjonalizm, zwłaszcza w miejscu pracy. Ale, na litość boską, są granice. A moja matka, Anna, właśnie postanowiła je przekroczyć.
Zaczęłam się wstydzić
Mam 29 lat, pracuję w dużej firmie i od lat buduję swój wizerunek jako osoby kompetentnej, ambitnej i – co najważniejsze – normalnej. Nie takiej, której matka biega na imprezy studenckie, mówi slangiem młodzieży i ma więcej followersów na Instagramie niż ja. A jednak, oto jesteśmy: ona, przeżywająca swoją drugą młodość na studiach, i ja, która udaję, że nie znam tej kobiety.
Nie mam nic przeciwko ludziom, którzy się rozwijają. Ale czy moja matka nie mogła po prostu zapisać się na kurs garncarstwa albo zacząć uprawiać ogródek? Musiała akurat wpakować się na uczelnię, gdzie chodzą ludzie młodsi ode mnie? I naprawdę, naprawdę musiała wrzucać zdjęcia z imprez na Facebooka?
W pracy odcinam się od tego tematu. Tutaj jestem po prostu Moniką – specjalistką od analiz, osobą, którą Marek, nasz szef, ceni za kompetencje. A przynajmniej tak mi się wydaje. Do czasu.
Bo pewnego dnia Marek zaczyna opowiadać o „niesamowitej kobiecie”, którą poznał na wykładzie. I na dźwięk jej imienia zamieram. Anna. Czuję, jak świat mi się wali na głowę.
Mama nie widziała problemu
Kiedy tylko wróciłam do domu, rzuciłam torebkę na krzesło i spojrzałam na mamę, która spokojnie nalewała sobie herbatę, jakby nic się nie stało.
– Mamo, błagam cię, powiedz mi, że to nieprawda – powiedziałam, starając się nie podnosić głosu.
Mama spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem i wzruszyła ramionami.
– Co dokładnie? Że poszłam na studia? Że się rozwijam?
Usiadłam naprzeciwko niej, czując, jak wzbiera we mnie irytacja. Przez lata pracowałam na swój wizerunek osoby kompetentnej i profesjonalnej. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie miałam go zrujnować przez własną matkę.
– Marek, mój szef, cię poznał – zaczęłam powoli, starając się mówić jak najbardziej rzeczowo. – Był pod wrażeniem.
Mama uniosła brwi i uśmiechnęła się z zadowoleniem.
– Ooo, Marek? Ten twój charyzmatyczny szef, o którym czasem wspominasz? Sympatyczny facet.
Zacisnęłam palce na krawędzi stołu.
– Nie wierzę, że to się dzieje...
Nie mogłyśmy się dogadać
Moja matka nie tylko robiła z siebie atrakcję uczelnianą, ale jeszcze w jakiś sposób udało jej się zwrócić uwagę mojego szefa.
– Dlaczego nie możesz być jak inne matki? – zapytałam w końcu, czując, jak moja frustracja narasta. – Nie wiem, zająć się wnukami? Hodować kwiaty? Piec ciasta?
Mama roześmiała się i spojrzała na mnie z rozbawieniem.
– Monika, a czy ty mi kiedykolwiek urodziłaś wnuki? Albo poprosiłaś o szarlotkę? Nie? No to skąd pomysł, że to powinnam robić?
Poczułam, jak zaciskają mi się szczęki.
– Mamo, nie rozumiesz, jak to wygląda?! Ludzie będą się śmiać!
Mama odstawiła filiżankę i spojrzała na mnie poważnie.
– Kto się będzie śmiał? Może ty, bo boisz się, że twoja matka okaże się mądrzejsza od twoich kolegów?
Zatkało mnie.
– Nie o to chodzi! – prawie wykrzyczałam. – Po prostu… Po prostu to obciach!
Mama westchnęła i pokręciła głową.
– Obciach to być nieszczęśliwym i żyć cudzymi oczekiwaniami. Ja w końcu robię coś, co mnie kręci.
Poczułam, że nie mam już siły na dalszą rozmowę. Wstałam gwałtownie, niemal przewracając krzesło.
– Nie mogę w to uwierzyć…
Rzuciłam serwetkę na stół i wyszłam z kuchni, trzaskając drzwiami. Nie poczułam ulgi. Czułam, że to dopiero początek.
Szef był nią zachwycony
Następnego dnia przyszłam do biura w nadziei, że praca oderwie mnie od myśli o mamie. Niestety, ledwie zdążyłam usiąść przy biurku, Marek wszedł do pokoju konferencyjnego i oznajmił, że ma dla nas inspirującą historię.
– Spotkałem na zajęciach kobietę, której wiedza mnie powaliła. Takie osoby przypominają mi, dlaczego warto się rozwijać – powiedział, rozejrzawszy się po zebranych.
Zerknęłam na kolegów, ale nikt nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego. Marek miał tendencję do patetycznych przemówień, więc wszyscy traktowali je jak poranny rytuał. Ja też nie przywiązywałam do tego wagi, dopóki nie padło to jedno, przeklęte imię.
– Anna K. Może znacie?
Udawałam, że jej nie znam
Zamarłam, czując, jak gorąco uderza mi do głowy. Moje palce zacisnęły się na długopisie, a serce zaczęło walić jak szalone. To się nie dzieje. To jakiś okrutny zbieg okoliczności. Dobrze, że mam nazwisko po ojcu.
– Świetna babka – kontynuował Marek, kompletnie nieświadomy mojego stanu. – Konkretna, elokwentna, niesamowicie charyzmatyczna. Miała większą wiedzę niż wykładowca, a wszyscy słuchali jej jak zahipnotyzowani. Żałujcie, że was tam nie było.
Czułam, jak robi mi się słabo. Oczyma wyobraźni widziałam moją matkę, która na luzie gestykuluje przed grupą ludzi, uśmiecha się do Marka i rzuca błyskotliwe riposty. Oczywiście, że go zachwyciła. Zawsze miała ten dar. Ale dlaczego, na Boga, musiało to się wydarzyć właśnie teraz?
– Może zaprosimy ją do nas? – zaproponowała nagle Anka z marketingu. – Skoro taka inspirująca, mogłaby poprowadzić warsztat dla naszej kadry.
Marek uniósł brwi, wyraźnie zachwycony tym pomysłem.
– Świetna myśl. Zobaczę, czy będzie miała czas.
Byłam wściekła
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Przez resztę spotkania siedziałam nieruchomo, starając się oddychać równomiernie i nie zdradzać emocji. Gdy w końcu wszyscy się rozeszli, wróciłam do swojego biurka i złapałam telefon. Wystukałam wiadomość do mamy, dłonie drżały mi ze złości.
"Mamo, co ty tam wyprawiasz na tej uczelni?!"
Nie minęła minuta, gdy przyszła odpowiedź.
"A, czyli jednak interesuje cię to, co robię?"
Zacisnęłam zęby.
"Wiesz, kto mi o tobie mówił? Mój SZEF. Był zachwycony tobą! Nie dość, że mnie zawstydzasz, to jeszcze w mojej pracy!"
Przez chwilę nie było odpowiedzi. W końcu ekran zamigotał kolejną wiadomością. "
Może zamiast się wstydzić, powinnaś się uczyć ode mnie, jak robić wrażenie?"
Zacisnęłam telefon w dłoni i zamknęłam oczy. Byłam kompletnie zagubiona.
Znów się pokłóciłyśmy
Po pracy wróciłam do domu z jednym postanowieniem – musiałam z nią porozmawiać twarzą w twarz. Wiadomości nie wystarczały, bo mama i tak by je obróciła w żart. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że nie tylko wkradła się do mojego życia zawodowego, ale jeszcze zdążyła tam zabłysnąć.
Gdy tylko weszłam do mieszkania, znalazłam ją w salonie, rozłożoną wygodnie na kanapie, z książką w ręku. Wyglądała na zrelaksowaną i zadowoloną z siebie. Nie mogłam na to patrzeć.
– Mamo, możemy porozmawiać? – rzuciłam od progu.
Zamknęła książkę, powoli podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się lekko.
– Oczywiście. Coś się stało?
– Tak! – wybuchłam, rzucając torbę na krzesło. – Nie dość, że zaczęłaś się zachowywać jak gówniara, to jeszcze zachwycasz ludzi, którzy mnie nie zauważają! Mój szef jest pod wrażeniem. Nie wystarczy ci, że robisz z siebie gwiazdę na uczelni, musisz jeszcze wchodzić w moje życie zawodowe?
Mama miała swoje argumenty
Mama westchnęła i odłożyła książkę na stolik.
– Monika, ale co w tym złego? Naprawdę nie rozumiem, o co masz do mnie pretensje. Poszłam na studia, bo tego chciałam. Poznałam ciekawych ludzi, wykłady są inspirujące, Marek akurat trafił do moje grupy. No i co z tego?
– To, że to MÓJ szef! MÓJ autorytet w pracy! – krzyknęłam, czując, jak emocje wymykają mi się spod kontroli.
Mama patrzyła na mnie uważnie, po czym pokręciła głową.
– Wiesz, co tu naprawdę się dzieje? Boisz się, że ludzie uznają mnie za ciekawszą i mądrzejszą od ciebie.
Otworzyłam usta, ale nie byłam w stanie nic powiedzieć.
– Może wcale nie chodzi o mnie, tylko o to, że nigdy nie nauczyłaś się doceniać siebie.
Mama wstała i podeszła do mnie, kładąc mi ręce na ramionach.
– Przestań widzieć mnie jako zagrożenie, a zacznij patrzeć na mnie jak na człowieka, który chce żyć na własnych zasadach.
Odsunęłam się.
– To jest właśnie problem, mamo. Ty zawsze chcesz żyć na własnych zasadach. Ale czy choć raz pomyślałaś, jak to wpływa na mnie?
Odwróciłam się i wyszłam do swojego pokoju, nie czekając na odpowiedź.
Szukałam wsparcia
Spotkałam się z Agnieszką w kawiarni, licząc na odrobinę zrozumienia. Wylałam przed nią całą swoją frustrację, oczekując, że przyzna mi rację.
– Nie mogę w to uwierzyć… Moja matka zdobyła uznanie mojego szefa!
Agnieszka uśmiechnęła się lekko, mieszając kawę.
– I to jest złe? Monika, twoja matka jest rewelacyjna. Wiesz, ile osób chciałoby mieć taką mamę?
Zmarszczyłam brwi.
– To nie tak… Po prostu… to krępujące.
– Krępujące? Bo co? Bo nie siedzi w domu i nie robi na drutach? – Agnieszka przewróciła oczami.
– Może nie chodzi o to, że ona robi coś źle, tylko o to, że ty się boisz, że ją dościgniesz?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Musiałam się przyznać
W pracy Marek znów wspomniał o „niesamowitej Annie”, tym razem przy większym gronie. Czułam, że zaraz eksploduję. W końcu nie wytrzymałam.
– To moja matka.
Zapadła cisza. Marek spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Ty jesteś jej córką?! Czemu nigdy o tym nie mówiłaś?
Wzruszyłam ramionami, niepewnie się uśmiechając.
– Może wcześniej nie doceniałam tego, jaką mam matkę.
Ku mojemu zaskoczeniu, Marek tylko pokiwał głową.
– No to masz powód do dumy. Jest niesamowita.
Pierwszy raz pomyślałam, że może rzeczywiście tak było.
Monika, 29 lat
Czytaj także: „Teść miał wysokie rachunki za telefon. Myślałam, że ktoś go oszukuje, ale sam jest sobie winien i powinien się wstydzić”
„Teściowa traktowała mnie jak śmiecia, choć nie miała powodu. Przypadek sprawił, że zmieniła zdanie”
„Mama chętnie gościła rodzinę. Nie widziała, że traktują jej dom jak darmowy hotel, aż doszło do konfliktu”

