„Matka od zawsze robiła mi na złość. Kiedy zaczęła kręcić się obok mojego faceta, nie wytrzymałam”
„Po trzech dniach wróciłam. Bez telefonu, bez planu, z torbą ubrań i głową pełną chaosu. Potrzebowałam prysznica, czystych ciuchów, łóżka. Zakładałam, że matka będzie siedzieć w salonie z kubkiem herbaty i miną, która mówi: „A nie mówiłam?”. Ale w mieszkaniu panowała cisza. Nienaturalna. Wszystko było na swoim miejscu, jakby ktoś przygotował dom na wizytę gości”.

Moja matka zawsze była kobietą, która przyciągała uwagę – wysokie obcasy, czerwone usta, ten pewny siebie krok, jakby świat należał do niej. A może tak właśnie było. Nawet w domu nie zdejmowała maseczki pozorów – perfekcyjna fryzura, wyprostowana sylwetka, krytyczny wzrok. Miałam dwadzieścia cztery lata, ale dla niej byłam wciąż rozkapryszonym dzieckiem, które nie potrafi sobie poradzić bez jej „drogocennych” rad. Życie z piękną i zdolną panią Aldoną pod jednym dachem przypominało mieszkanie z surowym trenerem personalnym i wścibską stylistką w jednym – wszystko komentowała, wszystko wiedziała lepiej.
Nawet moje związki nie były wolne od jej opinii
Michał był ostatnim z nich – starszy ode mnie, opiekuńczy, ale i dominujący. Zakochałam się w jego czułości, a potem zaczęłam się dusić. Nasze drogi się rozeszły, chociaż nie wiem, czy zdołałam go zostawić naprawdę. A ona? Od początku mówiła, że to nie facet dla mnie. Wyszydzała jego gesty, sposób mówienia, a nawet sposób, w jaki jadł zupę. Gdy tylko się rozstaliśmy, nie omieszkała triumfalnie rzucić: „A nie mówiłam?”. Ale nawet wtedy nie przypuszczałam, że przekroczy pewną granicę.
To miała być zwykła sobota. Wyszłam z pokoju jeszcze w piżamie, z kubkiem zimnej kawy, i natknęłam się na nią w kuchni. Oceniające spojrzenie, zaciśnięte usta.
– Znowu nie wyszłaś z domu cały tydzień – rzuciła, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
– Nie twoja sprawa – odpowiedziałam automatycznie.
– Może gdybyś bardziej się postarała, Michał by nie odszedł.
Zamarłam. Poczułam, jak całe ciało mi sztywnieje. Nie wierzyłam, że naprawdę to powiedziała.
– Serio? Myślisz, że to była moja wina?
– A czyja? Zawsze wybierasz facetów, którzy cię tłamszą, a potem płaczesz, że jesteś nieszczęśliwa. Może czas dorosnąć?
– Dorosnąć?! – głos mi zadrżał, ale nie ze strachu, tylko z furii. – Ty całe życie traktujesz mnie jak niedorozwiniętą wersję siebie! Nigdy nie pozwalasz mi być sobą!
– Bo ty nawet nie wiesz, kim jesteś.
– Ciekawe, co byś zrobiła, gdybyś mogła żyć moim życiem! Może wtedy zrozumiałabyś, jak to jest!
– Może wtedy wreszcie zrobiłabym coś dobrze – odpowiedziała chłodno, jakby mnie to nie miało zaboleć.
Wybuchłam. Wrzaski, wyzwiska, łzy. Rzucałam jej w twarz wszystkie żale, które nosiłam w sobie od lat. Że zawsze byłam niewystarczająca. Że krytykowała każdy mój ruch. Że wolałabym mieć inną matkę.
Nie pamiętam, jak zaczęłam się pakować. Rzucałam rzeczy do torby, nie zważając na porządek. Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami tak mocno, że chyba zatrzęsły się szyby.
Potrzebowałam zniknąć
Po trzech dniach wróciłam. Bez telefonu, bez planu, z torbą ubrań i głową pełną chaosu. Potrzebowałam prysznica, czystych ciuchów, łóżka. Zakładałam, że matka będzie siedzieć w salonie z kubkiem herbaty i miną, która mówi: „A nie mówiłam?”. Ale w mieszkaniu panowała cisza. Nienaturalna. Wszystko było na swoim miejscu, jakby ktoś przygotował dom na wizytę gości.
W przedpokoju zauważyłam coś dziwnego. Kurtka. Męska, skórzana, nie moja. Zamarłam. Dotknęłam jej rękawów, znałam ten zapach. Michał. Serce mi stanęło.
Weszłam do kuchni. I tam ich zobaczyłam.
Siedzieli razem przy stole. Ona w swojej jedwabnej koszuli, on bez koszulki, śmiejąc się z czegoś, co właśnie powiedziała. Ułamek sekundy. On spojrzał na mnie, jakby zobaczył ducha. Ona lekko się spięła, ale nie cofnęła ręki, którą trzymała na jego przedramieniu.
– Co tu się dzieje?! – krzyknęłam, czując, jak żołądek podchodzi mi do gardła.
– Julia, to nie tak, jak myślisz – zaczęła matka.
– Czy ty zwariowałaś?! To mój były!
– Ale nie jesteście już razem – powiedziała spokojnie. – A on sam się odezwał.
Michał wstał i od razu ruszył do wyjścia. Nawet nie spojrzał mi w oczy. Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi.
– Spotykacie się? – zapytałam, choć odpowiedź już znałam.
– Od niedawna. To się po prostu… stało.
Stało. Jakby zgubienie parasola. Poczułam się brudna, zdradzona, odepchnięta z własnego życia. Matka przejęła nie tylko przestrzeń, ale i wspomnienia, które miały należeć do mnie.
Od tamtej chwili nie mogłam myśleć o niczym innym. Wszystko we mnie buzowało – złość, upokorzenie, obrzydzenie. Nie ufałam już nawet własnym myślom. Każdy ruch matki wydawał mi się podejrzany, każdy jej uśmiech – fałszywy. Zaczęłam ją śledzić. Po cichu sprawdzałam jej telefon, kiedy zostawiała go na stole. Przeglądałam wiadomości. Było ich mnóstwo. Z Michałem. Serduszka, śmiechy, głupie żarty, które znałam z własnych rozmów z nim. Kradzione mi gesty. Moje słowa, moje wspomnienia – teraz ich.
Pewnego wieczoru, stojąc w korytarzu, usłyszałam ich rozmowę. Siedzieli w moim salonie, jakby należał do nich.
– Wiesz, myślę, że powinniśmy gdzieś wyjechać. Tak po prostu, odciąć się od tego wszystkiego – powiedział Michał.
– Myślisz, że Julia to zniesie? – zapytała matka, wyraźnie zmęczona.
– Ona musi się z tym pogodzić. Nie może nami manipulować.
To było jak cios w brzuch. Weszłam do pokoju bez słowa, z sercem tłukącym się w piersi.
– Naprawdę planujecie sobie romantyczne wakacje?! – rzuciłam z pogardą.
Matka podskoczyła. Michał milczał.
– Julia… Nie chcieliśmy cię ranić.
– To się nie udało.
– To nie było zaplanowane, ale może los tak chciał – odpowiedziała, patrząc mi prosto w oczy.
– Nie jesteś moją matką. Jesteś moją konkurencją – syknęłam. I po raz pierwszy zobaczyłam, że coś w niej pękło.
Ale mnie to już nie obchodziło
Nie mogłam oddychać w tym domu. Czułam, że muszę się wyrwać, zanim zwariuję.
Po tym, jak wyszłam z domu, pojechałam do Karoliny – mojej najbliższej przyjaciółki. Siedziałyśmy w jej małej kuchni, ja z kubkiem herbaty, ona z twarzą pełną zmartwienia. Wszystko jej opowiedziałam. O kurtce w przedpokoju, o rozmowie, którą podsłuchałam, o tym, jak matka patrzyła na Michała. Karolina słuchała w ciszy, jakby próbowała zrozumieć coś, czego nie dało się pojąć.
– To chore, Julia. To po prostu chore – powiedziała w końcu. – Ale... może to nie ty jesteś problemem. Może ona była zazdrosna o twoje życie.
– Zazdrosna? Ona? Przecież to ona zawsze miała wszystko pod kontrolą. Ja byłam tylko dodatkiem. Odpadem.
– Wiesz, czasem matki rywalizują z córkami. Nieświadomie. Ale ty masz prawo czuć się zdradzona. I nie chodzi tylko o Michała.
Karolina miała rację. To nie chodziło tylko o niego. Chodziło o coś głębszego – o lata niezrozumienia, o moje dzieciństwo, które było jak jeden wielki casting do roli „idealnej córki”. Nigdy nie przechodziłam prób. Zawsze za słaba, za impulsywna, za bardzo... sobą.
Zadzwoniłam do Michała. Umówiliśmy się w kawiarni. Czekał przy stoliku, nerwowy, ale jak zawsze uporządkowany. Usiadłam naprzeciwko i długo milczałam.
– Jak mogłeś? – spytałam w końcu cicho.
– To nie było planowane – odpowiedział. – Ale… nie żałuję.
Te słowa mnie zniszczyły. Nie próbował przeprosić. Nie tłumaczył się. Jakby to było normalne – zakochać się w matce swojej byłej dziewczyny. Nie miałam już łez. Tylko puste spojrzenie i jedno pytanie w głowie: Kim ja dla was byłam?
Wróciłam do mieszkania tylko po swoje rzeczy. Nie miałam zamiaru z nią rozmawiać. Chciałam po prostu spakować się i zniknąć – na dobre. Ale matka jakby czekała. Siedziała na kanapie, wyprostowana, z tą swoją maską spokoju, którą znałam od dziecka.
– Julia… możemy porozmawiać?
– Nie – rzuciłam krótko, mijając ją w drodze do pokoju.
– Proszę. Choć na chwilę. Muszę ci to wytłumaczyć.
Zatrzymałam się w drzwiach
Nie wiem, po co. Może po to, by usłyszeć coś, co by to wszystko odczarowało. Cud. Przeprosiny, których pragnęłam. Albo prawdę, która by bolała, ale przyniosła ulgę.
– Ja naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. Michał… pojawił się, gdy byłam na dnie. Czułam się samotna. Ty… odsuwałaś się ode mnie od miesięcy.
– To nie tłumaczy niczego – powiedziałam cicho, ale ostro.
– Wiem. Ale chciałam, żebyś wiedziała, że nie zrobiłam tego złośliwie. Nie z zemsty. Po prostu… potrzebowałam bliskości.
Patrzyłam na nią długo. Nie była już tą pewną siebie kobietą. Wyglądała na zmęczoną. Ale nie umiałam jej współczuć.
– Nie wiem, kim jesteś. Ale matką już nie – odpowiedziałam spokojnie, niemal bez emocji.
Zrobiła krok w moją stronę.
– Wybacz mi. Może kiedyś zrozumiesz.
Nie odpowiedziałam. Wzięłam torby i wyszłam. Nie odwróciłam się ani razu. Czułam, jak coś się kończy – może nie dramatycznie, ale nieodwracalnie. Potrzebowałam przestrzeni. Musiałam znów poczuć się sobą. Bez niej.
Znalazłam małe mieszkanie na drugim końcu miasta. Wysokie sufity, skrzypiąca podłoga, stare meble z drugiej ręki – wszystko moje. Czasem, kiedy siadam na parapecie z kubkiem herbaty, myślę o tym, jak wiele się zmieniło w tak krótkim czasie. Nie tęsknię za matką. Ale nie potrafię też przestać o niej myśleć.
Zaczynam wszystko od nowa. Powoli. Każdy dzień to próba odnalezienia siebie, bez jej głosu w mojej głowie. Zastanawiam się czasem, czy kiedykolwiek jej wybaczę. Czy jeszcze kiedyś powiem do niej „mamo” bez zaciskania zębów? Nie wiem. Pamięć o zdradzie jest jak rysa na szkle – nawet jeśli zapomnisz, że tam jest, światło odbija się inaczej.
Najtrudniejsze jest to, że czuję się dojrzalsza… ale i bardziej samotna. Przestałam wierzyć, że relacje są bezpieczne. Bo jeśli osoba, która miała mnie chronić, potrafiła mnie tak zranić, to co mogą zrobić obcy? Zaczynam rozumieć, że to nie tylko Aldona zawiodła. Michał też. I ja sama. Może byłam ślepa. Może nie chciałam widzieć, kim naprawdę byliśmy.
Czasem budzę się w nocy z pytaniem w głowie: Czy to ja byłam zła? Czy ona po prostu mnie nie kochała? Ale potem patrzę na swoje nowe życie. I wiem jedno – nie wrócę już do tamtego domu. Nawet jeśli będę musiała wszystko budować od zera.
Bo wolność smakuje lepiej niż złudzenie bliskości.
Julia, 28 lat
Czytaj także:
- „Zostawiłam córki pod opieką szwagierki i to był błąd. Karmiła je frytkami i pozwalała na wszystko”
- „Wyjechałem z Lublina do Warszawy za lepszą pracą i kasą. Nie wiem, czy w nowym życiu mam jeszcze miejsce dla żony”
- „Pomagałam starszej sąsiadce, bo było mi jej żal. Gdy odmówiłam, pokazała swoją prawdziwą twarz”

