Reklama

Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęłam żyć na dwa fronty. Może już wtedy, gdy pierwszy raz usłyszałam od mamy: „Ten twój Kamil to jakiś dziwak, nie sądzisz?”. A może jeszcze wcześniej – gdy po naszym ślubie patrzyła na niego, jakby był intruzem, który wtargnął do jej poukładanego świata. Kamil nigdy się nie wtrącał, był spokojny, zamknięty, raczej unikał konfrontacji. I może właśnie to ją najbardziej w nim drażniło – że nie dawał się sprowokować, nie próbował się przypodobać. Po prostu był.

A ja? Ja próbowałam godzić ogień z wodą. Z jednej strony byłam córką mojej matki – kobiety twardej, dominującej, z ogromnym wpływem na moje życie. Z drugiej – żoną Kamila, którego kochałam, choć czasem nie rozumiałam. Im bardziej starałam się łagodzić konflikty, tym bardziej pogłębiała się przepaść. Mama zarzucała mi brak lojalności, Kamil – brak stanowczości. A ja coraz częściej czułam się jak posłaniec na wojnie, której nie chciałam. Tylko czy ona naprawdę jest nieunikniona?

Przechodziła samą siebie

– Usiądźcie, jeszcze tylko ziemniaki odcedzę – rzuciła mama z kuchni, nie zaszczycając nas spojrzeniem.

Weszliśmy do salonu, ja z napiętym uśmiechem, Kamil jak zwykle milczący. Siadł na skraju kanapy, jakby chciał jak najszybciej stąd wyjść. Na stole śledzie w oleju, karczek, sałatka jarzynowa.

– Tomek dojedzie później, miał coś w pracy – rzuciła mama o bracie, stawiając garnek na podkładce. – No i co, Kamil, jak tam twoja praca w komputerach? Nadal siedzisz po cichu i stukasz w klawiaturę?

– Mamo... – mruknęłam, ostrzegawczo.

– Pytam tylko – uniosła brwi z udawaną niewinnością. – Bo z takiego siedzenia, to człowiekowi może się w głowie poprzewracać. Albo może się odciąć od rzeczywistości.

– Po prostu nie mam nic do dodania – odpowiedział spokojnie Kamil, sięgając po widelec.

Mama wydała z siebie cichy śmiech, w którym było wszystko – pogarda, irytacja i satysfakcja.

– No tak, jak zawsze. Cisza to twoja specjalność.

– Mamo, wystarczy – powiedziałam ciszej, z irytacją.

Ale mama nie odpuszczała. Jeszcze kilka złośliwości, rzuconych niby mimochodem. O „mężczyznach, co nie potrafią wbić gwoździa”, o „kobietach, które dają się zdominować”. A potem ten jej dramatyczny monolog w kuchni, gdy Kamil wyszedł zapalić:

– Ja już nie mam córki. Tylko jego żonę. Kiedyś byłaś moją Sylwią. Teraz? Milczysz, kiedy on mnie obraża! Wstydź się!

– On nikogo nie obraził, mamo. Ale ty? Ty robisz to co chwilę – syknęłam.

– Więc stoisz po jego stronie?! – łzy napłynęły jej do oczu. – Pięknie, wychowałam cię na kogoś zupełnie innego...

Wyszłam z kuchni bez słowa. Po raz pierwszy poczułam, że coś się we mnie złamało.

Też nie był święty

Wróciliśmy do domu w milczeniu. Klucze zadźwięczały w zamku, światło w przedpokoju zalało nas ciepłym blaskiem, ale we mnie buzowała złość. Kamil ściągnął buty i rzucił kurtkę na wieszak. Nie spojrzał na mnie.

– Naprawdę nie mogłeś chociaż raz się odezwać? – wybuchłam, zanim zdążyłam pomyśleć.

– A po co? Żeby było jeszcze gorzej? – odparł chłodno, nawet nie patrząc w moją stronę.

– Ale tak właśnie robisz zawsze. Milczysz. Jakbyś nie istniał.

– Bo nie mam siły walczyć z twoją matką. A ty... – przerwał na moment – ty jej na to pozwalasz.

– Nie mów o niej tak. To moja matka. Wychowała mnie, gdy ciebie jeszcze w moim życiu nie było!

– Właśnie. A teraz manipuluje tobą jak lalką. I ty jej na to pozwalasz – podniósł głos.

– Przestań. Przestań to wszystko upraszczać. Ona jest trudna, tak. Ale to nie znaczy, że musisz patrzeć na nią jak na wroga.

– Bo ona nim jest, Sylwia. I ty to wiesz. Tylko boisz się to przyznać.

– Przesadzasz! – wrzasnęłam, aż echo odbiło się od ścian.

Kamil zamilkł. Popatrzył na mnie tak, jakby już nie widział tej samej osoby. Jakby coś się między nami zmieniło na zawsze.

– Wiesz co? – powiedział cicho. – Ja już nie wiem, z kim jestem. Z tobą, czy z cieniem twojej matki.

Zostawił mnie w przedpokoju i poszedł do sypialni. Zgasł we mnie gniew. Zostało tylko gorzkie uczucie pustki. I coś jeszcze gorszego: zwątpienie.

O co im chodzi?

Po tamtej nocy coś między nami pękło. Kamil zaczął się odsuwać, a ja... ja chyba też. Rozmawialiśmy głównie o sprawach przyziemnych. Zakupy, rachunki, pranie. Unikaliśmy siebie emocjonalnie, jakbyśmy bali się tego, co moglibyśmy usłyszeć.

Pewnego wieczoru pojechałam do mamy, bo powiedziała, że źle się czuje. Gdy dotarłam, drzwi były uchylone – zapomniała je zamknąć. W środku siedziała z Tomkiem przy kuchennym stole, pili herbatę. Nie zauważyli mnie od razu, bo zdjęłam buty i stałam cicho w korytarzu. I wtedy to usłyszałam.

– Kamil nie powinien się w tej rodzinie pojawić – powiedziała mama z ciężkim westchnieniem.

– Mamo, daj już spokój – burknął Tomek. – Znowu zaczynasz?

– Bo ona nie wie! Sylwia nie ma pojęcia, z kim żyje! Gdyby tylko wiedziała, kim on naprawdę jest…

– Mamo, błagam. Przestań znowu grzebać w przeszłości. Zrobiło się, jak się zrobiło.

Zamarłam. Krew odpłynęła mi z twarzy. Oparłam się o ścianę, bo nogi zrobiły się jak z waty. Co miała na myśli? Kim był Kamil wcześniej?

Po chwili wzięłam głęboki oddech i weszłam do kuchni. Udawałam spokój.

– Hej. Przeszkadzam?

Mama aż podskoczyła.

– Ojej, Sylwia! Nie słyszałam, że przyszłaś…

– Właśnie. Przyszłam i... dużo usłyszałam – odpowiedziałam chłodno. – Co takiego powinnam wiedzieć o Kamilu?

Zapanowała cisza. Mama zbladła. Tomek wstał, jakby chciał uciec.

– Powiedz mi, mamo – spojrzałam jej prosto w oczy – co przede mną ukrywasz?

Dowiedziałam się o pożyczce

– To było jeszcze przed waszym ślubem, ale już byłeś z nim związana – powiedziała mama, wbijając we mnie wzrok. – I właśnie wtedy Kamil przyszedł do mnie z „prośbą”. O pożyczkę.

– Jaką pożyczkę? – zapytałam ostrożnie, ale już czułam zimno w żołądku.

– Trzydzieści tysięcy. Mówił, że sytuacja go przygniotła, że firma ledwo zipie, że musi coś spłacić, bo mu komornik wejdzie na konto. A ja… byłam głupia. Pożyczyłam.

Zamilkłam. W głowie słyszałam tylko jedno: nic mi nie powiedział. Nie wspomniał nawet słowem, że prosił moją matkę o pieniądze.

– Oddał? – zapytałam, choć znałam już odpowiedź.

– Część. Ale po kilku miesiącach kontakt się urwał. I wiesz, co wtedy usłyszałam? Że mam „przestać się wtrącać w wasze życie”. Że teraz jesteś „jego rodziną”, a nie ja. Jakby te pieniądze były ceną za ciebie.

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

– Bo wciąż miałam nadzieję, że to się ułoży. Że on się zmieni. Że może się pomyliłam. Ale się nie pomyliłam, Sylwia. On wiedział, że nie będzie miał szans, jeśli ci powiem. Dlatego milczał.

Zrobiło mi się niedobrze. Nie chodziło o pieniądze. Chodziło o to, że ukrył coś tak ważnego. Że potraktował moją matkę jak bankomat, a mnie jak naiwną idiotkę.

To bolało najbardziej

Stał przy kuchennym blacie, jakby nigdy nic. Ale we mnie wszystko wrzało.

– Pożyczyłeś od mojej matki trzydzieści tysięcy? – zapytałam bez wstępu.

Zamarł. Spojrzał na mnie, jakby chciał zyskać na czasie.

– Skąd wiesz?

– Czyli to prawda – parsknęłam. – A ja? Ja miałam się nigdy nie dowiedzieć?

– Sylwia… To było dawno. Byłem wtedy w rozsypce. Nie chciałem cię w to mieszać.

– Ale pomieszane zostało wszystko! To nie jest błahostka, Kamil. To pieniądze. Od mojej matki. I jeszcze miałeś czelność się nie przyznać?!

– Bałem się, że mnie zostawisz – powiedział cicho. – Że jak się dowiesz, uznasz mnie za pasożyta. Twoja matka już i tak mnie nienawidziła.

– To nie była jej decyzja. To była moja rodzina. Moja przyszłość. Miałam prawo wiedzieć!

Usiadł na krześle. Przeciągnął dłonią po twarzy. Nie wyglądał na człowieka pewnego siebie – tylko na kogoś zmęczonego własnym kłamstwem.

– Oddałem jej część. Potem przestała odbierać telefony. Zrobiło się między nami lodowato. Uznałem, że nic już nie naprawię. Że lepiej… zapomnieć.

– Ty zapomniałeś. A ja teraz nie wiem, czy mogę ci ufać – powiedziałam cicho.

Spojrzał mi w oczy, ale pierwszy raz nie miał w sobie tej swojej zwykłej ciszy. Tylko pustkę.

– Rozumiem – wyszeptał. – Jeśli chcesz odejść… nie będę cię zatrzymywał.

Odeszłam na chwilę do drugiego pokoju, usiadłam przy oknie i po raz pierwszy od miesięcy pomyślałam nie o tym, kogo muszę uspokoić albo przekonać, ale o tym, czego ja potrzebuję.

Powiedziałam mamie, że nie pozwolę nikomu decydować za mnie, i poprosiłam Kamila o prawdę — bez tłumaczeń. Nie wszystko naprawiło się tej nocy, ale coś zmieniło się na dobre: życie na dwa fronty przestało być domyślnym trybem. Została decyzja i pierwszy, niepewny krok w stronę świata, w którym już nie będę czyimś posłańcem.

Sylwia, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama