„Przyszła teściowa chciała dać mi 10 tysięcy, żebym zniknęła z ich życia. Zgodziłam się, ale pod jednym warunkiem”
„– Pani żartuje, prawda? – spytałam. – Ani trochę – oznajmiła śmiertelnie poważnym tonem. – Powiesz mu, że go nie kochasz i znikniesz. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w kopertę i czułam narastającą we mnie złość”.

- Listy do redakcji
Paweł to spokojny człowiek, życzliwy i empatyczny. Może nawet zbyt bardzo, bo ma problem ze stawianiem ludziom granic – dotyczy to w szczególności jego matki. Danuta jest bardzo apodyktyczną osobą święcie przekonaną o swojej nieomylności. Od samego początku naszej znajomości traktowała mnie jak zagrożenie – jakbym chciała ukraść jej syna.
Są bardzo blisko
Z Pawłem jestem od dwóch lat. Traktujemy to poważnie. Razem studiujemy i planujemy wspólną przyszłość. Jest tylko jeden „mały” problem, a mianowicie Danuta. Ona i Paweł są blisko, zbyt blisko. Codziennie rozmawiają przez telefon. Ona często wpada do nas bez zapowiedzenia pod pretekstem podrzucenia drobnych zakupów, zupy czy pulpetów, bo "nikt nie nakarmi mężczyzny tak dobrze, jak własna matka".
Pomimo że bardzo mnie to irytowało, starałam się być dla niej miła. Nie zamierzałam drzeć z nią kotów. Kilka razy zwróciłam jednak Pawłowi uwagę, że jego mama jest zbyt nachalna i że nie podoba mi się jej nastawienie do mnie. Próbował z nią o tym rozmawiać, lecz gasiła go w przedbiegach.
Nie byłam odpowiednią kandydatką
Danuta od samo początku nie kryła niechęci do mnie. Niby się uśmiechała, ale jej uprzejmość była podszyta fałszem. Wyczuwało się go na odległość. Szpileczki wbijała z precyzją chirurga. Było jasne, że w jej oczach byłam człowiekiem gorszej kategorii. Nie podchodzę z zamożnej rodziny – moi rodzice pracują jako nauczyciele, więc majątku nigdy nie mieliśmy. Danuta natomiast prowadzi biuro rachunkowe, w związku z czym na brak pieniędzy nie narzeka. Jest wziętą księgową. Jeździ mercedesem i ubiera się w drogich butikach. Uwielbia wydawać kasę na perfumy, oczywiście z wyższej półki cenowej. Na ludzi o niższym statusie materialnym patrzy z góry. Nie przypadłam jej do gustu.
Doskonale pamiętam dzień, w którym się poznałyśmy. Tylko się skrzywiła i posłała Pawłowi spojrzenie typu „na serio, ona?”. Wysokie oczekiwania dopieszczane rozdętym ego. O synu wyrażała się – i nadal zresztą tak robi, aczkolwiek już nie w takim stopniu – z wyolbrzymioną czułością. Ich relacja od razu wydała mi się toksyczna. Paweł stracił ojca, mając zaledwie dziesięć lat. Całą swoją miłość matka przelała na niego, jest jedynakiem. Tłamsiła go niemiłosiernie, nie pozostawiając miejsca na wyrażanie uczuć i opinii. Traktowała jak swoją prywatną własność pozbawioną prawa głosu, a on nie miał siły i odwagi się jej przeciwstawić. Obecnie to się bardzo zmieniło, ale do ideału jeszcze trochę brakuje. Od niektórych znajomych często słyszę, że po co mi maminsynek.
– Tacy faceci to tylko kłopoty.
Matka go stresowała
Odkąd zaczęłam się umawiać z Pawłem, wcale nie uważałam go za maminsynka. Kiedy matki nie było gdzieś na horyzoncie, zamieniam się w zupełnie innego człowieka. Przy niej się spinał i potwornie stresował, gdyż jej potrzeba kontroli ma moc miażdżenia swoją siłą. Danucie było nie w smak, gdy zamieszkaliśmy ze sobą. Dezaprobaty nie wyraziła mi prosto w twarz, ale raz przylądkiem usłyszałam, jak rozmawia z kimś przez telefon.
– No ładna, ale to za mało, żeby nadawała się dla Pawełka. Oskubie go i tak to się skończy.
Było mi przykro. Powiedziałam o tym Pawłowi. Przepraszał za nią, pomimo że nikt z nas nie odpowiada za cudze słowa i czyny. Widziałam, jak się miota. Rozpaczliwie potrzebował impulsu do zmian. Tak się złożyło, że go dostał. Jego matka wpadła na godny pożałowania pomysł, który ostatecznie obrócił się przeciwko niej. Myślała, że pójdzie jak z płatka i że wystarczy pomachać mi plikiem banknotów przed nosem, abym wymiękła.
Próbowała mnie przekupić
To była środa. Właśnie skończyłam zajęcia. Miałam zamiar wyskoczyć coś zjeść, bo rano zaspałam i nie miałam czasu na śniadanie. Wtedy przyszedł niespodziewany SMS od Danuty. „Chcę z Tobą porozmawiać na osobności”. Podała też godzinę i miejsce spotkania. Nie byłam co do tego przekonana, lecz ciekawość wygrała. Kiedy dotarłam do kawiarni, w której się umówiłyśmy, już na mnie czekała. Popijała kawę i ze zniecierpliwieniem bębniła paznokciami w blat stolika. Ubrana w dżinsy i bluzę, poczułam się przy niej nieswojo. Jak zawsze bardzo elegancka, w stylizacji dopracowanej w najdrobniejszych szczegółach. Nie owijała w bawełnę. Zaczęła z grubej rury.
– Chcę, abyś rozstała się z Pawłem.
– Słucham? – trudno mi było uwierzyć w to, że naprawdę to powiedziała.
– Uważam, że mój syn zasługuje na kogoś lepszego.
– Lepszego, czyli bogatszego? – w zaistniałych okolicznościach nie zamierzałam odgrywać potulnej owieczki.
Obrzuciła mnie spojrzeniem wyrażającym pogardę, po czym wyjęła z torebki pękatą kopertę. Położyła ją przede mną.
– Co to jest? – spytałam.
– Dziesięć tysięcy złotych w gotówce za to, żebyś dała spokój mojemu synowi.
– Pani żartuje, prawda? – spytałam.
– Ani trochę – oznajmiła śmiertelnie poważnym tonem. – Powiesz mu, że go nie kochasz i znikniesz.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w kopertę i czułam narastającą we mnie złość. Miałam już wstać i po prostu wyjść, ale w mojej głowie pojawił się pewien pomysł.
– Zgoda – odparłam powoli, z rozwagą – ale pod jednym warunkiem.
– Jakim? – spytała cierpko Danuta.
– Spotkamy się we troje. Ja, pani i Paweł. Przy nim powie pani dokładnie to samo, co mi przed chwilą.
Obruszyła się strasznie, gdyż zaskoczyłam ją swoją reakcją.
– Weź te pieniądze i po prostu zniknij – fuknęła i wielce wzburzona opuściła kawiarnię.
Pawłowi spadły klapki z oczu
Po powrocie do domu zastałam Pawła zdenerwowanego. Matka zdążyła do niego zadzwonić i mu bzdur nagadać. Skłamała, że chciałam wyłudzić od niej pieniądze i że ją szantażowałam.
– Ufasz mi?
– Tak.
Wykręciłam jej numer, a gdy odebrała, przełączyłam ją na głośnomówiący. W ten sposób Paweł dowiedział się, co naprawdę się wydarzyło.
– Posunęłaś się za daleko – była w szoku, kiedy zabrał głos.
Oddaliśmy jej kopertę z nienaruszoną zawartością. Od tamtej pory minęło kilka miesięcy. Paweł nauczył się w końcu stawiać matce granice, dzięki czemu odżył. Zaręczyliśmy się, co Danuta przyjęła spokojnie, jak na nią. Chyba zrozumiała, że nie wszystko da się załatwić za kasę i przestała się wtrącać w nasze sprawy.
Aga, 23 lata
Czytaj także:
- „Zabrałem dziewczynę do rodziców na wakacje na wsi. Po dwóch dniach mama kazała jej się wynosić”
- „Zakochałam się w przystojniaku z aplikacji randkowej. Szkoda, że na trzeciej randce poznałam jego żonę”
- „Narzeczony zaprosił mnie na wakacje, a potem wystawił mi rachunek na 5000 zł. To ma być miłość?”

