Reklama

Mówią, że Święta to czas rodzinnego ciepła. U mnie jednak zawsze przypominają bardziej rozdrapywanie ran. Jadę do rodzinnego domu, chociaż nie chcę. Mama jak zwykle patrzy na mnie z chłodnym dystansem, ojciec milczy, brat z żoną i dziećmi brylują przy stole. A ja, tuż przed czterdziestką, singielka, bez dzieci jestem idealną czarną owcą.

— Spójrz na Tomka — powiedziała mama, nakładając makowiec. — Dwójka dzieci, dom na kredyt. A ty? Co z tobą będzie?

Zamrugałam. Poczułam znajome ukłucie w żołądku. Wiedziałam, że to wróci. Wróciło, jak co roku.

— Może skupimy się na świętach? — odpowiedziałam sucho.

— A co, nie możesz znieść prawdy? – rzuciła bez mrugnięcia okiem.

Patrzę na nią i znowu czuję się, jakbym nie wpisała się w jakiś dawno ułożony plan, w który nie zostałam wtajemniczona. Jakby była jakaś rysa, o której nikt nie mówi, ale wszyscy ją widzą.
Nie chciałam dzieci. A może po prostu się bałam? Sama nie wiem. Coraz częściej myślę, że coś tu od zawsze było nie tak. Że jestem elementem, który nie pasuje do układanki.

Coś nie grało

Nie wytrzymałam.

— Może nie mam dzieci, bo nie chcę ich krzywdzić tak, jak ty krzywdziłaś mnie! — wyrzuciłam z siebie, patrząc matce prosto w oczy.

W pokoju zapadła cisza. Ojciec spojrzał w talerz, brat zamarł z widelcem w powietrzu. Nawet dzieci ucichły. Mama zbladła. Dosłownie. Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale zamknęła je bez słowa. Wstała od stołu i wyszła z jadalni. Tylko stuk obcasów odbijał się echem od kafelków w korytarzu.

— Natalia, po co... — zaczął Tomek.

— Daj spokój — ucięłam.

Nie miałam siły znowu słuchać, że „mama chciała dobrze”. Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Ojciec bez słowa sięgnął po półmisek z pierogami, jakby nic się nie stało. Jakby nie słyszał, jak pękło coś, co i tak było od dawna nadkruszone. Wyszłam do łazienki. Zamknęłam się i w końcu odetchnęłam. Ręce mi drżały. Patrzyłam w lustro i sama siebie nie poznawałam. Jeszcze nigdy nie powiedziałam tego tak wprost. Ale to, jak zareagowała... nie złością, nie furią. Strachem.

„Co to było?”— pomyślałam. — „Nie pierwszy raz się kłócimy, ale nigdy tak nie zamarła. Jakby się czegoś przestraszyła”.

Coś nie grało. I czułam, że nie chodzi tylko o mnie i moje „niewłaściwe życie”.

Zaprosił mnie do środka

Po kolacji próbowałam porozmawiać z ojcem. Siedział w fotelu, jak zwykle z pilotem w dłoni, telewizor brzęczał w tle.

— Tato... mogę?

Spojrzał na mnie z oporem, jakby spodziewał się tej rozmowy i wcale jej nie chciał.

— Zostaw to, Natalia. Nie rozdrapuj ran.

— Jakich ran? O co chodzi z mamą? Czemu tak zareagowała?

— Było, minęło — rzucił, jakby chciał tym jednym zdaniem zamknąć całą sprawę.

Zacisnęłam pięści. On zawsze taki był. Znikający, bierny, obecny tylko ciałem. Nie miałam czego u niego szukać. Wyszłam bez słowa, zabierając płaszcz i czapkę z wieszaka. Jerzy, brat ojca, mieszkał kilka ulic dalej. Otworzył mi niemal od razu. Na jego twarzy najpierw zobaczyłam zdziwienie, potem coś, co wyglądało jak troska.

— Natalia? Co się stało?

— Muszę pogadać. Po prostu.

Zaprosił mnie do środka. Usiedliśmy w kuchni, jak zawsze. Zaparzył herbaty, a potem milczał, czekając.

— Pokłóciłam się z mamą. Ale tym razem… ona się bała. Naprawdę się przestraszyła.

Jerzy spojrzał w bok, jakby znał ten strach.

— Czasem... życie układa się tak, że trzeba milczeć. Dla dobra innych — powiedział cicho.

Zamarłam. To nie brzmiało jak przypadkowe słowa. Patrzył na mnie inaczej. Ciepło, ale z jakimś... bólem?

— Jerzy. Co ty wiesz?

Nie odpowiedział. Uśmiechnął się smutno. I wtedy przypomniałam sobie, jak często bywał u nas, gdy byłam dzieckiem. Jak mama sztywniała, kiedy przychodził. Jak ojciec wychodził wtedy z domu. Jak Jerzy nigdy nie przyprowadził żadnej kobiety.

Matka odwróciła się powoli

Wróciłam wcześniej, niż zapowiadałam. Śnieg padał gęsto, ulica była pusta, a w głowie wciąż dudniły słowa Jerzego. Dla dobra innych. Co to w ogóle znaczyło? Kiedy otworzyłam drzwi, dom był cichy. Zdjęłam buty i usłyszałam głosy z kuchni. Matka mówiła cicho, prawie szeptem:

— Myślisz, że ona już się domyśla?

Głos ojca był zmęczony:

— A może czas przestać udawać? Przecież to już nie ma sensu.

Zamarłam. Stałam jak wmurowana w przedpokoju. Znałam to uczucie — napięcie w karku, pulsujące skronie. Coś we mnie pękło. Weszłam do kuchni bez pukania.

— Domyślam się, ale chcę usłyszeć prawdę. Teraz.

Matka odwróciła się powoli. Twarz miała bledszą niż zwykle. Ojciec zamilkł. Nikt się nie poruszył.

— Natalia... — zaczęła matka.

— Nie. Żadnych uników. Kto?

Długo milczeli. W końcu matka usiadła. Złożyła ręce na stole, spojrzała na mnie tak, jak nigdy wcześniej — bez wyższości, bez chłodu. Jakby była... mała.

— Jerzy. Jerzy jest twoim ojcem.

Czas się zatrzymał. Wstrzymałam oddech.

— Co?

— Ja... Zanim poznałam Edwarda... byłam z Jerzym. To było... skomplikowane. Potem zaszłam w ciążę. A Edward... zgodził się. Wychować cię jak własną.

Patrzyłam na nią, ale widziałam wszystko jak przez mgłę.

— I myśleliście, że nigdy się nie dowiem? Że całe życie będę grać swoją rolę?

Ojciec, a może nie-ojciec, spuścił głowę. Matka drżała.

— Bałam się, że jeśli się dowiesz, znienawidzisz mnie — szepnęła.

Wyszeptałam tylko:

— Za późno.

Patrzyłam na niego

Siedziałyśmy przy kuchennym stole. Matka mówiła powoli, jakby każde słowo ważyło tonę:

— Byłam młoda. Jerzy był inny niż wszyscy, pewny siebie, szalony, zachłanny na życie. To trwało krótko, ale... wtedy myślałam, że to miłość życia. A potem pojawił się Edward. Stabilny, ciepły. Taki, jakiego oczekiwali moi rodzice. Byłam już wtedy w ciąży. Jerzy... odszedł. A Edward zgodził się wziąć mnie z całym „pakietem”. Tyle że pod jednym warunkiem: że ty nigdy nie dowiesz się prawdy.

Wpatrywałam się w obrus. Nagle dotarło do mnie, że całe moje życie toczyło się z piętnem fałszu. Inna historia. Inny ojciec. A ja o niczym nie wiedziałam.

— A Jerzy? Po prostu się zgodził na to wszystko?

Matka skinęła głową.

— Ale on... był blisko. Przez lata. Dla niego to też było trudne. Obiecał, że nie będzie cię krzywdził. Że nie namiesza ci w głowie.

Zaśmiałam się gorzko.

Nie namieszał, jasne. Tylko żył obok, jak cień. I co? Kochał mnie z ukrycia?

Matka nie odpowiedziała. Wyszłam z kuchni, nie patrząc już na nikogo. Włożyłam płaszcz i wyszłam na mróz. Nogi niosły mnie same — wiedziałam, dokąd idę. Jerzy otworzył drzwi, zanim zapukałam.

— Wiedziałem, że wrócisz — powiedział tylko.

Usiedliśmy w ciszy. W końcu zapytałam:

Czemu to zrobiłeś?

— Bo nie miałem wyboru. Nie wtedy. Nie mogłem cię mieć. Ale mogłem być obok.

Patrzyłam na niego. Na jego ręce. Na oczy, które... może rzeczywiście coś mi przypominały.

— Przez całe życie czułam, że coś jest nie tak. Teraz wiem, dlaczego.

Próbowałam coś powiedzieć

— Gdybyś wiedziała wcześniej... może byś mnie znienawidziła — powiedział cicho Jerzy, jakby czytał mi w myślach.

Siedzieliśmy w jego kuchni, a parująca herbata stała między nami, nietknięta. Spojrzał na mnie, ale nie było w tym litości, tylko coś... czułego. Trudnego. Prawdziwego.

— Byłaś moim światłem — dodał. — Chociaż całe życie musiałem żyć w cieniu.

Zacisnęłam dłonie na kubku, próbując się ogrzać, choć było mi zimno nie przez mróz.

— Dlaczego nigdy nic nie powiedziałeś?

— Bo obiecałem twojej matce. I Edwardowi. I może też trochę sobie, że nie zepsuję ci życia. Nie wkroczę w nie z butami. Ale... kochałem cię. Całe życie. Tak bardzo, że czasem nie mogłem oddychać.

Poczułam, jak gardło mi się zaciska. Próbowałam coś powiedzieć, ale język odmawiał współpracy.

— Widziałem twoje zdjęcia, słyszałem, jak rośniesz, jak się uczysz. Byłem w cieniu, ale... zawsze blisko. I każda twoja wizyta, każde „dzień dobry, wujku”... — Urwał i przełknął ślinę. –—To było wszystko, co miałem.

Wstałam i podeszłam do okna. Czułam, że jeśli się odwrócę, coś pęknie jeszcze raz.

Nie wiem, kim jestem — powiedziałam. — Nagle wszystko, co wiedziałam o sobie, okazuje się fałszem.

— Nie mów tak — odezwał się spokojnie Jerzy. — Jesteś moją córką. Nawet jeśli nigdy cię tak nie nazywałem.

Odwróciłam się do niego. I przez chwilę, krótką, bolesną, uwierzyłam, że to zdanie coś naprawi. Ale nie naprawiło.

Natalia, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama