Reklama

Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym wszystko inaczej. Nie poszłabym wtedy do jego mieszkania. Nie pozwoliłabym sobie na tamtą chwilę słabości. Ale czasu cofnąć się nie dało, a ja musiałam żyć z tym, co zrobiłam.

Reklama

Chciałam być matką

Przez lata walczyłam o to marzenie, przechodziłam przez kolejne badania, hormonoterapie, zawiedzione nadzieje. Każda kreska na teście ciążowym, której brakowało, bolała bardziej niż poprzednia. Czasami miałam wrażenie, że moje życie kręciło się tylko wokół tego – prób, rozczarowań i czekania. Tomek mówił, że damy sobie radę, że to nie dziecko nas określa, że kochał mnie niezależnie od wszystkiego. Ale ja widziałam, jak patrzył na innych ojców, jak zamyślał się przy widoku wózków na ulicy.

Wtedy pojawił się Nikodem. Zwykły kolega z pracy, ktoś, kogo lubiłam, ale kto nigdy nie był dla mnie nikim więcej. Do tamtej nocy. Byłam wtedy w rozsypce po kolejnej nieudanej próbie. Zbyt wiele myśli kłębiło się w mojej głowie. A on po prostu był. Słuchał, pocieszał, mówił, że jestem silna, że zasługuję na szczęście. I wtedy, na kilka godzin, pozwoliłam sobie zapomnieć.

To miało być nic nieznaczące. Błąd, który nigdy nie powinien się wydarzyć. Wróciłam do domu, do mojego życia. Chciałam o tym zapomnieć. I może nawet by mi się udało, gdyby kilka tygodni później test nie pokazał dwóch kresek.

Nie powiedziałam nikomu

Przecież to musiało być dziecko Tomka, cud, na który czekaliśmy tyle lat. Powtarzałam to sobie, jakbym mogła oszukać rzeczywistość. Ale kiedy trzymałam w ramionach moją córkę, czułam, jak serce wali mi w piersi.

Tomek stał obok, wpatrując się w nią w milczeniu. W jego oczach nie było tej radości, której się spodziewałam.

– Cała ty – powiedziałam.

Jego dłoń przesunęła się po jej drobnej główce, zatrzymała na czarnych, gęstych loczkach.

– Ale… skąd te loki?

Tomek wpatrywał się w dziecko, jakby szukał w jej twarzy odpowiedzi, których nie chciałam mu dać.

– Dzieci się zmieniają. Może mieć teraz ciemne włosy, a za rok będą jaśniejsze – mówiłam, wiedząc, że to możliwe, ale jednocześnie czując, że nie brzmi to przekonująco.

Moja siostra Beata stała z boku i nie odzywała się ani słowem. Wiedziałam, że widzi więcej, niż chciałabym, żeby widziała. Tomek skinął głową, ale nie odpowiedział.

Bałam się prawdy

Usiadł na krześle obok łóżka i przez chwilę milczał, wpatrując się w małe paluszki, które poruszały się w powietrzu. W końcu westchnął i odchylił się do tyłu.

– Tak długo na nią czekaliśmy… – powiedział cicho, jakby bardziej do siebie niż do mnie.

Nie spałam prawie całą noc. Nad ranem przyszła Beata. Weszła do sali cicho, jakby bała się mnie spłoszyć. Usiadła na krześle obok i spojrzała na mnie uważnie.

– Musisz mu to powiedzieć – zaczęła szeptem.

Przymknęłam oczy, jakbym mogła w ten sposób uciec od tej rozmowy.

– Nie mogę. On mnie kocha. Nie mogę mu tego zrobić – powiedziałam, choć mój głos nie brzmiał pewnie.

– A co, jeśli już ci nie wierzy?

Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią z lękiem.

– To moje dziecko! Nasze! On nie może tego podważyć – wyszeptałam.

Beata nie odpowiedziała od razu. Westchnęła ciężko i spojrzała przez okno.

– Ja nie oceniam. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Ale wiem, że Tomek będzie szukał odpowiedzi.

Domyślał się

Zacisnęłam usta i wtuliłam twarz w poduszkę. Moja siostra miała rację. Tomek nie odpuści.

– Co ja mam zrobić? – spytałam szeptem, choć wcale nie liczyłam na odpowiedź.

Beata nie powiedziała nic. Nie musiała. Obydwie wiedziałyśmy, że prawda i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw.

Tomek nie wrócił do szpitala do wieczora. Nie pisał, nie dzwonił. Kiedy w końcu się pojawił, nie wyglądał na zmęczonego czy przejętego. Był cichy, zamyślony, a jego uśmiech wydawał się mechaniczny. Przytulił mnie, pocałował córkę w czoło, ale czułam, że coś w nim pękło.

Dzień później wypisali mnie do domu. Beata odprowadziła mnie do drzwi i zanim zdążyłam je otworzyć, powiedziała cicho:

– Marta… on coś wie.

Nie odpowiedziałam. Bałam się, że jeśli zacznę mówić, wszystko się rozsypie.

W mieszkaniu panowała nienaturalna cisza. Tomek pomógł mi usiąść na kanapie, położył córkę do łóżeczka, a potem zniknął w sypialni. Zmusiłam się do oddechu, uspokajania myśli, ale wciąż czułam w powietrzu napięcie, którego nie było wcześniej.

Był załamany

W nocy obudził mnie cichy szmer. Podniosłam się powoli i zobaczyłam, że drzwi do pokoju są uchylone. Tomek był w salonie. Stał przy oknie, trzymając telefon w dłoni.

– Marta, ja to widzę – mówił cicho. – To dziecko… nie jest do mnie podobne.

Znieruchomiałam.

– Przestań, przesadzasz! Przecież wiesz, jak długo na nią czekaliśmy – usłyszałam swój własny głos, pełen desperacji, choć wcale nie chciałam się odzywać.

– A jeśli to nie moja córka? – zapytał wprost.

Poczułam, jak ściska mnie w gardle. Nie mogłam oddychać, nie mogłam myśleć. Beata miała rację. Tomek już mi nie wierzył.

– Powiedz coś – rzucił w końcu.

Podniosłam głowę, ale nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa.

– Marta… – Jego głos brzmiał inaczej niż zwykle. Był cichy, ale w środku pulsowało coś, co przypominało gniew. – Jeśli coś przede mną ukrywasz, muszę to wiedzieć teraz.

Musiałam to wyznać

Zacisnęłam palce na materiale koszuli. Musiałam to jakoś przerwać.

– Tomek, błagam cię – powiedziałam, starając się brzmieć spokojnie. – Nie mów tak.

– Jak? – Uniósł wzrok. – Nie pytam o coś bez powodu.

Nie chciałam płakać, ale łzy napłynęły mi do oczu, nim zdążyłam je powstrzymać.

– To twoja córka – powiedziałam drżącym głosem. – Nasza córka.

Przyglądał mi się uważnie. Przesunął dłonią po twarzy, jakby próbował się obudzić z jakiegoś koszmaru. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nagle w głowie pojawił mi się tamten wieczór – wino, Nikodem, jego dotyk na mojej skórze. Myślałam, że odeszło to w niepamięć, że tamta noc została pogrzebana razem z moim poczuciem winy.

– To był błąd – wyszeptałam, wbijając wzrok w podłogę.

Tomek zamarł.

– Boże… – Oparł się łokciami o kolana i schował twarz w dłoniach.

– To był tylko jeden raz – dodałam szybko. – Nigdy więcej.

Nie podniósł głowy.

– I zaszłaś w ciążę.

– Nie wiem… – Otarłam łzy. – Tomek, ja naprawdę nie wiem.

Podniósł się gwałtownie.

– Nie wiesz? – powtórzył. W jego głosie zabrzmiała gorycz. – Nie wiesz, czy to moje dziecko?

Nie odpowiedziałam.

Potrzebował dowodów

Po kilku dniach coś się zmieniło. Tomek wracał późno, nie patrzył mi w oczy, zachowywał dystans. Myślałam, że to jego sposób na radzenie sobie z tym, co powiedziałam. Ale pewnej nocy, gdy usłyszałam, jak otwiera laptopa w salonie, coś kazało mi wstać z łóżka i podejść do drzwi.

Zobaczyłam go siedzącego przy stole, wpatrzonego w ekran. A potem dostrzegłam stronę internetową laboratorium genetycznego. Zrobiło mi się słabo. Tomek chciał zrobić test DNA.

Przez kilka następnych dni czekałam w napięciu. Nie pytałam, nie mówiłam nic, ale widziałam, że on czeka na coś jeszcze bardziej niż ja. Aż w końcu pewnego wieczoru, gdy wrócił do domu, w rękach trzymał białą kopertę.

Patrzył na nią długo, jakby bał się otworzyć. A potem rozerwał papier i wyciągnął kartkę. Nie powiedział nic. Jego twarz nie wyrażała emocji, ale ręce lekko mu drżały.

– Tomek…?

Podniósł wzrok.

– To nie moje dziecko – powiedział cicho, ale tak, jakby każde słowo było ciosem.

Nie potrafiłam oddychać.

Tomek położył kartkę na stole i spojrzał na mnie.

– Nie będę udawał, że tego nie ma – dodał po chwili. – Nie mogę.

Przez chwilę myślałam, że coś jeszcze powie, że może da mi jakąś nadzieję. Ale on wstał, odszedł do sypialni, a potem wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.

Marta, 38 lat

Reklama

Czytaj także:
„Matka kazała mi ożenić się z pierwszym lepszy, żebym nie została panną z dzieckiem. Wstydziła się mnie i nieślubnego wnuka”
„Nie miałam kontaktu z matką 20 lat, a teraz mam płacić za jej pobyt w domu opieki. Nie dam jej ani złotówki”

„Nikt nie wie, ile mam lat, bo kręcą się koło mnie młodzi faceci, chodzę do klubu i mam dobry krem na zmarszczki”

Reklama
Reklama
Reklama