Reklama

Zawsze myślałam, że związek dwóch zakochanych w sobie osób to nie tylko miłość i wsparcie, ale też romantyzm i gesty świadczące o uczuciu. Dlatego gdy na mojej drodze stanął Krzysiek, to byłam przekonana, że jest to facet, który stanie na wysokości zadania i zapewni mi tak potrzebną dawkę romantyzmu. A tymczasem było zupełnie inaczej. Mój facet nie tylko nie przepadał za okazywaniem uczuć, ale na dodatek miał węża w kieszeni.

Złapałam Pana Boga za nogi

Doskonale pamiętam dzień, w którym na mojej drodze stanął Krzysztof. Kilka dni wcześniej rozstałam się ze swoim dotychczasowym chłopakiem i obiecałam sobie, że już nigdy więcej nie dam się wciągnąć w związek.

– Postanowiłam zostać singielką – zakomunikowałam przyjaciółce, której kolejny raz zwierzałam się ze swoich niepowodzeń miłosnych. – W ten sposób skończą się moje wszystkie problemy – dodałam z zacięciem w głosie. A Magda spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a potem roześmiała się na cały głos.

– Ty?! – zapytała zdziwiona. – Przecież ty nie potrafisz być sama – powiedziała.

– Jeszcze zobaczysz – zapewniłam ją z determinacją, o którą nawet siebie nie podejrzewałam. I obiecałam sobie, że dotrzymam słowa.

Oczywiście nic z tego nie wyszło. Kilka dni po mojej rozmowie z Magdą poznałam Krzyśka – nowego informatyka, który rozpoczął pracę w naszej firmie zaledwie kilka tygodni wcześniej. I od razu wpadł mi w oko.

– Sama bym sobie nie poradziła – powiedziałam mu słodko, gdy reanimował mój stary służbowy komputer. Jednocześnie rzucałam mu zalotne spojrzenia licząc na to, że nowy kolega nie pozostanie obojętny. I nie pozostał.

– Może kawa? – zapytał, gdy kończył instalowanie ostatnich aktualizacji.

– Pewnie – zgodziłam się od razu. A w głębi duszy liczyłam na to, że z tej kawy wyniknie coś znacznie poważniejszego.

Bardzo szybko zostaliśmy parą. W Krzyśku podobało mi się nie tylko to, że był przystojnym, zabawnym i zwyczajnie sympatycznym facetem. Nie bez znaczenie był także fakt, że miał świetny zawód i całkiem przyzwoite zarobki.

– Może wreszcie będę mogła liczyć na jakieś prezenty, które wzmocnią nasz ą relację – zwierzyłam się Magdzie.

W moich poprzednich związkach nie mogłam na to liczyć, gdyż dla większości byłych partnerów zakup kwiatów lub wyjście na romantyczną kolację w drogiej restauracji było zbędnym wydatkiem. A ja uważałam, że takie romantyczne gesty są bardzo potrzebne.
– Na pewno – przytaknęła moja przyjaciółka. – Co jak co, ale Krzyśka raczej na to stać – dodała po chwili, a ja przyznałam jej rację. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mój nowy partner okaże się większym skąpcem od wszyscy jego poprzednicy razem wzięci.

Nie był skory do dawania prezentów

Początkowo wszystko wskazywało na to, że Krzysiek to człowiek, który wreszcie spełni moje oczekiwania odnośnie romantyzmu w związku. Przez pierwsze tygodnie regularnie kupował mi wielkie bukiety kwiatów, do których od czasu do czasu dokładał prezenty ze sklepu jubilerskiego.

– Jaka piękna bransoletka – zachwycała się Magda, kiedy pokazałam jej najnowszy prezent od Krzyśka. – Ten twój facet to ma jednak gest – dodawała z westchnieniem. A ja tylko jej przytakiwałam i w głębi duszy liczyłam na więcej. Wprawdzie kwiaty i błyskotki zaspokajały mój głód na romantyzm, to ja jednak coraz częściej marzyłam o prezencie, który jeszcze bardziej scementowałby nasz związek.

– Marzy mi się romantyczna podróż – zwierzyłam się przyjaciółce. A w moich myślach od razu pojawiła się wieża Eiffla, Łuk Triumfalny i Pola Elizejskie. Paryż od zawsze był na szczycie moich podróżniczych marzeń, a teraz w końcu miałam podstawy, aby myśleć o spełnieniu tego marzenia.

– Jeszcze wszystko przed tobą – usłyszałam. – A kto wie, może to właśnie tam dostaniesz pierścionek zaręczynowy? – Magda się uśmiechnęła. A ja sama przed sobą musiałam przyznać, że także o tym myślałam.

Byliśmy z Krzyśkiem na tyle długo ze sobą, iż miałam podstawy, aby myśleć o przejściu do kolejnego etapu. A zaręczyny we francuskiej stolicy to byłoby naprawdę coś. Jednak szybko przekonałam się, że taki wyjazd jeszcze na długo może zostać tylko w sferze moich niespełnionych marzeń. Po początkowej rozrzutności Krzysiek coraz mniej entuzjastycznie wydawał pieniądze na kwiaty, wyjścia do restauracji czy prezenty. Co więcej – coraz częściej wspominał o tym, że należy być oszczędnym.

– Przecież możemy zrobić sobie romantyczny seans filmowy w domu – usłyszałam pewnego wieczoru, gdy zaproponowałam randkę w kinie. A jakby tego było mało, to mój dobrze zarabiający chłopak dodał, że taki wypad to spory wydatek. – A ja nie lubię niepotrzebnie wydawać pieniędzy – usłyszałam jeszcze.

Chociaż początkowo myślałam, że to tylko żart, to gdy spojrzałam na minę Krzyśka, to przekonałam się, że on wcale nie żartuje. A wraz z upływem czasu było coraz gorzej. Mój chłopak nie tylko przestał wręczać mi jakiekolwiek prezenty, ale coraz częściej wypominał mi moją rozrzutność.

– Przecież kolejna sukienka nie jest ci potrzebna – zauważył krytycznie, gdy pochwaliłam się zakupem nowej kreacji. – Trzeba oszczędzać – dodał po chwili. A potem zapytał, czy jednak nie chciałabym zwrócić tego zakupu.

Zrobiłam to. Nie wiem dlaczego, ale nie byłabym w stanie założyć tej sukienki.

Miałam nadzieję na romantyczną podróż

Przez kolejne tygodnie zastanawiałam się, co mam zrobić, aby Krzysiek znowu stał się facetem z początku naszego związku.

– Może jakaś romantyczna podróż na Walentynki? – zaproponowała Magda.

Sama właśnie pakowała się do wyjazdu do Rzymu, bo razem z mężem postanowili spędzić tam swoją rocznicę ślubu. – Na przykład Paryż – dodała z uśmiechem. Ona doskonale wiedziała, że od zawsze marzyłam o wyjeździe do tej europejskiej stolicy.

– Może – powiedziałam zamyślona. A w głowie już obmyślałam plan, aby namówić Krzyśka na taki wyjazd. Co jak co, ale byłam przekonana, że zbliżające się święto zakochanych skutecznie przekona go do wykupienia takiej wycieczki. I to nawet pomimo wciąż narastającego skąpstwa.

Od razu po powrocie do domu wzięłam się za realizację swojego planu. Wydrukowałam foldery biur podróży, które w swojej ofercie miały wycieczki do miasta miłości i położyłam je na stoliku w salonie. Miałam nadzieję, że Krzysiek doda dwa do dwóch i zachowa się jak prawdziwy romantyk.

– Co na obiad? – tymczasem on zapytał od razu po powrocie do domu.

Wprawdzie spojrzał przelotem na zdjęcia paryskich atrakcji, ale po kilku sekundach odłożył je na bok.

– Zupa – powiedziałam obrażona. I gdy tylko Krzysiek zaczął jeść, to od razu poszłam do sypialni. Byłam zła, że mój plan spalił na panewce.

Jednak kolejne dni dały mi nadzieję, że nie wszystko jest stracone. Kilka razy przyłapałam Krzyśka na oglądaniu wydrukowanych przeze mnie folderów, a pewnego wieczoru zobaczyłam, że wszedł na stronę popularnego biura podróży.

– Co robisz? – zapytałam go jak gdyby nigdy nic. A on od razu zamknął laptopa.

– Nic takiego – usłyszałam. I chociaż Krzysiek nie dał nic po sobie poznać, to ja wiedziałam swoje. Byłam przekonana, że 14 lutego spędzę w Paryżu. W tym momencie byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem.

Kilka dni później przyszło rozczarowanie. Dwa dni przed planowaną wycieczką Krzysiek wciąż nie poinformował mnie o swoich planach. A przecież musiałam wziąć urlop i się spakować.

Może zapytaj go wprost? – radziła Magda. Ale ja nie chciałam pozbawiać się niespodzianki.

Na dzień przed dniem zakochanych Krzysiek wrócił do domu nieco wcześniej niż zwykle. I od razu wręczył mi kopertę.

– To dla ciebie – powiedział z uśmiechem. A ja mało co nie zaczęłam skakać z radości. Już wyobrażałam sobie nasze spacery po francuskich ulicach i romantyczne kolacje w paryskich knajpach.

Zgierz to nie Paryż

Szybko rozerwałam kopertę. I kiedy już chciałam rzucić się Krzyśkowi na szyję, to mój wzrok padł na nazwę miejscowości.

– Zgierz? – zapytałam z niedowierzaniem. W kopercie był voucher na pobyt dwóch osób w hotelu w województwie łódzkim. – A Paryż? – wydusiłam z siebie.

Krzysiek spojrzał na mnie zaskoczony

– Jaki Paryż? – zapytał. A potem poinformował mnie, że spędzimy Walentynki na wyjeździe.

– Ale ja marzyłam o Paryżu – nie dawałam za wygraną. Nie wiedzieć czemu, ale miałam nadzieję, że za chwilę Krzysiek powie, że ten Zgierz to tylko żart i tak naprawdę lecimy do francuskiej stolicy.

– Oszalałaś? – głos Krzyśka wyrwał mnie z zadumy. – Wycieczka do Zgierza jest pięć razy tańsza niż do Paryża. A przecież tam też może być romantycznie – dodał z uśmiechem.

Nic nie powiedziałam. I chociaż próbowałam sobie tłumaczyć, że wycieczka do Paryża nie jest najważniejsza, to i tak nie mogłam pozbyć się rozczarowania. Mój facet kolejny raz okazał się skąpcem, któremu na wszystko szkoda pieniędzy. A najgorsze z tego wszystkiego było to, że uświadomiłam sobie, że w tym zakresie nic się już nie zmieni. A ja nie chciałam spędzić życia z facetem, który ma węża w kieszeni. Dlatego na dzień przed Walentynkami podjęłam jedyną słuszną decyzję.

Anna, 27 lat

Czytaj także:
„Żona mówiła, że wychodzi z koleżankami, a kręciła faworki w łóżku sąsiada. Przekreśliła 10 lat naszego małżeństwa”
„Jedną nogą wchodziłam już do trumny, gdy znalazł mnie ukochany sprzed lat. Jeszcze nie jest za późno na niemoralne zabawy”
„Mąż spędzał delegację w łóżku kochanki, a mnie wciskał tanie wymówki. Moją zimną zemstę zapamięta do końca życia”

Reklama
Reklama
Reklama