„Marzyłam o dziecku, ale nie stać mnie na bycie matką. Nie mam pieniędzy na tanie parówki, a co dopiero na pampersy”
„Siedziałam na kanapie w naszym małym wynajmowanym mieszkaniu i przeglądałam kolorowe zdjęcia dzieci koleżanek w internecie, a łzy spływały mi po policzkach. Nasze zarobki ledwo wystarczały na pokrycie podstawowych wydatków”.

Codzienność przytłaczała mnie coraz bardziej. Z każdym dniem marzenie o byciu matką wydawało się coraz bardziej odległe, niemal niemożliwe do zrealizowania. Było mi ciężko. Siedziałam na kanapie w naszym małym wynajmowanym mieszkaniu i przeglądałam kolorowe zdjęcia dzieci koleżanek w internecie, a łzy spływały mi po policzkach.
Mateusz, mój partner, pracował długo w magazynie, a ja, jako recepcjonistka, też nie zarabiałam wiele. Nasze zarobki ledwo wystarczały na pokrycie podstawowych wydatków. Kiedy rozmawiałam o swoich pragnieniach z Mateuszem, często zmieniał temat albo wprost mówił, że „jeszcze nie teraz”. To były słowa, które rozdzierały moje serce.
Na szczęście zawsze mogłam liczyć na Karolinę, moją najlepszą przyjaciółkę. Jej obecność była jak promyk słońca w deszczowy dzień. Wiedziała o wszystkich moich troskach i pragnieniach, zawsze oferując pomoc i dobre słowo. Ale czy to wystarczy, by przebić się przez mury finansowych ograniczeń, które nas otaczają?
Ciągle odkładaliśmy plany o rodzinie
Siedzieliśmy z Mateuszem przy kuchennym stole, nad kubkami chłodnej już kawy. Dzień był wyjątkowo ponury, a ciężkie chmury zdawały się osiadać też na naszych ramionach. Mateusz przerywał ciszę krótkimi spojrzeniami, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, od czego zacząć. W końcu, nie wytrzymałam.
– Mati, wiesz, że... bardzo chciałabym zostać matką. Ale za każdym razem, gdy o tym mówię, mam wrażenie, że się wycofujesz.
Mateusz westchnął ciężko i przetarł dłonią twarz.
– Wiktoria, wiem, że to dla ciebie ważne. Dla mnie też. Ale spójrz na naszą sytuację. Wynajem pochłania prawie wszystko, co zarabiamy. Jak mamy sobie poradzić z dzieckiem? – zapytał, choć wiedział, że to pytanie nie przyniesie odpowiedzi.
Spojrzałam na niego z rozgoryczeniem. W moim sercu kotłowała się mieszanka złości i smutku.
– Ale co z tym zrobimy? Nie możemy po prostu czekać wiecznie. Nie chcę obudzić się za kilka lat i żałować, że nie spróbowaliśmy, że nie podjęliśmy walki – mówiłam, czując, jak łzy zbierają się w moich oczach.
Mateusz złapał mnie za rękę, jego dotyk był ciepły, ale nie potrafił rozwiać moich wątpliwości.
– Wiktoria, ja też się boję. Cały czas boję się, że nie damy rady, że zawiedziemy. Nie wiem, jak to rozwiązać, ale musimy być realistami. Chcę, żebyśmy byli szczęśliwi, ale musimy myśleć o przyszłości – próbował mnie uspokoić, choć jego głos drżał.
– Czasami myślę, że nie zrozumiesz, jak bardzo tego pragnę. Może Karolina miała rację, kiedy mówiła, że nie możemy odkładać marzeń w nieskończoność – powiedziałam z rezygnacją.
Mateusz patrzył na mnie, jakby szukał słów, które mogłyby naprawić sytuację, ale wszystko, co zdołał z siebie wydusić, to ciche:
– Przykro mi, Wiktoria.
Rozmowa nie przyniosła rozwiązania, jedynie powiększyła dystans między nami. Wyszłam z kuchni, czując się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
Przyjaciółka podsunęła mi pomysł
Wieczorem spotkałam się z Karoliną w naszej ulubionej kawiarni, której ciepłe wnętrze zawsze przynosiło mi ulgę. Zapach świeżo mielonej kawy i ciche rozmowy innych gości tworzyły atmosferę intymności, której tak bardzo potrzebowałam. Karolina jak zawsze powitała mnie szerokim uśmiechem, choć szybko zauważyła cień smutku na mojej twarzy.
– Wiktoria, co się dzieje? Wyglądasz na zmartwioną – zaczęła, odkładając filiżankę.
Westchnęłam ciężko, a potem wylałam przed nią swoje serce.
– Znów rozmawialiśmy z Matim o dziecku. On wciąż mówi, że nie mamy pieniędzy, że to niemożliwe w naszej sytuacji – powiedziałam z rezygnacją, a łzy same zaczęły płynąć po moich policzkach.
Karolina sięgnęła po moją dłoń, jej ciepły dotyk był jak balsam na moje roztrzęsione nerwy.
– Kochana, wiem, jak bardzo ci na tym zależy. Może jest jakiś sposób, żeby to rozwiązać. Ale przecież są jakieś zasiłki, 800+. Poza tym myślałaś, żeby poprosić o wsparcie rodzinę? Albo może Mateusz mógłby porozmawiać ze swoim bratem? – zaproponowała, próbując podtrzymać mnie na duchu.
Przez chwilę zastanawiałam się nad jej słowami.
– Z Filipem? Nie wiem, jak Mateusz by na to zareagował. Poza tym, czy powinniśmy prosić o pomoc kogoś, kto ma swoje życie i swoje problemy? Nikt nie rozdaje kasy ot tak – rzuciłam niepewnie, choć pomysł zaczął kiełkować w mojej głowie.
Karolina pokręciła głową z determinacją.
– Wiktoria, czasami musimy się przełamać i prosić o wsparcie. Nie jesteś w tym sama. Jestem pewna, że Filip zrozumie, jeśli zobaczy, jak bardzo wam na tym zależy. A ja też mogę pomóc, choćby częściowo – zapewniła z troską w głosie.
Siedziałyśmy chwilę w milczeniu, pijąc kawę, kiedy Karolina nagle się odezwała.
– Wiesz, ja na twoim miejscu bym się nie wahała. Jeśli to marzenie jest dla ciebie tak ważne, spróbuj wszystkiego. Życie jest zbyt krótkie, by czekać na idealne warunki. Jakoś to będzie – powiedziała z przekonaniem.
Jej słowa dodały mi otuchy, choć niepewność wciąż gnieździła się w moim sercu. Mimo to poczułam się trochę silniejsza, wiedząc, że mam przy sobie tak lojalną przyjaciółkę.
Sam próbował to załatwić
Następnego dnia Mateusz wrócił z pracy późno. Wydawał się przygnębiony, a może i zmartwiony, ale ja byłam zbyt zmęczona, by to zauważyć. Przez cały dzień myślałam o tym, co powiedziała Karolina, i zastanawiałam się, czy on rzeczywiście byłby gotów porozmawiać z Filipem o naszej sytuacji. Odkładałam te myśli na później, kiedy usłyszałam jego ciche kroki w stronę sypialni, a potem zamknięcie drzwi od łazienki.
Chwilę później usłyszałam jego głos dobiegający z pokoju obok. Rozmawiał z kimś przez telefon. Początkowo nie zamierzałam podsłuchiwać, ale kiedy usłyszałam imię Filipa, zaczęłam się przysłuchiwać.
– ...Filip, wiem, że to dużo, o co cię proszę, ale naprawdę nie wiem, co robić. Wiktoria... Ona tak bardzo pragnie tego dziecka. Ja też, ale po prostu nie potrafię się przemóc, żeby ją zawieść – powiedział Mateusz z trudem.
Przycisnęłam ucho do drzwi, chcąc usłyszeć więcej. Filip odpowiedział coś, czego nie zrozumiałam, ale Mateusz szybko podjął temat.
– Tak, wiem, że to trudne, ale... może mógłbyś nam trochę pomóc? Nie wiem, pożyczyć coś, doradzić... Jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić – kontynuował, a w jego głosie słychać było desperację.
W tym momencie poczułam, jak moje serce ściska się z żalu i złości. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Mateusz spojrzał na mnie z zaskoczeniem, a jego twarz poczerwieniała.
– Wiktoria... co ty… – zaczął pytać gorączkowo, odkładając telefon.
– Dlaczego najpierw nie porozmawiałeś o tym ze mną? Czemu próbujesz to wszystko załatwić za moimi plecami? – zapytałam, czując, jak emocje wzbierają na sile.
Mateusz spuścił wzrok.
– Bałem się, że to cię zrani, że nie będziesz chciała, żebym mieszał w to Filipa. Po prostu... nie chciałem cię rozczarować – powiedział cicho.
Czułam się zagubiona i zdezorientowana.
– Powinieneś był mi to powiedzieć, Mateusz. To nasza wspólna decyzja, nie twoja – wyrzuciłam z siebie, starając się utrzymać spokój. – Ja też o tym myślałam…
Przytaknął, wciąż unikając mojego spojrzenia.
– Masz rację. Przepraszam. Porozmawiam z Filipem jeszcze raz i zrobię to tak, jak powinniśmy byli zrobić od początku, razem – zapewnił.
Zostaliśmy w pokoju przez chwilę, próbując złapać oddech i przemyśleć całą sytuację. Wiedziałam, że droga przed nami nie będzie łatwa, ale czułam też, że ta konfrontacja była potrzebna, by coś zmienić.
Sama poszłam do szwagra
Następnego dnia sama odwiedziłam szwagra. Byłam zdenerwowana, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. Jego mieszkanie było imponujące, urządzone z elegancją, której zawsze mu zazdrościłam. Filip przywitał mnie z uśmiechem, który nieco uspokoił moje nerwy. Po chwili kurtuazyjnej rozmowy przeszliśmy do sedna.
– Filip, wiem, że Mati już z tobą rozmawiał. Chciałam to zrobić razem z nim, ale wiesz, jak to bywa... – zaczęłam, próbując zapanować nad drżeniem głosu.
Szwagier usiadł naprzeciwko mnie i spojrzał poważnie.
– Tak, mówił mi o waszej sytuacji. Ale Wiktoria, co mogę dla was zrobić? – zapytał, a jego gotowość do pomocy była dla mnie niespodzianką.
Wzięłam głęboki oddech.
– Słuchaj, my... my naprawdę chcemy mieć dziecko, ale nasza sytuacja finansowa jest trudna. Nie przyszłam tu z łatwością. To dla mnie bardzo ważne i zarazem krępujące, by prosić o pomoc. Ale jeśli mógłbyś... jakoś nas wesprzeć, byłoby to dla nas ogromne – wyznałam, czując jak moje policzki oblewają się rumieńcem.
Filip przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad czymś.
– Wiem, że to dla was nie jest łatwe i cieszę się, że zdecydowaliście się przyjść z tym do mnie. Mogę pożyczyć wam trochę pieniędzy, żebyście mogli zacząć myśleć o przyszłości – powiedział z powagą, ale jego słowa były jak balsam dla mojej duszy.
Poczułam ogromną ulgę, choć towarzyszył jej też wstyd.
– Dziękuję. Naprawdę. Obiecuję, że zrobimy wszystko, żeby się odwdzięczyć i oddać – powiedziałam z wdzięcznością, choć nie mogłam pozbyć się poczucia, że zawiodłam samą siebie, potrzebując pomocy.
Uśmiechnął się łagodnie.
– Szwagierka, nie musisz się martwić. Jesteście rodziną, a rodzina jest po to, by sobie pomagać – zapewnił.
Siedzieliśmy jeszcze przez chwilę, rozmawiając o innych sprawach, ale moje myśli krążyły wokół nadziei, która znów zaczęła się tlić w moim sercu. Wiedziałam, że czeka nas jeszcze długa droga, ale dzięki Filipowi pojawiło się światełko w tunelu.
Wciąż mieliśmy wątpliwości
Kiedy wróciłam do domu, Mateusz siedział w salonie, a jego twarz zdradzała napięcie. Wiedziałam, że musimy omówić to, co ustaliłam ze szwagrem. Usiadłam obok niego i przez chwilę panowała niezręczna cisza.
– Byłam u Filipa – zaczęłam, próbując wyczuć jego reakcję.
Mateusz spojrzał na mnie z mieszanką niepewności i oczekiwania.
– Sama? I co powiedział? – zapytał, choć w jego głosie słychać było więcej niż tylko ciekawość.
– Zgodził się nam pomóc. Oferuje pożyczkę, żebyśmy mogli trochę odetchnąć i pomyśleć o przyszłości – odpowiedziałam, obserwując jego reakcję.
Mateusz przetarł dłonią twarz, a potem spojrzał na mnie z powagą.
– Wiktoria, nie wiem, czy to dobra decyzja. Co, jeśli nie będziemy w stanie mu tego oddać? Czy to nie zrujnuje naszych relacji? – wyraził swoje obawy.
Poczułam, jak serce mi się ściska. Wiedziałam, że ma rację, ale z drugiej strony, była to szansa, której nie mogliśmy zignorować.
– Rozumiem, co czujesz. Ale nie możemy ciągle stać w miejscu. Musimy zaryzykować, żeby coś się zmieniło. Filip to rozumie i jest gotów nam pomóc bez żadnych warunków – próbowałam go przekonać.
Mateusz westchnął głęboko, a potem przytulił mnie mocno.
– Chcę, żebyśmy byli szczęśliwi, ale boję się konsekwencji. Nie chcę, żebyś czuła się winna, jeśli coś pójdzie nie tak – powiedział cicho.
Przysunęłam się bliżej, czując jego ciepło.
– Damy radę. Razem. Jeśli nie spróbujemy, nigdy nie dowiemy się, co moglibyśmy osiągnąć. A może to jest właśnie nasza szansa na coś lepszego – dodałam z determinacją.
Po chwili milczenia Mateusz skinął głową, choć w jego oczach wciąż widziałam cień niepokoju.
– Dobrze, zróbmy to. Ale musimy to dokładnie przemyśleć i ustalić plan działania – zgodził się w końcu, choć nie bez wahania.
Siedzieliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce i rozmyślając nad przyszłością, która nagle zaczęła jawić się w jaśniejszych barwach. Choć wiele rzeczy było jeszcze niepewnych, wiedzieliśmy, że najważniejsze to mieć siebie nawzajem.
Wybrałam szansę na macierzyństwo
Leżałam w łóżku, wpatrując się w sufit. Światło księżyca sączyło się przez zasłony, tworząc na ścianie cienie, które tańczyły w takt moich niespokojnych myśli. Decyzja o przyjęciu pomocy od Filipa była trudna i pełna dylematów, ale czułam, że może to być jedyna szansa, aby moje marzenie o macierzyństwie stało się rzeczywistością.
Mateusz spał obok, jego oddech był spokojny i równomierny, ale ja nie potrafiłam zaznać spokoju. Zastanawiałam się, co przyniesie przyszłość, czy damy radę sprostać nowym wyzwaniom, które przed nami stoją. Obawa o to, jak nasza decyzja wpłynie na relacje ze szwagrem, nie dawała mi spokoju. Nie chciałam, aby pomoc finansowa stała się ciężarem dla naszej rodziny, a tym bardziej nie chciałam, by zrujnowała więzi z bratem Mateusza.
Myśli o tym, jak zmieni się nasze życie, jeśli wszystko się uda, były zarówno ekscytujące, jak i przerażające. Czułam się, jakbym stała na krawędzi przepaści, nie wiedząc, czy skok przyniesie mi wolność, czy zgubę. Pragnienie bycia matką było jednak zbyt silne, by je zignorować.
Przypomniałam sobie raz po raz rozmowę z Karoliną oraz jej nieugiętą wiarę w to, że warto dążyć do realizacji marzeń, nawet jeśli droga do nich jest pełna przeszkód. To właśnie jej wsparcie i zapewnienie, że zawsze będzie obok, dodawało mi odwagi.
Nie wiedziałam, jak potoczy się nasza historia, ale jedno było pewne – nie mogliśmy pozwolić, by strach przed nieznanym powstrzymał nas przed dążeniem do tego, czego pragnęliśmy. Czy jednak koszty emocjonalne, które mogły nas spotkać po drodze, były tego warte?
Z tą myślą przewracając się na bok, objęłam śpiącego Mateusza, czując ciepło jego ciała. Może to właśnie ten dotyk był odpowiedzią na moje wątpliwości. Byliśmy razem w tej walce i tylko to miało teraz znaczenie.
Wiktoria, 32 lata

