„Mama zostawiła mi dom w spadku. Brat mnie znienawidził, bo bardziej zasługiwał na jej majątek”
„– Myślisz, że ja wiem, dlaczego mi to zapisała? – zapytałam cicho. – Myślisz, że nie czuję się winna? – Nie wiem, Alicja. Może zmanipulowałaś ją, zanim umarła. Może to twój sposób na powrót do łask”.

- Redakcja
Dom pachniał lawendą. Dokładnie tak samo jak wtedy, gdy ostatni raz trzaskałam drzwiami, obiecując sobie, że już nigdy tu nie wrócę. Ale wróciłam. Sama. W czarnym płaszczu, z ciężką torbą w jednej ręce i kluczem w drugiej, który matka zostawiła dla mnie w testamencie. Tak samo jak cały dom. Skrzypnęły stare deski w przedpokoju. Chyba się trochę ugięły pod ciężarem tych wszystkich lat, których nie było mnie w domu. A może to ja się ugięłam — pod winą, pod żalem, pod tym wszystkim, czego nie zdążyłam jej powiedzieć.
– Wreszcie jesteś – usłyszałam chłodny głos Pawła, mojego brata. Siedział w kuchni przy stole, obok niego jego żona, Magda, z zaciśniętymi ustami i lodowatym spojrzeniem.
– Pogrzeb już był – dodała sucho. – Nie musiałaś się spieszyć.
Usiadłam. Czułam się jak intruz. Jakby ściany domu też nie były pewne, czy mają mnie przyjąć.
– Nie spodziewałem się, że mama tak ci zaufała – powiedział Paweł, mrużąc oczy.
– Nie chodzi o zaufanie, Paweł. Nawet nie wiedziałam, że to zrobiła – odpowiedziałam cicho.
– Oczywiście. Nic nie wiedziałaś. Jak zwykle – parsknął.
Dom był mój. Ale rodzina… już nie.
Brat miał pretensje
– Nie było cię tu przez dziesięć lat, a teraz wracasz jak królowa – warknął Paweł, zanim jeszcze zdążyłam zamknąć za sobą drzwi do kuchni.
Stał przy zlewie, szorując kubek, jakby miał nadzieję zedrzeć z niego frustrację. Magdy nie było. Może dobrze. Jej wzrok potrafił ciąć jak brzytwa.
– Nie chciałam tego domu – powiedziałam spokojnie, chociaż głos lekko mi zadrżał. – Chciałam tylko ją pożegnać.
– To czemu nie zrobiłaś tego wcześniej? – rzucił przez ramię. – Przez lata ani jednego telefonu. Listu. Nic. A teraz nagle wielka córunia wraca i dostaje wszystko.
Zacisnęłam palce na oparciu krzesła.
– Mama też nie dzwoniła.
– Bo ją zostawiłaś! – krzyknął. Odwrócił się, oczy miał zaczerwienione. – Ty może tego nie pamiętasz, ale ja tu byłem. Kiedy płakała, kiedy udawała, że wszystko jest dobrze. Kiedy woziłeł ją do lekarza, kiedy zaczęła chorować. Nie było cię!
Wbiłam wzrok w stół. Wiedziałam, że go boli. Mnie też bolało. Tyle że każdy z nas nosił inny rodzaj żalu.
– Myślisz, że ja wiem, dlaczego mi to zapisała? – zapytałam cicho. – Myślisz, że nie czuję się winna?
– Nie wiem, Alicja. Może zmanipulowałaś ją, zanim umarła. Może to twój sposób na powrót do łask.
Spojrzałam na niego. Pierwszy raz od lat naprawdę. I pierwszy raz poczułam, że coś jest nie tak. Bo mama nigdy nie rozmawiała ze mną o spadku. Ani o chorobie. Ani… o czymkolwiek. Może ten dom to nie była nagroda. Może to było coś zupełnie innego.
Poszłam do sąsiadki
Zaparzyłam herbatę i z kubkiem w dłoniach przeszłam przez ogród. Ścieżka do domu Wandy znała każdy mój krok. Kiedyś biegałam po niej boso, z guzem na czole i ręką w gipsie. Wanda zawsze miała plaster, herbatniki i cierpliwość. A teraz? Nawet nie byłam pewna, czy mnie pozna.
Drzwi otworzyły się niemal od razu.
– Alicja? – spojrzała na mnie spod puchatej czapki. – Matko jedyna, myślałam, że to listonosz.
– To tylko ja – uśmiechnęłam się niepewnie. – Mogę wejść?
– Wchodź, wchodź. Na zimnie stoisz, a wyglądasz, jakbyś ducha zobaczyła.
Usiadłyśmy w kuchni. Wanda nalała herbaty, dodała miodu i podała mi filiżankę z odpryśniętym uszkiem.
– Dziwnie tu bez niej, prawda? – powiedziała cicho. – Helena była twarda baba. Ale serce miała miękkie.
Zawahałam się.
– Myślisz, że… zrobiła to, bo chciała coś naprawić?
Wanda uniosła brwi.
– Co takiego?
– Dom. Przepisała go na mnie. Nie powiedziała nikomu. Nie rozumiem tego.
Starsza kobieta przez chwilę milczała, mieszając herbatę, choć cukier już dawno się rozpuścił.
– Nie wszystko, co robią rodzice, jest zrozumiałe dla dzieci – powiedziała w końcu.
– Ale ty coś wiesz, prawda?
Wzruszyła ramionami. Spojrzała przez okno, jakby tam mogła znaleźć odpowiedź.
– Powiedzmy, że Helena miała powody, by pewne sprawy trzymać tylko dla siebie.
Serce zabiło mi szybciej.
– Co masz na myśli?
– Nie pytaj mnie o to, Alicjo.
Ale ziarno zostało zasiane.
Coś usłyszałam
Noc była cicha, aż za cicha. Nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok, czując, że dom oddycha inaczej. Że coś się w nim kotłuje, jakby ściany znały więcej prawdy niż ja.
Chciałam zejść do kuchni po wodę, ale w pół drogi usłyszałam głosy. Ciche. Nerwowe.
– …więc wyszło. W końcu wyszło – mówiła Magda szeptem.
– Trzeba było powiedzieć wcześniej – syknął Paweł. – Gdyby wiedziała, że to nie ona powinna dostać ten dom, może by go oddała.
Stanęłam w miejscu jak sparaliżowana. Moje serce waliło tak głośno, że bałam się, że mnie usłyszą.
– I co teraz? – spytała Magda. – Będziesz siedział z założonymi rękami?
– A co mam zrobić? Wywalić ją? To w papierach jest wszystko. Matka zrobiła to z premedytacją.
– A może z wyrzutów sumienia?
Poczułam, jak coś we mnie pęka. Cofnęłam się o krok, ale deska zaskrzypiała.
– Kto tam?! – krzyknął Paweł.
Zeszłam po schodach powoli, ostentacyjnie. Weszłam do kuchni bez słowa.
– Podsłuchujesz? – syknęła Magda.
– Nie musiałabym – spojrzałam na nich zimno – gdybyście mówili mi prawdę w oczy.
Paweł westchnął. Oparł się o blat.
– Nie jesteś jedną z nas, Alicjo. Nigdy nie byłaś.
– Co to ma znaczyć?
Zamilkli. Magda odwróciła wzrok. To Paweł powiedział to pierwszy:
– Mama miała romans. Nie jesteś córką naszego ojca.
Świat zawirował. Nagle wszystko zrobiło się za głośne, za jasne, za ciasne.
– Kłamiesz – wyszeptałam.
– Nie. I chyba sama zaczynasz to czuć, prawda?
Nie odpowiedziałam. Nie mogłam.
Poznałam sekret mamy
Tym razem nie czekałam do rana. Poszłam do Wandy zaraz po świcie, z włosami w nieładzie i sercem bijącym jak oszalałe. Drzwi otworzyła zaspana, ale gdy mnie zobaczyła, natychmiast spoważniała.
– Co się stało?
– Powiedz mi prawdę. Wszystko. Już wiem, że nie jestem córką taty. Wiem, że mama miała romans. Ale nie wiem… nic więcej. Błagam.
Wpuściła mnie bez słowa. Usiadłyśmy w kuchni. Pachniało drożdżówkami, które najwyraźniej piekła wcześniej.
– Twoja mama była… pogubiona – zaczęła. – I bardzo samotna, zanim się związała z twoim ojcem. Był taki mężczyzna. Starszy, poważny, zamknięty w sobie. Mieszkał kiedyś w tym domu. Helena u niego wynajmowała pokój.
– I?
– I tak się zaczęło. Nikt o tym głośno nie mówił, ale… wiedzieliśmy. A potem nagle on zniknął. Wyjechał. A miesiąc później Helena poznała twojego „tatę”. Szybko się pobrali, a ty urodziłaś się wcześniej, niż mówiła.
– A ten mężczyzna… ten pierwszy… on był właścicielem domu?
Wanda skinęła głową.
– I twoim ojcem, Alicjo. Helena nigdy ci tego nie powiedziała. Ale wiedziała, że musi jakoś naprawić przeszłość. Dom należał do niego. A więc powinien należeć do jego dziecka.
– Do mnie?
– Tak. I tylko do ciebie. Helena zostawiła ci go, żebyś wiedziała, że nie wszystko w twoim życiu było przypadkiem. Nawet jeśli tak się wydawało.
Zamilkłam. Nie płakałam. Nie krzyczałam. Tylko w końcu zrozumiałam, dlaczego to właśnie mnie zostawiła klucz.
Brat mnie nienawidzi
Znalazłam Pawła w ogrodzie. Stał przy kompostowniku, coś grzebał w ziemi, jakby to miało mu pomóc nie myśleć. A może właśnie myślał za dużo.
– Porozmawiamy?
Odwrócił się powoli. Milczał, ale nie uciekł wzrokiem.
– Wanda mi powiedziała wszystko. O moim ojcu. O domu. O tym, dlaczego mama przepisała go na mnie.
Zacisnął szczękę.
– No i?
– Paweł, ja nie chciałam tego. Przysięgam. Nie prosiłam o spadek, o żadne wyróżnienie. Po prostu… dostałam prawdę. I muszę z nią żyć.
– A ja muszę z nią umierać – wycedził przez zęby. – Z każdą minutą czuję się coraz bardziej jak idiota. Siedziałem przy niej, kiedy konała. Myślałem, że mnie kochała, że byłem jej synem. A ty… ty dostałaś wszystko.
– Nic nie dostałam – przerwałam. – Dostałam dom pełen kłamstw. Ciebie, który mnie nienawidzi. I matkę, która milczała do końca.
Podszedł bliżej. Patrzyliśmy sobie w oczy. Po raz pierwszy bez złości. Tylko z czymś surowym, bolesnym.
– Dom możesz mieć – powiedział cicho. – Rodziny już nie masz.
Chciałam coś powiedzieć, ale uciekł wzrokiem. Wziął swoją kurtkę z płotu, założył kaptur.
– Dokąd idziesz?
– Gdziekolwiek. Byle dalej stąd.
I poszedł. A ja stałam na tym samym podwórku, na którym kiedyś bawiliśmy się razem w piratów. Teraz już wiedziałam, że nigdy nie płynęliśmy tą samą łodzią.
Dom był cichy. Lawenda wciąż pachniała, jakby chciała przykryć wszystkie słowa, które nigdy nie padły. Wyrzuciłam stary fotel z salonu. Zostawiłam zdjęcie matki w ramce na komodzie. Patrzyła na mnie z jakimś cieniem smutku, którego wcześniej nie zauważałam. Wieczorem usiadłam na ganku. Powietrze było chłodne, ziemia wilgotna po deszczu. Czułam, że muszę się oswoić z tym, co mnie właśnie spotkało.
Alicja, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Znalazłam wypchaną kopertę z pieniędzmi w rzeczach córki. Zamarłam, gdy zobaczyłam, ile kasy w niej jest”
- „Pożyczyliśmy pieniądze teściom, gdy byli w potrzebie. Zamiast uczciwie oddać dług, oszukali nas bez grama wstydu”
- „Gdy wygrałam miliony, spłaciłam długi teściów. Teraz mówią moim dzieciom, że kupiłam sobie ich rodzinę”

