Reklama

Mama zawsze była zamknięta w sobie. Należała do tych kobiet, które wolą posprzątać całe mieszkanie, niż powiedzieć, co naprawdę czują. Niby się nie kłócimy, ale… nigdy też się nie przytulamy. Kiedyś zapytałam ją o tatę. Miała wtedy tłuc kotlety – pamiętam ten agresywny stukot tłuczka, jakby całą swoją złość wyładowywała na desce do krojenia. Powiedziała tylko: „Był dobrym człowiekiem” i szybko zmieniła temat. A przecież zmarł, gdy miałam zaledwie sześć lat. Nie pamiętam go prawie wcale. Może tylko zapach jego płaszcza i to, że uśmiechał się do mnie jak nikt inny. W naszym domu prawie wcale się o nim nie mówiło.

Któregoś ranka, przy śniadaniu, mama rzuciła do mnie jakby mimochodem:

— Pojechałabyś dziś na cmentarz? Złożyć kwiaty.

— Wasza rocznica ślubu? — zgadywałam, bo jak zwykle nie potrafiłam sobie przypomnieć dokładnej daty.

— Nie… — Mama jakby się zacięła. — Do Karoliny. Kwatera 14, rząd 3.

Zamarłam z łyżką w połowie drogi do ust.

— Kto to? — spytałam. — Ta Karolina.

— Kobieta, którą kiedyś znałam — odpowiedziała szybko. Zbyt szybko. A ja momentalnie zrozumiałam jedno: to nie był przypadkowy grób.

Milczała jak zaklęta

Kwatera 14, rząd 3 — miejsce znalazłam bez trudu. Grób był zadbany, choć prosty. Stały tam świeże chryzantemy i wypalony znicz. Tabliczka na pomniku zawierała tylko jej imię. Karolina — bez nazwiska, bez daty. Jakby ktoś chciał, żeby została tylko cieniem.

Stałam przed grobem z naręczem tulipanów, które kupiłam po drodze, nie wiedząc nawet, czy je lubiła. Czułam się jak idiotka. Składałam kwiaty na grobie kobiety, o której wiedziałam tylko tyle, że kiedyś znała moją matkę. Ale to „kiedyś” brzmiało podejrzanie niepokojąco. I zbyt emocjonalnie jak na przypadkową osobę.

Wróciłam do domu wieczorem przemoczona, bo akurat lunął deszcz. W kuchni pachniało rosołem. Mama mieszała w garnku, udając, że mnie nie widzi.

— Byłam tam — rzuciłam w próżnię. — Na cmentarzu. Położyłam kwiaty, jak chciałaś.

— Dobrze — odpowiedziała obojętnie.

— Kim była Karolina? — spytałam.

Patrzyła na mnie przez chwilę, ale milczała jak zaklęta.

— Po prostu… to była Karolina — stwierdziła chłodno. — Nie zadawaj pytań.

— Zawsze tak robisz — nie wytrzymałam. — Wszystko zamiatasz pod dywan. Jakby przeszłość można było wymazać, kiedy się o niej nie mówi.

W jej oczach coś drgnęło, ale szybko przykryła to obojętność.

— Nie wszystko musisz wiedzieć — szepnęła, odwracając się do mnie plecami.

A ja byłam już pewna, że ten grób coś znaczy. Karolina na pewno nie była obca. A mama... bała się, że prawda wywróci nasz świat do góry nogami.

To nie ma znaczenia

Odkąd odwiedziłam grób Karoliny, coś nie dawało mi spokoju. Jakby gdzieś tam, w bliżej nieokreślonej przeszłości, pojawił się zgrzyt, którego wcześniej nie słyszałam. Mama nigdy nie mówiła o tym, co było kiedyś. A teraz nagle coś z tego okresu miało powrócić.

Wieczorem znów podjęłam próbę.

— Mamo, proszę cię — zaczęłam. —Kim ona była? Ta Karolina.

Spojrzała na mnie z irytacją, ale tym razem nie uciekła wzrokiem.

To nie ma znaczenia — rzuciła beznamiętnie.

— Dla mnie ma. — Podniosłam głos, mocno już zirytowana. — Jeśli była dla ciebie ważna, to chcę wiedzieć. Albo… może była ważna dla taty?

Zbladła.

— Nie masz prawa... — wyszeptała.

— Mam prawo! Jeśli była związana z moim tatą, to chcę znać prawdę — oznajmiłam stanowczo. — Nie możesz ciągle udawać, że nic się nie stało. Może właśnie przez to jesteśmy sobie takie... obce.

Zacisnęła dłonie na blacie. Przez chwilę sądziłam, że wreszcie się otworzy. Nic z tego.

— Nie wiesz, o czym mówisz — stwierdziła tylko ozięble.

— Bo nigdy mi nic nie mówiłaś! — wrzasnęłam. — Może dlatego, że Karolina była ważniejsza niż ja?

— Julia... — jęknęła. Patrzyła na mnie jeszcze przez moment, po czym wybiegła z kuchni, trzaskając drzwiami.

Zostałam sama. Serce waliło mi jak szalone, a w głowie miałam jedno: co takiego zrobiła mama, że nie może teraz spojrzeć mi w oczy?

Cofnęłam się gwałtownie

W nocy nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok, analizując każde słowo mamy. Co takiego mogła przede mną ukrywać? Czułam dziwny ucisk w żołądku – jakby lęk pomieszany z ciekawością. W końcu usłyszałam cichy głos zza ściany. Mama rozmawiała przez telefon.

Zbliżyłam się do drzwi i lekko je uchyliłam.

— ...nie wiem, czy jestem gotowa — szeptała. — Ania, ja... Karolina... To wszystko... To ciągle... boli.

— Marta, ale Julia ma prawo wiedzieć — usłyszałam kobiecy głos w telefonie, jak podejrzewałam, należący do ciotki Anny. Teraz w duchu dziękowałam, że mama ma tak mocno podkręconą głośność. — Nie można wiecznie żyć w kłamstwie.

— Ale jeśli ją stracę? — Mama się wzdrygnęła.

Odsunęłam się. Czułam, że to o mnie. Chwilę później drzwi otworzyły się gwałtownie. Mama znieruchomiała, widząc mnie w korytarzu.

— Podsłuchiwałaś mnie? — Gniewem próbowała zatuszować zmieszanie.

— Mówiłaś o mnie, więc miałam prawo — stwierdziłam twardo. — Kim była Karolina?

Przez chwilę milczała. Potem jakby coś w niej pękło.

— Twoją… siostrą — wykrztusiła. — Tylko że… nie moją córką.

Patrzyłam na nią jak otępiała.

— Co? — spytałam głucho.

— Karolina była córką twojego ojca z poprzedniego związku — mówiła dalej. — Ja... jej nie chciałam.

Cofnęłam się jakby mnie uderzyła.

— I co? — rzuciłam, bojąc się tego, co usłyszę. — Porzuciliście ją jak psa?

Mama spuściła głowę.

— Nie rozumiesz... — wymamrotała. — To nie tak. Ja nie umiałam...

Ale ja już nie słuchałam. Wybiegłam z domu. Łzy spływały mi po policzkach, a ja nie potrafiłam się uspokoić.

Nie umiała jej zaakceptować

Nie wróciłam na noc. Krążyłam bez celu po mieście i w końcu zasnęłam na ławce w parku, otulona kapturem. Nad ranem zdecydowałam się zajrzeć do ciotki Anny. Bo wierzyłam, że ona też coś wie.

Otworzyła mi w szlafroku, zmieszana i zaspana.

— Julia? — zdumiała się. — Wszystko w porządku?

— Powiedz mi prawdę — wycedziłam. – O Karolinie. Wszystko.

Westchnęła ciężko, jakby od lat czekała, aż ktoś ją o to poprosi.

— Karolina była córką twojego ojca i innej kobiety —zaczęła. — On ją kochał, naprawdę. Ale tamta zmarła. Nagle. Z dnia na dzień. Twój ojciec był przerażony, sam z dzieckiem... No i przyprowadził ją do twojej matki. Miał nadzieję, że razem jakoś sobie poradzą.

— I co? — drążyłam, zbyt niecierpliwa, by spokojnie czekać na ciąg dalszy.

— Twoja matka... Ona nie umiała jej zaakceptować — przyznała cicho. — Była zazdrosna, choć dziewczynka miała tylko dziewięć lat. Chciała się jej pozbyć. Twój ojciec się wahał, ale...

— Oddali ją, tak? — przerwałam. — Komu?

— Mnie — wyznała. — Na chwilę. Tak miało być. Ale nikt jej nie odwiedzał. Przestałam nawet pytać. A potem... Karolina zmarła. Nagle. Nawet nie wiedzieli, że była chora.

Czułam, jak całe ciało mi drży.

— Umarła w przekonaniu, że nikt jej nie chce — wyszeptałam.

Anna tylko skinęła głową.

Patrzyłam na nią i nie wiedziałam, czy czuję większy żal do niej, czy do własnych rodziców. W jednej chwili cały mój świat się posypał.

Nie wiedziałam już, kim jestem

Nie wracałam do domu. Nie mogłam. Czułam, że jeśli spojrzę mamie w oczy, rozsypię się na kawałki, a potem już nigdy nie poskładam się z powrotem. Błąkałam się po mieście, bez celu, bez siły. W końcu znów poszłam do ciotki Anny. Musiałam dowiedzieć się więcej.

— Jak wyglądała? — zapytałam. — Karolina.

Anna wstała, sięgnęła do szuflady i podała mi zdjęcie.

Zamarłam. Dziewczynka na zdjęciu miała jasne włosy, szeroko otwarte oczy i ten sam układ brwi co ja. Jakbym patrzyła na siebie z alternatywnej rzeczywistości.

— To niemożliwe... — szepnęłam.

— Byłyście bardzo podobne — przyznała ciotka. — Podobnie się poruszała, miała też... twoją wrażliwość. Czasem mówiła: „Chciałabym mieć siostrę. Taką prawdziwą. Żeby ktoś był stale przy mnie”.

— Dlaczego nikt mi o niej nie powiedział? — Czułam, jak głos mi się łamie.

— Bo twoja matka się bała — odparła. — Że ją znienawidzisz. Że nie zrozumiesz, że była zazdrosna… o dziecko.

— Przecież... ona była tylko dzieckiem — powtórzyłam po raz setny.

— I umarła jak ktoś zupełnie obcy — powiedziała Anna cicho.

Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam już, kim jestem. Córką zdradzonej matki? Siostrą porzuconej dziewczynki? A może kimś, kto teraz nosi w sobie ciężar dwóch istnień – swojego i tego, które nigdy nie dostało szansy.

Mogę zacząć żyć inaczej

Siedziałam na schodach przed domem, zmarznięta, ale wciąż nie wchodziłam do środka. Mama pewnie była w kuchni, jak zawsze, udając, że wszystko jest w porządku. Ale nie było w porządku.
Patrzyłam w pustkę i myślałam o Karolinie. Siostrze, której nigdy nie poznałam. Która żyła obok mnie, ale poza moim życiem, poza moją świadomością. Umarła, nie mając nikogo. Ja miałam wszystko i wciąż czułam się samotna.

Może byłyśmy do siebie bardziej podobne, niż kiedykolwiek przypuszczałam. Dotknęłam palcami zdjęcia, które zabrałam ze sobą.

— Przepraszam, Karolino — wyszeptałam. — Za wszystkich. Za mamę. Za tatę. Za mnie. Że przyszłam za późno.

Wiedziałam, że nie mogę już nic dla niej zrobić. Uznałam jednak, że coś zmienię — bo mogę zacząć żyć inaczej dla siebie.

Julia, 22 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Zobacz także:


Reklama
Reklama
Reklama