„Mama ukrywała swoje długi przed ojcem. Gdy prawda wyszła na jaw, wyrzucił ją z domu bez słowa”
„– Natalia... są sytuacje bez wyjścia. Czasem człowiek robi rzeczy, których nie chce. Bo musi. Bo życie go przygniata. I myśli, że jakoś to będzie. A potem wszystko się sypie. I już za późno – powiedziała”.

- Redakcja
Zawsze lubiłam wracać do domu na weekendy. Ta podróż pociągiem, kawa z dworca, a potem znajome ulice, które znam niemal na pamięć. Mama zawsze czekała z obiadem, tata z jakąś uwagą o korkach, chociaż przecież to nie ja prowadziłam. Mieli swój rytuał – ona trochę roztrzepana, z wiecznie zaparowaną kuchnią od gotowania, on z gazetą pod pachą, przewidywalny jak zegarek.
Ale od kilku tygodni coś było inaczej. Dom nie pachniał już rosołem, tylko jakimś stresem. Tata był bardziej milczący niż zwykle, a mama – nerwowa, jakby na coś czekała. Albo się czegoś bała. Kiedy próbowałam się czegoś dowiedzieć, mama zmieniała temat, a tata wznosił tylko brwi, jakby mnie nie słyszał. Wiedziałam, że coś się dzieje, ale nie miałam pojęcia co.
Zaczęłam snuć własne teorie. Może się rozstają? Może tata ją zdradza? Albo… może mama? A może coś z jego firmą? Czasem widziałam jak rozmawia szeptem przez telefon, odwrócona tyłem. Gdy raz weszłam do salonu bez pukania, szybko schowała coś do szuflady.
W piątek wieczorem, kiedy znowu wróciłam z uczelni, zastałam ich przy stole. Nie zdążyłam zdjąć kurtki, a już wiedziałam, że ten weekend coś przyniesie. Coś, po czym nie będzie już tak samo.
Coś było nie tak
– Usmażyć ci jajko? – zapytała mama, stojąc przy kuchence, jakby jej całe życie składało się z takich gestów.
– Zjem to, co jest – odpowiedziałam, siadając do stołu. Tata już tam siedział, w ciszy krojąc pomidora. W radiu grała jakaś ballada o miłości, która nie przetrwała. Idealny soundtrack do tej ciszy.
Mama postawiła na stole jajka na twardo i sałatkę jarzynową z poprzedniego dnia. Nic nie mówiła. Tata milczał. Miałam wrażenie, że słyszę tykanie zegarka w salonie.
– Jak tam na uczelni? – rzucił nagle ojciec, ale jego ton był pusty, jakby odklepany.
– W porządku. Egzamin za dwa tygodnie. – Sięgnęłam po chleb. – A u was?
– U nas? – prychnął cicho. – U niektórych wszystko w najlepszym porządku. Zwłaszcza jeśli mają więcej kart kredytowych niż honoru.
Mama zamarła z nożem nad wędliną. Delikatnie odłożyła plasterek i spojrzała na ojca.
– Nie zaczynaj – powiedziała cicho, prawie bezgłośnie.
– Ja? Ja nic nie mówię – odpowiedział lodowatym tonem. – Zapytaj matki, Natalio.
– Tato, o co chodzi?
– O życie, córciu. O prawdę. O rachunki, które kiedyś i tak ktoś musi zapłacić.
Mama zerwała się od stołu.
– Mam dość. Naprawdę dość.
Wyszła z kuchni. Trzask drzwi zabrzmiał jak strzał. Zostałam z ojcem, który nie patrzył na mnie, tylko na pusty talerz. Przez chwilę chciałam za nią pobiec. Ale zostałam. Bo czułam, że jeszcze nic nie wiem. A już wszystko zaczęło się walić.
Chciałam wiedzieć, o co chodzi
Znalazłam ją w łazience. Stała oparta o pralkę, wpatrzona w ścianę, jakby chciała przez nią przejść. Ręce miała zaciśnięte w pięści. Nigdy wcześniej nie widziałam jej takiej.
– Mamo... co się dzieje? – zapytałam cicho.
Nie odpowiedziała od razu. Oddychała płytko, szybko. Potem usiadła na brzegu wanny i schowała twarz w dłoniach.
– Nic się nie dzieje. To tylko... życie mnie dogania – powiedziała z trudem.
Usiadłam obok. Przez chwilę obie milczałyśmy.
– Tato jest wściekły. Rzuca jakimiś aluzjami... kartami, rachunkami. O co mu chodzi?
– Nie pytaj go. Naprawdę, lepiej nie. – Jej głos zadrżał.
– To może ty mi powiedz? – spojrzałam jej prosto w oczy. – Mamo, coś ukrywasz. Wiem to. On cię ledwo znosi.
Zacisnęła usta. Milczała.
– Przestań mnie traktować jak dziecko. Zasługuję, żeby wiedzieć.
W końcu spojrzała na mnie. Zmęczona, jakby nie spała od tygodni.
– Natalia... są sytuacje bez wyjścia. Czasem człowiek robi rzeczy, których nie chce. Bo musi. Bo życie go przygniata. I myśli, że jakoś to będzie. A potem wszystko się sypie. I już za późno – powiedziała.
– Mamo, ale co się sypie? Przecież możecie mi powiedzieć.
– Nie wszystko da się naprawić rozmową – powiedziała gorzko. – Nie tym razem.
Wstała i wyszła. A ja zostałam sama z pustką w brzuchu. Co ona zrobiła? I dlaczego nie mogę się dowiedzieć?
Podsłuchałam ich rozmowę
To miała być zwykła noc. Zmyłam makijaż, założyłam piżamę, ale nie mogłam zasnąć. Coś w powietrzu wisiało, jakby dom sam trzymał oddech. Około północy usłyszałam ciche kroki. Drzwi od sypialni rodziców skrzypnęły, potem znowu cisza.
Podeszłam do drzwi. Zadrżałam, ale nie ruszyłam się. I wtedy usłyszałam jego głos:
– 130 tysięcy złotych, Elżbieta. Tyle. I wszystko beze mnie. Jak mogłaś?
– Marek… ja… to nie miało tak wyglądać – odpowiedziała cicho mama. – Chciałam to wszystko spłacić, zanim się dowiesz.
– Przez tyle lata mnie okłamywałaś! Rozumiesz to? – jego głos był coraz ostrzejszy. – Kiedy brałaś te kredyty, pożyczki, chwilówki… Pomyślałaś choć raz, że może to się na nas odbić?
– Robiłam to dla nas. Nie dla siebie. Na leczenie mamy, na siostrę… Wtedy nie miałam wyjścia. Bałam się ciebie, twojej reakcji...
– To może trzeba było się bać wcześniej – rzucił z jadem. – Teraz nie mam już żony. Mam… obcą kobietę, która trzymała mnie za dłoń, kłamiąc prosto w oczy.
Zanim zdążyłam odsunąć się od drzwi, podłoga zaskrzypiała. Mama nagle otworzyła je szerzej.
– Natalia?!
– Co się dzieje? – wyjąkałam.
Tata podszedł i bez słowa wręczył mi kopertę. Otworzyłam. List z banku. Potem drugi. Trzeci. Serce mi stanęło. Długi. Ukrywane długi. Mama nie patrzyła mi w oczy. W jednej chwili wszystko się zmieniło.
Mama wszystko mi opowiedziała
Siedziałyśmy w kuchni, jakby świat się zatrzymał. Tata wyszedł, nie mówiąc ani słowa. Tylko trzasnął drzwiami. Mama siedziała ze splecionymi palcami, patrzyła na blat stołu, jakby to on miał jej dać rozgrzeszenie.
– Wszystko zaczęło się, kiedy babcia zachorowała – zaczęła cicho. – Szpitale, leki, prywatne konsultacje. Wtedy myślałam, że to tylko chwilowe. Że dam radę.
Patrzyłam na nią w milczeniu.
– Potem siostra miała wypadek. Mówiła, że odda. Że to tylko miesiąc, dwa. No i się zaczęło. Z jednej karty na drugą. Jeden kredyt, żeby spłacić drugi. – Głos jej się załamał. – W pewnym momencie już nawet nie wiedziałam, ile jestem winna. Każdy list chowałam, każdy telefon odkładałam. A potem to już tylko panika.
– Ale przecież... tata by ci pomógł. Może nie z radością, ale...
– Pomógł? – roześmiała się gorzko. – On? On mnie by zostawił już wtedy. Nienawidzi długów. Dla niego to hańba. Mężczyzna, który zbudował wszystko sam, a tu nagle... jego żona pakuje się w bagno.
– Ale... przecież to nie było jakieś luksusowe życie. Nie kupowałaś torebek, samochodów...
– Bo to nie była chciwość, Natalio. To była bezradność. Wstyd. I samotność.
Złapałam ją za rękę. Nie odsuwając wzroku, zapytałam:
– Co teraz?
Spojrzała na mnie z dziwnym spokojem.
– Nie wiem...
W tamtej chwili zrozumiałam, że nic już nie będzie jak dawniej. A ja... jestem rozdarta. Bo choć ją kocham, czuję też gniew.
Ojciec był rozczarowany
Znalazłam go w garażu. Siedział na składanym krzesełku, z kubkiem zimnej kawy w ręku. Patrzył w jeden punkt, jakby chciał coś z niego wyczytać.
– Tato... – powiedziałam cicho.
Spojrzał na mnie, ale nie odpowiedział. Widziałam, że jest gdzieś daleko myślami. Usiedliśmy obok siebie. Garaż pachniał farbą, kurzem i napięciem.
– Wiem już wszystko – zaczęłam. – Wiem, że cię oszukiwała. Ale ona nie zrobiła tego z nienawiści. Ona się bała.
– Bała się mnie? – parsknął cicho. – Świetnie. Żyliśmy pod jednym dachem, spaliśmy w jednym łóżku, jedliśmy wspólne kolacje. I ona się mnie bała.
– Nie tak... Po prostu nie wiedziała, jak ci to powiedzieć. Myślała, że... że się zawalisz. Że stracisz szacunek.
– Straciłem coś więcej niż szacunek, Natalia. Straciłem zaufanie. A bez tego nie ma małżeństwa.
Milczałam chwilę. Potem zapytałam:
– Ale kochałeś ją. Kochasz?
Spojrzał na mnie z pustką w oczach.
– Nie wiem. Może nigdy jej nie znałem. Może widziałem tylko to, co chciałem.
Odwrócił głowę.
– Zawsze byłem dumny z tego, że żyjemy bez długów. Że jesteśmy uczciwi. Że mamy dom zbudowany własnymi rękami. A teraz? Teraz wszystko jest jak domek z kart. Wystarczyło jedno kłamstwo.
Nie potrafiłam go pocieszyć. Chciałam, ale nie znalazłam słów. Patrzyłam na tatę i wiedziałam jedno – on już nie jest tym samym człowiekiem. I mama też nie. A ja? Ja miałam wybrać, po czyjej stronie stanąć.
Nasza rodzina się rozpadła
Wróciłam na kolejny weekend, a mamy już nie było. W salonie stała jej walizka – ta granatowa, której zawsze używała na wakacje. Tylko jej płaszcza brakowało na wieszaku.
– Gdzie jest mama? – zapytałam.
– U siostry. Albo gdziekolwiek. Mnie to już nie obchodzi – odpowiedział ojciec lodowatym tonem.
Podobno tej nocy pokłócili się tak, że słyszała ich pół ulicy. Mama krzyczała, że nie jest przestępcą, a on, że ją nienawidzi za kłamstwa. Potem wyrzucił ją z domu. Dosłownie. Drzwi zatrzasnęły się tuż za nią.
Teraz on śpi sam w sypialni, a ja... czuję się jak intruz w tym cichym, zimnym domu. Rozmawiam z mamą przez telefon. Ma głos, jakby nie spała od tygodni. Zastanawiam się, czy to naprawdę koniec. I po której stronie powinnam stanąć. Ale prawda jest taka, że oboje zawiedli. I mnie, i siebie nawzajem. A dom? Już dawno przestał być domem.
Natalia, 21 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Gdy zostałem bezrobotny, żona się zmieniła. Traktuje mnie jak darmozjada i rozlicza z paragonów”
- „Żona wykradła nasze oszczędności i uciekła. Nie mam za co żyć, bo zostałem bez pracy, z długami i dziećmi”
- „Żona zaglądała mi do portfela i rozliczała z każdego wydatku. Nagle zrozumiałem, że nie chodzi jej o oszczędności”

