„Mam 2 lewe ręce do sprzątania, bo zawsze robiła to za mnie mama. Sama jest sobie winna, że wychowała takie niedojdy”
„Pośpiech sprawił, że nawet nie zauważyłem, że wybiegam z domu w pogniecionych spodniach i bluzie, na której wciąż było zaschnięte coś, co mogło być keczupem. Jedno było pewne – to był dopiero początek”.

Od zawsze było tak samo. Rano budziłem się i wszystko już było gotowe. Śniadanie czekało na stole, ubrania były wyprasowane, a w kuchni pachniało świeżo zaparzoną kawą, którą mama piła w biegu, bo zawsze miała coś do zrobienia. Wracaliśmy ze szkoły, a dom był czysty, obiad stał na stole, pranie wisiało na suszarce. Jakby wszystko robiło się samo.
Przywykliśmy do tego
Nie zastanawiałem się nad tym. Po prostu tak było. Mama nie narzekała, a jeśli coś mówiła, to i tak puszczałem to mimo uszu. Tomek marudził, że jest głodny, Zosia wiecznie coś chciała, a ja miałem swoje sprawy. W końcu to normalne, że w domu jest porządek, że wszystko działa, że zawsze jest co jeść.
Ale pewnego dnia coś się zmieniło. Mama przestała mówić, przestała się spieszyć i robić wszystko za nas. Po raz pierwszy obudziłem się i zastałem w domu ciszę. Nie pachniało kawą, w kuchni nie było śniadania.
– Mamo! Gdzie moje czyste spodnie?
Odpowiedziała mi cisza. Zdziwiłem się, ale nie ruszyłem się od razu. Może była w łazience? Może po prostu nie usłyszała? W końcu mama zawsze była gdzieś w pobliżu, gotowa, by podać nam wszystko, czego potrzebowaliśmy.
Po chwili z pokoju Tomka dobiegło marudzenie:
– Mamo, jestem głodny!
Nic. Żadnej reakcji.
Wstałem i poszedłem do kuchni, gotowy zobaczyć ją przy blacie, jak zawsze krzątającą się w pośpiechu albo nalewającą kawę. Ale kuchnia była pusta. Na stole nie było kanapek, tostera, nawet mleka w misce Tomka. Zosia, wpatrzona w telefon, beznamiętnie rzuciła:
– Mamo, gdzie moja bluzka?
Po prostu wyszła
Dopiero wtedy mama wyszła ze swojego pokoju. Miała na sobie dres i wyglądała na zupełnie niewzruszoną naszym chaosem.
– Dzisiaj wasza kolej – powiedziała spokojnie.
Zerknąłem na nią, mrużąc oczy.
– Co?
– Wasza kolej – powtórzyła.
Zosia uniosła wzrok znad telefonu.
– Nie rozumiem.
Mama wzięła torebkę i włożyła buty.
– Śniadanie, ubrania, plecaki, wszystko ogarniacie sami. A teraz wychodzę.
Zapięła kurtkę, otworzyła drzwi i wyszła, zostawiając nas w kompletnym osłupieniu. Przez chwilę staliśmy jak sparaliżowani. Spojrzałem na Zosię, ona na mnie, potem oboje na Tomka.
– Może zaraz wróci? – rzuciła cicho Zosia, jakby próbując się uspokoić.
– Chyba nie – mruknąłem.
Zostawiła nas
Tomek wyglądał, jakby miał się rozpłakać.
– Jestem głodny – powtórzył, ale tym razem nikt nie zareagował.
Po chwili w kuchni zaczęło się poszukiwanie jedzenia. Zosia grzebała w szafkach, ja wyciągnąłem bochenek chleba i nóż, ale kiedy zacząłem kroić, połamałem kromkę na kawałki.
– Genialnie – mruknąłem.
Zosia w końcu znalazła płatki śniadaniowe, ale nie było mleka.
– Tomek, idź do sklepu – rzuciła.
– Nie wiem, gdzie jest portfel mamy.
– To weź swoje pieniądze.
– Nie mam.
Wziąłem głęboki oddech, żeby nie wybuchnąć.
Po chwili jakimś cudem każdy miał na talerzu coś do jedzenia – niezbyt smacznego, ale wystarczającego, by przetrwać poranek. Tomek zjadł suchą kromkę chleba, Zosia przełknęła owsiankę bez mleka, a ja skończyłem na herbacie i kawałku niedopieczonego tosta.
Pośpiech sprawił, że nawet nie zauważyłem, że wybiegam z domu w pogniecionych spodniach i bluzie, na której wciąż było zaschnięte coś, co mogło być keczupem. Jedno było pewne – to był dopiero początek. Mama naprawdę nie zamierzała do tego wrócić.
Nic się nie zmieniło
Po szkole wróciłem do domu zmęczony i głodny, jak zwykle gotowy na obiad, który czekał na mnie na stole. Zdjąłem buty, rzuciłem plecak w kąt i wszedłem do kuchni. Było pusto. Na blacie nie stały żadne garnki, nie pachniało jedzeniem. Lodówka była zamknięta, a w zlewie piętrzyły się talerze po porannym śniadaniu, których nikt nie umył.
– Mamo? – zawołałem, choć już wiedziałem, że nie dostanę odpowiedzi.
Usłyszałem trzask drzwi. Zosia weszła do kuchni i od razu zatrzymała się, patrząc na ten sam bałagan, który ja już zdążyłem zauważyć.
– No nie… – jęknęła. – Myślałam, że żartowała.
Tomek wszedł zaraz za nią, rozejrzał się i skrzywił.
– Głodny jestem.
– No to sobie coś zrób – odparłem odruchowo, ale sam nie miałem pojęcia, co właściwie można by ugotować.
Zosia podeszła do lodówki i otworzyła ją szeroko. W środku było mleko, jakiś słoik z dżemem, kilka jajek i pół kostki masła. Nic, co mogłoby wystarczyć na konkretny obiad.
– Może zamówimy pizzę? – zaproponowała.
– A masz pieniądze? – prychnąłem.
Byliśmy bezradni
Zosia sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła kilka złotych.
– To wszystko, co mam.
– No to nie zamówimy.
Tomek znów jęknął, że jest głodny, i zaczął szperać po szafkach.
– Może zrobić kanapki? – zaproponowałem, ale nikt nie podjął tematu.
Zosia wyjęła z szafki paczkę makaronu.
– Ugotujmy to – rzuciła.
– I co z tym zrobimy? Zjemy sam makaron?
– Nie wiem. Coś wymyślimy.
Brzmiało to tak, jakby miała jakiś genialny plan, ale po chwili przekonałem się, że wcale go nie miała. Nalałem wody do garnka i postawiłem na kuchence. Włączyłem gaz, czekając, aż zacznie się gotować, ale po kilku minutach stwierdziłem, że nie mam pojęcia, ile właściwie ma się gotować ten makaron.
– Aha. I co teraz? – mruknąłem, mieszając wodę w garnku, jakby to miało w czymś pomóc.
Zosia stała obok i przewracała oczami.
– Wrzuć go i sprawdzaj.
Tomek z nudów zaczął rzucać kulkami chleba w ścianę.
Dała nam nauczkę
Po chwili makaron się rozgotował, woda wykipiała, a dymiący garnek trzeba było szybko zdjąć z palnika, żeby niczego nie przypalić. Odcedziłem go i postawiłem na stole.
– Smacznego – rzuciłem, siadając.
Zosia spojrzała na talerz z obrzydzeniem. Tomek zamieszał łyżką w misce i skrzywił się.
– To jest niedobre.
– No to nie jedz.
W końcu jednak zjedliśmy. Zosia posoliła sobie makaron, Tomek dolał do niego keczupu, ja po prostu przełknąłem, co się dało. Gdy skończyliśmy, popatrzyłem na stos brudnych naczyń w zlewie.
– No to teraz trzeba to posprzątać – rzuciłem, patrząc na Zosię.
– Czemu ja?
– Bo ja gotowałem.
– No i co z tego? To nie moja wina, że zrobiłeś paskudny obiad.
– Przynajmniej coś zrobiłem.
– Świetnie, chcesz medal?
Musieliśmy współpracować
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, a potem oboje popatrzyliśmy na Tomka.
– Tomek, zmywaj.
– Ja? Czemu ja?!
– Bo jesteś najmłodszy.
– To nie sprawiedliwe!
Oczywiście nikt nie posprzątał. Talerze zostały w zlewie, a my rozeszliśmy się do swoich pokoi.
Wieczorem mama wróciła do domu. Oczekiwałem, że spojrzy na ten bałagan i wybuchnie, zacznie krzyczeć, że jesteśmy nieporadni, że się obijamy, że nie potrafimy niczego zrobić. Ale ona tylko zdjęła buty, usiadła na kanapie i otworzyła książkę.
Podszedłem do niej i stanąłem obok, czekając, aż powie cokolwiek.
– Mamo… Możesz posprzątać?
Spojrzała na mnie spokojnie.
– Nie. Teraz wy musicie to zrobić.
Nie powiedziała nic więcej, a ja pierwszy raz w życiu nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Mieliśmy dość
Bałagan nie znikał. Talerze wciąż stały w zlewie, brudne ubrania piętrzyły się na krzesłach, a mama nic z tym nie robiła.
– Kamil, zmyj naczynia – rzuciła Zosia, podając mi ścierkę.
– Sam sobie zmyj, nie jestem twoim sługą.
– A mama była?!
Po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, jak to wszystko wyglądało do tej pory. Mama robiła za nas wszystko, a my nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, ile to dla niej pracy. Wieczorem, gdy usiedliśmy w salonie, spojrzałem na Tomka i Zosię.
– Trzeba to posprzątać.
Zosia westchnęła, ale wstała. Tomek marudził, ale w końcu też się ruszył. Po raz pierwszy zrobiliśmy coś sami.
Wieczorem długo siedziałem w swoim pokoju, zastanawiając się, co właściwie się stało. Jeszcze kilka dni temu wszystko było jak zawsze – mama krzątała się po domu, a my traktowaliśmy to jak coś oczywistego. Teraz nagle wszystko się zmieniło i nie potrafiłem powiedzieć, czy to my byliśmy w szoku, czy raczej ona miała dość.
Wreszcie zrozumieliśmy
W końcu wstałem i poszedłem do jej pokoju. Tomek i Zosia szli za mną.
– Mamo… – zacząłem niepewnie. – Przepraszamy.
Mama spojrzała na nas bez zdziwienia, jakby wiedziała, że ten moment w końcu nadejdzie.
– Nie wiedzieliśmy, jak ciężko ci było – dodała Zosia. – Myśleliśmy, że to po prostu twoja rola.
Tomek spuścił głowę.
– Przepraszam, że zawsze wołałem, żebyś zrobiła mi jedzenie…
Mama westchnęła cicho i uśmiechnęła się lekko.
– Cieszę się, że to zauważyliście.
Nie powiedziała nic więcej, ale w jej oczach zobaczyłem coś, czego dawno nie widziałem – ulgę.
Kamil, 17 lat
Czytaj także:
„Mój szef myślał, że jako potulna niania zgodzę się na wszystko. Za plecami żony złożył mi niemoralną propozycję”
„Teściowa poczuła się w moim domu panią na włościach. Traktuje moje skarby jak śmieci, a mąż udaje, że tego nie widzi”
„Teść mnie podrywał i liczył na gorący romans, ale go odtrąciłam. Z zemsty zrobił mi z życia piekło”

