„Mam męża na co dzień i chłopaka na specjalne okazje. Ten układ jest wprost idealny i sprawdza się najlepiej w wakacje”
„Czas przy nim płynął jak szalony. Czułam się fantastycznie, będąc adorowaną przez młodszego mężczyznę. Miałam wrażenie, że przebywam w zupełnie innym świecie. Nie ukrywałam przed nim tego, że mam męża. – Nie zamierzam się wtrącać – powiedział”.

- Listy do redakcji
Mężatką jestem od pięciu lat. Czy szczęśliwą? Na swój sposób tak, ale mam też pewne swoje potrzeby i nie widzę powodu, abym miała ich nie zaspokajać. Ktoś nazwie to zdradą i chorym egoizmem, ja natomiast nazywam to sposobem na przetrwanie. Prowadzę dwa równoległe życia i w każdym z nich jestem inną kobietą. Na ten moment mi to odpowiada i nie zamierzam niczego zmieniać.
Paweł i jesteśmy razem od dekady, z czego przez połowę tego czasu funkcjonujemy jako małżeństwo. On jest spokojny i bardzo poukładany, ma w sobie dużo ciepła, wyrozumiałości i cierpliwości. Robi najlepsze spaghetti pod słońcem i wie, jaką kawę lubię pić z rana. Czuję się przy nim bezpiecznie i komfortowo. Właśnie dlatego wyszłam za niego za mąż. Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Podoba mi się to, że z nim wszystko jest uporządkowane i proste. Lubię ten nasz wspólny świat – jest moją ostoją i schronem podczas różnych burz i zawirowań. Zawsze dobrze jest tu wracać, ponieważ doskonale wiem, co na mnie czeka.
Mąż to stabilna przystań, a chłopak – jacht
Igora poznałam podczas weekendu nad morzem. Na wyjazd namówiły mnie koleżanki. Pomyślałam, że taki babski wypad dobrze mi zrobi, więc się ochoczo zgodziłam. Miał uśmiech niczym model z reklamy pasty do zębów, lnianą koszulę zarzuconą na wysportowane ciało i ciemną czuprynę. Podszedł do mnie na molo i zapytał, czy przypadkiem nie mam ochoty wyrwać się z nudnej rzeczywistości.
– Wyglądasz tak, jakbyś dokładnie po to tu przyjechała – jego pewność siebie, balansująca na granicy z zarozumiałością, od razu na mnie podziałała niczym magnes.
– Kto wie – uśmiechnęłam się tajemniczo – może właśnie i tak jest?
Zaproponował wino. Nie odmówiłam. Opowiadał o podróżach oraz mniej i bardziej trafionych inwestycjach. Czas przy nim płynął jak szalony. Ani się obejrzałam, a było po północy. Do hotelu wróciłam nad ranem, roześmiana i z piaskiem we włosach. Swoim towarzystwem Igor umilał mi resztę pobytu. Nie był nachalny. Jego młodzieńcza iskra działała na mnie jak magnes. Czułam się fantastycznie, będąc adorowaną przez młodszego mężczyznę. Miałam wrażenie, że przebywam w zupełnie innym świecie. Nie ukrywałam przed nim tego, że mam męża.
– Nie zamierzam się wtrącać – powiedział. – I nie musisz się obawiać, że coś ci popsuję.
Podobnie jak mnie, tak i jemu odpowiadał niezobowiązujący układ. Kiedy wróciłam do domu, bez najmniejszego problemu przestawiłam się na bycie z Pawłem. Tak jakbym skończyła oglądać film i wyszła z kina, bez zbytnich sentymentów i rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze.
Nie miałam żadnych planów dotyczących Igora. Uznałam, że to przelotna znajomość – było miło, ale się skończyło. Jakież więc było moje zdumienie, kiedy odezwał się po paru tygodniach.
„Jeśli gdzieś się wybierasz, daj znać. Chętnie dotrzymam Ci towarzystwa” – napisał. I to się stało taką naszą tradycją. Mówię mężowi, że jadę się szybko zresetować, a spotykam się z Igorem. Świetnie się bawimy, po czym każde z nas wraca do swoich realiów.
Nie wysyłamy sobie pikantnych fotek czy wiadomości. Właściwie to mamy ograniczony kontakt. Ja tego wcale nie szukam, on zresztą też. Nie obchodzi mnie, co i z kim robi. W zupełności wystarcza mi to, że spędzam z nim czas na wyjazdach. To mój chłopak na specjalne okazje i nic poza tym.
Nie ma takiej opcji, abym odeszła od męża. Mam ich obu i pragnę, aby tak zostało. Jeżeli moja historia z Igorem dobiegnie końca, nie będę płakać i sobie włosów z głowy wyrywać. Przejdę nad tym do porządku dziennego.
Czuję, jakby były we mnie dwie kobiety
Na pierwszy rzut oka sprawiam wrażenie zwykłej kobiety, która ma uporządkowane życie. Mam dobrego męża, piękny dom i nieźle płatną pracę. Bez trudu odnajduję się w codziennej rutynie, a co więcej, bardzo ją lubię. Wszystko jest w niej poukładane, pewne i przewidywalne. Ktoś nazwie to nudą, ale ja odnajduję w tym potrzebny mi spokój. Ta wersja mnie jest domatorką ceniącą wolne popołudnie z kubkiem aromatycznej herbaty i książką.
Niemniej jest jeszcze druga Marta – szalona romantyczka o dzikim sercu, uwielbiająca namiętny seks na plaży i przygody. Jest zupełnie inna. Nie boi się wyzwań i jest otwarta na nowe doświadczenia. Pragnie spontaniczności i żaru.
Do pierwszej Marty Paweł pasuje idealnie, a dla tej drugiej Igor jest wymarzonym kompanem. Te dwie Marty trwają w jednym ciele i prowadzą odrębne życia. Nie traktuję tego w kategoriach zdrady, aczkolwiek mam świadomość tego, że dla większości osób takie podejście do tematu jest karygodne i moralnie wątpliwe.
Igora nie kocham. Jest wakacyjnym facetem i w moich wizjach przyszłości nie istnieje. Kiedy z nim jestem, zapominam o tej pierwszej wersji siebie, wyłączam ją. Wracam do Pawła i role się odwracają. Gładko przechodzę z jednego świata do drugiego. Zawsze mam alternatywę. Zawsze mam dokąd uciec i nie zamienię tego układu na nic innego.
Trzeba korzystać z życia
Ostatnio miałam pojechać z Pawłem na wakacje. Chorwacja, fantastyczne plaże, zabytki, niesamowity klimat. Długo czekałam na to, abyśmy wybrali się tam tylko we dwoje. Tymczasem na dwa dni przed wylotem mąż oznajmił, że nie może polecieć. Byłam bardzo rozczarowana.
– Jak to? Przecież urlop miałeś rozpisany już w kwietniu.
– Niestety, muszę go przełożyć. W firmie jest awaryjna sytuacja.
Od trzech lat nie jesteśmy w stanie się zgrać, jeśli chodzi o urlopy. Miałam nadzieję, że w tym roku karta się wreszcie odmieni, a tu klops. Uzgodniliśmy, że pojadę bez niego.
– Szkoda, żeby tyle pieniędzy przepadło – westchnął Paweł ciężko, a ja przyznałam mu rację.
Napisałam do Igora. Nakreśliłam, jak z grubsza przedstawia się sytuacja. „Z największą przyjemnością do Ciebie dołączę” – tak brzmiała odpowiedź. No więc nic straconego. Jak nie Paweł, to Igor.
Spotkaliśmy się na lotnisku. Udało mu się kupić bilet na ten sam lot. Ja miałam wykupiony pokój w hotelu dla dwojga. To były cudowny tydzień, pełen uniesień. Igor zapytał, czy w ramach rewanżu dam się zaprosić do Paryża.
– Rewanżu? Jakiego rewanżu?
– Daj spokój, przecież nie jestem twoim utrzymankiem.
Przystałam na propozycję, bo dlaczego miałabym odmówić? Gdy życie podsuwa okazje, warto z nich korzystać
Marta, 37 lat
Czytaj także:
- „Na wakacje do Hiszpanii, zamiast z żoną, pojechałem z młodą teściową. Nie mogłem uwierzyć, co wyprawiała w hotelu”
- „Chciałem mieć żonę w tygodniu i kochankę na weekend. Ten układ był idealny, aż przez jedno zdanie straciłem wszystko”
- „Po rozwodzie synowej prawie u niej zamieszkałem. Naiwnie myślałem, że wszystko, co dobre zostanie w rodzinie”

