Reklama

Mama codziennie dzwoni, żeby przypomnieć mi, że „warzywa trzeba jeść”, że „koszula powinna być wyprasowana”, a nawet żeby zapytać, czy na pewno miałem czapkę, bo „wiatr zawiewa”. Ojciec zwykle milczy, ale kiwa głową i popiera wszystko, co powie mama. Niby nie mieszkam z nimi od lat, a i tak mam wrażenie, że stoją nade mną z niewidzialnym batem.

Najgorzej jest przy rodzinnych spotkaniach. Wtedy mama z dumą powtarza do ciotek i kuzynów:

– Maciuś zawsze będzie moim synkiem, choćby miał pięćdziesiąt lat.

A ja uśmiecham się krzywo, dusząc w sobie frustrację, bo przecież nie jestem już dzieckiem. Czasem mam wrażenie, że im bardziej próbuję im pokazać, że żyję na własnych zasadach, tym mocniej oni chcą mnie zatrzymać w roli chłopca, którego trzeba prowadzić za rękę.

Tylko przy Kasi, mojej przyjaciółce, czuję, że naprawdę jestem dorosły. Ona nie widzi we mnie „Maciusia”, tylko faceta, który ma swoje życie. I to właśnie sprawia, że coraz bardziej duszę się we własnej rodzinie.

Gdybym był bardziej odpowiedzialny

– Tato, serio, daj mi żyć po swojemu – powiedziałem ostro, kiedy po raz kolejny wtrącił się w moje sprawy.

– A co, nie radzisz sobie? – odciął się, opierając ręce na biodrach. – Prawdziwy mężczyzna nie użala się nad sobą, tylko bierze się w garść.

– Nie użalam się! – podniosłem głos, czując, jak krew zaczyna mi pulsować w skroniach. – Po prostu nie potrzebuję, żebyście wciąż decydowali za mnie!

– Maciek, my tylko chcemy dobrze – próbował tonować sytuację, ale w jego głosie było więcej krytyki niż troski. – Gdybyś był bardziej odpowiedzialny, nie musielibyśmy się wtrącać.

Poczułem, że coś we mnie pękło. – Chciałbym, żebyście przestali się wtrącać, bo przez was nie mogę być sobą! – wrzasnąłem, nie panując już nad emocjami.

Ojciec nagle zamilkł. Spojrzał na mnie tak, jakby coś w nim pękło albo jakby usłyszał coś, czego się obawiał. Przez chwilę wydawało mi się, że chce coś powiedzieć, ale odwrócił wzrok i wyszedł z kuchni bez słowa.

Stałem oszołomiony. Spodziewałem się, że rzuci we mnie kolejnym wykładem albo uniesie się dumą, a tymczasem jego milczenie było gorsze niż najcięższa kłótnia. Poczułem dziwny ucisk w żołądku – jakby mój krzyk odsłonił coś, o czym on nie chciał mówić.

„Dlaczego tak zareagował? Co w tym moim wybuchu sprawiło, że się zamknął?” – powtarzałem w myślach, siedząc samotnie przy stole. Zawsze miałem z ojcem trudną relację, ale pierwszy raz zobaczyłem, jak traci grunt pod nogami. I to sprawiło, że zacząłem podejrzewać, że w naszej rodzinie kryje się coś, o czym nigdy mi nie powiedzieli.

Co takiego widzą, czego ja nie wiem?

– Mamo, możemy porozmawiać? – zapytałem, gdy następnego dnia wpadłem do rodziców.

– Oczywiście, Maciusiu – odparła mama, jak zwykle używając tego znienawidzonego zdrobnienia. – Zrobiłam ci twoją ulubioną zupę. Zjedz, zanim wystygnie.

– Nie przyszedłem tu jeść – uciąłem ostro. – Chcę wiedzieć, co wczoraj się stało.

Mama odłożyła łyżkę i spojrzała na mnie z wyrzutem. – Twój ojciec się denerwuje, kiedy mówisz w taki sposób. Niepotrzebnie krzyczałeś.

– Nie odwracaj kota ogonem! – przerwałem jej, czując jak znowu rośnie we mnie napięcie. – Powiedz mi, dlaczego ojciec tak zareagował. Krzyczę na niego, a on nagle cichnie, jakby... jakby się bał.

– Maciek, nie wymyślaj. Twój tata po prostu nie lubi kłótni – stwierdziła z wymuszonym spokojem.

– Nie wierzę ci – odparłem stanowczo. – Coś przede mną ukrywacie.

Anna zmrużyła oczy i ściągnęła usta w wąską linię. – Jesteś dorosły, ale wciąż nie rozumiesz, że matka zawsze wie lepiej. Gdybyś słuchał nas od początku, nie miałbyś tylu problemów.

– To nie jest odpowiedź! – podniosłem głos. – Co takiego wiecie, czego ja nie wiem?

– Maciek, nie rób scen – powiedziała lodowatym tonem. – Twój ojciec ma swoje powody, żeby milczeć.

Zamarłem. To jedno zdanie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że oni coś ukrywają. I że ta tajemnica od lat trzyma mnie w roli dziecka, z której nie mogę się wyrwać.

Wyszedłem od niej jeszcze bardziej roztrzęsiony niż wczoraj. Po raz pierwszy w życiu poczułem, że własna matka jest dla mnie obcą osobą.

To wszystko ich wina

Nie mogłem zasnąć. Co chwilę wracał mi przed oczami obraz ojca, który milknie, zamiast się bronić. W końcu postanowiłem, że muszę poznać prawdę. Następnego wieczoru wróciłem do rodziców, i traf chciał, że usłyszałem ich rozmowę.

– Andrzej, on dorasta. Nie możemy go tak trzymać pod kloszem – mówiła mama szeptem, ale jej głos drżał.

– A co mam zrobić? – odparł ojciec. – On ciągle widzi w nas wrogów. Gdyby wiedział całą prawdę, odwróciłby się od nas na zawsze.

– Lepiej, żeby był zły, niż żeby nas znienawidził – Anna wzięła głęboki oddech. – Ale ja... ja nie potrafię go traktować jak dorosłego. On zawsze będzie moim dzieckiem. Boję się, że jeśli puszczę go wolno, już nigdy nie wróci.

Poczułem, że serce wali mi jak młotem. Zerwałem się i wszedłem do środka.

– To po to całe życie traktowaliście mnie jak chłopca? – krzyknąłem. – Bo się boicie, że odejdę?!

Oboje spojrzeli na mnie z przerażeniem. Ojciec usiadł ciężko przy stole, matka zaczęła coś nerwowo poprawiać na blacie, jakby to miało przykryć jej bezradność.

– Maciek... – zaczął Andrzej poważnym tonem. – Masz rację. Nie potrafimy traktować cię jak dorosłego. Zawsze baliśmy się, że jeśli ci odpuścimy, to nas zostawisz.

– Ale ja już od dawna nie jestem dzieckiem! – wyrzuciłem z siebie, czując jak zbiera mi się złość pomieszana z bólem. – To wy mnie uwięziliście w tej roli.

Zapadła cisza, która była cięższa niż jakiekolwiek słowa.

Byłem lekarstwem na ich lęki

– Maciek, posłuchaj mnie – odezwała się mama po dłuższej chwili. Jej głos był cichy, jakby bała się, że każde słowo może mnie zranić. – Wiesz, dlaczego tak cię trzymam przy sobie? Boję się starości. Boję się samotności. Twój ojciec zawsze był zamknięty w sobie, a ty... ty byłeś moim światem.

– To nie jest fair – powiedziałem twardo. – Nie możesz traktować mnie jak lekarstwa na swoje lęki.

– Może i nie powinnam – szepnęła Anna, nerwowo pocierając dłonie. – Ale kiedy miałeś pięć lat i chorowałeś, spędzałam noce przy twoim łóżku, bojąc się, że stracę cię na zawsze. Od tamtej pory wszystko, co robiłam, było po to, żebyś był bezpieczny.

– Mamo, ale to mnie dusi – odpowiedziałem, a głos mi zadrżał. – Nie pozwalasz mi żyć po swojemu. Wiesz, jak się czuję? Jakby każde moje potknięcie było twoją tragedią. Jakbym był więźniem twojej miłości.

Łzy napłynęły jej do oczu. – A co mam zrobić? Przestać się bać? Nie umiem, Maciek. Ty jesteś jedynym, co mi zostało. Jeśli odejdziesz naprawdę, zostanę z niczym.

Nie wytrzymałem. Wyszedłem z mieszkania i długo chodziłem bez celu po mieście. Mijani ludzie wydawali się wolni, niezwiązani niewidzialnymi więzami. A ja? Miałem trzydzieści pięć lat i nadal byłem chłopcem, który musiał udowadniać matce, że nie zginie bez jej opieki.

Usiadłem na ławce w parku i wpatrywałem się w ciemne niebo. Myślałem tylko o jednym – jak trudno jest odciąć się od rodziców, kiedy ich miłość zamienia się w kajdany.

To mogę zrobić

Kiedy zadzwoniłem do Kasi, od razu wyczuła w moim głosie, że coś jest nie tak. Umówiliśmy się. Opowiedziałem jej o kłótni z ojcem, o podsłuchanej rozmowie rodziców i o tym, co wyznała mi matka.

– Oni mnie trzymają przy sobie, bo się boją – zakończyłem. – Ale ja przez to nie mogę być sobą.

Kasia pokiwała głową ze zrozumieniem. – Wiesz, Maciek, to nie jest tak, że oni chcą ci zrobić krzywdę. Oni po prostu nie potrafią inaczej. Ich lęk jest silniejszy niż twoja potrzeba wolności.

– Ale ja już mam dość – westchnąłem. – Nie mogę ciągle grać roli dziecka.

– To ty musisz wyznaczyć granice – powiedziała spokojnie. – Oni sami tego nie zrobią. Jeśli będziesz czekał, aż nagle zaczną traktować cię jak dorosłego, to się nie doczekasz.

Patrzyłem na nią bez słowa. Jej prostota zawsze mnie uderzała. Kasia nie owijała w bawełnę, nie szukała wymówek.

– Kochają cię, ale w toksyczny sposób – dodała. – Jeśli chcesz być wolny, musisz im to powiedzieć. A potem trzymać się tego, nawet jeśli będą cierpieć.

Zacisnąłem dłonie na filiżance. Wiedziałem, że ma rację. Po raz pierwszy od dawna poczułem, że ktoś widzi we mnie dorosłego faceta, a nie chłopca. I to dodało mi odwagi, by myśleć o przyszłości inaczej.

Maciek, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama