Reklama

Mąż od wielu już lat widzi we mnie tylko kurę domową, której zadaniem jest sprzątać po nim i dogadzać mu w kuchni. Oczywiście w sypialni również mam być do dyspozycji, kiedy jaśnie pan ma na to ochotę, co rzadko się zdarza. Moje potrzeby w ogóle się dla niego liczą, o czym świadczy ubiegłoroczny prezent gwiazdkowy.

Reklama

Nie chciałam w to uwierzyć

Nie dowierzałam własnym oczom, kiedy z prezentowej torby w mikołaje wyjęłam mikser. Na pudełku była przyklejona cena – nawet w tej kwestii mąż poszedł po linii najmniejszego oporu i wybrał jeden z tańszych modeli. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Poświęciłam sporo czasu, aby znaleźć podarunek, który przypadnie mu do gustu i sprawi autentyczną radość, a on po raz kolejny utwierdził mnie w przekonaniu, że nie warto było się starać.

– Mikser? Serio? – nie byłam w stanie się powstrzymać i udawać, że jestem z czegoś takiego zadowolona.

– Myślałem, że ci się spodoba – nie krył zdziwienia. – Poza tym narzekałaś, że ten stary mikser ciągle się psuje.

– Na litość boską – posłałam Adamowi pełne piorunów spojrzenie – jest Gwiazdka, a ja dostaję od ciebie… Zresztą, szkoda, żebym język bezsensownie strzępiła.

– Tobie nigdy nic się nie podoba – burknął małżonek. – Sama psujesz świąteczną atmosferę.

W tym momencie myślałam, że eksploduję. Czy jemu w ogóle przyszło do głowy, kto jest odpowiedzialny z bożonarodzeniowy klimat w naszym domu? To ja harowałam w kuchni, biegałam po zakupy, kupowałam prezenty dzieciom, rozwieszałam dekoracje i sprzątałam. On natomiast siedział na kanapie, bo przecież strasznie się biedaczek w pracy zmęczył.

Ja także pracuję zawodowo, ale nie mogę pozwolić sobie na to, żeby po powrocie z biura zalec na godzinę czy dwie w fotelu. Zwykle nie zdążę jeszcze nawet progu przekroczyć, kiedy pada pytanie: „Co dziś na obiad, bo głody jestem?” lub coś w tym stylu. Upominek w postaci miksera załamał mnie doszczętnie. Z kim ja żyję pod jednym dachem?

Za bardzo się poświęcam dla rodziny

– Aga, jak ty to robisz, że masz czas na kosmetyczkę czy fryzjera? – westchnęłam, spoglądając z zazdrością na moją elegancką przyjaciółkę, która zawsze wyglądała niczym modelka z żurnala.

Czułam się przy niej jak kocmołuch z wiecznymi odrostami, brzydkimi paznokciami i makijażem robionym na pół gwizdka.

– Kochana, na obowiązkach świat się nie kończy – odparła. – Trzeba mieć parę chwil wyłącznie dla siebie i własnych przyjemności.

– Mnie to by rodzina zjadła – sapnęłam posępnie.

Spotkałyśmy się jakoś w połowie stycznia. Opowiedziałam jej o tym, co dostałam od Adama na Gwiazdkę oraz o jego pretensjach, że nie skakałam z radości pod sufit.

– Mam nadzieję, że wiesz, dlaczego on cię tak traktuje – powiedział poważnym tonem.

– Nie wiem, może ma kochankę – wzruszyłam ramionami.

– Bo mu na to pozwalasz – oznajmiła Agnieszka, patrząc mi prosto w oczy. – Robisz z siebie męczennicę i dajesz sobą pomiatać.

– Bzdury wygadujesz, chcę być po prostu dobrą żoną i mamą.

– Moja droga, przypominam ci, że ja także mam rodzinę. Uważasz, że jestem złą matką i żoną?

– No co ty, Jacek dałby się za ciebie pokroić, dzieciaki zresztą też. Wiesz o tym doskonale.

– Kiedyś już o tym rozmawiałyśmy. Iza, jak nie zaczniesz w końcu stawiać im granic, to rozszarpią cię na strzępy, a ja będę zbierać cię z podłogi.

Nie miałam pomysłu na sensowną odpowiedź, więc wbiłam wzrok w czubki własnych butów. Agnieszka miała stuprocentową rację. Pomimo wszystko, kochałam Adama. Jednakże miałam już po dziurki w nosie tego, że nie dostrzega we mnie kobiety. Nie chcę dostawać w prezencie mikserów i tym podobnych rzeczy, bo jest to najzwyczajniej w świecie poniżające.

Aga poradziła, żebym na spokojnie pogadała z mężem i wprowadziła w domu podział obowiązków.

– Skarbie, nie może być tak, że tyrasz na dwóch etatach – skwitowała.

Pora pomyśleć o sobie

Zgodnie z przypuszczeniami domownicy nie byli zachwyceni. Przyjaciółka uprzedziła, że tak będzie, ponieważ ze stawiania granic zawsze najbardziej niezadowolone są osoby, które do tej pory korzystały z ich braku. Miałam być konsekwentna w swoich postanowieniach bez względu na sytuację. W praktyce okazało się to strasznie trudne, bo nie byłam do tego przyzwyczajona.

Adam za wszelką cenę chciał, aby było jak dawniej. Potrafił nie odzywać się przez kilka dni z rzędu, co miało na celu spowodowanie po mojej stronie wyrzutów sumienia. Zaciskałam zęby, ale nie dałam się wpędzić w poczucie winy. Systematycznie, kawałeczek po kawałeczku, odzyskiwałam swoją przestrzeń. Coraz częściej wychodziłam na plotki z Agą czy dziewczynami z biura. Im częściej to robiłam, tym rzadziej słyszałam głos wewnętrznego krytyka. Okazało się, że Adam potrafi coś tam na szybko upichcić czy zamówić pizzę, a świat nie runął przez to, że poszłam na paznokcie czy na masaż. Co prawda, gdy zakomunikowałam mężowi, że dwa razy w tygodniu po pracy będę ćwiczyć na siłowni, popukał się z politowaniem w czoło.

– Tobie to już do reszty odbiło.

– Cóż, przykro mi, że tak to widzisz.

Nie obeszło się bez pretensji o zaniedbywanie domowych obowiązków, lecz ja byłam zafascynowana poznawaniem samej siebie i skupianiem uwagi na własnym nosie. Szkoda, że nie uczą tego w szkole – kobietom bez wątpienia byłoby potem łatwiej w dorosłym życiu.

Przez kilka miesięcy zmieniłam się nie do poznania – nie tylko w sensie fizycznym. Wyglądałam o niebo lepiej dzięki systematycznym treningom i zabiegom upiększającym, ale nade wszystko poprawie uległo moje psychiczne samopoczucie. Rodzina zdążyła się przyzwyczaić do nowych porządków – najbardziej opornie szło to Adamowi, ale w końcu i on skapitulował.

Początkowo miał nadzieję, że to chwilowa fanaberia. Wreszcie zrozumiał, iż jest inaczej, a mi nic się nie poprzestawiało. Kiedy odpuścił, paradoksalnie sytuacja pomiędzy nami także nabrała zupełnie innych kolorów. Byłam zrelaksowana, zadbana, a przez to bardziej wyluzowana. Nie wybuchałam z byle powodu i nie czepiałam się niegodnych uwagi głupot. Przestałam też podejmować próby poważnych rozmów o naszym małżeństwie. Pozwoliłam sprawom po prostu płynąć – bez wywierania presji i zbytniego przejmowania się, jeżeli coś szło nie po mojej myśli.

Zdaje się, że Adamowi spodobała się ulepszona Iza, bo chętniej się przede mną otwierał i niejednokrotnie łapaliśmy się na tym, że gadamy jak przyjaciele. Zauważyłam ponadto, że mąż odstawił chipsy i inne niezdrowe przekąski, jakby i jemu nagle zaczęło zależeć na tym, jak się prezentuje.

Opłaciło się!

Tak czy siak, wielkimi krokami zbliżały się grudniowe święta. Nie miałam najmniejszej ochoty na powtórkę sprzed roku i poprzednich lat. Nie zamierzałam zarzynać się w imię bożonarodzeniowego ducha, żeby tylko przypodobać się rodzinie i zasłużyć na pochwałę. Mikser oczywiście nie wchodził w rachubę. Gdy do świąt zostały dwa tygodnie, domownicy z konsternacją spoglądali na mnie. Nie było biegania, nerwówki i pohukiwania na wszystkich dookoła.

– Odwołałaś Gwiazdkę czy co? – niby żartobliwie rzucił mąż, ale wiedziałam, co ma na myśli.

– Nie, po prostu nie będę znowu wszystkiego ogarniać w pojedynkę. Możemy zwołać rodzinną naradę i ustalić, co w związku z tym robimy.

Stanęło na tym, że na Wigilię pojedziemy do moich rodziców, w pierwszy dzień świąt odwiedziny rodziców Adama, a w drugi jego brata. Problem posiłków rozwiązał się sam. Obiecałam, że upiekę ze dwa ciasta, o ile mąż z dziećmi ubiorą choinkę. Co zaś się tyczy sprzątania, to się podzielimy. Tym oto sposobem wilk był syty i owca cała. Niemniej zżerała mnie ciekawość, co dostanę od Adama – założyłam, że przewidział prezent dla mnie. Muszę przyznać, że się postarał.

– Przepraszam, nie byłem najlepszym mężem – wyszeptał, wręczając mi niewielkie pudełeczko opakowane w ładny papier.

Skrywało przepiękną złotą bransoletkę. Uśmiechnęłam się – bardziej do siebie niż do Adama. Najlepszym podarunkiem było to, że odrobił lekcje i wyciągnął konstruktywne wnioski. Pierwszy raz od długiego czasu poczułam się przy nim jak stuprocentowa kobieta. Przy nadarzającej się sposobności nie omieszkam rzecz jasna podziękować Agnieszce.

Iza, 40 lat

Reklama

Czytaj także:

„Gdy trafiłam 6 w totka, dokładnie wiedziałam, co zrobię z wygraną. O swoich planach powiedziałam niewłaściwym osobom”
„W szafie męża znalazłam dowód zdrady. Byłam w szoku, gdy dowiedziałam się, komu ściąga świąteczne rajstopy”
„Złamane serce postanowiłem leczyć w seminarium. Jeśli kobieta nie umie mnie pokochać, to oddam swe życie Bogu”

Reklama
Reklama
Reklama