„Za ostatnie pieniądze kupiłam wnusi drogi sweterek. Pogardziła, więc następnym razem nic nie dostanie”
„– Mamo, po co ty znowu wydałaś tyle pieniędzy? – zapytała mnie synowa, jeszcze zanim zdążyłam dobrze przekroczyć próg ich mieszkania. – Przecież ona ma szafę pełną ciuchów. – Tego nie ma – uśmiechnęłam się i z dumą wyciągnęłam z torby elegancką torbę prezentową. – Prawdziwa wełna merino. Dotknij jak mięciutki!”.

- Redakcja
Zawsze miałam słabość do wnuków. Od kiedy tylko się pojawiły, to dla nich żyłam. Czasem sama się z tego śmiałam, że jak dzieci były małe, to byłam surową mamą, a jak zostałam babcią, to zwariowałam. Dosłownie. Gdy tylko zobaczę coś słodkiego, ślicznego, puchatego – od razu myślę: „O, to dla Kingusi, to dla Juleczki!”. Jakby mi rozum wyparował. Ale co tam, przecież nie będę zabierać do grobu. A że emeryturka niewielka, to człowiek odmówi sobie ciastka w cukierni, żeby tylko im sprawić coś ładnego.
Ale ostatnio coś się we mnie zagotowało. Kupiłam Kingusi drogi sweterek – piękny, czekoladowy, z mięciutkiej wełny, taki, co sama bym sobie nie kupiła. A ona? Nawet nie podziękowała. Nie pocałowała. Przymierzyła, rzuciła na łóżko i uciekła gapić się w telefon. I nagle jakby mi ktoś kubeł zimnej wody na głowę wylał. I to był dopiero początek.
Uśmiech zszedł mi z twarzy
– Mamo, po co ty znowu wydałaś tyle pieniędzy? – zapytała mnie synowa, jeszcze zanim zdążyłam dobrze przekroczyć próg ich mieszkania. – Przecież ona ma szafę pełną ciuchów.
– Tego nie ma – uśmiechnęłam się i z dumą wyciągnęłam z torby elegancką torbę prezentową. – Prawdziwa wełna merino. Dotknij jak mięciutki!
Karolina westchnęła, ale nic więcej nie powiedziała. Krzyknęła tylko do pokoju:
– Kinga! Babcia przyszła!
Zza drzwi dobiegło nas tylko „no już, moment!”. A ja stałam jak głupia w przedpokoju z tą torbą w rękach. Po chwili Kinga wyłoniła się z pokoju, nawet nie podniosła wzroku znad telefonu.
– Cześć, babciu – rzuciła od niechcenia.
– Cześć, słonko. Mam coś dla ciebie. Patrz, jaki cudowny kolor! Czekoladowy! Będzie pasować do twoich włosów!
Podałam jej torbę. Wyciągnęła sweterek, rzuciła krótkie „fajny”, po czym zwinęła materiał w kulkę i cisnęła go na łóżko. Ani uśmiechu, ani dziękuję, ani buziaka. Wróciła do ekranu.
– I jak? – zapytałam niepewnie.
– No mówiłam, fajny – mruknęła.
Patrzyłam na nią z rozdartym sercem. Stałam, czekając, jakby jeszcze miało się coś wydarzyć. A kiedy nic się nie stało, uśmiech zszedł mi z twarzy.
– No dobrze, to ja już pójdę. Miłego dnia.
– Pa – rzuciła bez podnoszenia głowy.
Zamknęłam drzwi cicho. W środku aż się we mnie gotowało.
– Następnym razem nic nie dostaniesz – szepnęłam do siebie, idąc w stronę windy.
Byłam zła
Wróciłam do domu zły jak osa. Zrobiłam sobie herbatę, ale nawet nie chciało mi się jej pić. Przypomniałam sobie, jak Kinga przytulała się do mnie, gdy była mała. Jak mówiła: „Babciu, ty jesteś moją ulubioną osobą na świecie!” I co? Gdzie się to wszystko podziało? Po godzinie zadzwoniła Karolina. Odebrałam niechętnie.
– Mamo, co się stało? Kinga mówi, że wyszłaś obrażona.
– Nie obrażona, tylko… zawiedziona – odpowiedziałam. – Dałam jej prezent z serca, a ona nawet buziaka nie dała. Ani dziękuję.
– Oj, mamo… Przecież to tylko sweter. Może miała zły dzień.
– Starałam się. Wybrałam specjalnie dla niej. Kosztował prawie trzy stówki!
– Ty chyba żartujesz… Trzysta złotych za sweter dla nastolatki? Przecież ona za chwilę z tego wyrośnie!
– To już nieważne. Nie chodzi o pieniądze, tylko o… wdzięczność. O gest! Nawet nie podniosła głowy znad telefonu!
– Mamo, nie przesadzaj. Takie czasy. Dzieci teraz tak mają.
– A ja mam serce! – wybuchłam. – I nie mam obowiązku jej wszystkiego dawać jak jakaś instytucja charytatywna!
Po drugiej stronie zapadła cisza. Po chwili Karolina powiedziała tylko:
– Pogadam z nią.
– Nie trzeba. Nic więcej ode mnie nie dostanie. Następnym razem kupię sobie nowe zasłony. Albo dobry krem pod oczy.
– Oj, mamo…
– Dobranoc.
Rozłączyłam się. W głowie już układałam, jak następnym razem, gdy mnie poproszą o cokolwiek, powiem spokojnie: „Nie tym razem”.
Dałam im nauczkę
Święta zbliżały się wielkimi krokami. Całe życie to ja byłam tą, która piekła sernik, lepiła pierogi i przynosiła siatkę prezentów. Ale w tym roku powiedziałam sobie: „Nie!”. Wysłałam SMS-a do Karoliny:
„W tym roku przynoszę tylko sałatkę jarzynową. Nie liczcie na prezenty. Buziaki, mama”.
W Wigilię włożyłam świąteczny sweter, ten sam, co od lat. Przygotowałam sałatkę i flaszkę kompotu z suszu. Pojechałam do nich punktualnie. Na stole stały potrawy, w tle grała kolęda z radia, dzieciaki biegały.
– O, babcia! – krzyknęła młodsza wnuczka, Julka, i od razu się do mnie przytuliła. – Przyniosłaś prezenty?
– Nie, kochanie. W tym roku babcia jest tylko gościem – uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w czoło.
Kinga spojrzała na mnie znad stołu.
– Ja też nic nie dostanę od babci? – zapytała tonem obrażonej księżniczki.
– A ja coś od ciebie dostaję?
– No… nie wiem. Myślałam, że jak co roku...
– W tym roku jest inaczej – przerwałam jej łagodnie.
Karolina westchnęła.
– Mamo, przecież to święta. Po co robić takie sceny?
– To nie scena, tylko nauczka. Za brak szacunku. I za to, że nie umiecie powiedzieć prostego „dziękuję”.
Nagle zapadła cisza. Talerze przestały brzęczeć, Julka przystanęła przy choince.
– Babciu… ja ci dam mój rysunek – powiedziała nagle cichutko.
Uśmiechnęłam się. O tak, Julka zasługiwała na wszystko.
Serce mi stanęło
Po Wigilii nie wróciłam od razu do domu. Karolina nalegała, żebym została na noc, bo przecież „tak smutno samej wracać po świętach”. Położyłam się w pokoju gościnnym, ale długo nie mogłam zasnąć. A potem usłyszałam ich rozmowę w kuchni. Myśleli, że śpię.
– Nie poznaję twojej matki – mruknął Michał, mąż Karoliny. – Jeszcze trochę, a będzie rozdawać karę chłosty.
– Przestań. Ma rację. Kinga naprawdę przesadza.
– Przesadza? To ty ją tak wychowałaś, a teraz się dziwisz.
– Michał… może to nie tylko o Kingę chodzi. Może chodzi o wszystko. O nas.
Zamilkli na chwilę.
– To przez tę Wigilię tak ci odbiło? – zapytał z kpiną w głosie.
– Nie. Przez ostatnie trzy lata. Przez to, że nic cię nie obchodzi. Ani ja, ani dzieci. Wiesz, że ja też bym czasem chciała, żebyś mi przyniósł prezent bez okazji? Powiedział miłe słowo? Przytulił?
– Daruj sobie. Zawsze o wszystko masz pretensje. Może to z tobą jest problem?
– Może. Ale nie chcę tego dalej ciągnąć. Wiesz co? Po nowym roku składam pozew.
Kiedy to powiedziała, serce mi stanęło. Nie tego się nie spodziewałam. Przez uchylone drzwi widziałam, jak Michał zamarł nad kubkiem herbaty.
– Żartujesz.
– Nie. Nie tym razem.
Zamknęłam oczy. To już nie była tylko Wigilia bez prezentów. To był koniec czegoś, co trwało za długo na siłę.
Spojrzałam na nią uważnie
Rano przy śniadaniu wszystko było jakieś cichsze. Karolina siedziała z podkrążonymi oczami, Michał nawet się nie odezwał. Kinga, jak zwykle, patrzyła w telefon, a Julka przyniosła mi swój rysunek. Ja, ona i serce między nami.
– Dla ciebie, babciu. Bo jesteś kochana – powiedziała z uśmiechem.
Pocałowałam ją w głowę.
– Dziękuję, skarbie. To najpiękniejszy prezent, jaki mogłam dostać.
Wychodząc, zatrzymałam się w przedpokoju, zapinając płaszcz. Karolina podeszła cicho.
– Mamo…
– Tak?
– Przepraszam. Za wszystko. Za to, że pozwoliłam Kindze cię ignorować.
Spojrzałam na nią uważnie. Miała łzy w oczach. To nie były puste słowa.
– Lepiej późno niż wcale – odpowiedziałam. – Ale wiesz… nie chodzi o sweterek. Chodzi o to, że kiedy się daje serce, to chciałoby się czasem dostać, chociaż ciepły uśmiech w zamian.
– Wiem. I obiecuję, że to się zmieni.
Za mną usłyszałam cichy głos Kingi.
– Babciu?
Odwróciłam się. Stała w korytarzu w tym czekoladowym swetrze.
– Ładny jest – mruknęła. – W sumie… ty się jednak znasz. Przepraszam.
Nie rzuciłam się na nią z uściskami, ale poczułam, że coś się zmieniło.
– Doceniam to – odpowiedziałam.
I w końcu wracałam do domu z lekkim sercem. Nie miałam wpływu na małżeństwo syna i synowej, ale w końcu zauważyli, że ja też mam uczucia. Mimo wszystko nie wszystko jest stracone.
Teresa, 78 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Synowa dokucza mi na każdym kroku. Na moje imieniny przygotowała schab z grzybami, choć wie, że nie jem mięsa”
- „Czułam podstęp, gdy koleżanka zaoferowała pomoc przy projekcie. Chciała wysadzić mnie z siodła, ale byłam sprytniejsza”
- „Na emeryturze czułem się jak stary mebel, który tylko zawadza. Dzięki wnukowi stałem się gwiazdą internetu”

