„Kupiłam sukienkę po latach oszczędzania, a mąż się obraził. Uważa, że skoro pracuję w domu, nie muszę ładnie wyglądać”
„Dla męża jestem tłem. Kimś, kto ma być ogarnięty, posprzątać, ugotować coś 'normalnego'. Nie podnosi głosu. Po prostu komentuje. Codziennie. Po trochu. I nawet nie wiem, kiedy zaczęłam się kurczyć. Kiedy przestałam wychodzić z domu, bo 'i tak nie mam się w co ubrać'. Kiedy przestałam mówić Paulinie, co u mnie. Bo co miałam powiedzieć? Aż coś zaczęło we mnie pękać”.

- Redakcja
Pracuję zdalnie jako copywriterka w agencji kreatywnej i... czuję się, jakby życie toczyło się gdzieś obok mnie. Kiedyś miałam marzenia, energię i swój styl. Dziś noszę te same szare legginsy trzeci dzień z rzędu, bo są wygodne i nikt mnie przecież nie ogląda.
Tomek, mój mąż, mówi, że nie ma sensu wydawać pieniędzy na fryzjera, kosmetyczkę czy nowe ciuchy, skoro „i tak siedzę w domu”. Jeszcze kilka lat temu słuchałam tych słów z zażenowaniem, ale milczałam. Potem zaczęłam w nie wierzyć. Przestałam kupować szminkę, której nikt by nie mógł zobaczyć. Odrzucałam zaproszenia na spotkania z Pauliną, moją dawną przyjaciółką. W końcu – przestałam patrzeć w lustro. Bałam się, że nie poznaję kobiety, którą się stałam.
Pracuję dużo. Dobrze. Moi klienci są zadowoleni. Ale Tomek nie zapytał nigdy, nad czym teraz siedzę. Dla niego jestem tłem. Kimś, kto ma być „ogarnięty”, posprzątać, ugotować coś „normalnego”. Nie podnosi głosu. Po prostu komentuje. Codziennie. Po trochu. I nawet nie wiem, kiedy zaczęłam się kurczyć. Kiedy przestałam wychodzić z domu, bo „i tak nie mam się w co ubrać”. Kiedy przestałam mówić Paulinie, co u mnie. Bo co miałam powiedzieć?
Nie wiem, od czego to wszystko się zaczęło. Ale pamiętam dokładnie ten jeden dzień, od którego wszystko się zaczęło zmieniać.
Odważyłam się i pożałowałam
– Chciałam się umówić do fryzjera na sobotę, zawiózłbyś mnie? – zapytałam cicho, ledwo słyszalnie, jakbym prosiła o przysługę, na którą i tak nie zasługuję.
Tomek spojrzał znad telefonu, zmarszczył brwi i parsknął śmiechem.
– A po co? Siedzisz w domu. Fryzjer to dla babek, które mają dla kogo wyglądać.
– Dla siebie chciałam – odważyłam się powiedzieć i od razu tego pożałowałam. W jego oczach zobaczyłam politowanie. Takie, jakim obdarza się dziecko, które bredzi.
– To weź nożyczki i się sama ostrzyż. Po cholerę wydawać pieniądze? – rzucił, wracając do przewijania ekranu.
Stałam jeszcze chwilę w kuchni, trzymając szklankę jakby była tarczą. Pomyślałam, że może nie powinnam była o to prosić. Może faktycznie nie ma sensu. Może on ma rację. Ale po chwili... poczułam coś, co ostatnio zdarzało mi się rzadko – złość. Cichą, duszoną, ale prawdziwą. Na siebie. Na niego. Na to, że przestałam walczyć.
Zamknęłam się w łazience i przyglądałam się swojemu odbiciu. Blada twarz. Włosy spięte w byle jakiego koka. Szara bluza z odbarwionym rękawem. Kim ja się stałam? Jeszcze dwa lata temu pracowałam, spotykałam się z ludźmi. Miałam czerwone usta, wyprasowaną koszulę. Teraz siedzę w czterech ścianach i boję się zapytać męża o podwózkę do fryzjera. Może to ja jestem śmieszna. Może naprawdę przesadzam. A może... może coś tu jest bardzo nie tak.
Nie mogłam odmówić
Telefon zadzwonił w środę po siedemnastej. Wyświetliła się Paulina – numer, który znałam na pamięć, choć prawie nie odbierałam. Tym razem odebrałam.
– Karolcia... żyjesz? – jej głos był ten sam. Ciepły, lekko ironiczny, z tamtą nutą zadziorności, której zawsze zazdrościłam.
– Żyję – odpowiedziałam, siadając na brzegu łóżka. – Pracuję dużo ostatnio.
– Mhm. Pracujesz, chowasz się i znikasz. Mam dość twoich „ostatnio dużo roboty”. Spotkajmy się. Nasza kawiarnia. Jutro. Siedemnasta.
Zanim zdążyłam wymyślić wymówkę, rozłączyła się. Usiadłam przed lustrem w łazience i próbowałam ogarnąć włosy. Wyciągnęłam jakiś sweter sprzed roku, jeszcze nie rozciągnięty. W drodze wciąż słyszałam w głowie głos Tomka: „Na co ci nowe ubrania, przecież siedzisz w domu”.
Paulina już czekała. Piła cappuccino, ubrana w płaszcz w kratę i ciężkie botki. Kiedy mnie zobaczyła, odłożyła filiżankę i zmarszczyła brwi.
– O ja pier... Karolina. Ty tak serio?
– Co? – spytałam, choć doskonale wiedziałam.
– Pamiętasz siebie sprzed Tomka? Miałaś pazur, gust, energię. Teraz... wyglądasz jak cień.
– To tylko wygoda. W domu i tak nikt nie patrzy.
– Nie chcesz już na siebie patrzeć, co? – wbiła we mnie wzrok. – Tylko ty możesz to zmienić.
Milczałam, ale wracając do domu, weszłam w przeglądarkę i zapisałam się do fryzjera. Kliknęłam „potwierdź” z drżącym palcem. Chwilę później przeszukałam stronę z ubraniami, które kiedyś lubiłam. Zamówiłam sukienkę. Taką, jakiej nie nosiłam od lat. Trochę dla siebie. Trochę na przekór. Nie byłam pewna, czy mi wolno. Ale zrobiłam to.
Inna ja
Tomek wyjechał rano – miał spotkanie z klientem pod Warszawą, wracał dopiero wieczorem. Czułam się, jakbym miała coś zbroić. Dłonie drżały mi od napięcia, chociaż na pozór nie robiłam nic złego.
Fryzjerka spojrzała na mnie z uśmiechem.
– Co robimy?
– Cokolwiek, co sprawi, że przestanę wyglądać, jakbym się poddała – odpowiedziałam bez zastanowienia. Nie zdziwiła się. Może słyszała to już wiele razy.
Kiedy po dwóch godzinach spojrzałam w lustro, przez chwilę się zawahałam. To byłam ja. Ale nie ta ja, co z wczoraj. Włosy miały kolor, którego nie widziałam u siebie od lat. Twarz wyglądała... odważniej. Jakbym mogła chcieć od życia czegoś więcej niż spokoju.
Wstąpiłam do drogerii. Kupiłam tusz, szminkę. Potem do domu. W paczce czekała sukienka. Przymierzyłam. Leżała idealnie. Usiadłam na chwilę na łóżku, w ciszy, i nagle się rozpłakałam. Ze zmęczenia. Z ulgi. Z lęku.
Tomek wrócił około osiemnastej. Wszedł do kuchni, rzucił klucze na blat. Zobaczył mnie dopiero, kiedy wyszłam z pokoju.
– Co ci się stało? – jego twarz natychmiast ściemniała.
– Wróciłam od fryzjera – powiedziałam spokojnie.
– Dla kogo się tak wystroiłaś?
– Dla siebie.
Zaczął się śmiać. Ale to nie był śmiech rozbawienia. Bardziej... kpiny.
– Nie kituj mi tu. Przecież znam cię. Kto to jest? Ktoś z pracy?
Spojrzałam mu prosto w oczy. Głos mi się nie trząsł.
– W końcu przypomniałam sobie, jak wyglądałam zanim ci pozwoliłam wszystko mi zabrać.
Zamilkł. I pierwszy raz od dawna... nie miał nic do powiedzenia.
Potrafił odebrać mi pewność
Zamknęłam się w sypialni, zanim zdołał coś powiedzieć. Przesunęłam zasuwkę. Siedziałam na podłodze, oparta plecami o łóżko, z dziennikiem w rękach. Zeszyt, który zaczęłam prowadzić lata temu, a potem zapomniałam, że istnieje. Wtedy pisałam jeszcze z energią. Teraz – powoli, z ostrożnością, jakby każde słowo mogło mnie potknąć.
„Nie wiem, kiedy dokładnie przestałam czuć się sobą. To chyba nie był jeden dzień. To się sączyło. Zaczęło się od drobnych rzeczy – że to ja zmyję, bo on zmęczony. Że nie kupię tej sukienki, bo 'po co'. Że nie wyjdę z Pauliną, bo 'dziwnie patrzy'. A potem już byłam tylko cicha. Wpasowana. Praktyczna”.
Zatrzymałam się. W głowie miałam jego twarz. Głos. Ten sam, który mówił: „Nie przesadzaj”. „Znowu histeryzujesz”. „Zobacz, jak inne kobiety się potrafią zachować”.
Nigdy mnie nie uderzył. Nawet nie krzyknął. Ale potrafił odebrać mi pewność, że cokolwiek czuję, ma znaczenie. Zaczęłam pisać dalej. „Dziś powiedziałam NIE. Po raz pierwszy od dawna nie szukałam jego aprobaty. Zobaczył mnie i nie wiedział, co powiedzieć. I to była moja mała wygrana”.
Ale zaraz potem przyszła cisza. A w niej – strach. Co dalej? Co zrobię, jeśli zacznie się naprawdę złościć? Jeśli zacznie mnie jeszcze bardziej ignorować? A jeśli... nie wróci z pracy któregoś dnia i zostawi tylko puste konto?
Zamknęłam dziennik. Wyszłam na balkon. Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam odpowiedzi. Ale wiedziałam, że nie chcę już być cicha.
On nie przestanie
Paulina zrobiła mi kawę z mlekiem kokosowym i podała bez pytania. Usiadłam na jej kanapie, ciągle niepewna, czy w ogóle powinnam była tu przychodzić. Ona patrzyła na mnie uważnie.
– No, opowiadaj – powiedziała cicho, ale stanowczo. – Co się wydarzyło?
– Byłam u fryzjera. Założyłam sukienkę. A Tomek wrócił i zapytał, czy mam kochanka.
Paulina nie powiedziała nic przez chwilę. Wzięła łyk kawy, potem drugi. I dopiero wtedy się odezwała:
– I co mu odpowiedziałaś?
– Że przypomniałam sobie, jak wyglądałam, zanim mu pozwoliłam wszystko mi zabrać.
– Karolina… – szepnęła. – To jest ten moment. Ten pierwszy. I teraz pytanie – co dalej?
Milczałam. Nie wiedziałam. Ale w jej oczach widziałam, że ona już wie. Że ona przeszła coś podobnego.
– Zmiana nie dzieje się w jeden dzień. Ale decyzja... zaczyna się właśnie tak. Musisz wiedzieć, że on nie przestanie. Będzie cię chciał znowu przygasić. Może słowem, może ciszą. Znasz go.
– Wiem – powiedziałam cicho. – Ale pierwszy raz od dawna... nie kulę się, gdy patrzy. To jest coś, prawda?
– To jest wszystko – przytaknęła.
Wracając do domu, trzymałam głowę wysoko. W kieszeni miałam nowy błyszczyk. Próg mieszkania przekroczyłam spokojnie. Tomek siedział na kanapie, nawet nie podniósł wzroku znad telefonu.
Nie powiedziałam ani słowa. Przeszłam obok niego wolno. I pierwszy raz nie spytałam, czy coś zje. Bo to już nie była moja rola – zgadywać, czego on potrzebuje. Zaczęłam zastanawiać się, czego ja potrzebuję.
Nie wiem jeszcze, czy to zrobię
Dziś minął tydzień od rozmowy z Pauliną. Tomek nie pytał, gdzie byłam. Ja nie tłumaczyłam się z nowej bluzki, z której wystaje ramię, ani z tego, że po nocy spędzonej przy komputerze zasnęłam w połowie dnia, bo w końcu piszę więcej, lepiej, i klienci wracają. Nie szukał już kontaktu. W domu było cicho. Nienaturalnie cicho. Ale nie ta cisza mnie bolała – tylko ta, w której wcześniej milczałam ja.
Dziś rano wyszłam do paczkomatu w sukience. Bez stanika. Bo było ciepło, bo miałam ochotę, bo moje ciało nie jest już czyjeś do komentowania. Kiedy wróciłam, zobaczyłam w jego oczach to coś. Zdziwienie? Lęk? A może po prostu... że pierwszy raz od lat nie wie, co o mnie myśleć.
Nie powiedziałam mu, że odchodzę. Nie wiem jeszcze, czy to zrobię. Nie wiem, dokąd pójdę, jeśli tak się stanie. I wiem, że wciąż się boję. Ale... jest we mnie coś nowego. Coś, co się budzi. Zaczęłam znowu słuchać siebie. Jeszcze cicho, jeszcze z niepewnością. Ale już słyszę.
Karolina, 33 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mój dorosły syn zachowuje się jak dziecko we mgle. Boję się, że się zgubi nawet w drodze do śmietnika”
- „Mąż co roku żałuje mi kasy na wieniec na grób mojej mamy. Dla niego Zaduszki to tylko bezmyślne wydawanie pieniędzy”
- „Zostawiłam 5 tysięcy w kopercie na stole. Następnego dnia cała rodzina udawała, że jej nie widziała”

