Reklama

Co roku robiłam to samo. Kupowałam sobie prezent na Dzień Kobiet. Nikt inny o tym nie pomyślał, więc sama dbałam o siebie. To był mój mały rytuał, przypomnienie, że zasługiwałam na przyjemności, choćby drobne.

Reklama

W tym roku wybór padł na perfumy. Nie byle jakie – te wymarzone, luksusowe, kosztujące absurdalny tysiąc złotych. Testowałam je przy każdej wizycie w perfumerii, a potem wąchałam nadgarstek, wyobrażając sobie, że ten zapach należy do mnie. Były warte każdej złotówki. Dlatego odkładałam na nie miesiącami, rezygnując z kaw na wynos i nowych ubrań. Gdy wreszcie wróciłam do domu, niemal drżały mi ręce, gdy otwierałam eleganckie pudełko. Jedna kropla na nadgarstek, potem druga za uchem. Zamknęłam oczy. Były idealne.

Chłopak miał pretensje

Otworzyłam oczy i spojrzałam na Kubę. Stał w drzwiach, opierając się o framugę z tym swoim wyrazem twarzy, który rezerwował na sytuacje, kiedy coś mu się nie podobało, ale jeszcze nie zdecydował, czy warto robić aferę.

Kupiłaś sobie perfumy za tyle kasy? – powtórzył, unosząc brwi.

Zanim odpowiedziałam, spojrzałam na flakon. Był piękny – prosty, elegancki, a zapach, który unosił się wokół mnie, sprawiał, że czułam się luksusowo. Czy naprawdę musiałam się tłumaczyć?

– Odkładałam na nie od miesięcy – powiedziałam spokojnie, zamykając pudełko. – To mój prezent na Dzień Kobiet.

– Ale tysiąc złotych? – prychnął. – Przecież masz już inne perfumy.

Westchnęłam. Wiedziałam, że to powie.

– Nie chodzi o to, że nie mam. Po prostu chciałam te.

Kuba wszedł do pokoju i usiadł na kanapie. Skrzyżował ramiona na piersi i przyglądał mi się, jakbym postradała rozum.

Myślałem, że oszczędzamy na wakacje.

Poczułam, jak rośnie we mnie irytacja. Tak, oszczędzaliśmy. Ale odkładałam na perfumy z własnych pieniędzy. Nie rozumiem, czemu miałoby to cokolwiek zmieniać.

– Kuba, przecież nie wydałam naszych oszczędności. To były moje pieniądze.

– Nasze pieniądze – poprawił mnie. – Jesteśmy razem, nie?

Zacisnęłam usta. Kochałam Kubę, ale były momenty, kiedy czułam, że widzi świat w zupełnie innych kolorach niż ja.

Wyżaliłam się przyjaciółce

Następnego dnia spotkałam się z Magdą. Potrzebowałam rozmowy z kimś, kto nie będzie kwestionował mojego prawa do sprawiania sobie przyjemności.

Siedziałyśmy w kawiarni, popijając cappuccino. Ja wciąż byłam poddenerwowana, Magda – jak zawsze – zrelaksowana i pełna energii.

– Czyli wydajesz własne pieniądze na coś, co od dawna chciałaś, a twój facet ma z tym problem? – podsumowała po moim wywodzie, przewracając oczami. – No błagam, Sandra, co to w ogóle za dyskusja?

– On nie zabronił – westchnęłam. – Po prostu... uważa, że to niepotrzebne.

– I co z tego? Musisz się tłumaczyć, na co wydajesz swoją kasę?

– Niby nie... Ale wiesz, jak to jest. Kuba jest rozsądny, planuje, liczy każdy grosz. No i faktycznie, oszczędzamy na wakacje...

Magda odstawiła filiżankę i spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Sandra. Posłuchaj mnie uważnie. Wakacje to wasz wspólny cel. Ale nie możesz rezygnować ze wszystkiego, co sprawia ci radość, tylko dlatego, że ktoś inny uważa to za „niepotrzebne”. To były twoje pieniądze, twoja decyzja i twoja przyjemność.

Patrzyłam na nią w milczeniu.

– Powiedz mi jedno – dodała, pochylając się nad stolikiem. – Gdyby to on kupił sobie jakiś gadżet za tysiąc złotych, też by tak przeżywał?

I wtedy coś we mnie drgnęło.

Chciałam szczerze pogadać

Wieczorem, gdy Kuba wrócił do domu, postanowiłam poruszyć ten temat. Był zmęczony, rzucił torbę na fotel i zaczął przeglądać coś w telefonie.

– Kuba, mogę cię o coś zapytać?

– Hm? – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Gdybyś ty kupił coś za tysiąc złotych, uznałbyś, że musisz się ze mną konsultować?

Spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.

– Zależy co.

– No właśnie – powiedziałam spokojnie. – A gdyby to był nowy sprzęt do roweru albo konsola?

Zawahał się na ułamek sekundy.

– To co innego.

– Dlaczego?

– Bo to są rzeczy, które mi się przydadzą.

Zaśmiałam się, choć wcale nie było mi do śmiechu.

– A perfumy mi się nie przydadzą? Sprawiają, że czuję się dobrze, ładnie pachnę, są dla mnie czymś wyjątkowym. Dlaczego twoje wydatki są „potrzebne”, a moje to fanaberia?

Kuba westchnął i odłożył telefon.

– Nie o to chodzi, Sandra. Po prostu... myślałem, że mamy inne priorytety.

– Mamy wspólne priorytety – przytaknęłam. – Ale mam też swoje. I nie chcę czuć się winna, że pozwalam sobie na coś, co daje mi radość.

Nie odpowiedział od razu. Przez chwilę panowała cisza.

– Nie chciałem, żebyś się tak poczuła – powiedział w końcu. – Po prostu czasem się martwię, że wydajesz na rzeczy, które... no, nie są niezbędne.

– A szczęście nie jest niezbędne?

Patrzył na mnie długo, jakby próbował znaleźć odpowiedź.

To pokazało różnice między nami

Kuba w końcu wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.

– Nie wiem, Sandra. Może masz rację. Może po prostu inaczej patrzymy na pieniądze.

– Chyba tak – powiedziałam cicho.

Siedzieliśmy w milczeniu. W końcu wstałam, podeszłam do półki i wzięłam flakon perfum do ręki. Obejrzałam go uważnie, jakby miał mi udzielić odpowiedzi, której szukałam.

– Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? – odezwałam się w końcu. – Nie to, że skrytykowałeś mój zakup. Tylko to, że przez ciebie zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle mam prawo do takich rzeczy.

Spojrzał na mnie z lekkim zmieszaniem.

– Nie chciałem, żebyś tak to odebrała...

– Ale tak właśnie to odebrałam – przerwałam. – I wiesz co? Nie żałuję, że je kupiłam.

Odkręciłam flakon i ponownie spryskałam nadgarstek. Zapach uniósł się w powietrzu, a ja wciągnęłam go głęboko, jakby był czymś więcej niż tylko perfumami. Jakby był dowodem na to, że mogę o siebie dbać, niezależnie od tego, co ktoś inny uzna za „potrzebne”. Kuba przyglądał mi się uważnie, ale nic już nie powiedział. Po chwili wstał i wyszedł do kuchni. Może chciał uniknąć dalszej rozmowy, a może potrzebował czasu, żeby to przetrawić. Ja wiedziałam jedno. Nie zamierzałam już się tłumaczyć z rzeczy, które sprawiały mi radość.

Coś zrozumiałam

Następnego dnia rano Kuba zachowywał się normalnie, jakby rozmowa o perfumach nigdy się nie odbyła. Z jednej strony cieszyło mnie to – nie chciałam już wracać do tego tematu. Z drugiej... czułam, że coś we mnie się zmieniło. W drodze do pracy zadzwoniłam do Magdy.

– Masz czas na szybką kawę po południu?

– Zawsze! Coś się stało?

– Nie. Po prostu potrzebuję pogadać.

Spotkałyśmy się w tej samej kawiarni co ostatnio. Magda spojrzała na mnie uważnie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.

– No i? Coś się zmieniło po waszej rozmowie?

– Tak – uśmiechnęłam się lekko. – Chyba ja się zmieniłam.

Opowiedziałam jej o wszystkim – o tym, jak w końcu przestałam się tłumaczyć, jak po raz pierwszy postawiłam granicę.

– I jak się z tym czujesz? – zapytała Magda, mieszając łyżeczką swoją kawę.

– Dobrze – przyznałam. – Silniejsza.

Magda zaśmiała się cicho.

– No proszę. Jedne perfumy, a jaka rewolucja.

– Może nie rewolucja, ale... uświadomiłam sobie, że chcę inaczej patrzeć na siebie. Nie jak na kogoś, kto musi wszystko uzgadniać i udowadniać, że jego potrzeby są ważne.

Wróciłam do domu z nową energią. Gdy Kuba zapytał, jak minął mi dzień, odpowiedziałam krótko:

– Świetnie. Kupiłam sobie jeszcze nową szminkę.

I pierwszy raz jego mina mnie nie obchodziła.

Sandra, 29 lat

Czytaj także: „Syn krytykował to, jak go wychowałam. Na własnej skórze się przekonał, że rodzicielstwo to nie tylko lukier i pistacje”
„Przekroczyłam z teściem w windzie wszelkie granice. Gdy mąż bawił się za ścianą, teść dawał mi najlepszy urodzinowy prezent”
„Relacja z teściową wiąże bardziej niż święty sakrament. Chciała zmusić nas do małżeństwa, bo rozwód to przecież grzech”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama