Reklama

Na usta cisnęło mi się tylko „a nie mówiłem?”. Wiedziałem jednak, że nie ma co dodatkowo dobijać człowieka pod ścianą.

– Norbert, potrzebuję odskoczni. Wyjedźmy na chwilę gdzieś poza miasto, tak jakbyśmy jechali służbowo, dobra? Muszę z tobą poważnie pogadać, a nie chcę, żeby Laura o tym wiedziała – powiedział nagle mój bliski kolega, Adrian.

– Aż musimy w tym celu robić wypad? – uniosłem brwi.

Przytaknął, nie dodając ani jednego słowa. Znałem go od podstawówki, ale to dopiero na studiach staliśmy się nierozłączni. Tuż przed końcem nauki rzuciliśmy się na głęboką wodę i otworzyliśmy firmę remontowo-budowlaną. Zaskakująco szybko trafiliśmy w świetny moment – zamówienia spływały jedno po drugim, a my rośliśmy, zanim jeszcze zdążyliśmy się dobrze rozkręcić.

Ostatnio co prawda pojawiały się drobne turbulencje, ale i tak – biorąc pod uwagę sytuację w branży – radziliśmy sobie zaskakująco dobrze. Liczyłem nawet, że ruszymy z projektami za granicą, lecz wtedy Adrian oznajmił:

– Stary, ja się żenię. A skoro z Laurą spodziewamy się dziecka, nie będę teraz ryzykował...

Pamiętam, jak wtedy mnie wmurowało. „Adrian? Ojcem?” – powtarzałem w myślach jak niedowierzający kretyn. Nie chodziło nawet o to, że dziecko to poważna sprawa, tylko o to, że wiąże się akurat z Laurą.

Miłość go oślepiła

Laura nie była typem klasycznej piękności – dbała o siebie, to fakt, lecz wiek było już po niej widać. Przekroczyła czterdziestkę, miała za sobą rozwód, a poznaliśmy ją podczas dopinania szczegółów kontraktu z wielkim deweloperem, który planował postawić w Szczecinie ogromny kompleks usługowy. My dostaliśmy zlecenie na większość budynków. Taki klient nie trafiał się codziennie, więc razem z prawnikami walczyliśmy o jak najlepsze warunki współpracy. A Laura – reprezentująca inwestora – prowadziła z nami rozmowy.

Sądziłem wówczas naiwnie, że jej uprzejmość jest czysto zawodowa. Dopiero później okazało się, że nie chodzi jej wyłącznie o uśmiechy przy podpisywaniu dokumentów. Lubiła spędzać z nami czas, lecz najwyraźniej miała ochotę zaprzyjaźnić się bliżej tylko z jednym z nas. Padło na Adriana. Ze mną nic nie próbowała – za twardo stąpałem po ziemi i nie szło mnie zaczarować komplementami.

Gdy po jakimś czasie zorientowałem się, że Laura poluje na młodszego faceta, próbowałem go ostrzec. Ta kobieta nie wyglądała mi na osobę, która marzy o spędzeniu życia w spokojnym ognisku domowym. Prędzej widziałem ją w roli kogoś, kto lubi rządzić, rozkazywać, kontrolować. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak mój delikatny przyjaciel z artystyczną duszą zniesie taki układ. Podejrzewałem, że Laura chce zdobyć młodszego partnera, żeby potwierdzić sobie własną atrakcyjność.

Może jednak im się uda?

Zastanawiałem się nawet, czy nie chodzi jej o kasę, choć prawdę mówiąc – świetnie zarabiała, więc nie miała powodu żerować na Adrianie. Tak czy inaczej, nie wierzyłem w czystość jej uczuć. Adrian jednak powtarzał:

– To tylko dziesięć lat różnicy. Wiek nie ma znaczenia, naprawdę się kochamy.

Zostałem świadkiem na ich ślubie. Laura była już wtedy w zaawansowanej ciąży. Nie była to dla mnie radosna uroczystość, raczej dzień pełen fałszywych uśmiechów i sztuczności. Po ślubie życie Adriana zmieniło się wręcz diametralnie. W ich domu od razu pojawiła się gosposia, a niedługo po narodzinach Leny – także opiekunka. Mimo to Adrian był ciągle zapracowany, ustawicznie w biegu, jakby to na nim spoczywały wszystkie obowiązki.

– Jak wybija siedemnasta, to przestajesz istnieć – narzekałem, bo mnóstwo firmowych tematów musiałem prowadzić sam.

Adrian tylko się usprawiedliwiał:

Zrozumiesz, jak sam zostaniesz ojcem. Człowiek jest wtedy na pełnych obrotach. Zresztą, gdy będziesz tonął w pieluchach, moja młoda będzie już całkiem dużą pannicą i ja cię wtedy wyręczę, zobaczysz.

Niespodziewanie szybko minęła czwarta rocznica ich ślubu. Zastanawiałem się, co takiego Adrian chce ze mną omawiać, że musi to robić za plecami Laury.

Wyszło szydło z worka

W Szczyrku powitał nas suchy mróz, szczypiący w policzki. Zostawiliśmy walizki w pensjonacie i ruszyliśmy coś zjeść. Liczyłem, że w końcu napijemy się porządnie jak kiedyś, zanim on stał się człowiekiem wiecznie w pośpiechu.

– Ale ulga wyrwać się w końcu z Katowic... – westchnął, gdy siedzieliśmy już w barze. – Czuję się wykończony.

– Fizycznie? Czy Laura wymaga od ciebie jakichś nocnych maratonów? – rzuciłem półżartem.

– Norbert... – Adrian pochylił się i zniżył głos. – Miałeś rację. To wszystko nie ma sensu. Wmawiałem sobie kiedyś, że ją kocham, że muszę być odpowiedzialny. Ale teraz...

Kelner odstawił kieliszki.

Laura znowu jest w ciąży – wymamrotał Adrian.

– Serio? Zaplanowaliście to?.

– Zaplanowaliście?! – parsknął. – Ona to zaplanowała. Ja nie! Oszukała mnie, rozumiesz? Nie chcę kolejnego dziecka. Zwłaszcza z kimś takim!

Zatkało mnie. Adrian nigdy nie mówił o swojej żonie w takim tonie. Wypiliśmy. Zamówiłem następną kolejkę.

Od kilku miesięcy nie mogę na nią patrzeć – wyrzucił. – Ona rządzi wszystkim. Każdym drobiazgiem. A ja? Jestem dodatkiem, kimś od wykonywania poleceń. Nawet w łóżku wszystko jest według jej grafiku. I... nie mam ochoty jej dotykać.

– Ale to ty spłodziłeś dziecko. Prawda?

– No tak, ale jak cię kobieta odpowiednio podejdzie... – syknął. – Zdarza się.

Jak mogę mu pomóc?

Mimowolnie przyznałem mu rację. Adrian ciągnął dalej, coraz bardziej pobudzony:

– Ona lata po kosmetologach, dermatologach, robi sobie jakieś zabiegi, liftingi... A i tak mnie od niej odrzuca! Wygląda tak, że nie mogę znieść jej widoku.

– Trudno powiedzieć, że nie wiedziałeś, co robisz – przypomniałem mu.

– Wtedy była inna. Udawała, ale potrafiła być delikatna. A teraz? Wracam do domu i czuję... niechęć. No chyba że chodzi o Lenę – westchnął.

Wypiliśmy znowu. Adrian przerwał tylko na moment, a później:

– Ale drugiego dziecka nie chcę. Nie dam rady. Po prostu ją zostawię.

– Co?! – aż uderzyłem dłonią o stół. – Kobiety w ciąży się nie zostawia. I co z Leną? Przecież ją kochasz.

– Oczywiście, że kocham – przyznał. – Ale Laura jest okropna. Nawet nie zajmuje się małą, bo szkoda jej paznokci!

Nie zazdrościłem mu sytuacji

Kolejne kieliszki nic nam nie robiły. Adrian był napięty jak struna.

Ona tę ciążę traktuje jak zabieg odmładzający – wysyczał. – Żeby wyglądać jak matka w „odpowiednim wieku”. Masakra!

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Do tej pory sądziłem, że Laura – choć dominująca – chce normalnego i spokojnego życia. Ale z opowieści Adriana wyłaniała się kobieta zapatrzona wyłącznie w siebie, pozbawiona ciepła.

– Kiedy ma termin? – zapytałem.

– Czerwiec, może lipiec... sam już nie wiem – burknął.

– To znaczy, że i tak nic nie zrobisz. Musisz przy niej zostać. Potem sam zobaczysz, może się zmieni. To matka twoich dzieci. Nie można powiedzieć „pomyliłem się, nara pa”. Wszyscy cię ostrzegali. Nie możesz jej odstawić z dwójką maluchów! Chyba że masz kogoś...

Adrian spuścił głowę.

– Muszę się do kogoś przytulić, wiesz... To tylko seks. Żeby odreagować.

– Kto to? – zapytałem chłodno.

Wyjście z sytuacji

– Pamiętasz blondynkę z targów budowlanych, tę przy stoisku z kominkami? Taką z warkoczem?

– Jasne, że pamiętam.

– To właśnie ona. Daria. Jest śliczna, młoda, pełna życia. Jak ją dotykam... – oczy mu błysnęły. – Zupełnie inny świat. Jak patrzę na Laurę... czuję tylko złość.

– Tylko że z Laurą masz rodzinę – przypomniałem.

Zamówiłem następną setkę. Droga powrotna do pensjonatu ciągnęła się w ciszy. Mróz szczypał w uszy, a Adrian mruczał coś pod nosem, jakby sam próbował siebie przekonać, że wie, co robi. Tuż przed wejściem zatrzymał się i powiedział spokojniej:

– Masz rację. Teraz jej nie mogę zostawić. Ale potem... nie zamierzam żyć w kłamstwie. Dzięki, że mnie tu przywiozłeś, Norbert.

Norbert, 36 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama