„Ktoś regularnie podbierał mi z działki koperek i młodą kapustę. Zwaliło mnie z nóg, gdy poznałam tajemniczego rabusia”
„Zamówiłam przez internet małą kamerkę i zamontowałam ja na drzewie w taki sposób, aby była skierowana dokładnie na grządki z koperkiem i kapustą. Początkowo nic się nie działo, ale po paru dniach w końcu ujrzałam złodzieja”.

- Listy do redakcji
Własna działka zawsze była moim marzeniem, więc kiedy udało się je spełnić, nie posiadałam się z radości. Wreszcie mogłam sadzić warzywa i kwiaty, spędzając czas na tym, co naprawdę lubię. Od tamtej pory minęło już kilka lat, a moja pasja ogrodnicza ma się świetnie i nadal się rozwija. Ostatnio jednak zaczęło dziać się coś dziwnego.
Kupując ziemię na terenie ogródków działkowych, nie sądziłam, że praca na niej wciągnie mnie aż do tego stopnia. Po rozwodzie, który był dla mnie trudnym przeżyciem, stała się moją odskocznią od burej i samotnej rzeczywistości. Poznałam tu wiele osób, z którymi mogę na luzie pogadać o ogrodnictwie oraz wymieniać się nie tylko doświadczeniem, ale i plonami. Każdą wolną chwilę, kiedy tylko pogoda na to pozwala, spędzam na swojej działce. Mam wówczas spokój w głowie i ręce pełne roboty. Zimą, gdy pracę w ogrodzie muszą poczekać na nadejście wiosny, odpoczywam i nabieram sił na nowy sezon. Planuję też, co zasieję i posadzę oraz jakie ulepszenia wprowadzę.
Ktoś bezczelnie mnie okradał
Aromat i smak koperku uwielbiam od dziecka. Zawsze mi się kojarzy z fantastyczną kuchnią mojej babci i jej genialną zupą koperkową. Ilekroć ją gotuję, tylekroć wspominam babcię. A koperek w połączeniu z młodą kapustą to już w ogóle bajka! Ubóstwiam zarówno w wersji surówki, jak i na ciepło. Nic więc dziwnego, że grządki z koperkiem i kapustą królują na mojej działce. Ze zniecierpliwieniem czekam, kiedy w końcu będę mogła ich skosztować. Swoje to swoje, a nie jakieś tam pryskane wynalazki z marketów.
Pewnego dnia dokonałam przerażającego odkrycia. Na działkę przyjechałam prosto z pracy i co zastałam? Zniknęły trzy główki kapusty oraz całkiem spora ilość kopru, który był już piękny i mięsisty, do jedzenia w sam raz. Nie miałam bladego pojęcia, kto mógł coś takiego zrobić. Pytałam sąsiadów, czy przypadkiem niczego nie widzieli, ale kręcili przecząco głowami.
– Może to jakieś niesforne dzieciaki? – zastanawiała się pani Hania, moja sąsiadka zza płotu.
– E, nie sądzę – machnęłam ręką. – Przecież dzisiejszych dzieci takie rzeczy nie interesują.
– Ale może to tak dla draki?
– No może, nie wiem – wzdychałam.
Miałam nadzieję, że to tylko jednorazowy wybryk, ale sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Nie były to jakieś strasznie dotkliwe straty, aczkolwiek miały miejsce. Nie było już żadnych wątpliwości co do tego, że ktoś celowo kradnie koper i kapustę właśnie z mojej działki. U sąsiadów nic podobnego się nie działo. Byłam wściekła.
Przyłapałam złodzieja na filmie
Nie mogłam niestety non stop siedzieć na działce w celu przyłapania rabusia na gorącym uczynku, co podnosiło poziom mojej irytacji. Przyniosłam starego smartfona, którego trzymałam w szufladzie „na wszelki wypadek” i zostawiłam go na noc z włączoną opcją nagrywania. Takie rozwiązanie nie zdało egzaminu, ponieważ telefon się przewrócił. Poza tym rozładowała się bateria. Zastanawiałam się, co by tu zrobić, aż wpadłam na pewien pomysł.
Zamówiłam przez internet małą kamerkę i zamontowałam ja na drzewie w taki sposób, aby była skierowana dokładnie na grządki z koperkiem i kapustą. Musiałam przecież dociec, kto dopuszcza się tych wszystkich kradzieży. Początkowo nic się nie działo, ale po paru dniach od założenia kamery w końcu ujrzałam złodzieja.
Oglądałam nagranie z sercem walącym jak szalone. Był to wysoki, szczupły mężczyzna odziany w przeciwdeszczowy płaszcz, z kapturem naciągniętym na głowę. W pewnym momencie odwrócił się i pokazał twarz prosto do kamery. Zamarłam. Dosłownie mi mowę odjęło, ponieważ człowiekiem, który kradł mi koperek i kapustę był… mój były mąż.
Nie zamierzałam odpuścić
Wszystkiego mogłabym się spodziewać, ale z pewnością nie tego, że za kradzieżą warzyw z mojej działki stoi Stefan. Powiedzieć, że to duże zaskoczenie, to nic nie powiedzieć. Nie dowierzałam w to, co widzę na nagraniu, więc obejrzałam je chyba z dwadzieścia razy.
Doskonale pamiętam, jak Stefan zniechęcał mnie do zakupu działki – bo, jego zdaniem, grzebanie w ziemi jest głupie, to tylko same wydatki i tak dalej. W zasadzie wszystko, co mnie interesowało, uważał za idiotyczne.
Zostawił mnie dla znacznie młodszej kobiety, co było dla mnie potwornie upokarzające. Od rozwodu nikogo nie miałam. Przypuszczam, że już nigdy nie zaufam żadnemu facetowi. Wracając jednak do tematu znikających warzyw, to zamierzałam ostatecznie go zakończyć.
W pracy wzięłam kilka dni wolnego i na ten czas zamieszkałam na działce. Jak się okazało, Stefan zjawił się już drugiego dnia – święcie przekonany, że i tym razem wszystko pójdzie jak z płatka. Tymczasem zastał mnie spokojnie popijającą kawę z termosu, lekko schowaną za krzewem malin.
– Cześć Stefan, dawno się nie widzieliśmy – rzuciłam nagle, gdy schylał się do moich grządek. Od rozprawy sądowej minęły trzy lata i od tamtej pory się nie spotkaliśmy. Aż do teraz.
Postawiłam mu ultimatum
Zbladł. Miałam wrażenie, że za chwilę zemdleje.
– Ewa, ja... – zaczął, ale słów mu zabrakło.
– Dlaczego kradniesz mi koper i kapustę? – zapytałam, bo naprawdę ciekawiła mnie odpowiedź.
– Ech – sapnął ciężko – nie sądziłem, że dam się złapać.
– A jednak – skwitowałam.
– Po rozwodzie dowiedziałem się, że w końcu kupiłaś działkę. Jakiś czas temu zapragnąłem ją zobaczyć, bo zawsze o niej marzyłaś. Nie wiem, skąd się wzięła ta myśl. Gdy poczułem zapach kopru, przypomniała mi się zupa, która gotowałaś. No i jakoś tak to poszło...
– Stefan, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że mogłabym pójść z tym na policję?
– Tak, oczywiście – przytaknął. – Przepraszam, to było silniejsze ode mnie.
Zaproponowałam mu kawę. Zmienił się przez te trzy lata, zmizerniał. Młoda kochanka kopnęła go w cztery litery. Poza pieniędzmi nic jej nie obchodziło. Wyczyściła mu konto do zera. Obecnie pracował jako portier i dorabiał malowaniem mieszkań – dokładnie ten sam Stefan, który wiecznie narzekał na ciepłą posadę w biurze i miał problem z ruszeniem się z kanapy. Trochę szkoda mi się go zrobiło, aczkolwiek doszłam do wniosku, że dostał za swoje. Karma nigdy nie myli adresu.
– Nie zgłoszę tego, ale koniec z kradzieżami. Podzielę się z tobą warzywami, ale w zamian przekopiesz mi grządki i będziesz kosił trawnik.
– Zgoda – odpowiedział z ulgą.
Pomimo że mu wybaczyłam, wiem, że do niego nie wrócę. Nie zaufam ponownie komuś, kto mnie zdradził. Inna sprawa, że już go nie kocham. Możemy być co najwyżej kumplami z działki i tyle.
Ewa, 50 lat
Czytaj także:
- „Rodzina śmiała się, że lecę na rolnika ze wsi. Teraz modlą się, by zaprosił ich chociaż na grilla”
- „Sprzedałam działkę po dziadku, a tydzień później odkryłam, że była warta miliony złotych. Teraz pluję sobie w brodę”
- „Jestem królową porzeczek, a sąsiadka chce mnie zdetronizować. O nie, nie oddam jej tak łatwo swojej korony”

