Reklama

Nigdy nie należy oceniać książki po okładce. Pozory mają to do siebie, że zazwyczaj okazują się bardzo mylące. W małych miejscowościach, takich jak moja, widać to naprawdę doskonale. Nie ukrywam, że jestem osobą religijną i uczestniczę w życiu kościelnej społeczności, ale nie lubię hipokryzji.

Reklama

Jego księdza dawały mi sporo do myślenia

Proboszcz mojej parafii jest człowiekiem cieszącym się ogromnym szacunkiem i poważaniem wśród lokalnych katolików. Ja także mocno brałam sobie do serca jego słowa, ale niestety tylko do pewnego czasu. Duchowny otwarcie potępiał zdradę, o czym nieustannie przypominał. Podkreślał, że jest to coś absolutnie niewybaczalnego stanowiącego poważne zagrożenie dla społecznego porządku. Oczywiście nigdy nie wskazał nikogo po nazwisku, ale i tak było wiadomo, o kogo chodzi.

W niewielkich mieścinach trudno jest zachować niektóre rzeczy wyłącznie dla siebie. Ludzie wiedzą o sobie praktycznie wszystko i tajemnicą poliszynela jest to, kto się z kim spotyka. Jeżeli ktoś dopuszcza się zdrady, może mieć całkowitą pewność, że wieści o tym rozniosą się z prędkością światła – i naturalnie dotrą do uszu księdza Piotra.

Mniej więcej w połowie maja do naszego miasteczka wprowadziła się nowa rodzina – ona, on i kilkuletni synek. Często ich widywałam, ponieważ zamieszkali w sąsiednim bloku. Szybko się zorientowałam, że facet ma poważny problem z alkoholem. Nie dość, że za kołnierz nie wylewał, to miał czelność podnosić rękę na żonę. Ona oczywiście zaprzeczała. Któregoś dnia spotkałam ją w osiedlowym sklepie. Na szyi miała okazałego siniaka, chociaż starła się go ukryć pod apaszką. Pomimo tego, że było bardzo ciepło, miała na sobie bluzkę z długim rękawem. Przypuszczałam, co było tego powodem.

– U pani wszystko w porządku? – nie mogłam się powstrzymać i ruszyłam za nią, gdy już obie zrobiłyśmy zakupy i wyszłyśmy ze sklepu.

– Tak – uśmiechnęła się niepewnie. – Dlaczego pani pyta?

– Słyszałam, że pani małżonek często się awanturuje.

– Och – machnęła niedbale ręką – to tylko głupie plotki. Proszę ich nie słuchać.

Ksiądz był mądry aż poznał parafiankę

Nie dałam wiary tym słowom, ponieważ mina sąsiadki mówiła dokładnie coś innego. Poza tym ona cała aż się trzęsła, jak tylko wspomniałam o jej mężu. Zrobiło mi się jej strasznie szkoda – była młodą i piękną kobietą, a przy tym niewyobrażalnie smutno.

– Gdyby chciała pani porozmawiać, proszę się nie krępować – starałam się, aby mój głos zabrzmiał ciepło.

– Naprawdę nie trzeba – bąknęła nieśmiało i oddaliła się szybkim krokiem.

Jola, bo tak jej było na imię, prędko dała się poznać jako wierna parafianka. Czasami przychodziła do kościoła sama, czasami z synkiem, nigdy natomiast z mężem. Ksiądz Piotr naturalnie wiedział, jaka jest jej sytuacja rodzinna. Sporo rozmawiali – najwidoczniej czuła się pewnie i bezpiecznie w towarzystwie osoby duchownej. Regularnie odwiedzała parafię, prosząc o wsparcie w organizowaniu rozmaitych przedsięwzięć – zbiórek dla ubogich dzieci czy składek na rzecz bezdomnych zwierząt.

Jola miała dobre serce, czemu ja absolutnie nie zaprzeczam. Niemniej uwadze mojej oraz innych mieszkańców nie uszły coraz częstsze wizyty na parafii. Proboszcz najwyraźniej poczuł się odpowiedzialny za nową owieczkę w swoim stadku, bo w kazaniach nagle zaczął dużo mówić o pomocy bliźniemu. Temat zdrady zszedł mocno na drugi plan, co także wydało mi się podejrzane. Byłam pewna, że kryje się za tym coś więcej. Podczas nabożeństw zaczęłam bacznie się im przyglądać. Jola zawsze zasiadała w pierwszej ławce i posyłała księdzu maślane spojrzenia.

Jeżeli jest się kimś zauroczonym, to nie ma siły, żeby to ukryć. Piotra naturalnie starał się to ignorować, ale były takie chwile, kiedy nie był w stanie się oprzeć. Wyglądało na to, że dostrzegł w parafiance kogoś więcej, niż zbłąkaną duszę cierpiącą z powodu pijącego i agresywnego męża.

Wiele stracił w moich oczach

Nie powinno się osądzać człowieka bez posiadania dowodów na jego winę. Podejrzewałam, że Jola i ksiądz Piotr przekroczyli cieniutką granicę i dopuścili się tego, co on tak zaciekle potępiał przez bardzo długi czas. Jak to zwykle bywa, dowód zdobyłam zupełnie przypadkowo.

Był późny wieczór, wracałam do domu od przyjaciółki. Poplotkowałyśmy trochę przy herbacie i ciasteczkach, ale rano trzeba było wstawać do pracy. Przechodziłam obok plebanii. Przy wejściowych drzwiach do niewielkiego budynku dostrzegłam dwie sylwetki – kobiety i mężczyzny. Po sekundzie nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, do kogo one należały. Ani Jola, ani ksiądz mnie nie zauważyli. Trwali w uścisku, który w niczym nie przypominał koleżeńskiego gestu. Byli do tego stopnia zajęci sobą, że chyba nie przyszło im do głowy, że ktoś mógłby ich zauważyć.

Być może o tej porze nie spodziewali się żadnego przypadkowego przechodnia. Zobaczyłam to, co zobaczyłam. Byłam zbulwersowana i do głębi wstrząśnięta. Jola na co dzień znakomicie odgrywała rolę nieszczęśliwej w małżeństwie ofiary. Czyżby proboszcz na to właśnie się złapał? Mój oddech przyśpieszył, a serce waliło niczym oszalałe. Nie spodziewałam się czegoś takiego po księdzu Piotrze.

Jego kazania stały się niezwykle natchnione. Jedynie ja wiedziałam, dlaczego tak się dzieje. Biłam się z myślami, czy komukolwiek o tym powiedzieć, ale ostatecznie postanowiłam nie dzielić się z nikim owymi wątpliwymi rewelacjami – nawet z własnym mężem. Nie dało się wykluczyć, że ktoś jeszcze wie o zakazanym romansie. Tak czy siak, przestałam darzyć księdza Piotra takim szacunkiem, jak wcześniej. Chodzenie na msze, które on odprawiał, stało się przykrym obowiązkiem.

Kilka miesięcy później Jola wraz ze swoją rodziną wyjechała z miasteczka. Nikt nie miał pojęcia, co się za tym kryło. Osobiście podejrzewam, że zaszła w ciążę z proboszczem – przecież takie rzeczy się zdarzają. Ksiądz Piotr wydawał się przybity i zrezygnowany, ale w końcu odzyskał rezon i wrócił do szkalowania tych, co zdradzają – jakby grzeszki, które sam miał na sumieniu, w ogóle się nie liczyły. Zmieniło się to, że straciłam ochotę na uczestnictwo w nabożeństwach, a moja wiara została poddana ciężkiej próbie. Czy wyjdę z tego obronną ręką, czas pokaże.

Janina, 54 lata

Reklama

Czytaj także:
„Po rozwodzie mąż zażądał zwrotu obrączki, a ja go wyśmiałam. Sknerus chciał ją wcisnąć na palec swojej kochance”
„Matka zorganizowała mi randkę w ciemno. Dla niej to niedopuszczalne, by kobieta w moim wieku marnowała się bez faceta”
„Mąż był na każde zawołanie mojej matki. Myślałam, że to przyjaźń zięcia z teściową, ale ukrywali coś niemoralnego”

Reklama
Reklama
Reklama