Reklama

Jestem młodą kobietą, pełną ambicji oraz marzeń o lepszej przyszłości. Pracuję w dużej firmie, w której codziennie zmagam się z wyzwaniami, mając nadzieję na awans. Świat korporacji nie jest jednak miejscem, gdzie można być naiwnym. Tutaj każdy walczy o swoje, a ja nie jestem wyjątkiem. Każdego dnia spotykam ludzi, z którymi dzielę biuro – jedni są mi bliscy, inni mniej. Mimo to, zawsze przyświeca mi jeden cel: piąć się wyżej.

Zazdrościłam jej

Jednak w tej pracy mam jedną przeszkodę – Ewę. Jest moją koleżanką z biura, której sukcesy w pracy zawsze przyciągają uwagę szefa. Gdzie ja muszę się starać, tam Ewa jakby od niechcenia zbiera laury.

Przyznam się, że często czuję zazdrość. Nie dlatego, że jej nie lubię – choć prawdę mówiąc, mogłaby być bardziej skromna – ale dlatego, że widzę, jak jej wyniki przysłaniają moje starania. Zazdrość staje się coraz bardziej dokuczliwa, gdy widzę, jak szef chwali ją za każdą dobrze wykonaną pracę.

Czasem zastanawiam się, co by było, gdybym to ja była na jej miejscu. Jakie uczucia budziłoby to we mnie, gdybym to ja mogła cieszyć się uznaniem szefa? Czy byłabym w stanie wyeliminować Ewę z drogi do sukcesu, jeśli nadarzyłaby się taka okazja? Te myśli nie dają mi spokoju, ale w głębi serca wiem, że muszę coś z tym zrobić. Moja ambicja nie pozwala mi się poddać.

Frustrowała mnie

Siedziałam na swoim miejscu, w dziale finansowym, zerkając przez ramię na gabinet szefa. Drzwi były lekko uchylone, a zza nich dobiegał przytłumiony dźwięk rozmowy. Ewa siedziała naprzeciwko niego. Westchnęłam głęboko.

– Świetna robota. Twoje wyniki w tym kwartale są naprawdę imponujące – słowa szefa przeniknęły przez niedomknięte drzwi.

Odwróciłam wzrok i zaczęłam udawać, że skupiam się na pracy. Moje myśli jednak wciąż krążyły wokół tej rozmowy. Ewa zawsze potrafiła się wyróżnić. Jej umiejętności i sposób bycia sprawiały, że ludzie ją lubili. Co mogłabym zrobić, aby również zyskać takie uznanie?

Kiedy Ewa wyszła z gabinetu, próbowałam z nią porozmawiać. Zawsze była miła, choć jej sukcesy przyprawiały mnie o ból głowy.

– Jak ci poszło? – zapytałam z udawaną ciekawością.

– Świetnie, dziękuję. Szef był bardzo zadowolony z mojej pracy – odpowiedziała, nie kryjąc radości.

Poczułam, jak moja frustracja rośnie. To ja powinnam być w centrum uwagi, a nie ona.

Obmyśliłam plan

Zastanawiałam się, co mogłabym zrobić, aby zmienić tę sytuację. Może jest sposób, by ją wyeliminować i zdobyć to, na czym tak bardzo mi zależy? Może czas przestać być biernym obserwatorem i przejąć kontrolę nad swoim losem?

Dzień po rozmowie z Ewą podjęłam decyzję, by coś zmienić. W biurze panował ruch, a ja, zamiast skupiać się na swoich zadaniach, obserwowałam każdy krok Ewy. To był impuls, coś nieplanowanego, ale wtedy, gdy opuściła swoje stanowisko i poszła na spotkanie, w mojej głowie zaświtał pewien pomysł.

– Teraz albo nigdy – powiedziałam do siebie półgłosem.

Skorzystałam z okazji, że koleżanka, która miała pieczę nad gotówką, na chwilę wyszła i byłam w pokoju sama. Znałam kod do sejfu. Wyjęłam stamtąd kilkaset złotych – nie za dużo, ale też niemało. Wiedziałam, że muszę działać szybko i dyskretnie. Serce biło mi mocno, ale z jakiegoś powodu czułam, że to jest ten moment. Że właśnie teraz mogę coś zmienić.

Upewniłam się, że nikt mnie nie obserwuje. Wiedziałam, że to nie jest uczciwe, ale w tym momencie liczyło się tylko jedno: nie mogę pozwolić, by kolejna okazja przeszła mi koło nosa. Podłożyłam do szuflady Ewy pieniądze z kasy.

Nie miałam skrupułów

Gdy wróciłam na swoje miejsce, nie mogłam się uspokoić. W głowie powtarzałam sobie, że to jedyny sposób. Że teraz, gdy już się zaczęło, nie ma odwrotu. Mój plan musiał się udać, a ja musiałam pozbyć się wszelkich wątpliwości.

Kolejny dzień zaczął się zwyczajnie. W pracy panowała normalna atmosfera, a ja wiedziałam, że czas na realizację mojego planu właśnie nadszedł.

– Szefie, mamy problem – powiedziałam.

– Co się dzieje, pani Karolino?

– Mamy brak pieniędzy w kasie. Brakuje kilkuset złotych.

Szef polecił sprawdzić rzeczy pracowników, a ja stałam z boku, udając zaskoczenie. Wewnątrz jednak moje serce biło jak oszalałe.

Gdy szef otworzono szufladę Ewy i znaleziono tam brakujące pieniądze, w biurze zapanowała cisza. Każdy spoglądał na nią z niedowierzaniem, a ona, blada jak ściana, próbowała się tłumaczyć.

– Szefie, to nie ja! Nie wiem, jak to się tu znalazło – mówiła, ale nikt nie chciał jej słuchać.

Szef podjął decyzję niemal natychmiast.

– Pani Ewo, przykro mi, ale w tej sytuacji muszę panią zwolnić.

Obserwowałam, jak Ewa zbiera swoje rzeczy. Wszyscy byli zszokowani, ale ja musiałam zachować kamienną twarz. W głębi duszy czułam triumf.

Nie miałam wyrzutów

Minął tydzień od momentu, gdy Ewa została zwolniona, a ja przejęłam jej stanowisko. Siedząc przy nowym biurku, czułam, że moje marzenie się spełniło. Satysfakcja była słodka, choć gdzieś z tyłu głowy wciąż czułam niepokój.

Otworzyłam skrzynkę mailową. Wśród wiadomości znalazłam coś, co sprawiło, że moje serce zamarło. Anonimowy mail z jedną, prostą wiadomością: „Wiem, co zrobiłaś”. Zamknęłam oczy, próbując się uspokoić. Czy to możliwe, że ktoś odkrył prawdę? Zaczęłam analizować, kto mógłby wiedzieć, kto mógłby mnie podejrzewać. Ktoś z biura? A może ktoś z zewnątrz? Każda możliwość wydawała się przerażająca.

– To tylko żart – próbowałam przekonać samą siebie, ale niepokój mnie nie opuszczał. Wiedziałam, że muszę być ostrożna, ale ten mail wywołał we mnie burzę emocji, z którymi nie potrafiłam sobie poradzić. Strach i wyrzuty sumienia były nieodłącznymi towarzyszami mojego sukcesu.

Od momentu otrzymania anonimowej wiadomości moje życie w pracy stało się pasmem podejrzeń i nieufności. Każde spojrzenie, każdy szept, każda rozmowa kolegów zdawały się być skierowane przeciwko mnie.

Byłam podejrzliwa

Zaczęłam obserwować kolegów z pracy, próbując znaleźć jakąkolwiek wskazówkę, kto mógł być nadawcą tej wiadomości. Każdy ruch był dla mnie podejrzany, a zaufanie do ludzi, z którymi pracowałam, zaczęło zanikać.

– Hej, wszystko w porządku? – zapytała Marta, moja przyjaciółka z biura, kiedy spotkałyśmy się na lunchu. W normalnych okolicznościach cieszyłabym się z tej rozmowy, ale teraz byłam zbyt rozproszona.

– Tak, jasne – skłamałam, próbując uśmiechnąć się niepewnie.

– Wyglądasz na zestresowaną. Nie daj się zadręczyć pracą – dodała z troską.

Czy cena, jaką płaciłam za swoje działanie, nie była zbyt wysoka? Co, jeśli to wszystko doprowadzi do katastrofy, której nie będę w stanie odwrócić?

Pytania te zaczęły przybierać na sile, a ja czułam, że tracę kontrolę nad sytuacją, którą sama stworzyłam. Czy jest jeszcze czas, aby naprawić to, co zrobiłam? A może powinnam spróbować wyprzedzić to, co się wydarzy?

Karolina, 29 lat

Czytaj także:
„Mąż nie wspierał mnie w ciąży. Gdy zrozumiałam dlaczego, pożałowałam, że będzie ojcem tego dziecka”
„Po 40-stce zacząłem uganiać się za stażystką. Żona nie ma pojęcia, co zrobiłem na wyjeździe integracyjnym”
„Syn się wyprowadził, a ja tęskniłam. Gdy nagle wrócił, myślał, że będę jego służącą przez całą dobę”

Reklama
Reklama
Reklama