„Biznes to dla mnie priorytet, bo muszę wykarmić rodzinę. Mało brakło, a syn zamiast w piłkę, kopnąłby mnie w tyłek”
„– I co teraz powiesz? – Ania spojrzała na mnie z wyrzutem. – Kolejne przepraszam? Kolejne – nadrobię to później? Jurek, dziecko potrzebuje ojca, a nie pustych obietnic”.

- redakcja
Praca była dla mnie najważniejsza. Stawiałem ją na pierwszym miejscu, ale nie robiłem tego tylko dla siebie. Pragnąłem, by moja rodzina miała wszystko to, co najlepsze. Ale nie mieli mnie...
Bardzo mu na tym zależało
Poranek przed meczem był wyjątkowo chaotyczny. Kuba biegał po domu w swojej nowej koszulce drużyny, czerwony z podekscytowania. Wciąż zerkał na zegar, jakby bał się, że przegapi coś ważnego. Ania krzątała się w kuchni, starając się zapanować nad domowym harmidrem.
– Tato, będziesz, prawda? – Kuba zatrzymał się przy mnie, patrząc na mnie z nadzieją w oczach. – Zawsze gram lepiej, gdy wiem, że patrzysz.
– Oczywiście, synku – odpowiedziałem, starając się brzmieć przekonująco. – Nie ma takiej siły, żebym przegapił twój wielki dzień.
Zauważyłem, że Ania rzuciła mi spojrzenie, które wyrażało więcej niż tysiąc słów.
– Jurek, to naprawdę dla niego ważne – powiedziała cicho, gdy Kuba wybiegł do swojego pokoju. – Nie rób mu tego, proszę.
– Spokojnie, Aniu – uspokoiłem ją. – Dam radę być i tu, i tam.
Nie chciałem jej mówić, że niedawno odebrałem telefon od szefa, który przypomniał mi o ważnym spotkaniu. Byłem pewien, że jakoś to pogodzę. Jak zawsze.
Praca okazała się ważniejsza
Przed wyjściem z domu przytuliłem Kubę i zapewniłem go, że zobaczymy się na trybunach.
– Powodzenia, synku – powiedziałem, a on odpowiedział szerokim uśmiechem.
– Nie potrzebuję szczęścia, tato. Wystarczy, że będziesz patrzył.
Słowa te brzmiały w mojej głowie, gdy jechałem na spotkanie. Powtarzałem sobie, że to dla jego dobra – dla naszej rodziny. Awans, który mogłem zdobyć, miał otworzyć nam drzwi do lepszego życia.
Przecież robię to dla nich!
Wróciłem późnym wieczorem, zmęczony, ale zadowolony. Spotkanie poszło świetnie, a szef obiecał, że rozważy mnie przy kolejnych awansach. Wchodząc do domu, spodziewałem się cichego, śpiącego mieszkania. Zastałem coś zupełnie innego.
Ania siedziała przy stole w kuchni, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Jej twarz była spięta, a w oczach widziałem więcej niż złość – to był zawód.
– Kuba czekał na ciebie cały mecz – zaczęła, zanim zdążyłem powiedzieć „dobry wieczór”. – Patrzył na trybuny, aż przestał grać.
– Aniu, ja... – zacząłem, ale przerwał mi huk drzwi.
Do kuchni wbiegł Kuba. Miał na sobie wymiętoszoną koszulkę drużyny, a jego twarz była zaczerwieniona od płaczu.
– Nie miałem dla kogo grać, tato! – krzyknął, zanim zdążyłem otworzyć usta. – Obiecałeś! Wszyscy mieli swoich rodziców, a ja... Ciągle na ciebie czekałem.
Czułem, jak coś ściska mnie w gardle.
– Kuba, ja... musiałem być na ważnym spotkaniu. Robię to wszystko dla nas, dla naszej rodziny – powiedziałem, próbując znaleźć właściwe słowa.
– Naprawdę? – zapytał, patrząc na mnie z gniewem i bólem. – Bo czuję, że robisz to tylko dla siebie.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, odwrócił się i wybiegł z kuchni. Jego kroki odbijały się echem na schodach, a po chwili usłyszałem trzask drzwi jego pokoju.
– I co teraz powiesz? – Ania spojrzała na mnie z wyrzutem. – Kolejne „przepraszam”? Kolejne „nadrobię to później”? Jurek, dziecko potrzebuje ojca, a nie pustych obietnic.
– Aniu, wiesz, że staram się...
– Nie, Jurek, nie starasz się. Wybierasz. I zawsze wybierasz pracę.
Jej słowa mnie zabolały, ale wiedziałem, że miała rację.
Myślałem, że stanie po mojej stronie
Następnego dnia nie mogłem skupić się na niczym. Słowa Kuby i Ani dźwięczały mi w głowie, przypominając mi sytuacje, które wolałbym zapomnieć. Wiedziałem, że muszę z kimś o tym porozmawiać.
Zadzwoniłem do Ewy, mojej siostry, która zawsze była bardziej rodzinna i empatyczna niż ja. Zgodziła się na szybkie spotkanie w kawiarni.
– Co się stało, Jurek? – zapytała, gdy usiedliśmy. – Nie dzwonisz ot tak.
Spojrzałem na nią, a potem zacząłem opowiadać o wczorajszym meczu, o spotkaniu biznesowym i o tym, jak Kuba na mnie zareagował.
– Powiedział, że nigdy nie dotrzymuję obietnic – zakończyłem, czując, jak mój głos słabnie.
Ewa patrzyła na mnie przez chwilę, po czym westchnęła.
– Jurek, pamiętasz, jak zawsze czekałeś na tatę, a on nigdy nie przychodził? – zapytała, a jej słowa uderzyły mnie jak młot. – Wtedy mówiłeś, że będziesz inny. Że zawsze będziesz obecny.
Milczałem. Wspomnienia wróciły z pełną mocą. Nasz ojciec, wiecznie zajęty pracą, prawie nigdy nie był w domu. A kiedy już się pojawiał, jego obecność była bardziej obowiązkiem niż chęcią spędzenia czasu z nami.
– To nie takie proste – powiedziałem w końcu. – Mam na barkach całą rodzinę.
Ewa pokręciła głową.
– A co, jeśli rodzina już nie widzi w tobie wsparcia? – zapytała.
Spojrzałem na nią, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Jurek, jeśli nie zmienisz swoich priorytetów, ryzykujesz, że Kuba będzie pamiętał cię dokładnie tak, jak my pamiętamy tatę – dodała. – Zastanów się, czy tego chcesz.
Nie odpowiedziałem. Ale w głowie już zacząłem układać plan.
Bardzo mi na nim zależy
Jeszcze tego samego dnia, wracając z pracy, podjechałem na boisko, gdzie Kuba miał trening. Stałem za siatką, obserwując, jak biega po murawie, z całych sił starając się nadążyć za grą. Był skupiony, ale coś w jego postawie wydawało się inne. Grał jakby z automatu, bez radości. Kiedy trening się skończył, podszedłem do niego. W pierwszej chwili mnie nie zauważył, a potem spojrzał na mnie z chłodnym dystansem.
– Co tu robisz? – zapytał, wycierając twarz ręcznikiem.
– Przyszedłem cię zobaczyć – odpowiedziałem, próbując znaleźć odpowiednie słowa. – Chciałem cię przeprosić za to, co się stało.
Kuba wzruszył ramionami.
– Zawsze to mówisz, tato. A potem znowu cię nie ma.
Te słowa zabolały bardziej, niż się spodziewałem.
– Masz rację – przyznałem. – Zawiodłem cię wiele razy. Ale chcę to naprawić. Chcę być częścią twojego świata.
Kuba wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
– Zobaczymy – powiedział krótko, po czym zaczął iść w stronę szatni.
Po powrocie do domu porozmawiałem z Anią. Powiedziałem jej, że zamierzam ograniczyć liczbę spotkań biznesowych, by móc więcej czasu spędzać z rodziną.
– Doceniam, że to mówisz – odpowiedziała z powagą. – Ale słowa nie wystarczą, Jurek. Kuba musi to zobaczyć.
Wiedziałem, że czeka mnie długa droga. Przez kolejne dni próbowałem angażować się w życie Kuby. Zabrałem go na kolejny trening, a wieczorem wspólnie oglądaliśmy mecz w telewizji. Mimo to czułem, że między nami wciąż jest mur. Każdego dnia zastanawiałem się, czy kiedykolwiek uda mi się go przebić.
Byłem tam, gdzie powinienem
Kolejny mecz Kuby zaplanowano na sobotę. Tym razem przyjechałem na boisko wcześnie, jeszcze przed rozpoczęciem rozgrzewki. Chciałem, żeby zobaczył mnie na trybunach od samego początku, by wiedział, że dziś nie zawiodę. Gdy tylko wyszedł na murawę, spojrzał na tłum, a jego wzrok zatrzymał się na mnie. Przez chwilę patrzył bez wyrazu, jakby sprawdzał, czy to nie złudzenie. Kiedy w końcu uśmiechnął się nieśmiało, poczułem coś, czego dawno nie czułem – dumę i ulgę.
Gra Kuby była inna niż wcześniej. Był pewniejszy siebie, bardziej zaangażowany. Widziałem, jak podnosi ręce w geście motywacji dla kolegów z drużyny. W drugiej połowie, przy stanie 1:1, zdobył decydującą bramkę. Trybuny wybuchły aplauzem, a Kuba uniósł ręce w geście triumfu. Po meczu stałem na skraju boiska, czekając na niego. Kiedy w końcu podbiegł, jego twarz promieniała radością.
– Wygrałem, tato! – krzyknął, rzucając mi się w ramiona.
Ścisnąłem go mocno, czując, jak łzy napływają mi do oczu.
– Wygrałeś, synku – powiedziałem, patrząc mu w oczy. – Ale nie dla mnie. Wygrałeś dla siebie.
Reszta dnia była jak marzenie. Zjedliśmy obiad w ulubionej restauracji Kuby, a potem spacerowaliśmy całą rodziną. Ania patrzyła na mnie z ciepłym uśmiechem, a ja wiedziałem, że zrobiłem pierwszy krok w stronę odzyskania ich zaufania. Wieczorem, kiedy kładłem Kubę do łóżka, powiedział:
– Tato, naprawdę byłeś tam. Dzięki.
– I zawsze będę – odpowiedziałem, kładąc rękę na jego ramieniu.
Od tamtego dnia zacząłem patrzeć na życie inaczej. Zrozumiałem, że sukcesy w pracy nie znaczą nic, jeśli nie można się nimi podzielić z najbliższymi. Nie było łatwo zmienić nawyki. Czasem spotkania wciąż kusiły, a telefony od szefa przypominały o dawnych priorytetach. Ale za każdym razem, gdy patrzyłem na Kubę i Anię, wiedziałem, że żadne osiągnięcie zawodowe nie może się równać z chwilami spędzonymi z nimi.
Jurek, 44 lata
Czytaj także:
„Znudziła mnie rola matki, więc porzuciłam męża i syna. Wiodę życie bez zobowiązań, ale czy było warto?”
„Znalazłam męża, ale straciłam przyjaciółkę. Wolę dzikie harce pod pierzyną niż przeciętne babskie plotki”
„Po rozwodzie mąż załatwił mnie w białych rękawiczkach. Nora z grzybem na ścianach to najlepsze, co mnie spotkało”