„Kochanka zaszła ze mną w ciążę. Mam już troje dzieci i nie mam pojęcia, skąd wziąć pieniądze na alimenty”
„Prawnik poradził mi, żebym przygotował się na najgorsze. W końcu, jeśli zgłosi się do sądu o ustalenie ojcostwa, test będzie obowiązkowy. Problem w tym, że w międzyczasie zaczęła rozmawiać… z moją byłą żoną. Dowiedziałem się o tym przypadkiem”.

Nigdy nie byłem święty, ale zawsze starałem się być odpowiedzialny. Mam troje dzieci z moją byłą żoną, którym staram się zapewnić wszystko, na co mnie stać. Po rozwodzie przez chwilę poczułem się wolny, choć w środku dalej byłem rozdarty. Wtedy właśnie pojawiła się ona – uśmiechnięta, czarująca, inna niż wszystkie. Romans był krótki, intensywny i miał się skończyć bez zobowiązań. Tak przynajmniej myślałem. Kilka miesięcy później otrzymałem wiadomość, która zmroziła mi krew w żyłach: będziesz ojcem. Tyle że ja naprawdę nie wiedziałem, czy to w ogóle moje dziecko.
Oczarowała mnie
Poznałem ją przez znajomego z pracy. Michał zabrał mnie kiedyś na domówkę do swojej koleżanki, a ona tam była. Wysoka, pewna siebie, śmiała. Przedstawiła się jako Natalia. Miała czarne włosy, mocny makijaż i taki sposób patrzenia, że człowiek czuł się, jakby go przeszywała na wylot.
– Ty to jesteś ten rozwiedziony, co ma trójkę dzieci? – zagadnęła od razu, a ja się tylko roześmiałem.
– To aż tak po mnie widać?
– Nie, Michał mówił. Lubię takich z bagażem.
Powinienem był wtedy wyczuć, że coś jest nie tak. Po alkoholu i dłuższej rozmowie wydawała mi się po prostu zabawna i szczera. Skończyło się tak, jak można się było spodziewać – wylądowaliśmy razem w łóżku. Później kontaktowaliśmy się jeszcze przez jakiś czas, choć bez żadnych deklaracji. Ona mówiła, że też nie szuka związku, że to tylko zabawa. Taki układ mi odpowiadał.
Z czasem jednak Natalia zaczęła być bardziej obecna. Pisała codziennie, pytała, gdzie jestem, z kim się spotykam. Trochę mnie to irytowało, ale wtedy jeszcze nie miałem odwagi postawić granic. Była atrakcyjna, a ja samotny. Nie przyszło mi do głowy, że może mieć wobec mnie inne plany.
Wszystko przyspieszyło, kiedy nagle zniknęła na kilka tygodni. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała. Pomyślałem, że się znudziła. Aż któregoś dnia, znów się odezwała – i wtedy zaczął się prawdziwy problem.
Nieplanowane wiadomości
Dostałem od niej SMS-a o szóstej rano. Jeszcze nie zdążyłem się dobrze obudzić, a już przecierałem oczy ze zdziwienia.
– Musimy pogadać. To ważne.
Nie odpisałem od razu. Dzieci spały, miałem przed sobą długi dzień w pracy i nie miałem siły na dramaty. Po kilku godzinach zadzwoniła. Odrzuciłem. Napisała znowu:
– Jestem w ciąży. To twoje dziecko.
Serce mi stanęło. Czytałem wiadomość kilka razy, jakby za każdym razem miała brzmieć inaczej. Przez chwilę siedziałem w ciszy, patrząc tępo w ekran. Próbowałem złożyć w całość ostatnie miesiące – spotykaliśmy się kilka razy, zawsze z zabezpieczeniem. Przynajmniej tak mi się wydawało. Oddzwoniłem.
– Natalia, co ty do mnie piszesz?
– To, co przeczytałeś. Jestem w trzecim miesiącu. To twoje dziecko.
– Skąd wiesz? – zapytałem ostrożnie.
– Bo z nikim innym się wtedy nie spotykałam. Poza tym… to widać. Spójrz w lustro. Będzie wyglądać jak ty.
Zaniemówiłem. Była tak pewna siebie, że przez chwilę zacząłem w to wierzyć. A potem przypomniałem sobie, że to nie pierwszy raz, kiedy kobieta mówi mi, co „na pewno” wie. Przez lata nauczyłem się jednego – pewność to nie dowód.
– Potrzebuję testu. Nie uwierzę ci na słowo – powiedziałem chłodno.
– Czyli nie wierzysz mi? Myślałam, że jesteś inny…
Zamilkła, a ja poczułem ciężar nie tyle potencjalnego ojcostwa, co tej sytuacji, w którą chyba ktoś mnie wciągał na siłę.
Test, którego się bałem
Przez tydzień próbowałem znaleźć sposób, żeby to wszystko jakoś ogarnąć. Spałem po trzy godziny, bo każdej nocy analizowałem w głowie każdą rozmowę z Natalią, każde spotkanie. Czy rzeczywiście to możliwe? A jeśli tak – co wtedy? Poprosiłem ją o spotkanie. Zgodziła się od razu. Umówiliśmy się w kawiarni, ale ona przyszła spóźniona i od razu zaczęła mówić o „naszym dziecku”.
– Wybrałam już imię – rzuciła bez żadnego wstępu.
– Poczekaj. My nawet nie wiemy, czy to moje dziecko.
– Ty może nie wiesz. Ja wiem.
– Natalia… błagam cię. Musimy zrobić test. Nie zrozum mnie źle, jeśli to moje dziecko, nie zamierzam się od niego odwrócić. Muszę mieć pewność.
Spuściła wzrok, jakby przez chwilę naprawdę zrobiło jej się przykro, jednak tylko przez chwilę.
– Zrobimy test po porodzie – powiedziała spokojnie.
– Nie. Zróbmy teraz test ojcostwa z krwi. Jest taki, można go zrobić na wczesnym etapie. Zapłacę.
– Nie jestem królikiem doświadczalnym – syknęła.
Wtedy zaczęło do mnie docierać, że coś tu nie gra. Znałem ją na tyle, by wiedzieć, że gdyby naprawdę chciała mojej pomocy, zgodziłaby się. Zamiast tego, próbowała manipulować emocjami.
– Jeżeli nie chcesz testu, nie licz, że ci uwierzę – powiedziałem twardo.
– No to zobaczymy się w sądzie – rzuciła i wstała.
Zniknęła, zostawiając mnie z niedopitą kawą i najgorszym uczuciem – poczuciem, że ktoś właśnie zaplanował całe moje życie beze mnie.
Chcę poznać prawdę
Od momentu tamtego spotkania kontakt się urwał. Natalia przestała odbierać telefony, nie odpisywała na wiadomości. Miałem mieszane uczucia – z jednej strony czułem ulgę, że mam chwilę spokoju, z drugiej świadomość, że może jednak mówiła prawdę, nie dawała mi żyć. Wiedziałem, że urodziła synka, ale jeszcze go nie widziałem.
Prawnik poradził mi, żebym przygotował się na najgorsze. W końcu, jeśli zgłosi się do sądu o ustalenie ojcostwa, test będzie obowiązkowy. Problem w tym, że w międzyczasie zaczęła rozmawiać… z moją byłą żoną. Dowiedziałem się o tym przypadkiem. Odbierałem dzieci, a była żona spojrzała na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz.
– Masz coś mi do powiedzenia?
– O czym ty mówisz?
– Jakaś kobieta dzwoniła. Powiedziała, że ma z tobą dziecko.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Zaniemówiłem. Zanim cokolwiek zdołałem wyjaśnić, wyrzuciła z siebie:
– Ty jesteś kompletnie nieodpowiedzialny. Jak mam ufać, że dasz radę z naszymi dziećmi, skoro robisz kolejne?!
Nie chciałem tłumaczyć się z czegoś, czego sam nie rozumiałem. Wiedziałem tylko jedno – jeśli Natalia naprawdę postanowiła mnie wrobić, robi to bardzo skutecznie. Wiedziała, gdzie uderzyć.
Kilka dni później dostałem wezwanie z sądu. Sprawa o ustalenie ojcostwa. Termin za miesiąc. Patrzyłem na ten papier i czułem, jak wszystko zaczyna się sypać. Alimenty, kolejne dziecko, sądy, stres – to nie była tylko sprawa z kobietą. To był cios we wszystko, co jeszcze próbowałem w swoim życiu trzymać w całości.
Rozstania i konsekwencje
Sprawa ciągnęła się kilka miesięcy. Natalia w sądzie była spokojna, opanowana, niemal teatralna. Wszyscy wokół patrzyli na mnie jak na zimnego drania, który zostawił ciężarną kochankę. Nikt nie zadawał sobie trudu, by zapytać o szczegóły. Wystarczyło jedno spojrzenie na mnie, jedno na nią – i wszystko było jasne. Winny.
Zgodziłem się na test DNA. Byłem zdeterminowany, żeby zakończyć to raz na zawsze. Chciałem wiedzieć. Choć w głębi serca przeczuwałem, jaki będzie wynik.
Tydzień po pobraniu próbek dostałem telefon z laboratorium. Potwierdzili – to moje dziecko. Poczułem, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Trójka dzieci, ledwo wiązałem koniec z końcem. Teraz dochodziło kolejne zobowiązanie. Alimenty, kolejne wizyty, kolejne święta rozdzielone na kalendarzu. Spotkałem się z Natalią po wszystkim. Chciałem ustalić, jak to teraz będzie wyglądało. Przyszła z dzieckiem w wózku i uśmiechnięta jakby właśnie wygrała na loterii.
– Widzisz? Mówiłam, że to twoje.
– Czemu nie chciałaś zrobić testu wcześniej?
– Bo wiedziałam, że i tak się dowiesz. W swoim czasie.
Była bezczelna. Grała od początku. Nie chciała relacji, nie chciała uczciwej rozmowy. Chciała dziecka od kogoś, kto jej się spodobał. Wybrała mnie.
– Zależy mi tylko na dziecku – dodała. – Ty rób, co musisz.
Patrzyłem na nią, jak na obcą osobę, która właśnie ustawiła całe moje życie pod siebie. I wiedziałem, że nie mam już nic do powiedzenia.
Cena kilku nocy
Minęły dwa lata. Płacę alimenty. Spotykam się z synem, bo choć początkowo nie chciałem go znać, coś we mnie pękło, kiedy pierwszy raz spojrzało mi w oczy. To mały chłopiec. Ma moje oczy i ten sam nerwowy tik, który ja miałem w dzieciństwie, gdy się denerwowałem. Natalia praktycznie zniknęła z mojego życia – kontakt ogranicza się do wypłaty pieniędzy i ustaleń przez prawnika. Nie chcę z nią mieć już nic wspólnego.
Z byłą żoną jest trudno. Zaufanie, które i tak było kruche, rozsypało się kompletnie. Dzieci są coraz starsze i zaczynają zadawać pytania, na które nie mam odpowiedzi. Próbuję być dla nich ojcem, choć sam siebie często nim nie czuję. Mam wrażenie, że stałem się tylko maszynką do przelewów, a każda kolejna decyzja, jaką podejmuję, rozgrywa się gdzieś poza mną.
Czasem wracam myślami do tamtego dnia. Do momentu, gdy Natalia pierwszy raz się do mnie uśmiechnęła. Gdybym wtedy wyszedł, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Gdyby nie tamta noc, dziś miałbym spokojniejsze życie. Może. Ale to „może” już nic nie znaczy.
Zrozumiałem jedno – nawet najkrótszy moment słabości może kosztować cię lata konsekwencji. Nie wszystko da się naprawić, nie każdy błąd da się odwrócić. Niektóre decyzje ciągną się za tobą, czy tego chcesz, czy nie. A cena jednej nocy, jak się okazało, była znacznie wyższa, niż byłem gotów zapłacić.
Adam, 39 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Zdradziłam męża na andrzejkach. To skok w bok bez zobowiązań, ale jedno nagranie pozbawiło mnie złudzeń”
- „Po śmierci ojca moja mama szybko znalazła sobie zastępstwo. Myślę, że od dawna miała dla mnie rezerwowego tatusia”
- „Teściowa robi wszystko, by zniszczyć moje małżeństwo. Szkoda, że mąż nie widzi, jaka z niej intrygantka”

