„Kochanka mnie wykańcza i w dodatku zażądała ode mnie dziecka. A jedyne, o czym ja marzę to powrót do byłej żony”
„Młódka jest dobra jako odskocznia od rutyny, ale niekoniecznie jako życiowa partnerka. Ona chce wyciskać życie jak cytrynę, a ja jestem już w tym wieku, że ważniejszy od wrażeń jest dla mnie święty spokój i stabilność, a to zapewniała mi żona”.

- listy do redakcji
Gdy Ala przyjęła oświadczyny, obiecałem sobie, że nie powielę błędów mojego ojca. Przysięgłem przed samym sobą, że nie będę oglądał się za spódniczkami i skakał z kwiatka na kwiatek. Ale kiedy poznałem Karolinę, zapomniałem o tym postanowieniu. Ta dziewczyna totalnie zawróciła mi w głowie. Zostawiłem dla niej żonę i teraz tego żałuję. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, zrobiłbym to bez zastanowienia. Tak to już jest, że człowiek docenia bliskich dopiero, gdy ich straci.
Ojciec pokazał mi, jak nie postępować
Przez całe życie brzydziłem się zdradą. Wiedziałem, jak skoki w bok mogą zrujnować życie całej rodzinie. Miałem 12 lat, gdy mama dowiedziała się o kochance ojca. Najpierw zrobiła mu awanturę, później błagała, żeby z tym skończył. Nie zrobił tego. W zamian zostawił nas – żonę i dwójkę dzieci, po czym odszedł do swojej ladacznicy. Od tamtej pory jego ojcowskie obowiązki ograniczały się do płacenia skromnych alimentów i to niezbyt regularnie, bo doskonale wiedział, jak kombinować, żeby przypadkiem nie dać nam za dużo.
Żyło nam się ciężko. Mama bardzo przeżyła jego odejście. Załamała się nerwowo i przez długi czas nie była w stanie pracować. Gdyby nie pomoc babci i dziadka, pewnie przymieralibyśmy głodem. Nie miałem do niej pretensji. To nie była jej wina. Nie ona popchnęła tą łajzę w ramiona kochanki. Ojciec dokonał świadomego wyboru.
To dlatego przysięgłem sobie, że ze mną będzie inaczej. Jabłko wcale nie musi padać niedaleko od jabłoni. Mój ojciec był draniem, ale to nie oznaczało, że ja będę taki sam.
Miała być tą jedyną
Poznałem Alę, gdy miałem 20 lat. Od razu wiedziałem, że jest tą jedyną. Zwróciła moją uwagę pięknymi oczami i zmysłowymi ustami, a rozkochała mnie w sobie cudownym charakterem. Chciałem spędzać z nią każdą chwilę. Ciągle było mi jej mało, ale nie chciałem przyspieszać biegu spraw. „Co nagle, to po diable” – powtarzała mi babcia, gdy byłem chłopcem, a ja wierzyłem w sens tego powiedzenia. Wytrzymałem trzy lata, zanim poprosiłem ją o rękę. Zgodziła się, a ja byłem najszczęśliwszym facetem pod słońcem.
Nasze szczęście zmącił tylko jeden szczegół – Ala nie mogła dać mi dziecka, przy czym dla mnie nie było to problemem. Dość często zdarza się, że mężczyźni pochodzący z dysfunkcyjnej rodziny sami nie chcą wcielić się w rolę ojca i tak było ze mną. Z kolei moja żona bardzo chciała być matką. Staraliśmy się przez bardzo długi czas i gdy kolejne próby nie przynosiły rezultatu, postanowiliśmy skonsultować się ze specjalistą.
Moja żona bardzo źle przyjęła diagnozę. Przestała postrzegać siebie jako wartościową kobietę, a to odbiło się na naszym związku. Ale dzięki wspólnym staraniom, zdołaliśmy przejść nad tym do porządku dziennego. Z czasem moja żona pogodziła się z tym, czego zmienić nie mogła.
Dopadła nas monotonia
Nie, to nie niemożność rozszerzenia rodziny sprawiła, że zacząłem szukać wrażeń na boku. Wspomniałem już, nie widziałem się w roli ojca i tak jest do dziś. Powód był zupełnie inny, bardziej prozaiczny. Po prostu zacząłem się nudzić przy żonie.
Na początku było głębokie uczucie, któremu towarzyszyły naprawdę silne emocje. Później pojawiło się przyzwyczajenie, które z czasem zmieniło się w monotonię. Nic, co związane z naszym życiem, nie było dla mnie zaskakujące. Doskonale wiedziałem, czego mogę spodziewać się po żonie w dosłownie każdej sferze naszego życia. Zaczęło brakować mi tego uczucia ekscytacji, więc podświadomie szukałem tego poza domem.
Poznałem Karolinę, gdy przyprowadziła auto na serwis do mojego warsztatu. Młoda rudowłosa piękność od razu zwróciła moją uwagę. Miała w sobie coś ujmującego. Coś, czemu nie potrafiłem się oprzeć. „Taką kobietę mógłbym nosić na rękach” – pomyślałem.
Od razu wpadła mi w oko
Zająłem się jej wysłużonym volvo skrupulatniej niż powinienem i jeszcze dałem jej solidny rabat. Sam nie wiem, dlaczego. Pewnie już wtedy na coś liczyłem.
– Za wszystko będzie 650 złotych – poinformowałem ją w dniu odbioru auta.
– Taniej, niż pan zapowiadał – zauważyła.
– To była łatwa robota i nie napracowałem się zbytnio. Przy okazji, zauważyłem, że alternator jest już w kiepskim stanie. Jeszcze trochę wytrzyma, ale niedługo odmówi posłuszeństwa.
– Nie stać mnie teraz na kolejne wydatki. Dlatego prosiłam, żeby nie wykonywał pan żadnych dodatkowych napraw. Jejku, co ja teraz zrobię?
– Bez obaw, to nie jest nic naglącego. Jeżeli dojdzie do usterki, pomyślę, jak usunąć ją solidnie i przy okazji możliwie najniższym kosztem. A tymczasem proszę zapisać sobie numer mojej komórki – powiedziałem, wręczając jej wizytówkę. – Jeżeli będzie działo się coś niepokojącego, proszę dzwonić o każdej porze.
Nie byłem z nią do końca szczery. Doskonale wiedziałem, że alternator w jej aucie lada moment wyzionie ducha. Było mi to na rękę. Nie chodziło o zarobek. Po prostu, chciałem ją znowu zobaczyć. Okazja nadarzyła się już za tydzień.
Liczyłem na jej telefon
Był czwartkowy wieczór. Oglądałem telewizję, a Ala siedziała obok mnie z nosem w książce. Praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie, co nie było dla mnie specjalnie zaskakujące. Po ponad dwóch dekadach wspólnego życia, nie otwiera się ust, gdy nie jest to konieczne. Bo o czym, poza wspólnymi sprawami, można rozmawiać z osobą, którą zna się na wylot?
Nagle zadzwonił mój telefon. Gdy zobaczyłem, że na ekranie wyświetla się numer Karoliny, od razu się rozpromieniłem.
– Autonaprawa u Mirka. W czym mogę pomóc? – odebrałem służbowo, próbując nie zdradzać ekscytacji.
– Panie Mirku, tu Karolina. Tydzień temu odebrałam volvo z serwisu, pamięta pan?
– Oczywiście. Co się stało?
– Sama nie wiem. Świeci się kontrolka akumulatora, a na wyświetlaczu pojawia się komunikat „zatrzymaj pojazd”.
– Stało się to w mieście, czy na trasie?
– Nie, w mieście. Wracałam właśnie do domu.
– Proszę wysłać mi adres. Będę za pół godziny.
Byłem przygotowany na tę ewentualność. Już wcześniej zamówiłem potrzebną mi część i pasek osprzętu do tego modelu. Poinformowałem żonę, że muszę jechać na zlecenie. Udałem się do warsztatu po części, a stamtąd od razu we wskazane miejsce.
Potoczyło się tak, jak zaplanowałem
To był paskudny dzień. Deszcz lał jak z cebra, a wiatr prawie kładł drzewa. Nie przeszkadzało mi to jednak. Byłem zadowolony, że znowu zobaczę tę ślicznotkę.
– Zwykle nie świadczę usług w terenie – poinformowałem Karolinę, gdy dotarłem na miejsce. – Ale przecież nie mogłem zostawić pani na lodzie.
– Nie wiem, jak mam panu dziękować. Gdybym musiała zamówić lawetę, pewnie bym się załamała.
– Nie ma o czym mówić – zapewniłem i przystąpiłem do pracy.
Uwinąłem się w pół godziny, ale w tym czasie zdążyłem przemoknąć do suchej nitki.
– Płaci pani tylko za części. 250 złotych.
– Żartuje pan? Nie, tak nie można. Wyciągnęłam pana z domu na tą fatalną pogodę i...
– Nie ma o czym mówić – uspokoiłem ją.
– To może chociaż mogę panu postawić herbatę albo kawę?
– Właściwie to chętnie napiję się czegoś ciepłego.
Zostawiłem dla niej żonę
Pierwsze spotkanie spędziliśmy przy herbacie, kolejne – przy kolacji. Następnie była kolacja ze śniadaniem. Żonie wcisnąłem ciemnotę, że wyjeżdżam na targi sprzętu warsztatowego. Spotykaliśmy się coraz częściej, aż w końcu doszedłem do wniosku, że chcę z nią spędzać każdą chwilę.
Postanowiłem być szczery z żoną. Po tak długim czasie, jaki spędziliśmy razem, zasługiwała na to. Przyjęła to lepiej, niż sądziłem. Obyło się bez wielkich dramatów i jeszcze zanim uzyskałem rozwód, przeprowadziłem się do Karoliny.
Układało się nam wspaniale. Przy niej znów poczułem się jak zakochany po uszy smarkacz. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę. Nie brakowało nam pomysłów, jak zagospodarować czas. A seks... coś niesamowitego. Kochaliśmy się każdej nocy, czasami nawet w ciągu dnia. Przy niej odżyłem, ale sielanka nie mogła trwać wiecznie.
Nie tak wyobrażałem sobie ten związek
Wszystko zmieniło się po naszej pierwszej rocznicy. Karolina zaczęła mieć coraz większe wymagania. „Trzeba wyremontować kuchnię i łazienkę”, „przydałby się nam nowy komplet wypoczynkowy”, „nie mogę dłużej jeździć tym starym gratem, kup mi wreszcie nowy samochód”... lista jej żądań nie miała końca. Zacząłem przyjmować coraz więcej klientów, żeby zarobić na jej zachcianki. Właśnie wtedy zrozumiałem, że o ile przy niej poczułem się młodo, to czasu nie oszukam.
Zaczęło brakować mi sił, a jakby tego było mało, Karolina coraz częściej mówiła o powiększeniu rodziny.
– Co byś powiedział, gdybym odstawiła antykoncepcję? – zapytała pewnego dnia.
– Chcesz mieć dziecko? – zdziwiłem się.
– To takie niezwykłe?
– Karolina, ja mam 46 lat. Pomyśl tylko. Gdy nasz syn albo córka skończy osiemnastkę, ja będę przechodził na emeryturę.
– O ile mi wiadomo, mężczyźni mogą mieć dziecko w każdym wieku – ironizowała.
– Mogą, ale niekoniecznie chcą. Karola, jestem już za stary na nocny płacz i pieluchy. Poza tym, ja nie wiem nic o wychowywaniu dziecka.
– Szkoda, że nie powiedziałeś mi o tym, zanim zaciągnąłeś mnie do łóżka!
– Na Boga, jestem prawie dwa razy starszy od ciebie! Myślałem, że to jest jasne i nie wymaga komentarza.
Była żona nie chce mnie znać
Po tej rozmowie zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem. Młódka jest dobra jako odskocznia od rutyny, ale niekoniecznie jako życiowa partnerka. Teraz widzę, że łączy nas niewiele, za to dzieli całkiem sporo. Ona chce wyciskać życie jak cytrynę, a ja jestem już w tym wieku, że ważniejszy od wrażeń jest dla mnie święty spokój i stabilność, a to wszystko zapewniała mi żona.
Próbowałem dzwonić do Ali. Chciałem wybadać grunt. Sprawdzić, czy byłaby skłonna mi wybaczyć i przyjąć mnie z powrotem. Nie odbierała telefonów ode mnie, ale nie ustępowałem. W końcu zablokowała mój numer. Wygląda na to, że nie ma już przed nami żadnej przyszłości. Cóż, mam to, czego chciałem.
Mirek, 46 lat
Czytaj także:
„Żałuję, że całe życie spałam tylko z mężem. Po 12 latach przyznał się, że kalorie z moich obiadów spalał w łóżku innej”
„Zasypywałem koleżankę komplementami, bo chciałem poprawić jej humor. Na firmowej imprezie pokazała mi swoją dziką stronę”
„Nie wierzyłam, że własna siostra uwiedzie mi narzeczonego. Za moimi plecami zrobiła coś o wiele gorszego”