„Kochanka męża pachniała francuskimi perfumami, a ja domowym rosołem. Jeszcze zdrajca za mną zatęskni”
„Mąż chciał mieć wszystko na raz: kurę domową i zmysłową kocicę w jednym. Niestety, żadna kobieta nie dźwignęłaby tylu oczekiwań – choć ja bardzo się starałam. I co dostałam w podziękowaniu? Upokorzenie i zdradę”.

- listy do redakcji
Mój mąż odziedziczył po ojcu dobrze funkcjonujący zakład samochodowy, dzięki czemu nigdy nie musieliśmy się martwić o pieniądze. One po prostu były i spływały regularnie, bo serwis miał już swoich stałych klientów i nie musiał walczyć o przetrwanie.
Zajmowałam się domem
Mimo to, Janek wkładał dużo czasu i energii w rozwijanie biznesu i spędzał w pracy długie godziny. To sprawiło, że nasz rozkład obowiązków stał się dość tradycyjny: ja zajmowałam się domem i dziećmi, prałam, sprzątałam, gotowałam, a mąż dbał o nasze bezpieczeństwo i nas utrzymywał.
Nie przeszkadzało mi to, bo dobrze odnajdowałam się w domu: to było moje małe królestwo. Dbałam o rodzinę tak, jak tylko mogłam: zdrowo gotowałam, skrupulatnie przygotowywałam posiłki do pracy, żeby mąż nie musiał stołować się na mieście, regularnie dbałam o porządek, pilnując, żeby wszystko było na swoim miejscu.
Mąż nigdy nie wydzielał mi pieniędzy ani nie wypominał, że to on nas utrzymuje – jak to bywało w przypadku moich niektórych koleżanek. Nasz układ był sprawiedliwy. No, prawie...
Mąż miał wymagania
Jedyny problem polegał na tym, że Jan miał wymagania. Jakie? A takie, żebym idealnie ogarniała dom, dzieci i jego, a jednocześnie była zawsze chętna i gotowa na amory. Ba, nie tylko chętna, ale też pachnąca, wyfryzowana, po manikiurze i pedikiurze, a do tego najlepiej w pełnym makijażu.
– Janek, padam z nóg, nie mam siły się już szykować... – oponowałam, gdy znowu proponował romantyczny wieczór.
– Daj spokój, ile to czasu, zrobić mały makijaż, uczesać się i przebrać w coś ładnego – żachnął się.
– Tobie się wydaje, że mało, ale po całym dniu zajmowania się dziećmi i harowania w kuchni naprawdę nie mam na to siły. Nie wystarczam ci taka, jaka jestem? – zapytałam, obejmując go.
Ale on tylko zdjął sobie z szyi moje ręce i odwrócił się ode mnie.
– To może innym razem – mruknął gniewnie.
Było mi przykro
Coraz częściej mnie to bolało. Było mi przykro, że nie potrafię spełnić jego oczekiwań, ale z drugiej strony, byłam sfrustrowana tym, jak wiele ode mnie wymagał. Bywało, że ledwo stałam na nogach, ale i tak robiłam się na bóstwo, żeby tylko zadowolić męża. Drażniło mnie to: wracał do domu, spocony, a nawet nieogolony, a ode mnie wymagał, żebym zawsze wyglądała jak z okładki żurnala.
– No, dziś to jesteś piękna – doceniał, kiedy wychodziłam z łazienki wystrojona, pomalowana i ze zrobionym makijażem.
Przestały mnie cieszyć te komplementy. Bardziej mnie wpędzały w kompleksy niż satysfakcjonowały. Czułam się, jakbym nie miała możliwości spodobać się własnemu mężowi bez tych wszystkich dodatków. Jakbym nie była dostatecznie atrakcyjna taka, jaka jestem.
Zaczęłam się buntować
– Janek, ja naprawdę nie mam siły, ani czasu. Chciałeś żonę, która ogarnia dom, a wymagasz ode mnie tego, co od lalki, która całymi dniami nic nie robi, tylko leży i pachnie – wkurzyłam się w końcu.
– Po prostu chciałbym, żeby moja żona była atrakcyjna! Czy to tak dużo? – Janek zupełnie nie rozumiał, o co mi chodzi.
– Ale ty sobie nie zdajesz sprawy z tego, jak bardzo jest to czasochłonne, jak bardzo nie mam na to siły! Ja też ciężko pracuję, wbrew temu, co ci się wydaje!
– Jakoś wszystkie kobiety dookoła dają radę, tylko ty tak narzekasz! – obruszył się.
Tamtego wieczoru nie zamieniliśmy już ze sobą ani słowa. Na jakiś czas Jan dał mi spokój. Ale przez “spokój”, rozumiem, że zupełnie przestał się mną interesować. Ostentacyjnie dawał mi do zrozumienia, że nie spełniam jego oczekiwań. Dlatego karał mnie brakiem uwagi. W tamtym momencie mi to nie przeszkadzało. Przynajmniej miałam więcej czasu dla siebie. W końcu mogłam trochę odespać, w końcu nie byłam wiecznie zestresowana czy aby na pewno wyglądam odpowiednio.
Mąż znalazł sobie kochankę
W którymś momencie jednak Janek zrobił się spokojniejszy. Porzucił tę pasywną agresję, którą raczył mnie przez kilka tygodni, na powrót zrobił się miły, przestał być taki nerwowy. Mimo to, nie naciskał na mnie i nie wracaliśmy do tematu, który był dla nas punktem spornym.
Przez chwilę myślałam, że może Jan sobie przemyślał to, co powiedziałam. Może celowo chciał mi dać trochę oddechu? Tak właśnie sądziłam. Dopóki nie odkryłam prawdziwej przyczyny...
To była zwykła sobota, kiedy mąż stanął nagle w progu i oznajmił:
– Marzena, odchodzę.
Zastygłam w miejscu.
– Co takiego? – zapytałam, przekonana, że się przesłyszałam.
– Odchodzę. Nie będę cię okłamywał: mam kogoś – odparł dość chłodno.
– Janek, co ty w ogóle opowiadasz? – w tamtym momencie mój głos stał się rozedrgany.
– Mam dosyć proszenia się o to, co inne kobiety oferują z chęcią, Marzena. Jestem młodym mężczyzną, zasługuję na bycie pożądanym. Zasługuję, żeby pokorzystać z życia – powiedział.
Nie wierzyłam w to, co słyszałam.
– Przepraszam, czy ty mi chcesz powiedzieć, że rzucasz wszystko, co wspólnie wypracowaliśmy, nasz dom, dzieci, cała nasza relacja... Że chcesz to rzucić dla jakiejś lali, która codziennie będzie na ciebie czekać w łóżku chętna, gotowa i pachnąca? – zapytałam, cedząc słowa.
– Nazwij to, jak chcesz. Po prostu nie jestem z tobą szczęśliwy. A tobie nie zależy na tym, żebym był – oznajmił.
Nie potrafiłam znaleźć na to żadnej odpowiedzi. Na przemian otwierałam i zamykałam usta, nie mogąc się uspokoić.
– To koniec, Marzena. Nie przekonasz mnie – rzucił jeszcze Jan na odchodne, po czym zabrał swoje walizki i wyszedł.
Jak mógł mnie zostawić?
Wiele kobiet pewnie byłoby zrozpaczonych i zdruzgotanych. Ja, na szczęście, w pierwszym odruchu zareagowałam wściekłością. Może dzięki niej łatwo było mi uporać się z tą sytuacją. Od razu zadzwoniłam do przyjaciółki, a dzieci wysłałam do babci.
– Właśnie tak mi powiedział! Wyobrażasz to sobie? Po tych wszystkich latach! Przez tyle lat wypruwałam sobie żyły, żeby miał ze mną jak najlepiej, a on to wszystko zmarnował dla pierwszej lepszej kokietki? – wyrzucałam z siebie po kolei wszystkie żale.
– Zakompleksiony frajer! Nie przejmuj się nim, Marzenka, on nigdy nie był ciebie wart. Tyle od ciebie wymagał, a sam co? Odrobił swoje parę godzin w robocie i żadnych innych zobowiązań nie miał – przytakiwała mi moja przyjaciółka Magda.
– Za mało ponętna dla niego byłam, wyobrażasz sobie? Był zdziwiony, że kobieta, który cały dzień haruje w kuchni, chodzi w dresie i fartuchu i pachnie liściem laurowym i płynem do mycia naczyń. Zachciało mu się wypacykowanej damulki w koronkowej bieliźnie, ale takiej, która za dnia będzie idealną gospodynią i matką! Parszywy drań –plułam jadem.
– No i ciekawe, jak długo będzie nią zachwycony. Jak młodsza, wymalowana i wystylizowana, to zapewne przypala nawet wodę na herbatę. Jeszcze za tobą zatęskni, zobaczysz!
– Oczywiście, że zatęskni. Ale ja go nie przyjmę. Nigdy! Nie wybaczę mu takiej zdrady, takiego upokorzenia!
Chwilowo zrobiło mi się lepiej
Wyrzuciłam z siebie całą złość. I wtedy zrobiło się miejsce na zwątpienie i żal. Spojrzałam w zamyśleniu za okno.
– Tylko co ja powiem dzieciom, Magda? – zmartwiłam się.
– Nie wiem... Może prawdę? – odparła przyjaciółka niepewnie.
– Że co? Że ich ojciec chciał się poczuć jak Casanova i zostawił nie tylko mnie, ale też ich, dla młodej dziuni, która podpompuje mu ego? – parsknęłam.
– No, może nie tymi słowami...
Magda została u mnie na dwa dni. W tym czasie przeszłam przez cały kalejdoskop emocji: od wściekłości, do smutku, zwątpienia i rozgoryczenia. Ani razu nie pomyślałam jednak, że byłabym gotowa przyjąć Jana z powrotem. Nie zrobię tego, choćby się czołgał i na kolanach błagał o przebaczenie!
Marzena, 38 lat
Czytaj także: „Teść złożył mi propozycję, której nie mogłam odrzucić. W oczach Henryka jestem kimś więcej niż tylko synową”
„Życie w Warszawie było dla mnie za drogie, więc szukałam łatwej kasy. Myślałam, że bogaty facet da mi ją ot tak”
„Dzięki perfumom od męża zaszłam w ciążę. Zapach białego lotosu uratował nasze małżeństwo w jedną noc”