„Kocham moją żonę, ale weekendy spędzam z młodszą kochanką. Tak jest dla nas wszystkich o wiele lepiej”
„Oczywiście, że kochałem Alicję – tak, jak kocha się żonę po dziesięciu latach małżeństwa. Mieliśmy dwójkę dzieci: ośmioletniego syna, Adama i pięcioletnią córkę, Luizę. Doceniałem moją rodzinę i to, ile Alicja robiła, by dzieciaki były szczęśliwe. Ja dużo pracowałem, a od czasu do czasu potrzebowałem się rozerwać”.

- Listy do redakcji
Wszyscy zawsze mi mówili, że jestem zaradny. Niby nie byłem dobrym uczniem, niby nie miałem żadnych osiągnięć sportowych, a jednak zawsze wychodziłem na swoje. Jakoś tam przepychano mnie z klasy do klasy, przez maturę też zdołałem się prześlizgnąć, choć trochę osób w klasie nie zdało. Nie wiem, może to moja charyzma, a może wygląd, który najwyraźniej przyciągał spojrzenia wszystkich wokół, sprawił, że nie mogłem się opędzić od dziewczyn.
Szybko się ustawiłem
Chyba trochę denerwowałem kolegów, bo ja mogłem przebierać i umawiać się z każdą, którą sobie wymarzyłem, a oni musieli się zadowalać tym, co zostało. Nic więc dziwnego, że ciągle z kimś chodziłem i wiecznie się gdzieś umawiałem. W końcu jednak, gdy dostałem całkiem nieźle płatną pracę u kumpla, rodzice zaczęli mi truć, że powinienem się ustatkować.
– Ty to tylko skaczesz z kwiatka na kwiatek – przeżywała matka. – Trzeba wreszcie dorosnąć, Paweł! Wziąć życie za rogi.
– No, przydałaby ci się jakaś panna na poważnie – wtórował jej ojciec. – To już wiesz, najwyższa pora, żeby założyć rodzinę.
Niekoniecznie byłem tego samego zdania, ale nie chciało mi się słuchać ich marudzenia, więc wybrałem dziewczynę, która moim zdaniem najbardziej się do tego nadawała, i to z nią się ożeniłem. Wtedy to było naprawdę płomienne uczucie, z czasem jednak zmieniło się w przywiązanie.
Oczywiście, że kochałem Alicję – tak, jak kocha się żonę po dziesięciu latach małżeństwa. Mieliśmy dwójkę dzieci: ośmioletniego syna, Adama i pięcioletnią córkę, Luizę. Doceniałem moją rodzinę i to, ile Alicja robiła, by dzieciaki były szczęśliwe. Ja dużo pracowałem, a od czasu do czasu potrzebowałem się rozerwać, by przypadkiem nie zwariować.
Było nam razem dobrze
Zawsze chwaliłem się swoją żoną, zwłaszcza że nasze relacje były poprawne i przeważnie uchodziliśmy za szczęśliwą parę. Tyle tylko, że wraz z upływem lat Alicja powoli przestała mnie pociągać. Zresztą, dla niej od igraszek w łóżku ważniejsze były te wszystkie głupoty, na które wiecznie naciągali ją Adam i Luiza, a poza tym coraz bardziej przypominała domową kwokę. Gdzie się podziała ta przebojowa dziewczyna, z którą szedłem do ołtarza?
Nie, żebym narzekał. Ale oczywiście, gdy nadarzyła się okazja, żeby zacząć się spotykać z młodszą i bardziej atrakcyjną dziewczyną poznaną któregoś razu w barze, nie zamierzałem jej przepuścić. Julita, bo tak miała na imię, to nie było nic na poważnie. Ot, połączyła nas namiętność i potrzeba rozładowania emocji w co drugi weekend. Co tu kryć – była świetną kochanką. Dużo lepiej sprawdzała się w łóżku niż Alicja (oczywiście, była sporo młodsza), choć pogadać się z nią raczej nie dało.
Tym sposobem dni robocze spędzałem z rodziną, a w co drugi weekend wybierałem się do Julity. Miała dom na obrzeżach miasta, więc łatwo było ściemnić Alicji, że jeździłem w delegacje do pobliskiej wsi, by tam prowadzić ważne szkolenia.
– Dobrze, że to tylko co drugi tydzień – cieszyła się. – Większość mężów moich koleżanek pracuje co sobota, więc naprawdę ci się poszczęściło.
Nie wyprowadzałem jej z błędu, bo wiedziałem, że takie rozwiązanie jest dla nas najlepsze. A to, że inni by tego nie zrozumieli, raczej średnio mnie obchodziło. Dobrze rozumiałem, co jest najlepsze dla mojej rodziny.
Natrętna kumpela mogła to zepsuć
To była jedna z tych sobót, kiedy Alicja była przekonana, że jadę właśnie w delegację. Ona z kolei planowała wyjść z dziećmi do ZOO. Tyle tylko, że kiedy dotarłem na osiedle domków jednorodzinnych, na którym mieszkała Julita, usłyszałem za sobą znajomy piskliwy głos:
– Paweł? No nie może być!
Odwróciłem się ostrożnie i spojrzałem niechętnie za siebie. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłem jedną z dalszych koleżanek mojej żony, obecnie zawzięcie do mnie machającą i dającą mi jakieś dziwne znaki.
– Zaczekaj! Tylko na chwilkę!
Prychnąłem z irytacją. Ta wścibska Kaśka mogła od tak, wszystko popsuć. Co ona tu w ogóle robiła i dlaczego w ogóle się mną interesowała? Mimo niechęci, przykleiłem sztuczny uśmiech do twarzy, czekając, aż doczłapie do mnie w tych swoich trepach. Musiałem wymyślić coś na poczekaniu, żeby Alicja przypadkiem się nie dowiedziała, jak spędzam weekend, gdy ona siedzi z dziećmi. Ja wiedziałem, że to dla nas najlepsze rozwiązanie, ale ona… ona mogła mieć inne zdanie. W końcu kobiety nigdy nie myślały praktycznie.
– Kasia. Dawno cię nie widziałem – rzuciłem, choć niestety nie udało mi się wykrzesać z siebie odpowiedniej dawki entuzjazmu.
Na szczęście ona zdawała się tego nie zauważać.
– Co ty tu w ogóle robisz? – zadziwiła się. – I gdzie Ala? Bo coś tam wspominała, że w weekendy jeździsz gdzieś na szkolenia…
– A tak – podchwyciłem. – Tylko coś mi się z samochodem stało… Sprawdzałem, czy wszystko w porządku i już jadę dalej. Wiesz, do tej wsi niedaleko nas.
– No jasne. – Uśmiechnęła się głupio. – A widzisz. Ja tu do kuzynki akurat wpadłam. To ci spotkanie!
– No – mruknąłem. – Niesamowite.
– Ale… to ja cię nie zatrzymuję! – zawołała pośpiesznie. – Jedź, bo się jeszcze pewnie spóźnisz.
To mogła być katastrofa
Kiedy trzy dni później tuż po pracy wyrwałem się z kumplami na piwo, nie omieszkałem opowiedzieć im o całej sytuacji.
– Mówię wam, miałem szczęście, że to babsko nie zaczęło drążyć – mówiłem, wówczas całkiem rozbawiony.
– No, racja – przyznał natychmiast Antek. – Z kobietami to nigdy nic nie wiadomo…
– Ja to się dziwię, że ty to jeszcze ciągniesz – rzucił Oliwer. – No bo wiesz, jesteś trochę nie fair wobec Alicji. Przecież ona myśli, że ty ją kochasz…
– Bo przecież kocham – rzuciłem niecierpliwie. – Po prostu muszę jakoś zaspokajać swoje potrzeby. A po co mam jej zawracać głowę, skoro ona ma dzieci i dom do ogarnięcia.
– Akurat o to chodzi – Antek uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. – Ona cię jeszcze w ogóle pociąga?
– No wiesz, jest ładna… ale fakt. To już nie to samo, co kiedyś – przyznałem. – Kocham ją tak jak przyjaciółkę. Albo siostrę. A Julita daje mi coś, czego ona dać mi już nie może. Ale na spokojnie, jej wcale nie kocham. To tylko taki układ. Myślę, że Alicja byłaby mi wdzięczna za to, co dla niej robię.
– To ciekawe, czemu jej tego nie powiesz – zauważył Oliwer z przekąsem.
– A, trujesz bez sensu – zirytowałem się. – Wszyscy trzej wiemy, jakie są baby. Nic nie pomyślą, a już będą się pruły. Ona nawet nie wie, ile się muszę nagimnastykować, żeby ona mogła mieć w pełni wygodne życie.
Nie zamierzam niczego zmieniać
Oczywiście, że ku rozpaczy Oliwera, wcale nie wziąłem sobie jego zabawnych rad do serca. Owszem, muszę uważać i zachować pozory, tak jak dotychczas, ale rozmowa z Alicją nie wchodzi w grę. Jestem przekonany, że nie mogłem tego sobie lepiej opracować i nie dość, że ona się niczego nie domyśla, to jeszcze każdy robi to, do czego jest stworzony i w czym czuje się naprawdę dobrze.
Staram się tylko w te soboty i niedziele, w które nie wybieram się do Julity, jak najwięcej czasu spędzać z rodziną. W ten sposób jesteśmy blisko, a dzieci cieszą się, gdy wymyślam coraz to nowsze sposoby na spędzanie czasu razem. Nigdy dotąd nie byłem z nimi tak blisko. A co do Alicji, cóż, wydaje mi się, że promienieje. Nie chciałbym, żeby była nieszczęśliwa, więc naturalnie o niczym jej nie powiem. Nikt ani nic mnie do tego nie nakłoni. A Julita? Dopóki oboje się sobą nie znudzimy, będziemy się spotykać.
Paweł, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Mariusz karmił mnie kłamstwami słodkimi jak wrześniowe pomidory. Odkryłam prawdę przez kartkę z 1 zdaniem”
- „Mąż powiedział, że zrobił zupę grzybową. Gdy zobaczyłam, co pływa w garnku, nie wiedziałam, śmiać się czy płakać”
- „Córka obiecała, że mnie nie zostawi w potrzebie. Trafiłam do domu opieki, bo jej mąż miał na ten temat inne zdanie”

