Reklama

Czy można kochać dwóch mężczyzn na raz? Na pewno i nie sądzę nawet, aby zdarzało się to szczególnie rzadko. Wszystko się jednak komplikuje, kiedy mowa o braciach... Wtedy sprawa staje się tak zagmatwana, że aż niewiarygodna, a dla niektórych – nawet niemoralna.

Stasiek ujął mnie delikatnością

Takich facetów jak mój Staszek nie ma wielu. Wrażliwy, niezwykle szarmancki, zabawny. Był jedynym facetem w mojej grupie ćwiczeniowej na studiach. Wszystkie zrobiłyśmy z niego swojego powiernika, przyjaciela i doradcę. Był taką naszą babką maskotką.

– Stasiek to taki kochany, poczciwy chłopak... – wzdychały wszystkie koleżanki.

Niewielu z nich się podobał: miał w sobie cechy, których częściej szukało się właśnie w kumplu niż w chłopaku. Przynajmniej zdaniem wielu moich koleżanek, które wolały uganiać się za emocjonalnie niedostępnymi facetami z problemami z zaangażowaniem.

– Gdyby tylko znaleźć takiego faceta, jak on... – powiedziała kiedyś Kaśka.

– Przecież możesz znaleźć takiego, jak on – zaśmiałam się w głos. – Z tego co wiem, on jest wolny.

– Nie... Nie o to mi chodziło – speszyła się. – Stasiek to Stasiek. Kumpel i tyle.

Na początku podchodziłam do niego podobnie, co koleżanki, ale im dłużej się znaliśmy, tym częściej kołatała mi po głowie myśl, że Stasiek ma wszystko, czego mogłabym szukać u mężczyzny. Po co więc szukać dalej? Gdy zaprosiłam go na kawę bez reszty grupy, rozpromienił się.

– Czy to będzie coś w rodzaju randki? – zapytał z chichotem.

– Nie wiem, zobaczymy – odpowiedziałam wymijająco.

Randka nie tylko się odbyła, ale też była bardzo udana. Spędziliśmy ze sobą praktycznie cały dzień, a potem... także noc w moim mieszkaniu. Nigdy nie zdarzyło mi się tak szybko zaprosić faceta do siebie, ale ze Staszkiem czułam się, jakbym znała go od podszewki. Ominęliśmy cały ten etap poznawania się, bo wcześniej byliśmy dobrymi kumplami przez ponad rok. Od tamtego momentu zaczęliśmy tworzyć parę.

Nasz związek ewoluował szybko: już kilka miesięcy później postanowiliśmy ze sobą zamieszkać, a tuż po otrzymaniu dyplomu zdecydowaliśmy, że chcemy się pobrać. Stasiek był mężczyzną „bezproblemowym”. Dzięki jego dojrzałości, rzadko się kłóciliśmy. Nie upierał się, nie obstawał przy swoim – chyba że miał ku temu naprawdę solidne powody. Nie obrażał się, nie zamykał przede mną, nie robił mi „cichych dni”. Każdą sprawę mogliśmy swobodnie obgadać. Te same koleżanki, które kiedyś uważały Staszka za „niemęskiego”, teraz mi go zazdrościły.

– W końcu facet, który nie jest mentalnym pięciolatkiem... Normalny, zaradny, ogarnięty życiowo chłop – wzdychały.

– No to czemu go nie brałyście, jak była szansa? – śmiałam się.

– Aj, głupie byłyśmy!

Aż do dnia naszego wesela, nie naszła mnie ani jedna wątpliwość, czy dokonuję dobrego wyboru wychodząc za Staszka. I pewnie nigdy by mnie nie naszła, gdyby nie Wojtek...

Szwagier miał wiele zalet

Do tamtego momentu, brata Staszka spotkałam tylko trzy razy. Na stałe mieszkał za granicą, więc mieliśmy niewiele okazji do integracji. Nie miałam też szczególnie szansy, aby dobrze go poznać. Wymieniliśmy parę uprzejmości na rodzinnych spotkaniach, może ze dwa żarty i to tyle. Tak naprawdę był dla mnie prawie obcym człowiekiem.

Mimo odległości dzielącej braci, Staszek wybrał Wojtka na swojego świadka. Przyjechał do Warszawy w dniu ślubu, z samego rana.

– Dobrze, że jesteś! Już myślałem, że nie dojedziesz – odetchnął z ulgą Staszek.

– Nie ominąłbym takiej imprezy – wyszczerzył się Wojtek.

Miał na sobie idealnie skrojony smoking, lakierki i elegancki zegarek. Wyglądał jak tajny agent z hollywoodzkiego filmu. Na świecie nie znalazłaby się żadna kobieta, która nie uznałaby, że wyglądał zniewalająco.

– Wow, co za styl – zareagowałam, obejmując Wojtka na powitanie. – Nie wstyd ci tak przyćmiewać pana młodego? – zapytałam i natychmiast zrobiło mi się głupio.

– Daj mi szansę, jestem jeszcze w szlafroku, nawet się nie ubrałem – zaśmiał się Staszek.

Błyskawicznie przywróciłam się do porządku.

– Oczywiście, to ty tu będziesz najprzystojniejszym facetem – powiedziałam ciepło, po czym pocałowałam go w policzek.

Brzmiałam i wyglądałam przekonująco, ale... poczułam się dziwnie mówiąc to. Bo wiedziałam, że to nieprawda. Było mi wstyd, że w ogóle miałam takie myśli i to jeszcze w dniu swojego ślubu, ale nie mogłam nic na to poradzić. „Ogarnij się!”, nakazałam sobie w myślach i zabrałam się za odhaczanie kolejnych rzeczy z listy „do zrobienia”. Spakowałam kilka drobiazgów do małej torebki, sprawdziłam czy na pewno dobrze trzyma mi się fryzura, po czym poszłam założyć swoją suknię.

Kolejne godziny zupełnie zlały mi się ze sobą i łącznie trwały chyba piętnaście minut. Ochłonęłam z emocji dopiero gdzieś w połowie wesela. Siedziałam przy stole i spokojnie popijałam wino, kiedy przysiadł się do mnie Wojtek.

– Co, zmęczona? – zagaił z uśmiechem.

– Wykończona, ale zadowolona – odpowiedziałam.

– Nie widać po tobie żadnego zmęczenia. Wyglądasz nieziemsko – skomplementował mnie, a ja natychmiast oblałam się rumieńcem.

– Dz–dziękuję... – zająknęłam się.

– Naprawdę, nie widziałem nigdy piękniejszej panny młodej od ciebie.

Serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. „Co się ze mną dzieje?!”, pytałam sama siebie w myślach. Nie mogłam spędzić w towarzystwie Wojtka ani minuty dłużej. Nie samotnie. Jego obecność miała na mnie zły wpływ i sprawiała, że zaczynałam zadawać sobie pytania, na które nie chciałam odpowiadać – na pewno nie tamtego dnia. Jakie?

A takie, czy na pewno powinnam być ze Staszkiem, skoro w dniu naszego ślubu zachwycam się innym mężczyzną, a do tego, zgrozo, jego bratem? Czy na pewno go kocham czy może tylko podjęłam rozsądną decyzję? Tamtego wieczoru włożyłam wielką pracę w to, żeby pozbyć się z głowy tych wątpliwości. Niestety, wróciły już następnego ranka.

Co się ze mną działo?

Unikałam Wojtka jak ognia, byle tylko nie nawiązać z nim żadnego większego kontaktu. Niestety, miał u nas spędzić kolejne kilka dni, zanim wróci do siebie do Niemiec... Na przestrzeni tych dni, kiedy Staszek wychodził do pracy, zostawałam sama z jego bratem i czułam się, jakbym znowu była w liceum. Ciągle zawstydzona, z mocno bijącym sercem, ciągle ukradkiem na niego zerkałam. „Zwariowałaś”, mówiłam sobie w głowie, ale to niczego nie zmieniało. Gdy szwagier któregoś dnia wyciągnął na wierzch wszystkie moje skrywane lęki, byłam bliska omdlenia.

– Słuchaj... Czy masz czasem tak, że bardzo o czymś marzysz, mimo że wiesz, że jest to absolutnie zakazane i nie powinnaś tego robić? – zagaił.

Zamarłam.

– O czym mówisz? – zapytałam cicho.

– Wiesz, ja nie owijam w bawełnę – zaśmiał się tak, że miałam ochotę natychmiast go pocałować. – Być może jestem skończoną świnią, że ci to mówię, ale uważam, że świat byłby prostszy, gdybyśmy mówili to, co naprawdę myślimy. Podobasz mi się. Jest w tobie coś, co absolutnie zwaliło mnie z nóg. Ale nigdy więcej nie poruszę tego tematu, jeśli powiesz mi, że z całego serca kochasz mojego brata i nie chcesz mnie więcej widzieć.

Spojrzałam na niego z lękiem. Był stanowczy, seksowny, pewny siebie. Te wszystkie cechy były tak niesamowicie pociągające. Zwłaszcza że Staszek nie miał żadnej z nich... W tamtym momencie zawładnęła mną jakaś siła, której nie potrafiłam zrozumieć. Mając przyzwolenie z jego strony, nie potrzebowałam niczego więcej. Po prostu go pocałowałam, a już kilka minut później leżeliśmy w moim małżeńskim łożu, gdzie dopuszczaliśmy się okropnych rzeczy.

Czy ten układ jest w porządku?

Co było dalej? Powiedziałam Wojtkowi, że ja też poczułam do niego wyobrażalne przyciąganie. Nie zmienia to faktu, że kocham jego brata i uważam, że jest najbardziej poczciwym, troskliwym i dobrym mężczyzną, jakiego poznałam.

– Brzmisz, jakbyś wymieniała korzyści płynące ze zdrowego trybu życia. Nikt tak naprawdę nie chce codziennie biegać i jeść sałatek, ale wszyscy wiedzą, że to dla nich dobre – skwitował.

Miał rację. Ale nie skomentowałam tego.

– Nie odejdę od Staśka, jeśli o to ci chodzi – oznajmiłam twardo.

– Nie proszę cię o to. Chciałbym tylko wiedzieć czy... Jeszcze kiedykolwiek będziemy mogli to powtórzyć?

Długo się nad tym zastanawiałam. Zgoda oznaczałaby, że oficjalnie wchodzę w romans ze swoim własnym szwagrem. Wszystko we mnie błagało, żebym odpowiedziała „tak!”. Wojtek dotykał mnie tak, jak Stasiek nigdy nie potrafił. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego, ale z drugiej strony... Jak mogłabym ponownie zrobić coś takiego swojemu mężowi? Czy nie zeżrą mnie w końcu wyrzuty sumienia? Nie znałam odpowiedzi na te pytania. Ale kiedy tak patrzyłam w oczy Wojtka, a w moim sercu na nowo rozbudzał się ogień, myślałam, że może warto zaryzykować...

Izabela, 26 lat

Czytaj także:
„Wszystko zaczęło się tamtej wiosny. Gdybym wtedy wiedziała, co mnie czeka, odwróciłabym się na pięcie i odeszła”
„Zrobiłam coś głupiego, bo mąż skąpił pieniędzy na wakacje. Jaką miał minę? Po prostu bezcenną”
„Wstyd mi za żonę, gdy tylko otwiera usta w towarzystwie. Ta kobieta zamiast się uczyć, na lekcjach robiła sobie drzemki”

Reklama
Reklama
Reklama