Reklama

Zawsze byłam typem kobiety, która żyje chwilą, nie zastanawiając się nad przyszłością. Moja siostra, Ewa, była moim przeciwieństwem – odpowiedzialna, zorganizowana, spokojna. Od lat pragnęła mieć dziecko, lecz bezskutecznie się o nie starała z mężem. Byłyśmy jak dwa bieguny, ale mimo to zawsze trzymałyśmy się blisko.

Pewnego dnia, po przelotnym romansie, odkryłam, że jestem w ciąży. To był moment, w którym mój świat się zatrzymał. Kiedy opowiedziałam o tym Ewie, zapewniła, że będzie mnie wspierać. A potem zaproponowała, że może adoptować moje dziecko. Na początku odmówiłam. Nie wyobrażałam sobie oddania mojego dziecka nawet jej. Jednak, gdy ojciec maleństwa, Kamil, wycofał się, a ja zaczęłam odczuwać lęk przed samotnym macierzyństwem, zaczęłam dostrzegać sens w propozycji Ewy.

Rozważałam różne scenariusze

Siedziałam naprzeciwko siostry w naszej ulubionej kawiarni, kiedy po raz kolejny zaczęła temat adopcji.

– Weronika, wiem, że to trudne, ale przemyśl to jeszcze raz – powiedziała, patrząc mi w oczy. – Ja i Tomasz zrobilibyśmy wszystko, aby to dziecko miało najlepsze życie. Kochalibyśmy je jak własne.

Zamilkłam, mieszając powoli kawę. Moje serce biło szybko, pełne sprzecznych emocji.

A co, jeśli ja też bym je kochała? – rzuciłam niepewnie, patrząc na nią.

Ewa westchnęła, opuszczając wzrok.

– Nie wątpię w to. Ale wiesz, jakie masz podejście do życia... A dziecko potrzebuje stabilności.

Następnego dnia postanowiłam porozmawiać z Kamilem, biologicznym ojcem dziecka, i ta rozmowa przypieczętowała moją decyzję.

– Kamil, jestem w ciąży – powiedziałam, próbując złapać jego wzrok. – Co zamierzasz zrobić?

Spojrzał na mnie z obojętnością.

Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, Werka. To nie jest coś, czego teraz potrzebuję.

Te słowa zraniły mnie bardziej, niż mogłam sobie wyobrazić. Po rozmowie z Kamilem miałam w głowie chaos, ale też pewną klarowność. Musiałam myśleć o przyszłości mojego dziecka, a nie o sobie. Następnego dnia zadzwoniłam do siostry.

Zgadzam się. Chcę, żebyś to ty i Tomek adoptowali moje dziecko – powiedziałam, czując ciężar decyzji.

Ewa była w szoku, ale zaraz potem usłyszałam jej pełne wzruszenia westchnienie.

– Obiecuję, że damy mu wszystko, czego będzie potrzebować.

Zaczęłam mieć wątpliwości

Czas oczekiwania na poród był dla mnie jak jazda kolejką górską. W dniu, w którym urodziłam, wszystko miało się zmienić. Wzięłam małego Michałka na ręce i poczułam coś, czego nie spodziewałam się poczuć – nieogarnione pragnienie, by go zatrzymać. Kiedy Ewa przyszła do szpitala, spojrzałam na nią z zamętem w oczach.

Nie wiem, czy mogę to zrobić – wyznałam drżącym głosem.

Siostra zamarła, a potem uśmiechnęła się smutno.

– Rozumiem, ale umowa to umowa, Weronika. Zgodziłaś się.

Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.

– Ale... on jest taki mały, taki bezbronny.

Ewa spojrzała na mnie z determinacją.

– Daliśmy mu obietnicę, że damy mu dom. On potrzebuje rodziców, którzy będą mogli się nim zajmować na co dzień. Myślisz, że dasz sobie radę sama? A co z pracą? Jak się utrzymasz? – zaczęła mnie atakować, a ja ustąpiłam.

Kilka dni później, gdy opuszczałam szpital, poczułam się pusta. Ewa i Tomasz zabrali Michałka, a ja zostałam z poczuciem straty, które nie dawało mi spokoju. Kilka dni później niespodziewanie zadzwonił do mnie Tomek.

– Weronika, musisz coś wiedzieć... Ewa wyjechała z Michałkiem. Nie wiem, gdzie dokładnie, ale chciała odpocząć, przemyśleć wszystko – jego głos był zmartwiony.

Nie mogłam w to uwierzyć. Moja siostra zniknęła, zabierając ze sobą mojego syna. Próbowałam się z nią skontaktować, ale bezskutecznie. Telefon milczał, a ja czułam się coraz bardziej zagubiona.

Co ona sobie myślała?

Mijały miesiące, a ja nie mogłam przestać myśleć o Michałku. Każdy dzień był dla mnie walką z własnymi emocjami. Starałam się dowiedzieć, co się stało z Ewą i moim synem, ale Tomasz unikał mnie, jak tylko mógł. Czułam się bezradna.

Pewnego dnia, przeglądając internet w nadziei na jakiekolwiek informacje, natknęłam się na zdjęcie Ewy. Było to zdjęcie z jakiegoś wydarzenia, które odbywało się w jednym z krajów Europy Zachodniej. Moją uwagę przyciągnęło dziecko, które miała na rękach – to musiał być Michał.

Moje serce przyspieszyło. Od razu zaczęłam planować podróż. Musiałam ją znaleźć. Nie mogłam dłużej żyć w tej niepewności. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale czułam, że muszę spróbować.

Dotarłam na miejsce po kilku dniach. Byłam pełna obaw, ale wiedziałam, że nie mogę się wycofać. Z pomocą jednego z lokalnych kontaktów, udało mi się ustalić, gdzie mieszkała Ewa. Wiedziałam, że nie mogę się tam pojawić bez przygotowania, więc postanowiłam zaczekać do momentu, aż będę gotowa na tę konfrontację.

Tego wieczoru, patrząc na zdjęcie Michałka, którego nigdy nie mogłam mieć przy sobie, poczułam przypływ determinacji. Musiałam go zobaczyć. Musiałam poznać prawdę.

Musiałam ich odnaleźć

Gdy wreszcie stanęłam przed domem, w którym mieszkała Ewa, serce waliło mi jak młot. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Drzwi otworzyła moja siostra. Wyglądała na zaskoczoną, ale i zdenerwowaną.

– Weronika, co ty tu robisz? – zapytała, próbując zachować spokój.

– Musiałam cię znaleźć. Musiałam zobaczyć Michałka – odpowiedziałam, próbując nie stracić rezonu.

W tym momencie do przedpokoju wszedł niepewnie chłopiec. Na jego widok serce zabiło mi mocniej. Miał moje oczy.

Ewa zauważyła mój wzrok i położyła rękę na jego ramieniu.

– Michał, to jest... to jest ciocia Weronika – powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał normalnie.

Patrzyłam na niego, próbując ukryć łzy. Nie rozpoznawał mnie, nie wiedział, kim dla niego jestem.

Ewa zwróciła się do mnie z poważnym wyrazem twarzy.

– Weronika, nie możesz mu powiedzieć. On i tak tego nie zrozumie, jest malutki. Wychowałam go jak własnego syna.

Czułam, jak gniew miesza się ze smutkiem.

– Ale Ewa, to mój syn! Powinnaś mi powiedzieć, gdzie jesteście!

Siostra westchnęła.

– Wiem, ale bałam się, że zmienisz zdanie. Nie mogłam na to pozwolić.

Staliśmy naprzeciwko siebie, a między nami rozciągała się przepaść pełna niedopowiedzeń i bólu. Nie wiedziałam, co dalej zrobić, ale wiedziałam, że muszę podjąć decyzję.

Chciałam być obok niego

Kolejnego dnia Ewa zaprosiła mnie na obiad. To była szansa, by spędzić trochę czasu z Michałem, nawet jeśli miał mnie znać tylko jako „ciocię”. Przy stole próbowałam zachowywać się naturalnie, choć serce mi pękało.

– Michałku, lubisz piłkę nożną? – zapytałam, próbując nawiązać rozmowę.

Chłopiec spojrzał na mnie z zainteresowaniem.

– Tak, lubię grać na boisku – odpowiedział z dumą.

Uśmiechnęłam się, czując chwilowe rozluźnienie.

– To świetnie! Kto jest twoim ulubionym piłkarzem?

– Messi! – zawołał, a jego twarz rozjaśniła się uśmiechem.

Ewa obserwowała nas z daleka, a ja wiedziałam, że to tylko powierzchowne chwile, które nie oddają całej prawdy. W głębi serca walczyłam z decyzją – powiedzieć mu prawdę czy pozwolić mu żyć w niewiedzy.

Po obiedzie, kiedy Michał zniknął w swoim pokoju, zwróciłam się do Ewy.

– Czy kiedykolwiek zamierzasz mu powiedzieć, kim jestem?

Ewa westchnęła.

– Może, kiedy będzie starszy. Ale teraz jest szczęśliwy. Nie chcę mu tego odbierać.

Patrzyłam na nią, czując mieszankę gniewu i zrozumienia.

– Muszę to wszystko przemyśleć – powiedziałam, starając się nie pokazać, jak bardzo jestem rozbita.

Tamtej nocy, zanim wyjechałam, w mojej głowie kotłowało się tysiące myśli. Wiem, że bez względu na decyzję, którą podejmę, będzie ona miała ogromne konsekwencje dla wszystkich.

Zawsze będzie częścią mnie

Następnego dnia pakowałam walizkę, przygotowując się do powrotu do domu. Decyzja, którą podjęłam, nie była łatwa, ale czułam, że na ten moment była najlepsza. Postanowiłam nie mówić Michałowi prawdy. Nie chciałam burzyć świata, w którym dorastał, choć serce mnie bolało na myśl, że będę częścią jego życia tylko w cieniu.

Przed wyjazdem napisałam list do Ewy. Wyraziłam w nim swoje emocje i obawy. Napisałam, że kiedyś Michał powinien znać prawdę, że zasługuje na to, by wiedzieć, kim jestem. Zakończyłam go słowami: „Jeśli nie powiesz mu prawdy, zrobię to ja, kiedy przyjdzie na to odpowiedni czas”.

Podróż do domu była długa i pełna smutnych myśli. Wciąż widziałam twarz Michała przed oczami, jego uśmiech, błysk w jego oczach, kiedy mówił o piłce nożnej. Wiedziałam, że w jakiś sposób zawsze będę częścią jego życia, nawet jeśli tylko w tajemnicy.

Dotarłam do mieszkania z mieszanymi uczuciami. Wiedziałam, że decyzja, którą podjęłam, jest tylko tymczasowa. Niekoniecznie zamknęła ona wszystkie drzwi, ale na pewno otworzyła nowe możliwości w przyszłości. Michał zasługiwał na prawdę, a ja musiałam być gotowa, by ją kiedyś z nim dzielić. Tymczasem musiałam odnaleźć spokój w tym, co jest teraz, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe.

Weronika, 28 lat

Czytaj także:
„Gdy urodziłam dziecko, mąż się na mnie wypiął. Uznał, że pampersy to nie jego bajka i uciekł do własnej mamusi”
„Ja harowałam, żeby dzieci miały co jeść, a mąż zabawiał się z inną. Może to błąd, że mu wybaczyłam?”
„Mąż nalegał na przeprowadzkę, a ja się zgodziłam. Żył jak pączek w maśle, bo piętro wyżej mieszkała jego kochanka”

Reklama
Reklama
Reklama