Reklama

Piotrka poznałam na evencie branżowym – przez przypadek, jak to zwykle bywa z rzeczami, które zmieniają życie. Miał w sobie coś takiego… nieoczywistego. Był spokojny, ale nie nudny, patrzył tak, jakby widział więcej niż tylko twarz. Wciągnął mnie do rozmowy o filmie, którego nie widziałam, i zanim zdążyłam się zorientować, już staliśmy pod moim blokiem, rozmawiając trzecią godzinę.

Zauroczył mnie

– No to co, Ola, dasz się jeszcze kiedyś wyciągnąć na rozmowę o filmie, którego nie znasz? – zapytał z uśmiechem, który nie był ani trochę chłopięcy, ani przerysowany. Był po prostu prawdziwy.

Kiedy powiedziałam „tak”, jeszcze nie wiedziałam, że to zdanie wkrótce wypowiem z coraz większym wahaniem.

W pracy wszystko szło dobrze. Pracowałam w małym, ale kreatywnym zespole, gdzie codziennie działo się coś nowego. Po godzinach były rozmowy z Kingą – moją najstarszą przyjaciółką, jeszcze z liceum. Zawsze wiedziała, co powiedzieć, jak podnieść na duchu.

– Serio, ten Piotr to taki super? – zapytała mnie, gdy pierwszy raz wspomniałam o nim z błyskiem w oczach.

– No… chyba tak. Wiesz, nie jestem typem, który się szybko zakochuje, ale on… jakoś tak… nie wiem, czuję się przy nim spokojna. Jakbym wreszcie trafiła na kogoś innego.

– Oby nie za spokojnego, wiesz, o co chodzi – mrugnęła z uśmiechem, który wtedy odebrałam jako życzliwy.

Nie dostrzegłam w tym niczego dziwnego.

Wpadłam po uszy

Z Piotrkiem randkowaliśmy coraz częściej – wieczory z pizzą, długie spacery, a potem ten pierwszy wspólny weekend za miastem, kiedy poczułam, że on naprawdę nie ucieka.

– Ola, serio, myślę, że to ma sens – powiedział wtedy, patrząc mi prosto w oczy.

Wszystko zaczęło się w jeden z tych dni, kiedy człowiek myśli, że wreszcie trochę odpocznie. Wróciłam wcześniej z biura, zaparzyłam herbatę i zwinęłam się pod kocem. Chciałam napisać do Kingi, że może obejrzymy coś razem wieczorem, ale zanim zdążyłam wystukać wiadomość, telefon zawibrował. „Muszę ci coś pokazać” – napisała.

Poczułam znajome napięcie w karku. Po chwili przyszły screeny z Instagrama. Rozmowa między Kingą jakąś dziewczyną, która twierdziła, że spotyka się z moim Piotrkiem. „Spotykamy się od miesięcy. On mówił, że nie jest z nikim na poważnie” – pisała dziewczyna. A przynajmniej tak było na tych obrazkach.

Przez moment nie byłam w stanie zareagować. Serce zaczęło mi bić szybciej, ale nie z emocji, tylko z czystego szoku. Patrzyłam na te wiadomości i nie wiedziałam, co myśleć. Wyglądały autentycznie. Styl pisania tej dziewczyny, emotikony, skróty, zdjęcie profilowe – wszystko się zgadzało.

Byłam zdruzgotana

„Nie chciałam ci tego mówić, ale musisz wiedzieć” – napisała Kinga. „Kim ona jest?” – odpisałam. „Nie wiem. Podobno są razem od dawna. Nie wygląda na wariatkę, serio. Przykro mi”.

Zrobiło mi się niedobrze. Chciałam wierzyć, że to jakiś żart. Ale im dłużej patrzyłam na te wiadomości, tym bardziej traciłam pewność. W jednej chwili zaczęłam kwestionować wszystko. Każdą jego wiadomość, każdy wieczór, każdą czułość. Może coś przeoczyłam? Może to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe?

Zadzwoniłam do Piotra, ale gdy odebrał, powiedziałam tylko, że nie dam rady się dziś spotkać. Nie chciałam go słyszeć. Bałam się, że powie coś, co mnie złamie.

– Wszystko w porządku? – zapytał.

– Muszę to przemyśleć – odpowiedziałam krótko i rozłączyłam się, zanim zdążył zadać kolejne pytanie.

Nie wiedziałam, co robić

Siedziałam na kanapie z telefonem w dłoni, wpatrzona w te nieszczęsne screeny. Myśli biegały w kółko. Przecież mówił, że nie lubi dramatów, że szczerość to dla niego podstawa. Więc jak to możliwe? Napisałam do Kingi jeszcze raz. „Myślisz, że to prawda?”. „Nie chcę, żebyś cierpiała. Ale wygląda to poważnie”.

Nie wytrzymałam. Cały dzień chodziłam rozbita, ale wieczorem po prostu wzięłam telefon i pojechałam do niego. Nie uprzedzałam, nie pisałam. Zrobiłam coś, czego nienawidzę – wpadłam bez zapowiedzi.

– Ola? Wszystko w porządku? – zapytał, gdy otworzył drzwi.

– Nie wiem – odpowiedziałam i wyciągnęłam telefon. – Możesz mi to wytłumaczyć?

Pokazałam mu screeny. Milczał chwilę, wpatrując się w tekst.

– Co to ma być? – zapytał spokojnie.

– Ty mi powiedz. Podobno od miesięcy spotykasz się z kimś jeszcze.

– Że co? Ola, to jakiś absurd. To są spreparowane wiadomości. Nie mam pojęcia, kto to zrobił. Chcesz sprawdzić mój telefon? Proszę. Wszystko ci pokażę.

Wyparł się

Nie rzucał się, nie bronił. Wziął swój telefon, otworzył Instagram, wiadomości – nic. Żadnej rozmowy, żadnej dziewczyny. Tylko ja i kilku kumpli z pracy.

– Chcesz hasło? Mogę ci dać. Serio, nie mam nic do ukrycia – dodał.

Patrzyłam na niego i czułam, że coś tu się nie zgadza. Albo on był genialnym kłamcą, albo ktoś rzeczywiście grał w coś obrzydliwego.

– Ktoś kłamie – powiedziałam cicho. – I nie wiem kto, ale się dowiem.

Zaczęłam analizować te wiadomości jak w pracy – linijka po linijce. Coś mi nie grało. Coś było za idealne.

Potem przypomniałam sobie jedno zdanie Kingi. „Wpadłam na jej profil jakby przypadkiem”. A ja tego profilu znaleźć nie mogłam. Spróbowałam więc czegoś innego – założyłam nowe konto, weszłam na Instagram, wyszukałam nazwę użytkownika z tamtych screenów. Wtedy nagle się pojawił profil. Bez zdjęć, bez postów. Pustka.

Wysłałam wiadomość: „Hej, widziałam, że pisałaś do mojego chłopaka. Możemy pogadać?”. Po godzinie przyszła odpowiedź: „To nie twoja sprawa. On cię i tak zostawi”. Popisałam z nią jeszcze chwilę i już wiedziałam. Styl pisania był dziwnie znajomy. Krótkie zdania, takie, jakimi Kinga odpowiadała w pośpiechu. Zaczęłam się denerwować. Przecież to niemożliwe, nie ona. To byłoby chore.

Podejrzewałam ją

Zadzwoniłam do niej.

– Możemy się spotkać?

– Jasne, co się dzieje? – udawała spokój.

Umówiłyśmy się na skwerze przy uczelni. Bez zbędnych uprzejmości pokazałam jej wiadomość. Zbladła. Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć.

– Dlaczego, Kinga? Dlaczego to zrobiłaś?

Milczała. Stałyśmy tam, jakby czas się zatrzymał. W końcu spuściła wzrok i powiedziała cicho:

– Bo miałaś wszystko, a ja nic.

I wtedy wszystko stało się jasne. Nie chciała mnie chronić. Chciała mnie skrzywdzić.

– Wiem, że nie powinnam. Ale nie sądziłam, że aż tak to się posypie.

– Naprawdę? – zapytałam spokojnie. – Bo wyglądało, jakbyś właśnie tego chciała.

– Nie – westchnęła. – Ja po prostu nie potrafiłam już znieść tego, jak dobrze ci się układa. Praca, on, wszystko. Zawsze miałaś chłopaków, uwagę, życie. A ja? Zawsze w tle.

– Ale to nie ja ci to zrobiłam. Ty zrobiłaś to mnie.

Zerwałam przyjaźń

Spojrzała na mnie z żalem i smutkiem w oczach, ale nie wzruszyło mnie to. Kiedyś znałam każdą jej minę. Dziś była obca.

– Może. Ale teraz przynajmniej wiesz, jak to jest.

Poczułam, że nie mam już siły jej tłumaczyć, że nie chodziło o rywalizację, że przez całe życie nie walczyłam o to, żeby mieć więcej, tylko o to, żeby nie zostać sama.

– Nie spotkamy się już – powiedziałam. – Nie mam w sobie miejsca na kogoś, kto myli zazdrość z przyjaźnią.

Nie odpowiedziała, nie próbowała się bronić. Patrzyła tylko, jak wstaję i wychodzę. Za plecami zostawiłam kogoś, kto znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny – i właśnie dlatego potrafił tak boleśnie uderzyć.

Ola, 24 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama