„Kobiety w rodzinie męża nie mają łatwo. Dopiero szczera rozmowa z teściową otworzyła mi oczy na wiele spraw”
„Najtrudniejsze okazało się to, że w pakiecie z przysięgą małżeńską dostałam całą rodzinę – na czele z teściową. Halina od początku traktowała mnie jak podrzędną jednostkę, która przypadkiem wślizgnęła się do ich dumnej dynastii. Uśmiechała się, oczywiście. Jednak była mistrzynią złośliwych komentarzy”.

- Redakcja
Zawsze sądziłam, że najtrudniejszą rzeczą po ślubie będzie wspólne mieszkanie z facetem. Że porozrzucane skarpetki i niekończące się mecze w telewizji wyprowadzą mnie z równowagi. No cóż, pomyliłam się. I to grubo. Najtrudniejsze okazało się to, że w pakiecie z przysięgą małżeńską dostałam całą rodzinę — na czele z teściową. Halina od początku traktowała mnie jak podrzędną jednostkę, która przypadkiem wślizgnęła się do ich dumnej dynastii. Uśmiechała się, oczywiście. Jednak była mistrzynią złośliwych komentarzy. Sądziłam, że to po prostu jej styl bycia. Aż do pewnego popołudnia, kiedy zaprosiła mnie na herbatę. Samą. Bez świadków. I wtedy zaczęła mówić tak, jakby zrzuciła z siebie cały pancerz.
Spojrzałam na nią uważniej
– Może wpadniesz do mnie na herbatę? – zapytała teściowa, stojąc w progu naszego mieszkania.
Niby uprzejmie, ale jej wzrok już zdążył zeskanować mój bałagan w przedpokoju.
– Dzisiaj? – uniosłam brwi. – Paweł wróci późno z pracy.
– Właśnie. Porozmawiamy spokojnie. Jak kobieta z kobietą – odparła, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Zawahałam się. Kiedy teściowa mówiła „spokojnie”, zazwyczaj nie wróżyło to nic dobrego. Jednak coś w jej głosie sprawiło, że się zgodziłam. Dziesięć minut później siedziałyśmy w jej salonie. Herbata z cytryną parowała w delikatnych filiżankach.
– Jak ci się układa z Pawłem? – zapytała nagle, nie patrząc na mnie.
– Czasem cudownie, czasem mam ochotę go wypchnąć przez balkon – zażartowałam.
Teściowa zaśmiała się cicho.
– Dobrze, że mówisz szczerze. My... kobiety w naszej rodzinie... często nie miałyśmy tego luksusu.
Spojrzałam na nią uważniej. Jej dłonie drżały lekko.
– Myślałam, że wy miałyście wszystko poukładane – rzuciłam ostrożnie.
– Poukładane? – uśmiechnęła się gorzko. – Miałyśmy tylko jeden wybór: trzymać buzię na kłódkę i nie przeszkadzać. Ty jesteś pierwsza, która mówi „nie”.
Zamilkłam. Zaczynało się robić dziwnie... ludzko.
Poczułam, jak ściska mnie w gardle
– Nie spodziewałam się takiej rozmowy – przyznałam, upijając łyk herbaty.
Była mocna i gorzka.
– Bo nigdy mnie nie zapytałaś – odpowiedziała teściowa, wpatrzona w koronkowy obrus, jakby szukała tam odpowiedzi na wszystkie pytania.
– Prawdę mówiąc, bałam się. Zawsze miałaś mnie za... no, wiesz... nieodpowiednią.
– Bo byłaś inna. A wszystko, co inne, mnie drażniło – przyznała, zaskakująco szczerze. – Wiesz, kiedy byłam młoda, też miałam marzenia.
– Serio? – uniosłam brwi.
Uśmiechnęła się pod nosem.
– Miałam 22 lata, jak wyszłam za mąż. Twój teść był jedynym facetem, który zwrócił na mnie uwagę. Rodzice kazali mi się cieszyć, że złapałam porządnego chłopa.
– I co zrobiłaś?
– Przestałam marzyć – powiedziała sucho. – Zaczęłam gotować, prać, rodzić. Po kolei. A potem patrzyłam, jak on coraz mniej mnie słucha, coraz mniej mnie zauważa. A ja? Trwałam. Bo tak robiły kobiety w naszej rodzinie.
Poczułam, jak ściska mnie w gardle.
– I co, myślisz, że ja powinnam tak samo?
Teściowa spojrzała mi prosto w oczy.
– Myślę, że jesteś pierwszą, która ma szansę zrobić inaczej. Ale to będzie cię kosztować. Oj, będzie.
Byłam poruszona
– A Paweł? – zapytałam, ciszej niż zamierzałam. – Też został tak wychowany?
Teściowa odłożyła filiżankę na spodek.
– Paweł? On... był moim oczkiem w głowie. Tak się wtedy wychowywało synów. Chroniło się ich przed światem. Nie uczyło zmywać, nie mówiło o emocjach.
– Tylko że ja nie jestem tobą.
Teściowa spojrzała na mnie długo, bez cienia gniewu.
– Wiem. I właśnie dlatego cię szanuję.
Zamrugałam. To jedno zdanie miało w sobie ciężar kilku lat nieporozumień.
– Szanujesz? Serio? – parsknęłam. – A te wszystkie docinki? Sugestie, że nie umiem prowadzić domu, że obiad z paczki to nie obiad?
– Bo zazdrościłam – odpowiedziała cicho. – Że możesz nie gotować. Że możesz powiedzieć Pawłowi, żeby się ogarnął. Ja nie mogłam. A nawet jeśli mogłam, to nie miałam w sobie odwagi.
– Czyli to wszystko... to była zazdrość?
– Złość, że ty robisz to, czego ja się bałam. A Paweł... on nigdy nie zobaczy, że coś jest nie tak, jeśli mu tego nie powiesz. Jego ojciec też nie widział.
Oparłam się o krzesło. Niby nic odkrywczego, a jednak byłam poruszona jej słowami.
Zaśmiałam się nerwowo
– Pamiętasz, jak pierwszy raz przyszłam na obiad do was? – zapytałam nagle, przypominając sobie tamten wieczór jak migawkę z kiepskiego filmu.
Teściowa skinęła głową z lekkim uśmiechem.
– Oczywiście. Miałaś wtedy tę ołówkową spódnicę i… czerwone usta.
– I to było nie tak, prawda?
– Wtedy tak myślałam – przyznała bez owijania. – Jednak dziś widzę to inaczej. Wyglądałaś po prostu pięknie. I pewnie. A ja miałam fartuch poplamiony buraczkami i tłuste włosy.
– Czyli znowu zazdrość?
– Znowu – potwierdziła. – Tylko wtedy nawet przed sobą się do niej nie przyznawałam.
– Dlatego mnie tak krytykowałaś? – przypomniałam, patrząc jej prosto w oczy.
– Głupia byłam. Myślałam, że cię „ułożę”, zanim Paweł za bardzo się zakocha.
Zaśmiałam się nerwowo. Teściowa też się uśmiechnęła, ale zaraz spoważniała.
– Tylko pamiętaj, miłość to nie cement. Paweł nie zmieni się sam z siebie. Tak go wychowałam, przyznaję. Ale teraz ty decydujesz, czy go nauczysz od nowa, czy pozwolisz, by żył jak jego ojciec.
– Czyli to ja mam go „wychować”? – zapytałam, zirytowana.
– Nie. Masz go nauczyć, że ty nie jesteś mną. I że nie będziesz. Jeśli ci zależy.
Spojrzałam na nią uważnie. Tym razem nie było w niej chłodu. Tylko... pokora?
Zaskoczyła mnie
– A ty? Co byś zmieniła, gdybyś mogła wybrać jeszcze raz? – zapytałam, mimo że czułam, że odpowiedź może mnie zaboleć.
Teściowa milczała przez chwilę. Jej palce błądziły po uchu filiżanki.
– Gdybym miała wtedy twój charakter… Ale byłam inaczej wychowana – powiedziała w końcu.
– A teraz?
– Teraz? – spojrzała mi w oczy. – Teraz żałuję, że tyle czasu spędziłam w milczeniu. Że nie mówiłam głośno, czego potrzebuję. I że nigdy nie nauczyłam mojego syna tego słuchać.
– Jeszcze możesz – powiedziałam bez cienia złośliwości. – W końcu on to twój syn. Może z twoich ust coś do niego dotrze szybciej.
– Myślisz, że posłucha?
– Wątpię – westchnęłam. – Jednak nie zaszkodzi spróbować. A ja… też muszę coś zmienić. Nie dam się wcisnąć w ten sam schemat. Nie będę drugą tobą.
Teściowa skinęła głową, jakby to właśnie chciała usłyszeć.
– Wiesz, bałam się ciebie. Bo miałaś w sobie wolność, której ja nigdy nie zaznałam. A potem się okazało, że może właśnie tego trzeba w tej rodzinie: kogoś, kto nie umie siedzieć cicho.
– Czyli jednak się do czegoś nadaję – rzuciłam półżartem.
– Nadajesz się idealnie – powiedziała z uśmiechem.
Spojrzałam na nią i po raz pierwszy poczułam, że jesteśmy po tej samej stronie.
Ustaliłam zasady
Kiedy wróciłam do domu, Paweł siedział na kanapie z telefonem w ręku.
– I jak u mamy? – zapytał bez odrywania wzroku od ekranu.
– Ciekawie – odpowiedziałam, zdejmując buty. – Powiedziała mi więcej niż przez ostatnie trzy lata.
– Pewnie znowu coś ci wytknęła – westchnął. – Wiesz, jaka ona jest.
– Właśnie nie – spojrzałam na niego ostro. – Nie wiesz, jaka ona jest. Bo nigdy nie słuchałeś, co mówi, tylko czego od ciebie chce.
Podniósł wzrok. Był zaskoczony. I trochę zaniepokojony.
– Co się stało?
– Otworzyła mi oczy. I teraz już wiem, że jeśli coś ma się zmienić, to nie samo z siebie. Ani u niej, ani u ciebie, ani u mnie.
– O co ci chodzi?
Usiadłam naprzeciw niego i mówiłam spokojnie, ale pewnie:
– Chodzi o to, że nie będę kolejną kobietą w tej rodzinie, która milczy i znika w cieniu. Jeśli mamy być razem, to tylko jako partnerzy. Równi. I słuchający się nawzajem.
Milczał. A potem tylko skinął głową. Nie było fajerwerków ani wielkich deklaracji. Jednak pierwszy raz od dawna, naprawdę mnie słuchał.
Eliza, 27 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Moja córka zrezygnowała z kariery, żeby odnaleźć sens życia. Teraz nie ma ani pieniędzy, ani perspektyw na przyszłość”
- „Narzeczony obiecywał miłość do grobowej deski. Wystarczyła intercyza, by pokazał swoją prawdziwą twarz”
- „Teściowa mąci w naszej rodzinie i tylko szuka dramatu. Ale prawdziwy show zrobiła po śmierci ciotki Haliny”

