„Kiedy zobaczyłem paragon za znicze, aż złapałem się za głowę. Żona ze święta zadumy zrobiła festiwal kiczu i żenady”
„– I widzisz, córciu, ja ci mówiłam. Ten Tomek… to nie ten typ. On nie czuje, nie przeżywa. Ty potrzebujesz kogoś, kto cię obejmie, a nie podliczy paragon – cedziła Teresa z takim spokojem, jakby właśnie omawiała prognozę pogody”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy dokładnie przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Tak naprawdę rozmawiać – nie o zakupach, rachunkach czy tym, co powiedziała jej matka. Ostatnio wszystko między nami było na „zrób to”, „kup to”, „jedziemy w piątek”. Nawet seks, jeśli się zdarzał, był bardziej formalnością niż bliskością. Magda szykowała się od rana – jak co roku – na wyjazd do jej rodzinnej miejscowości. Ja pakowałem walizki i próbowałem znaleźć ładowarkę, a ona układała w pudełkach znicze i kwiaty.
– Tylko uważaj na te białe chryzantemy, żeby się nie połamały – rzuciła tonem, który przypominał bardziej matkę niż żonę.
– Jasne – burknąłem i przy okazji przydepnąłem jedną z toreb.
To był nasz siódmy wspólny wyjazd na groby. Siódmy raz, kiedy czułem się bardziej jak szofer i tragarz niż mąż. Siódmy raz, kiedy wszystko było „dla mamy”, „bo tak wypada”, „bo tata by się ucieszył”. A ja? Ja byłem tylko dodatkiem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jedno zdanie o zniczach rozwali nam małżeństwo w drobny mak.
Znalazłem paragon
Jechaliśmy już drugą godzinę. Milczenie w aucie było gęste jak listopadowa mgła. Magda siedziała wyprostowana, patrząc w boczne okno, jakby za tym szkłem miało się wydarzyć coś ciekawszego niż nasza rozmowa.
Sięgnąłem do schowka po gumy do żucia i przypadkiem zahaczyłem o jej torebkę. Wypadł z niej paragon.
– Znicze po 100 zł? – mruknąłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język. – My mamy grób czy ołtarz?
Nie odpowiedziała. Przez chwilę myślałem, że nie usłyszała. Ale potem zobaczyłem, jak zaciska usta.
– To takie śmieszne, tak? – rzuciła chłodno. – Bo dla mnie to nie są znicze. Dla mnie to pamięć o ojcu.
– Magda, bez przesady. Przecież to tylko świeczki.
– Dla ciebie tylko. Jak wszystko – odbiła, patrząc już na mnie, nie przez szybę.
Na cmentarzu była jeszcze bardziej spięta. Ja niosłem torby, ona rozstawiała znicze i kwiaty.
– Postaw tu, nie tam! Tu był jego ulubiony znicz! – syknęła, kiedy postawiłem jeden z nich po lewej stronie płyty.
– Serio?
– Wiesz co, Tomek? Może ty po prostu tu nie stój. Stań gdzieś dalej, skoro nie potrafisz uszanować nawet tego jednego dnia.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Łzy zaczęły jej napływać do oczu. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że może ten dzień jest dla niej o wiele ważniejszy, niż sądziłem. Ale nie powiedziałem nic. Bo niby co?
Oboje mieliśmy pretensje
Teściowa jak zawsze przywitała nas z miną męczennicy.
– No nareszcie. Już myślałam, że nie dojedziecie przed zmrokiem. Ja już dawno dotarłam do domu – westchnęła teatralnie, zerkając na zegarek.
Magda pocałowała ją w policzek i ruszyła z walizką do swojego starego pokoju. Ja zostałem z torbą w korytarzu jak nieproszony gość. Pachniało bigosem i środkami do czyszczenia podłóg. Dom, w którym nie wolno było usiąść w kurtce na kanapie. W którym każde słowo było oceniane.
Przy kolacji było cicho. Magda ledwo się odzywała, patrzyła w talerz. Teściowa rzucała tylko kąśliwe komentarze o „dzisiejszych mężczyznach” i „poczuciu obowiązku”.
Zmywałem po kolacji, kiedy Magda weszła do kuchni. Zamknęła drzwi.
– Musimy pogadać.
– No mów – westchnąłem.
– O tym, co się dzisiaj stało. Bo ja nie mogę udawać, że wszystko jest okej. Nie po tym, jak zrobiłeś sobie z cmentarza kabaret.
– Magda, nie zrobiłem kabaretu. Powiedziałem coś głupiego, okej? Ale przecież nie chodzi o znicze i kasę, którą na nie przepuściłaś. Nigdy nie chodzi tylko o to. Co się z nami dzieje?
– Ty mi powiedz, Tomek. Bo ja już nie wiem. Wszystko cię drażni. Wszystko przeliczasz na złotówki.
– Bo nie chcę takiego życia! Te znicze, te rytuały… Czasem mam wrażenie, że bardziej kochasz pamięć o ojcu niż mnie.
Zamilkła.
– Może dlatego, że on chociaż mnie rozumiał – powiedziała cicho i wyszła.
Byłem zły
W nocy nie mogłem zasnąć. Przekręcałem się z boku na bok na wąskiej kanapie w pokoju gościnnym. Za ścianą słyszałem, jak teściowa i Magda jeszcze kręcą się po kuchni. Pomyślałem, że może sprzątają, może robią herbatę. Ale po chwili dotarły do mnie słowa.
– I widzisz, córciu, ja ci mówiłam. Ten Tomek… to nie ten typ. On nie czuje, nie przeżywa. Ty potrzebujesz kogoś, kto cię obejmie, a nie podliczy paragon – cedziła Teresa z takim spokojem, jakby właśnie omawiała prognozę pogody.
– Mamo, proszę…
– Nie, Magda. Ja już milczałam wystarczająco długo. A dzisiaj? Te jego teksty na cmentarzu… Wstyd mi było przed ludźmi. Twój ojciec przewraca się w grobie.
Długa cisza. A potem głos Magdy, cichszy niż wcześniej:
– Może popełniłam błąd, mamo. Może nie powinnam była… Nie wiem. Jestem już tak zmęczona, że nie wiem.
Zamarłem. Wstałem i wszedłem do kuchni. One obie zamilkły momentalnie. Magda z kubkiem herbaty, teściowa z tym swoim wyrazem twarzy, jakby właśnie zobaczyła szczura w salonie.
– Ciekawe usłyszeć, co myśli o mnie moja żona. I jej matka – powiedziałem spokojnie. Aż za spokojnie.
Magda zbladła.
– Tomek… to nie było tak…
– Nie? A jak? – spojrzałem jej w oczy. – Bo ja słyszałem wyraźnie. „Może popełniłam błąd”. Nie? To co powiedziałaś?
Nie odpowiedziała. Wyszła z kuchni. Teściowa tylko westchnęła i spojrzała na mnie jak na zmarnowany projekt. Zostałem sam.
Musiałem ochłonąć
Wyszedłem z domu. Rodzinne miasto Magdy pachniało liśćmi i wilgocią. Znałem te ulice, bo przyjeżdżaliśmy tu od lat, ale zawsze czułem się tu jak gość. Tym razem było inaczej. Czułem się obcy wszędzie.
Przeszedłem obok szkoły, gdzie kiedyś chodziła Magda. Opowiadała mi, jak pierwszy raz występowała na apelu i jak ojciec siedział w pierwszym rzędzie z aparatem. Patrzyłem wtedy na nią i myślałem: "Boże, jaka ona jest wrażliwa". Dziś ta wrażliwość mnie dusiła. Dziś była przepaścią, której nie potrafiłem przeskoczyć.
Usiadłem na ławce obok kiosku. Zadzwoniłem do Damiana. W środku nocy.
– Tomek? Co jest, stary? – zaspany głos, ale po chwili już czujny. – Co się stało? Obudziłeś mnie.
– Magda chyba mnie już nie kocha – powiedziałem bez zbędnych wstępów.
– Aż tak?
– Powiedziała to… nie wprost. Ale powiedziała. Że może popełniła błąd.
Po drugiej stronie było cicho. W końcu Damian westchnął.
– Zastanów się, Tomek. Może to tylko emocje. Może nie wie, co czuje. Ale ty musisz wiedzieć, co czujesz.
– Czuję, że nie chcę tam wracać.
– Ale wrócisz. Bo albo to naprawisz, albo przynajmniej się pożegnasz jak człowiek.
To duży kryzys między nami
Wróciłem jakąś godzinę później. Dom był cichy. Zdjąłem buty w korytarzu, wszedłem do salonu – i zamarłem. Magda siedziała na fotelu, ubrana, z torbą przy nogach.
– Nie śpisz? – zapytałem cicho.
– Czekałam. Myślałam, że już nie wrócisz.
– Myślałem, że może nie powinienem.
Milczała. Patrzyła na mnie z tym swoim zmęczonym, zgaszonym wzrokiem, którego nie znałem kilka lat temu.
– Co to ma być? – wskazałem na torbę.
– Potrzebuję przerwy. Chcę pojechać do Asi na kilka dni. Zastanowić się.
– Nad czym?
– Nad sobą. Nad nami. Nad tym, czy jeszcze jesteśmy „my”.
Usiadłem naprzeciwko, ale nie za blisko.
– Magda… to były znicze. Tylko znicze. I głupi paragon.
– Nie. To nie były tylko znicze. To było wszystko, co się zbierało przez miesiące. Lata. Twoje odcinanie się, twoje lekceważenie tego, co dla mnie ważne. Mój ojciec, moja matka, te rytuały, które cię śmieszą… Ale to ja. To część mnie.
Chciałem coś powiedzieć. Naprawdę. Ale słowa ugrzęzły mi w gardle.
– Ty nie musisz mnie rozumieć we wszystkim, Tomek. Ale musisz przestać mnie ośmieszać.
Wstała. Wzięła torbę.
– Nie wyjeżdżam na zawsze. Ale przemyśleć, co z nami, bo inaczej zwariuję.
– A ja?
– Ty też powinieneś to przemyśleć. – Ja cię wciąż kocham, Tomek. Ale nie wiem, czy umiem tak żyć dalej.
Rano wróciłem do naszego domu, a ona pojechała do koleżanki. Naprawdę mamy oboje, o czym myśleć.
Tomasz, 38 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Ktoś zapalił znicz i zostawił karteczkę na grobie mojej żony. Zatkało mnie, gdy odkryłem, kto ją odwiedza”
- „W aplikacji pisał, że mnie kocha, a ja pragnęłam miłości. Gdy poprosił o kilka tysięcy pożyczki, nawet się nie zawahałam”
- „Na emeryturze odkładaliśmy pieniądze na wakacje życia. Marzenia prysły, gdy odkryłam, co mąż zrobił z oszczędnościami”

