„Kiedy teściowa usłyszała, jak zarabiam, zamilkła jak głaz. Teraz wstydzi się przed sąsiadkami, kto utrzymuje jej córkę”
„Mój występ na scenie zobaczyła jakaś córka jej kuzynki i wszystko wypaplała matce. Teraz teściowa milczy jak grób i jest na nas śmiertelnie obrażona. Naczelna plotkara wsi została pokonana. Teraz to o jej zięciu plotkują sąsiadki, a ona wstydzi się nawet pokazać w kościele”.

- listy do redakcji
Teściowa to typowa dewotka z małego miasteczka. Ja tam jestem tolerancyjny i pozwalam żyć ludziom dokładnie tak, jak chcą. Jeśli ktoś, niemal codziennie biega do kościoła, to jego sprawa. Widocznie modlitwa przed ołtarzem pomaga mu uporządkować życie. Sam od dawna nie praktykuję, ale nie mam nic przeciwko osobom wierzącym, które tę wiarę okazują, uczestnicząc w mszach, chodząc do spowiedzi i angażując się w życie parafii.
Dwulicowość teściowej aż biła po oczach
Ale cenię uczciwość, prawdomówność i szczerość. Zdaje się, że to właśnie te wartości można znaleźć w Biblii i każdy prawdziwy katolik powinien się do nich dostosować. A Teresa z przestrzeganiem przykazań od zawsze miała niewiele wspólnego. Ta kobieta od razu wydała mi się dwulicowa – wszystko robiła na pokaz i z myślą o tym, co ludzie powiedzą. Gdy wiedziała, że inni nie będą plotkować, pozwalała sobie na mnóstwo przytyków i złośliwości kierowanych w ich stronę.
– Pamiętaj, żeby zrobić dobre wrażenie na mamie – tłumaczyła moja ówczesna dziewczyna, poprawiając mi kołnierzyk odprasowanej koszuli.
Na co dzień ubieram się raczej na sportowo. Dla mnie jeansy i nowy t-shirt to szczyt elegancji. Podczas wizyty w domu przyszłych teściów taki strój nie wchodził jednak w grę.
– Mama ceni eleganckich mężczyzn. Mówi, że garnitur jest oznaką szacunku dla osoby, z którą się spotyka – Alicja dalej strzepywała niewidzialne pyłki z mojej marynarki i oglądała mnie z każdej możliwej strony.
– No nie wiem, czy szacunek dla rozmówcy polega na założeniu drogiego garnituru. Spójrz na polityków. Gdyby wizerunek świadczył o ich dobrych intencjach, stosunki na najwyższych szczeblach w naszym kraju wyglądałyby zupełnie inaczej.
– Nie żartuj sobie z poważnej rzeczy. Pamiętaj, że mama ceni maniery i dobre wychowanie – dalej mnie pouczała.
Gdybym naprawdę jej nie kochał, ta wizyta najpewniej rozwaliłaby nasz związek. Ale z Alicją na co dzień rozumiałem się w pół słowa, doskonale się bawiłem i chciałem spędzić przy niej życie. Nieco więc nagiąłem swoje zasady polegające na byciu szczerym przy każdej okazji i zacząłem grać rolę dobrze zapowiadającego się przyszłego zięcia.
Nie czułem się u nich dobrze
Przeżyłem ten zapoznawczy obiad u Teresy i zrobiłem na niej całkiem dobre wrażenie. Ala perfekcyjnie przygotowała mnie bowiem do wizyty u jej matki. Okazało się, że rodzinny dom mojej dziewczyny nie ma nic wspólnego z tym, co znam. Ze swoimi rodzicami i rodzeństwem mam świetne kontakty i zawsze mogę na nich liczyć.
U Alicji panowała sztywna atmosfera i wszystko musiało być niczym od linijki. Teresa przygotowała odświętną zastawę, podała rosół i swoją popisową pieczeń z dwoma surówkami. Jedzenie było pyszne, ale przy stole w ogóle nie było luzu. Szybko zauważyłem, że to ona rządzi w całym domu. Pan Grzegorz to cichy człowiek, który ma swój własny świat. Później zrozumiałem, że w garażu znalazł po prostu odskocznię od ciągłego paplania swojej żony i dzielenia się plotkami z całej okolicy. Coś tam sobie dłubał przy samochodzie, robił półki, sadził rośliny w ogrodzie i starał się spędzać jak najmniej czasu z gadatliwą żoną.
– A wiesz Pawełku, że nasz kuzyn ze strony ciotki Zosi ma dokładnie tak samo na imię? Ale on jest trochę młodszy. Właśnie poszedł na studia na politechnikę. Ciekawe jak on w ogóle tam sobie radzi? Przecież w liceum nie miał najlepszych ocen z matematyki, a to techniczny kierunek. Ale co się dziwić, doskonale pamiętam z dzieciństwa, że jego ojciec do orłów też nie należał – zrobiłem wielkie oczy, słuchając, o czym w ogóle do mnie mówi ta kobieta. Tymczasem ona niezrażona kontynuowała:
– U sąsiadów kupili sobie drugiego psa. Taka mała jamniczka, biega po podwórku i jazgocze. Mają przecież tego dużego, po co im w ogóle ten rudy trzpiot. Mówiłam do Grześka, że to bez sensu, ale on twierdzi, że to nie nasza sprawa. No powiedz, jak nie nasza? To przecież ja słyszę to szczekanie, gdy tylko wychodzę przed dom.
Teresa jest największą plotkarą we wsi
Na stole jeszcze nawet nie pojawił się deser, gdy zrozumiałem, jaki typ reprezentuje Teresa. To typowa plotkara, która doskonale wie, co dzieje się w całej okolicy i nie waha się swoją wiedzą dzielić się z innymi. Ba, gdy nawet nie wie, to sama sobie coś wymyśli, dołoży i rozniesie dalej. Zdaje się, że dla niej dzień bez plotkowania, to dzień stracony.
Z czasem upewniałem się w swoim pierwszym wrażeniu. Teresa uwielbiała nowinki z okolicy, kochała podglądanie, szpiegowanie i dzielenie się zdobytymi informacjami z innymi. Wydawało się jej, że tylko ona jest święta. Innym bezwzględnie wytykała najmniejsze potknięcia. Zdaje się, że tylko czekała, żeby komuś coś się nie udało. Żeby ktoś popełnił gafę. Właśnie tym się karmiła.
Naprawdę nie potrafiłem powiązać jej pobożności na pokaz z tak wrednym charakterem. Bo ona naprawdę była bezwzględna i wredna. Nikomu niczego nie przepuściła. Gdy córka jednej z jej koleżanek z kółka różańcowego zaszła w ciążę przed ślubem, to właśnie Teresa była prowodyrem w dokuczaniu rodzinie i dopytywaniu się o planowane wesele. Tymczasem ojciec dziecka gdzieś zniknął i wszyscy doskonale wiedzieli, że ślubu nie będzie. Nie wiem, dlaczego to akurat Teresa nie mogła im odpuścić, wciąż roznosząc kolejne informacje i domysły na temat chłopaka Agnieszki od K., którego nikt nigdy nie widział.
Gdy oświadczyłem się Alicji, Teresa od razu zaplanowała uroczystość w rodzinnej parafii, chociaż tak naprawdę oboje myśleliśmy wyłącznie o ślubie cywilnym.
– Ale jak to? Tak przecież nie można. Kto to widział, żeby nie przysięgać sobie przed ołtarzem w kościele. Co ludzie na to powiedzą? Moja córka nie wychodzi przecież za mąż za rozwodnika, tylko za porządnego kawalera z dobrej rodziny – biadoliła po swojemu, a mnie zachciało się śmiać.
Bo owszem, moja rodzina jest porządna. Mama pracuje w miejscowym urzędzie skarbowym, tata uczy historii w szkole. Nie jesteśmy jakąś elitą zarabiającą kokosy, ale też ani mnie, ani mojemu rodzeństwu niczego nie brakuje.
Była przekonana, że pracuję w banku
Sam skończyłem finanse i bankowość, planując karierę w finansach. Na studiach zaczepiłem się jednak w całkiem innej pracy i doszedłem do wniosku, że jeszcze jakiś czas pozostanę w branży, że tak się wyrażę. Zarabiałem naprawdę dobrze, co dawało mi szansę odłożyć pieniądze na własne mieszkanie.
Agnieszka na studiach dorabiała w sklepie spożywczym, później była kelnerką w eleganckiej restauracji i sprzedawczynią w salonie jubilerskim. Ma licencjat z marketingu i zarządzania, ale miała trudności, żeby podłapać coś w zawodzie. Wspólnie postanowiliśmy więc, że przekwalifikuje się. Moja żona wybrała studia pielęgniarskie.
– Żałuję, że od razu nie poszłam w tym kierunku. Naprawdę lubię pracę z ludźmi i myślę, że dobrze odnajdę się w szpitalu. Teraz pielęgniarek brakuje, dlatego z pracą nie będzie problemów. A i pensje w medycynie cały czas idą w górę.
Miała rację. Jednak czekało nas jeszcze kolejnych pięć lat jej studiowania. Nie chciałem, żeby żona zawalała zajęcia, musząc dorabiać. Na pielęgniarstwie jest naprawdę dużo nauki. Może to nie studia lekarskie, ale wiele przedmiotów się pokrywa. Do kolokwiów i egzaminów trzeba przygotowywać się na bieżąco.
Postanowiłem więc wziąć na utrzymanie naszą rodzinę. Jednak wynajem kawalerki w dużym mieście, opłacenie studiów, rachunki i codzienne wydatki to nie przelewki. Kontynuowałem więc swoje zajęcia z czasów studenckich, które pozwalały mi wyciągać naprawdę ładne pieniądze.
Teściowa była święcie przekonana, że pracuję w banku. Nawet wymyśliła sobie, że muszę być specjalistą wysokiego szczebla. Bo niby skąd u mnie taka pokaźna pensja? Naopowiadała sąsiadkom, ciotkom, kuzynkom i koleżankom o zaradnym zięciu, który jest ważnym managerem i ma nawet szansę objęcia stanowiska dyrektora. Skąd wzięła ten pomysł? Po prostu sobie wymyśliła. Ważne, że chwaliła się na prawo i lewo tym, jak to dobrze trafiła jej kochana córeczka.
– Moja Alicja może swobodnie studiować i nie martwić się pracą. Na szczęście Paweł doskonale zarabia i niczego jej nie żałuje. Na urodziny dostała w prezencie samochód – sam usłyszałem jej kłamstwo szeptane do jednej z koleżanek.
Auto mieliśmy wspólne, ale machnąłem ręką na wymysły Teresy. Zresztą, wydawało mi się, że ludzie z jej otoczenia już dawno uodpornili się na jej gadanie i wiele sensacji mojej teściowej po prostu traktują z przymrużeniem oka.
Teraz wstydzi się pokazać ludziom na oczy
Traf jednak chciał, że odebrałem telefon w sprawach zawodowych podczas wizyty u teściów. Akurat przyszedłem do kuchni, a wszyscy siedzieli przy stole w ogrodzie. Byłem przekonany, że jestem sam, dlatego mówiłem swobodnie.
– To jaki strój życzy sobie panna młoda? – dopytywałem. – A jasne, mam takie wdzianko kowboja z dużym kapeluszem.
I to ostatnie zdanie usłyszała Teresa, która przyszła po czyste talerzyki. Zaczęła dopytywać, a ja nie wytrzymałem i w końcu powiedziałem jej prawdę. Że zarabiam jako tancerz erotyczny.
– Mam pokazy w klubach. Ale najlepsze pieniądze są z wieczorów panieńskich. Rozochocone dziewczyny nie żałują napiwków – dodałem bezlitośnie, wiedząc jak wielkie wrażenie ta wiadomość zrobiła na mojej świętoszkowatej teściowej.
Teresa przestała wychwalać się idealnym zięciem. Zwłaszcza, że prawda wyszła na jaw, ponieważ mój występ na scenie zobaczyła jakaś córka jej kuzynki i wszystko wypaplała matce, a ta rozniosła informację dalej. Teściowa milczy jak grób i jest na nas śmiertelnie obrażona. Nie dziwię się. Naczelna plotkara wsi została pokonana jej własną bronią. Teraz to o niej plotkują sąsiadki, a ona wstydzi się nawet pokazać w kościele.
Paweł, 27 lat
Czytaj także:
„Ojciec dostawał dziwne listy i telefony. Wiedziałem, że skrywa tajemnicę, ale prawda okazała się gorsza od wyobrażeń”
„Żona nie używa perfum i żywi się korzonkami. Chce, żebyśmy żyli jak pustelnicy, a ja marzę o golonce i schabowym”