„Każdy Dzień Singla traktuję jak życiową porażkę. Nie jestem jakiś parchaty, a i tak odstraszam fajne dziewczyny”
„Może faktycznie problem tkwił w moim podejściu? Może, zamiast szukać związku, powinienem po prostu przestać się spinać?”.

- redakcja
Każdego dnia patrzyłem w lustro i zadawałem sobie to samo pytanie: „Co jest ze mną nie tak?”. Znów byłem sam. Znów żadna dziewczyna nie chciała się ze mną umówić na drugą randkę. Znów wieczór spędzałem przy laptopie, scrollując Instagrama i oglądając zdjęcia znajomych, którzy byli w związkach, zaręczali się, brali śluby, mieli dzieci. A ja? Ja miałem co najwyżej kolejną paczkę chipsów i serial, który wciągałem, żeby zabić czas.
Co ze mną jest nie tak?
Każdy dzień bez dziewczyny wydawał mi się porażką. Przecież nie jestem brzydki, mam pracę, pasje, poczucie humoru. To dlaczego odstraszam kobiety? Dlaczego po kilku spotkaniach nagle przestają odpisywać? Czy to ze mną jest problem?
– Stary, ale serio, co ty im mówisz na tych randkach? – zapytał Wojtek, popijając piwo i spoglądając na mnie z politowaniem. – Bo coś robisz źle.
Westchnąłem i oparłem się o bar. Spotkaliśmy się w piątek, jak zwykle, w naszym ulubionym pubie. Było tu ciemno, przytulnie i zawsze te same twarze. To miejsce nie zmieniało się od lat, tak samo jak mój status związku.
– Nie wiem, normalnie gadam – powiedziałem, bawiąc się podkładką pod piwo. – Pytam, czym się zajmują, co lubią robić. Staram się być miły.
Wojtek uniósł brwi i uśmiechnął się ironicznie.
– No właśnie. Stary, a może problem w tym, że się starasz?
Spojrzałem na niego, nie rozumiejąc.
– No bo zobacz, może sprawiasz wrażenie zbyt… zdesperowanego? Może one czują, że chcesz je przekonać, zamiast po prostu być sobą?
Zmarszczyłem brwi. Co to miało znaczyć? Przecież chciałem dobrze. Byłem kulturalny, nie mówiłem o byłych, nie przynudzałem. Wydawało mi się, że robię wszystko według podręcznika.
– Wiesz co? – dodał Wojtek, dopijając swoje piwo. – Może powinniśmy to sprawdzić w praktyce. Idziemy na miasto, ty zagadujesz do dziewczyn, a ja ci powiem, co robisz źle.
Nie miałem nic do stracenia.
– Dobra, spróbujmy.
Miałem nauczyć się sztuczek
Pub, do którego poszliśmy, był pełen ludzi. Była sobota, godzina 22:00, a ja czułem, jak rośnie we mnie napięcie. Wojtek był wyluzowany, jak zawsze. Miał dziewczynę od kilku lat, więc nie musiał przejmować się takimi sprawami jak ja.
– Dobra, widzisz tamtą brunetkę przy barze? – spytał, dyskretnie wskazując głową.
Kątem oka zerknąłem na dziewczynę. Była ładna, miała długie, ciemne włosy i skórzaną kurtkę. Wyglądała na pewną siebie. Typ, który normalnie pewnie nawet by mnie nie zauważył.
– Idź i zagadaj – powiedział Wojtek. – Ale pamiętaj, zero spięcia. Po prostu podejdź i powiedz coś naturalnego.
Westchnąłem i dopiłem łyk piwa. Dobra, jak nie teraz, to kiedy? Podszedłem do niej powoli. Z bliska wyglądała jeszcze lepiej – wielkie brązowe oczy, delikatny makijaż. Piła coś przez słomkę i patrzyła na telefon.
– Hej, cześć – powiedziałem, starając się zabrzmieć na luzie.
Podniosła wzrok i spojrzała na mnie. Przez sekundę miałem wrażenie, że zmierzyła mnie od góry do dołu.
– Cześć – odpowiedziała, ale bez entuzjazmu.
Zrobiłem krok w bok i oparłem się o bar.
– Słuchaj, próbuję się czegoś dowiedzieć. Dlaczego fajni faceci są singlami? Masz jakąś teorię?
Uśmiechnęła się kącikiem ust i przechyliła głowę.
– A kto powiedział, że jesteś fajny?
No i pięknie. Już wiedziałem, że Wojtek zaryczy się ze śmiechu, jak mu to opowiem. Ale musiałem się jakoś ratować.
– No właśnie, dlatego pytam – powiedziałem, próbując się uśmiechnąć.
Brunetka spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
– Może za bardzo się starasz? – rzuciła nagle. – Albo od razu szukasz dziewczyny, zamiast po prostu się dobrze bawić?
Zaskoczyła mnie.
– To znaczy?
Wzruszyła ramionami.
– Faceci, którzy przychodzą pogadać, bo szukają dziewczyny, są… przewidywalni. Widać, że zależy im na tym, żeby wypaść dobrze. A to nie działa.
– A co działa?
Uśmiechnęła się lekko.
– Taki, który podchodzi bez oczekiwań. Który nie pyta, dlaczego fajni faceci są singlami, tylko po prostu gada.
Zabrzmiało to prosto, ale w tej chwili poczułem, że coś w tym jest. Przez lata myślałem o tym, dlaczego nie mam dziewczyny, zamiast po prostu cieszyć się chwilą. Brunetka dopiła drinka i spojrzała na mnie raz jeszcze.
– No dobra, muszę wracać do koleżanek. Ale na przyszłość – mniej analizowania, więcej spontaniczności.
I poszła. Gdy wróciłem do Wojtka, patrzył na mnie z rozbawieniem.
– No i jak było?
– Wiesz co… chyba właśnie dostałem darmową lekcję życia.
Warto sprawdzić to w praktyce
Siedziałem przy barze i analizowałem wszystko, co powiedziała mi brunetka. Może faktycznie problem tkwił w moim podejściu? Może zamiast szukać związku, powinienem po prostu przestać się spinać i dać sprawom toczyć się naturalnie? Wojtek szturchnął mnie łokciem.
– No i? Jakie wnioski?
– Powiedziała, że za bardzo się staram – mruknąłem, mieszając słomką piwo.
– Bingo. A ile razy ci to mówiłem? – uśmiechnął się triumfalnie. – Dziewczyny wyczuwają, kiedy ktoś się spina. Chcesz im zaimponować, więc się kontrolujesz, zamiast być sobą.
– To co mam robić?
– Przestać się przejmować – powiedział Wojtek, jakby to było najprostsze na świecie. – Po prostu gadaj. Nie każda rozmowa musi prowadzić do randki.
Pokręciłem głową.
– Ale jak to zrobić? No bo wiesz, zawsze mam w głowie, że może to ta jedyna.
Wojtek wybuchnął śmiechem.
– Boże, jak ty to skomplikowałeś. Stary, a może po prostu zacznij traktować te rozmowy jako zwykłe interakcje? Czasem pogadasz, czasem się pośmiejesz, czasem nic z tego nie wyjdzie. I co z tego?
Napiłem się piwa i w końcu spojrzałem na to z innej strony. Może miał rację. Może powinienem przestać traktować każdą rozmowę jako potencjalną miłosną historię. Wojtek zerknął na salę.
– Okej, patrz, tam siedzą dwie dziewczyny. Podchodzisz i pytasz, czy możesz się przysiąść. Nic więcej. Nie próbujesz ich poderwać, nie myślisz o randkach, tylko gadasz.
Popatrzyłem na nie. Obie wyglądały sympatycznie. Nie były modelkami, ale miały wesołe spojrzenia i śmiały się, popijając drinki.
– No dobra – powiedziałem, podnosząc się z miejsca.
Tym razem miałem inny plan. Po prostu zobaczyć, czy potrafię być na luzie.
Ciągle kłody pod nogi
Podszedłem do stolika i uśmiechnąłem się do dziewczyn. Miały przed sobą kolorowe drinki, a w ich oczach było coś, co dodawało mi odwagi – szczera, niewymuszona radość.
– Hej, mogę się przysiąść? – zapytałem.
Spojrzały po sobie, a ta po lewej, blondynka w czerwonej sukience, uniosła brew.
– A dlaczego miałbyś?
Nie brzmiało to jak odrzucenie, bardziej jak wyzwanie.
– Bo nie chciałem stać tam jak debil i udawać, że nie podsłuchałem waszego śmiechu. Brzmiało jak coś, w co warto się wkręcić.
Obie się zaśmiały.
– No dobra, siadaj – powiedziała druga, brunetka.
Usiadłem i oparłem się wygodnie na krześle.
– No to o czym rozmawiałyście?
Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
– O najgorszych randkach, na jakich byłyśmy.
Poczułem, jak serce mi przyspiesza. No pięknie. Temat, który idealnie pasował do mojego życia.
– No to jestem w domu – powiedziałem, śmiejąc się. – Chyba właśnie powinienem się przygotować na to, że moja historia trafi na waszą listę.
Brunetka zmrużyła oczy, oceniając mnie.
– A to ciekawe. Chyba nie wyglądasz na takiego, który robi jakieś dramatyczne błędy?
Westchnąłem i rozłożyłem ręce.
– I właśnie w tym problem. Bo nie wiem, co robię źle.
Blondynka zmarszczyła brwi. Dziewczyny wymieniły spojrzenia i przez chwilę milczały. W końcu brunetka się odezwała:
– Może po prostu… za bardzo chcesz?
– Co to znaczy?
Blondynka wzruszyła ramionami.
– Wiesz, jak facet jest wyluzowany, to rozmowa się klei. A jak czuć, że koniecznie chce, żeby coś z tego wyszło, to jest… dziwnie.
Brunetka pokiwała głową.
– Czasem wystarczy być. Bez spiny. Bez analizy.
Patrzyłem na nie przez chwilę i uśmiechnąłem się. Może faktycznie problemem nie byłem ja, tylko moje podejście? Przez następne pół godziny śmialiśmy się, opowiadając sobie historie z randek. Pierwszy raz od dawna czułem, że naprawdę dobrze się bawię – i to bez kalkulowania, co będzie dalej.
Może wreszcie zmienię status
Rozmowa z dziewczynami szła gładko. Nie czułem tej presji, która zwykle mi towarzyszyła. Po prostu rozmawiałem. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, nawet zapomnieliśmy, że jesteśmy w barze. W pewnym momencie blondynka spojrzała na zegarek i westchnęła.
– Kurczę, musimy lecieć. Jutro rano mamy wyjazd.
Brunetka kiwnęła głową i dopiła drinka.
– Ale serio, miło było cię poznać. Dobrze się gadało.
Uśmiechnąłem się, ale poczułem, jak włącza mi się stara myśl: „I co teraz? Zapytasz o numer? O drugie spotkanie?”. Tym razem jednak postanowiłem nie naciskać.
– No jasne. Może się jeszcze gdzieś przypadkiem spotkamy.
Blondynka spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem.
– Serio nie chcesz numeru?
– Hej, obie mówiłyście, że faceci są zbyt przewidywalni. Może chciałem coś zmienić? – zaśmiałem się.
Brunetka pokręciła głową z uśmiechem.
– No dobra, niech ci będzie. Ale wiesz, jeśli to jakaś taktyka, to trochę działa.
Ten wieczór wiele zmienił
Wymieniliśmy się numerami i obie poszły. Patrzyłem, jak znikają w tłumie, i uśmiechnąłem się do siebie. Nie wiedziałem, czy jeszcze się spotkamy. Ale pierwszy raz od dawna nie czułem rozczarowania. Czułem ulgę. Gdy wróciłem do Wojtka, patrzył na mnie z miną, jakbym właśnie rozwiązał równanie Einsteina.
– Stary, co to było?
Wzruszyłem ramionami.
– Po prostu… gadanie.
Wojtek roześmiał się i poklepał mnie po plecach.
– No to witaj w świecie ludzi, którzy nie traktują każdej rozmowy jak przesłuchania do związku.
Tego wieczoru wróciłem do domu z zupełnie innym nastawieniem. Może nie byłem przegranym singlem. Może po prostu za bardzo chciałem. A może, zamiast szukać odpowiedzi, powinienem zacząć żyć.
Przez następne tygodnie coś się zmieniło. Nie czułem już tej presji, żeby każda randka była „tą jedyną”. Przestałem analizować, dlaczego dziewczyny się mną nie interesują. Zamiast tego po prostu poznawałem ludzi. I nagle, zupełnie niespodziewanie, to dziewczyny zaczęły interesować się mną.
Brunetka, z którą rozmawiałem tamtego wieczoru, napisała pierwsza. Spotkaliśmy się kilka razy. Nie miała być „tą jedyną”, ale było fajnie. A potem była kolejna dziewczyna. I następna. Nie, nie znalazłem od razu miłości życia. Ale przestałem traktować bycie singlem jako życiową porażkę. I wiecie co? Wtedy właśnie zaczęło mi się układać.
Szymon, 27 lat
Czytaj także:
„W walentynki dostałam bukiet róż od cichego wielbiciela. Nie myślałam, że po 60-tce ktoś mnie jeszcze pokocha”
„Na walentynki mąż kupił bukiet róż, ale tylko dla mamusi. Zwątpiłam, którą z nas kocha bardziej”
„Miałem dla dziewczyny niespodziankę na walentynki, ale jej nie doceniła. Niepotrzebnie się tak starałem”