„Karmiłam męża domowymi pączkami, a on mnie tanimi kłamstwami. To musiało skończyć się rozwodem”
„– Chyba żartujesz. Naprawdę? Tyle razem przeszliśmy, a ty myślisz, że cię zdradzam? – w jego głosie zabrzmiał gniew, ale nie było tam zdziwienia. Zacisnęłam pięści. Nagle wzięłam jednego pączka i rzuciłam nim w jego stronę. Upadł na podłogę z głuchym plaśnięciem”.

Kiedy pierwszy raz upiekłam dla niego pączki, powiedział, że nigdy w życiu nie jadł lepszych. Śmiałam się wtedy, że zdobyłam go przez żołądek, choć miałam nadzieję, że to jednak serce było kluczowe. Bo kochałam Tomka. Na tyle mocno, że ignorowałam jego późne powroty, wyciszony telefon i spojrzenia, które unikały moich.
Pieczenie zawsze mnie uspokajało. Lubiłam patrzeć, jak ciasto rośnie, jak cukier puder osiada na złocistej skórce. Jak Tomek bierze pierwszego kęsa i mruczy z zadowoleniem. Ale z czasem stało się to mechaniczne. Wzrok wbity w ekran telefonu, odruchowe „pyszne, kochanie” i kolejne wieczory spędzone osobno – on w pracy, ja w domu.
Moja przyjaciółka Kasia mówiła, że coś ukrywa. „Facet nie wycisza telefonu bez powodu” – powtarzała, ale ja nie chciałam słuchać. Nie byłam gotowa na prawdę. Wtedy jeszcze myślałam, że pączki mogą uleczyć wszystko. Nie wiedziałam, że słodkie kłamstwa smakują gorzko, gdy zaczynają się nimi dławić.
Miałam pretensje
Odstawiłam na blat ostatnią partię pączków. Ciepły zapach wanilii i smażonego ciasta wypełnił kuchnię, ale mnie nie dawał ukojenia. Była już prawie północ. Tomek znów się spóźniał. Niby uprzedzał, że ma dużo pracy, ale przecież ile można robić nadgodziny? Oparłam się o blat, ręce miałam lepkie od lukru, ale nie ruszyłam się, żeby je umyć. Wpatrywałam się w drzwi, jakbym siłą woli mogła go tu sprowadzić.
Kiedy w końcu się zjawił, pachniał inaczej. Nie powiedział „cześć”, nie przytulił mnie, tylko od razu rzucił torbę na krzesło.
– Znowu wracasz po północy? Mam udawać, że to normalne? – zapytałam, krzyżując ramiona.
– Magda, nie zaczynaj – westchnął, jakbym to ja była problemem. – Wiesz, że mam dużo pracy.
Patrzyłam na niego. Unikał mojego wzroku, zdjął buty, podszedł do stołu i sięgnął po pączka.
– A może to nie praca, tylko ktoś inny? – rzuciłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Zamarł. Palcami trzymał jeszcze ciasto, ale nagle stracił ochotę na jedzenie.
– Chyba żartujesz. Naprawdę? Tyle razem przeszliśmy, a ty myślisz, że cię zdradzam? – w jego głosie zabrzmiał gniew, ale nie było tam zdziwienia.
Zacisnęłam pięści. Nagle wzięłam jednego pączka i rzuciłam nim w jego stronę. Upadł na podłogę z głuchym plaśnięciem. Tomek spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłam coś dziwnego – cień strachu.
Musiałam się wyżalić
Kasia spojrzała na mnie znad filiżanki herbaty, unosząc brew.
– Czyli rzuciłaś w niego pączkiem? – zapytała, ledwo powstrzymując uśmiech.
– Tak, ale to nie jest śmieszne – westchnęłam i napiłam się kawy, choć bardziej miałam ochotę na coś mocniejszego. – Kasia, coś jest nie tak. Ja to czuję.
– A mówiłam ci od dawna, że Tomek coś knuje. Nie chciałaś słuchać.
Patrzyłam na nią bez słowa. Kasia zawsze była podejrzliwa. Może aż za bardzo. Ale tym razem… tym razem jej słowa odbijały się w mojej głowie jak echo.
– Widziałaś go gdzieś? – zapytałam cicho.
– Kilka razy. I na pewno nie wyglądał, jakby siedział po godzinach w biurze. – Odstawiła filiżankę i pochyliła się w moją stronę. – Magda, przestań się oszukiwać. On coś ukrywa.
Przełknęłam ślinę, czując ucisk w żołądku.
– Ale co, Kasia? Zdradza mnie? Boże, nie chcę w to wierzyć…
– A jeśli to coś innego?
Zmarszczyłam brwi.
– To znaczy?
– Nie wiem, ale jego zachowanie jest dziwne. Nie ma żadnych śladów po romansie, żadnych perfum, szminki na koszuli. Może chodzi o coś innego? Długi? Problemy w pracy?
Zacisnęłam palce na filiżance. Miała rację. Mogło chodzić o coś innego.
Byłam coraz bliżej prawdy
Tomek brał prysznic, a jego telefon zawibrował na szafce nocnej. Spojrzałam na ekran. Wiadomość od nieznanego numeru. Serce zaczęło mi walić, kiedy zobaczyłam treść:
„Nie możemy tak dalej. Musimy pogadać.”
Zamrugałam. Nie podpisał się żaden „Kochanie” ani „Ania” czy „Kasia”. Żadnych serduszek, żadnych buziaków. Tylko to jedno zdanie. Zbyt tajemnicze, zbyt niepokojące. Usłyszałam, że Tomek zakręca wodę. Odsunęłam się szybko od telefonu i wyszłam z sypialni, udając, że szukam czegoś w szafce w kuchni.
Tego wieczoru nie mogłam zasnąć. Kim był nadawca tej wiadomości? I co znaczyło „Nie możemy tak dalej”? Nazajutrz postanowiłam działać. Kiedy Tomek oznajmił, że musi wyjść na spotkanie z klientem, chwyciłam płaszcz i taksówkę. Pojechałam za nim.
Śledziłam męża
Zatrzymał się przed kawiarnią w centrum. Wszedł do środka, a ja za chwilę zobaczyłam, jak siada naprzeciw wysokiej, ciemnowłosej kobiety. Oboje wyglądali na spiętych.
Ukryłam się przy stoliku nieopodal, udając, że przeglądam telefon. Usłyszałam strzępy rozmowy:
– Nie mogę powiedzieć Magdzie. To ją zniszczy.
– Ale nie możesz udawać wiecznie. Ona i tak się dowie.
Serce mi stanęło. Czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg. Nie zastanawiając się dłużej, wstałam i podeszłam do ich stolika.
Tomek spojrzał na mnie, blednąc jak ściana.
– Magda…
Czy pisać dalej?
Po prostu go przyłapałam
Tomek wyglądał, jakby usunął mu się grunt spod nóg. Jego palce nerwowo zacisnęły się na krawędzi stolika. Kobieta siedząca naprzeciwko niego – szczupła brunetka o ostrych rysach – patrzyła na mnie z czymś pomiędzy zaskoczeniem a poczuciem winy.
– Magda… – Tomek przełknął ślinę. – To nie tak, jak myślisz.
Poczułam, jak moje serce wali w piersi, jakby próbowało się wydostać.
– Więc jak? – zapytałam drżącym głosem. – Kim ona jest?
Brunetka wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała na Tomka.
– Powiedz jej. Musisz to w końcu zrobić.
Tomek otworzył usta, ale żadne słowa nie padły. Wstałam i oparłam dłonie na stole, nachylając się w jego stronę.
– Kim ona jest, do cholery?
– To Ewa – wydusił w końcu. – Pracujemy razem od prawie roku…
Czułam się fatalnie
Zacisnęłam powieki. Wiedziałam. Przeczuwałam to, ale teraz, kiedy słyszałam to z jego ust, czułam, jak wszystko we mnie pęka.
– Czyli jednak mnie zdradzasz? – wyszeptałam.
– Nie chciałem tego, Magda – jęknął. – Na początku to było tylko… rozmowy. Spotkania po pracy. Nic się nie liczyło tak jak ty, przysięgam.
Ewa wstała, poprawiła szalik i spojrzała na mnie z czymś, co miało przypominać współczucie.
– Przykro mi, Magda.
– Przykro? – parsknęłam. – Od kiedy sypianie z cudzym mężem to powód do współczucia?
Odwróciłam się na pięcie, choć łzy paliły mnie pod powiekami. Tomek próbował mnie zatrzymać, ale wyrwałam mu rękę.
– Nie dotykaj mnie. Nie próbuj nawet wracać do domu.
Wyszłam z kawiarni, a zimny wiatr uderzył mnie w twarz. Ale to i tak nic w porównaniu z tym, jak lodowato czułam się w środku.
Byłam w rozsypce
Przez dwa dni Tomek nie przestawał dzwonić. Wiadomość za wiadomością, połączenie za połączeniem. Nie odbierałam. Blokowałam jego numer, ale pisał z innego. „Musimy porozmawiać”, „Magda, to nie tak, jak myślisz”, „Proszę, nie kończmy tego w ten sposób”. Nie było już jednak czego kończyć.
Siedziałam w kuchni, patrząc na blachę świeżo upieczonych pączków. Robiłam je odruchowo, jakbym miała nadzieję, że znajdę w tym ukojenie. Ale wszystko smakowało inaczej. Nawet cukier puder był gorzki.
Kasia przyszła zaraz po tym, jak zobaczyła moje zdawkowe „Jestem w domu” wysłane w środku nocy.
– I co? – zapytała, nalewając sobie kawy. – Błagał na kolanach?
– Próbuje. Ale ja nie chcę go widzieć.
– I słusznie. Magda, on cię oszukał. Miesiącami żył na dwa fronty.
Westchnęłam, przesuwając palcem po krawędzi talerza.
– Wiesz, co jest najgorsze? Że go nie nienawidzę. Chciałabym, ale… – Głos mi się załamał.
Kasia uścisnęła moją dłoń.
– To normalne. Ale to nie znaczy, że masz mu wybaczyć.
Pokiwałam głową. Wiedziałam, że nie mogę żyć w kłamstwie. Musiałam coś zrobić, choć serce krzyczało, że to jeszcze nie koniec. Kilka dni później stałam przed kancelarią prawną. Przez chwilę zawahałam się, ale potem pchnęłam drzwi. Czas złożyć pozew o rozwód.
Magda, 38 lat
Czytaj także: „Na stażu ciągle biegałam do cukierni po pączki dla szefa. W końcu pokazałam mu, że stać mnie na więcej”
„W tłusty czwartek dostałam pączki od tajemniczego wielbiciela. Cieszyłam się, dopóki nie dowiedziałam się, kto nim jest”
„Teściowej nie smakowały moje pączki. Pluła nimi przy całej rodzinie i śmiała się, że jestem niedojdą w kuchni”

