„Jeszcze chwila, a na ślubnym kobiercu stanęlibyśmy we trójkę. Mój szczęśliwy i zgodny związek stanął nad przepaścią”
„Nie wiedząc, co innego zrobić, delikatnie odciągnąłem Karolinę na bok, zostawiając Annę na środku kościoła w stanie zupełnego oszołomienia. Przechodząc obok gości, unikałem ich spojrzeń pełnych niedowierzania i ciekawości. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie zimny wiatr owiał moją rozpaloną twarz”.

- Redakcja
Nazywam się Paweł i w tamtym momencie stałem na skraju jednej z najważniejszych decyzji w moim życiu. Z Anną, moją narzeczoną, byliśmy razem od lat i już za chwilę miałem stanąć z nią na ślubnym kobiercu.
Chociaż kochałem ją całym sercem i marzyłem o wspólnym, idealnym życiu, to w mojej duszy czaił się strach. Niekiedy czułem, że presja związana z nadchodzącym ślubem i obietnicą wiecznego szczęścia przytłaczała mnie bardziej, niż mogłem sobie wyobrazić.
To prawda, ukrywałem coś i miałem nadzieję, że stare brudy nigdy nie wyjdą na jaw. Bałem się, że jeśli ujrzą światło dzienne, zniszczą wszystko, na czym mi zależało.
Ślub był spełnieniem moich marzeń
Ceremonia miała się najlepiej na świecie - sala kościelna wypełniona była gośćmi, kwiatami i wzruszającą muzyką. Czułem, jak Anna ściskała moją dłoń, a jej oczy pełne były miłości i nadziei. Nasze serca biły w jednym rytmie, a ja miałem nadzieję, że ten moment będzie trwał wiecznie. Jednak w tej całej euforii coś zaczęło mnie niepokoić.
Nagle, w tłumie zauważyłem kobietę, której nigdy wcześniej nie widziałem. Patrzyła na mnie z taką intensywnością, że nie mogłem się jej oprzeć. Poczułem, jak zimny pot spływa mi po plecach. Anna zauważyła moją nieobecność i ścisnęła moją rękę mocniej.
– Paweł, wszystko w porządku? Wyglądasz na zestresowanego – zapytała cicho, próbując uchwycić mój wzrok.
– Tak, wszystko dobrze... po prostu trochę nerwów przed samą przysięgą – odpowiedziałem, próbując się uśmiechnąć.
Spojrzałem jeszcze raz w stronę nieznajomej kobiety, ale ona zniknęła w tłumie. W mojej głowie kotłowało się mnóstwo myśli, ale nie mogłem pozwolić, by cokolwiek zakłóciło nasz dzień.
Musiałem skupić się na Annę i na naszym wspólnym przyszłym życiu, choć poczucie niepokoju wciąż nie opuszczało mnie ani na chwilę.
Gdy ceremonia ślubna zbliżała się do kluczowego momentu, ksiądz zadał tradycyjne pytanie o sprzeciw. Czułem, jak moje serce przyspiesza, a emocje sięgają zenitu. Wtedy wydarzyło się coś, czego nigdy bym się nie spodziewał. Nagle, z końca kościoła, wstała ta sama kobieta, którą wcześniej zauważyłem. Jej głos rozbrzmiał echem między ławkami.
– Nie możesz tego zrobić, Paweł! Jesteś moim mężem! – wykrzyknęła, a wszyscy goście zwrócili na nią oczy, nie wierząc własnym uszom.
Anna spojrzała na mnie, jej twarz była pełna niedowierzania i bólu. Świat wokół mnie zawirował, a czas jakby się zatrzymał. Wszyscy czekali na moje wyjaśnienia, podczas gdy ja czułem, że ziemia usuwa mi się spod nóg.
– Karolina, co ty tu robisz?! Chodź, musimy to wyjaśnić na spokojnie – próbowałem opanować sytuację, ale głos mi się łamał.
Goście szeptali między sobą, a ja poczułem, jak moje dotychczasowe życie rozpada się na kawałki. Starałem się zachować zimną krew, ale wiedziałem, że kontrola nad sytuacją już dawno wymknęła mi się z rąk.
Ania stała w szoku
W mojej głowie kłębiły się pytania, ale nie miałem pojęcia, jak na nie odpowiedzieć. Musiałem się dowiedzieć, kim jest ta kobieta i dlaczego twierdzi, że jestem jej mężem.
Nie wiedząc, co innego zrobić, delikatnie odciągnąłem Karolinę na bok, zostawiając Annę na środku kościoła w stanie zupełnego oszołomienia. Przechodząc obok gości, unikałem ich spojrzeń pełnych niedowierzania i ciekawości. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie zimny wiatr owiał moją rozpaloną twarz.
– Karolina, musisz w końcu odpuścić. Nie będziemy razem i nigdy nie byliśmy – zacząłem, czując, jak ręce mi się trzęsą.
Karolina spojrzała na mnie ze spokojem, który mnie przerażał. Jej oczy były pełne determinacji i czegoś, co wywołało ciarki na moim ciele.
– Wiesz doskonale, że przeszłość nie zniknie tylko dlatego, że tego chcesz – odparła, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Proszę, idź stąd, zanim zniszczysz mi życie. – wypaliłem ostro, ale ona ani myślała sobie iść, ale na pomoc przyszedł Krzysiek, mój najlepszy przyjaciel, w towarzystwie dwóch swoich braci.
– Idź do Ani, my się nią zajmiemy.
Krzysiek, ponieważ był moim drużbą, poszedł ze mną, a Arek i Kamil pilnowali, aby Karolina nie wróciła do kościoła.
Powrót dla mnie samego wydawał się niemożliwie ciężki. Każdy krok odbijał się głośnym echem w mojej głowie. Anna stała pośrodku, otoczona przez gości, którzy szeptali między sobą, próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.
Czułem, jak jej wzrok przewierca mnie na wskroś. Musiałem stawić czoła sytuacji i wytłumaczyć wszystko, co działo się wokół.
– Paweł, kto to jest Karolina? – zapytała Anna, a jej głos drżał od emocji.
Patrzyłem w jej oczy, pełne bólu i rozczarowania, nie wiedząc, jak zacząć. Słowa więzły mi w gardle, ale nigdy już nie będzie gorszego momentu, żeby się wytłumaczyć.
– To długa historia, ale... – próbowałem znaleźć odpowiednie słowa, ale one nie przychodziły. – ale wszystko ci opowiem.
Schowaliśmy się w zakrystii, zostawiając zdziwionych gości w głównej części kościoła. Krzysiek zapewnił ich, że wszystko jest w porządku. Byłem mu wdzięczny jak uratowany z pożaru pies.
Wyjaśniłem jej wszystko, co wiedziałem o Karolinie, jak i dlaczego nie miałem odwagi mówić o tym wcześniej. Każde słowo było jak ciężar spadający z moich barków, a ja czułem się coraz bardziej odsłonięty.
– Poznałem Karolinę lata temu w klubie. Mieliśmy, wiesz... przygodny numerek i myślałem, że na tym się skończy. Ale ona wpadła w obsesję. Ubzdurała sobie, że teraz jesteśmy razem na śmierć i życie. Na początku mnie to bawiło, ale z czasem zrobiło się trochę, hm... niebezpiecznie.
– Co masz na myśli, mówiąc „niebezpiecznie”? – zapytała Ania, łzy z jej oczu już prawie wyschły. Co ciekawe, chyba nie naruszyły makijażu. Coś musi być w tych drogich usługach kosmetyczek.
– Na początku to były tylko wiadomości – zacząłem. – Masa wiadomości. „kocham cię”, „tęsknię”, „gdzie jesteś?”. Dzień i noc. Kiedy przestałem odpisywać, zaczęła dzwonić. Potem pojawiała się tam, gdzie akurat byłem. Wychodzę z siłowni – ona stoi przy wejściu. Wracam z pracy – nagle widzę ją w kawiarni obok mojego biura. Myślałem, że to przypadek, ale nie...
– I co wtedy zrobiłeś?
– Najpierw próbowałem jej to wyjaśnić, wiesz, delikatnie. Że to była tylko jedna noc, że nie ma między nami nic więcej. Ale ona tylko patrzyła na mnie, jakbym opowiadał jakieś bajki. „Wiem, że się boisz przyznać do swoich uczuć” – powiedziała mi kiedyś. Rozumiesz? Jakby miała w głowie zupełnie inną wersję naszej historii. W końcu, za namową Krzyśka, zgłosiłem sprawę na policję. Potem poznałem ciebie i wszystko się ułożyło. A teraz, parę miesięcy przed ślubem, dostałem od niej wiadomość, że wie o mojej zdradzie i mi tego nie daruje. Próbowałem to ignorować, razem z Krzychem mieliśmy oczy dookoła głowy i najbardziej na świecie bałem się, że Karolina zepsuje nam ślub...
Ania zasłoniła usta
– Przykro mi, że cię zawiodłem – dodałem, patrząc jej prosto w oczy. – Ale obiecuję, że znowu sobie z nią poradzimy i wynagrodzę ci ten stres sprzed chwili.
Anna milczała przez chwilę, a ja czułem, jak serce wali mi w piersi. Wreszcie jej twarz zmiękła, a ona podeszła bliżej, chwytając moją dłoń.
– Po prostu chcę wiedzieć, że nie będziemy już mieć przed sobą tajemnic – powiedziała, a ja poczułem przypływ nadziei.
– Nigdy więcej, skarbie.
Paweł, 34 lata
Czytaj także:
„Dzień przed ślubem straciłam nie tylko pierścionek, ale i najważniejszą osobę. Tego nie chce usłyszeć żadna Panna Młoda”
„Żona przyprawia mi rogi z młodym studentem. Nie ma pojęcia, że szykuję dla niej i kochasia słodką zemstę”
„Po rozwodzie miałam zostać starą nieszczęśliwą zrzędą. Zamiast tego wdałam się w gorący romans z młodzieniaszkiem”.