„Jesienny las pachniał nie tylko grzybami. Zobaczyłam, co mąż robił za brzozą i to był koniec naszego małżeństwa”
„Miałam iść prosto, ale skręciłam w lewo. Brzozy tam rosły gęsto, jedna przy drugiej, a ich biała kora połyskiwała. I wtedy ich zobaczyłam. Stali blisko, bardzo blisko. Jej ręka na jego szyi, jego dłoń wpleciona w jej włosy”.

- Redakcja
Skrzypiały nam pod butami wilgotne liście, Lena śmiała się głośno, rzucając żołędziami w Adama. Udawał, że się denerwuje, ale znałam ten jego uśmiech – z tymi drobnymi zmarszczkami przy oczach – był rozczulająco ciepły, niemal dziecięcy. Dla innych. Dla mnie był... ostatnio jakiś inny.
Nie wiem, kiedy zaczęłam zauważać jego nieobecne spojrzenie, przesuniętą dłoń, którą wycofywał z mojego ramienia szybciej niż kiedyś. Może od tego sierpniowego wieczoru, kiedy nie odpowiedział na moje „dobranoc”, a może dopiero wtedy, gdy przyjaciółka Lena przestała się mnie pytać, jak się czuję.
Siedzieliśmy w naszym domku w lesie – od lat ten sam, w tym samym czasie. Znałam go na pamięć: skrzypiące drzwi łazienki, kuchnię z metalowym dzbankiem po herbacie, skrzynkę na opał, do której zawsze wrzucało się za dużo rzeczy, by potem godzinami szukać drewna. Znałam ich oboje równie dobrze. Albo mi się tak tylko wydawało.
W tym roku coś było nie tak
Lena spała w drugim pokoju, ale czasem widziałam przez szparę w drzwiach, że udaje. Adam z kolei coraz częściej zasłaniał się zmęczeniem, unikając wspólnych spacerów, rozmów przy herbacie. Nawet nie próbował udawać czułości, której przecież kiedyś miał dla mnie tyle.
Zawsze byłam obserwatorką. Cichą, uważną, wycofaną. Ale tamtego dnia... coś we mnie pękło. Wyszłam sama do lasu – powiedziałam, że chcę nazbierać grzybów. W rzeczywistości chciałam tylko odetchnąć. Poukładać sobie w głowie. Przestać czuć, że coś mnie rozsadza od środka.
Słońce przemykało między koronami drzew, a wiatr pachniał czymś znajomym, czymś ciepłym, bezpiecznym. Jesienią. Przez chwilę naprawdę wierzyłam, że wszystko jest tak jak zawsze. Ale przecież nie było.
Zobaczyłam ich
Szłam długo i powoli, stawiając stopy ostrożnie między mchami i wilgotnymi liśćmi. Las był cichy. Przeczucie – to było jak ukłucie szpilki w kark. Miałam iść prosto, ale skręciłam w lewo. Brzozy tam rosły gęsto, jedna przy drugiej, a ich biała kora połyskiwała. I wtedy ich zobaczyłam.
Stali blisko, bardzo blisko. Jej ręka na jego szyi, jego dłoń wpleciona w jej włosy. Przez chwilę myślałam, że tylko się obejmują, że może Lena płacze, a Adam ją pociesza. Ale potem się pochylił. Pocałował ją. Powoli, jakby to nie był pierwszy raz. Jakby znali swoje ciała i reakcje.
Zamarłam. Nie potrafiłam ruszyć nogą. Miałam koszyk w dłoni, palce zaciśnięte tak mocno, że uchwyt wbijał mi się w dłoń.
– Myślisz, że się domyśla? – usłyszałam Lenę. Jej głos był cichy.
– Jest zbyt ślepa. Julia zawsze wierzy w to, co chce widzieć – odpowiedział Adam.
Oddychałam nierówno, płytko. Chciałam krzyknąć, rzucić się na nich, ale stałam jak wrośnięta w ziemię. Może to był zły sen. Może zaraz się obudzę. Może to nie oni. Ale przecież znałam ten śmiech. A teraz widziałam zdradę między brzozami.
Nie zamierzałam milczeć
Wróciłam do domku, zanim oni zdążyli. Usiadłam przy stole i wpatrywałam się w ścianę, jakby miała mi coś powiedzieć. Ręce mi się trzęsły. Próbowałam uspokoić oddech, ale serce waliło mi jak oszalałe.
Gdy wrócili, Lena rzuciła do mnie:
– Dużo nazbierałaś?
Skinęłam tylko głową. Nie chciałam patrzeć w jej oczy. Jeszcze nie. Jeszcze nie teraz. Wieczorem, kiedy Adam wyszedł po drewno, poszłam do jej pokoju. Siedziała na łóżku, przeglądała coś w telefonie.
– Dobrze się bawiłaś za tą brzozą? – zapytałam chłodno, bez emocji.
Zamarła. Uniosła wzrok powoli, ale nie zdziwiła się. Raczej jakby czekała, aż to powiem.
– Nie wiem, o czym mówisz – odparła cicho.
– Nie musisz udawać. Widziałam. Wszystko.
Przez sekundę myślałam, że się rozpłacze. Ale nie – Lena wyprostowała się, odłożyła telefon i spojrzała mi prosto w oczy.
– Może w końcu otworzysz oczy, Julia. On cię nigdy nie kochał.
Zadrżałam. Tak po prostu. Bez wyjaśnień, bez przeprosin. Bez litości.
– Jak mogłaś? Byłyśmy przyjaciółkami. Od dziecka.
– Ty byłaś. Ja się tylko w to bawiłam – uśmiechnęła się krzywo.
Wyszłam bez słowa. Czułam, że jak jeszcze przez sekundę tam zostanę, rzucę się na nią z pięściami. Ale nie zrobiłam tego. Bo w tym momencie nienawidziłam bardziej siebie niż jej.
Mąż nie czuł się winny
Czekałam, aż mąż wróci. Siedziałam na tarasie, owijając się swetrem. Powietrze było zimne, ale nie chciałam ciepła. Nie dziś. Adam zaskrzypiał drzwiami, trzymał naręcze drewna. Gdy mnie zobaczył, zamarł. Pewnie już wiedział.
– Możemy porozmawiać? – zapytałam spokojnie.
Skinął głową. Odłożył drewno i usiadł naprzeciwko mnie. Cisza między nami była lepka jak dym.
– Dlaczego ona? – spytałam. Głos mi się nie załamał. Byłam z siebie dumna.
– Julia... ja... Nie planowałem tego. Po prostu... wydarzyło się.
– "Wydarzyło się"? Adam, zdrada nie spada z nieba jak grad. Nie potykasz się i nie wpadasz przypadkiem na kogoś.
Milczał.
– Od jak dawna? – zapytałam.
Zerknął na mnie z lękiem, ale nie próbował już kłamać.
– Od kilku miesięcy.
Zabolało bardziej, niż się spodziewałam. Przecież jeszcze niedawno trzymał mnie za rękę, śmialiśmy się do łez.
– Między nami już od dawna było coś martwego – powiedział cicho. – Tylko ty nie chciałaś tego zauważyć.
Zamknęłam oczy. Miał rację. Czułam to.
– Kochasz ją? – zapytałam.
Nie odpowiedział. I w tej ciszy zrozumiałam wszystko.
Uciekłam od nich
Spakowałam się w pięć minut. Ani Lena, ani Adam nie zapytali, dokąd idę. Nie musieli. Wiedzieli. Wyszłam bez słowa, zamykając za sobą drzwi z hukiem. Światło lasu było szare, złamane. Pachniało jak wtedy, ale już inaczej. Wróciłam do miasta i pojechałam prosto do mamy.
Była zaskoczona, ale nic nie powiedziała. Uściskała mnie mocno i podała herbatę z malinami. Jak zawsze. Jak kiedyś.
– Chcesz mówić? – zapytała spokojnie.
Pokręciłam głową, ale po chwili zaczęłam mówić. Powoli. Urwanymi zdaniami. Opowiedziałam o brzozie, pocałunku, słowach, które bolały mocniej niż cios. Mama słuchała długo, bez komentarzy. A potem wstała, sięgnęła po album ze zdjęciami, który zawsze trzymała na najwyższej półce.
– Wiesz, kiedyś też byłam naiwna – powiedziała, otwierając na zdjęciu, gdzie była młoda, śmiejąca się, zakochana. – I też myślałam, że jak się kocha, to to wystarczy. Ale ludzie zdradzają. Nie tylko innych. Siebie też.
Spojrzałam na nią pytająco.
– On mnie zostawił dla mojej koleżanki – westchnęła. – Myślałam, że się rozpadnę. Ale nie. Zmieniłam się. Wzmocniłam. Ty też się zmienisz.
Wtedy poczułam pierwszy raz coś na kształt nadziei. Ból był, oczywiście. Ale już nie był pusty. Był pełny czegoś nowego. Przetrwania.
Nie wybaczę
Umówiłyśmy się w kawiarni na rogu. Publiczne miejsce – tak bezpieczniej. Przyszła spóźniona, w tych swoich dużych okularach przeciwsłonecznych, jakby chciała się ukryć, choć w środku była już jesienna szarówka.
– Dzięki, że przyszłaś – mruknęła, siadając naprzeciwko mnie.
Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na nią długo, bez emocji. Jak na obcą kobietę, którą kiedyś znałam, ale już nie pamiętam, skąd.
– Wiem, że cię zawiodłam – zaczęła. – Ale nie planowałam tego.
– Znasz to powiedzenie o potknięciach? – przerwałam jej. – Tego używał Adam. Że "się wydarzyło".
Zamilkła.
– Nie jestem tu, żeby ci wybaczać – powiedziałam spokojnie. – Chciałam tylko ci powiedzieć, że nie chcę cię już znać. Ani jego. Ani ciebie.
– Julia, to nie o ciebie chodziło – próbowała się bronić. – On patrzył na mnie tak, jak nigdy na ciebie.
Zamknęłam oczy. Nie dlatego, że bolało. Bo już nie bolało. Ale by nie musiała widzieć tego, co teraz czułam – pustki.
– Zawsze chciałaś wszystko, co moje i sięgnęłaś nawet po mojeg męża. To podłe – powiedziałam.
Chciała coś powiedzieć, ale już mnie nie obchodziło co. Wstałam.
– Nie chcę cię więcej widzieć – rzuciłam, wychodząc.
Za drzwiami odetchnęłam głęboko. Po raz pierwszy naprawdę.
Lena, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Marzyłam o spokoju na starość, a jestem nianią, kucharką i sprzątaczką. Rodzina traktuje mnie jak darmową służącą”
- „Wygraliśmy z mężem 3 miliony w totka, ale jemu ciągle było mało. Dostał taką nauczkę, że już się nie wyplącze”
- „Narzeczony obiecywał miłość do grobowej deski. Wystarczyła intercyza, by pokazał swoją prawdziwą twarz”

