Reklama

Od dawna byłem przekonany, że łączy mnie z córką wyjątkowa więź. Aż tu nagle wyszło na jaw, że kompletnie jej nie rozumiem! Łamię sobie głowę nad tym, jak była w stanie zrobić mi taki numer. Rozczarowała mnie na całej linii. Przecież starałem się wpoić jej zupełnie inne wartości…

Reklama

Nasza rodzina się rozpadła

Monika skończyła 12 lat gdy jej mama i ja postanowiliśmy się rozstać. Wydawało mi się, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co dzieje się w naszej rodzinie.

Nie miałem zamiaru okłamywać córki i powiedziałem jej wprost, że ja i Alicja przestaliśmy się dogadywać. Moja była żona związała się z kimś innym jeszcze, zanim oficjalnie zakończyliśmy nasze małżeństwo. Zaczęła wszystko od nowa. Chociaż Monika na co dzień przebywała z mamą, regularnie się widywaliśmy, zazwyczaj parę razy w ciągu tygodnia.

Bez zarzutu wywiązywałem się z obowiązku alimentacyjnego, a do tego robiłem jeszcze więcej. Gdy zaszła potrzeba wsparcia finansowego, starałem się pomagać jej, jak tylko mogłem. Kupowałem jej modne rzeczy nie tylko z okazji urodzin czy świąt. Nierzadko obdarowywałem ją drobiazgami również bez szczególnego powodu. A gdy tylko udało mi się dostać nagrodę w pracy, od razu zabierałem ją na spontaniczne zakupy.

Dawałem jej wszystko

Monia jako jedyna w swojej klasie posiadała najnowsze gadżety, które robiły wrażenie na rówieśnikach. Poza tym wyglądała jak prawdziwa gwiazda wybiegów w porównaniu do innych dziewczynek. Co prawda, nie opływałem w luksusy, ale też nie narzekałem na brak gotówki i starałem się, by córka dostała wszystko, o czym marzyła, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Monia z resztą zawsze mi powtarzała przy każdej nadarzającej się sposobności, że jestem jej najukochańszym tatą na świecie.

Miałem naprawdę bliską relację z moją córeczką i czułem ogromną odpowiedzialność za jej los. To dlatego tak ciężko przeżyłem swoje kłopoty zdrowotne. Mówili mi, że taki zawał, jaki przeszedłem, mógłby zabić nawet konia, a jednak jakimś cudem udało mi się z tego wyjść.

Medycy twierdzili, że to dzięki silnej woli życia, ale ja po prostu wiedziałem, że muszę dać radę, bo moja ukochana córunia chciała iść na studia zaraz po zdaniu matury. No i kto miałby jej opłacić naukę, gdyby mnie zabrakło? Problem w tym, że moje zdrowie nie pozwoliło mi wrócić do pracy.

Chciała studiować

Monika zdecydowała się na dość nietypowy kierunek studiów, który oferowany był jedynie na niepublicznej akademii. Kreowanie grafiki trójwymiarowej w programach komputerowych to podobno branża, która w najbliższych latach będzie się bardzo prężnie rozwijać.

– Tatusiu, co ty na to, żebyś zainwestował w moje wykształcenie na tej uczelni? W przyszłości ta inwestycja na pewno nam się zwróci z nawiązką – ciągle mi powtarzała.

Ufałem jej słowom, mimo że te techniczne nowinki były dla mnie dość zagadkowe. W końcu pochodzę z generacji, która przyszła na świat zanim nastała era komputerów osobistych. Opłata za naukę, ponad 4,5 tysiąca złotych za jeden semestr, wydawała się astronomiczną sumą, a do tego dochodziły jeszcze comiesięczne koszty utrzymania. Z mojej skromnej renty, którą przyznano mi po zawale niełatwo było sfinansować to wszystko. Miałem oszczędności, ale były na czarną godzinę.

Musiałem dorobić do budżetu

Starałem się jednak pocieszyć moją córkę, zapewniając, że sobie poradzimy. Postanowiłem udzielać korepetycji z matematyki. Zaproponowałem trochę niższą stawkę za lekcje. I wiecie co? Udało się, jakoś to wszystko zaczęło się kleić! Sporo osób było zainteresowanych moimi usługami, ale zdarzały się momenty, kiedy ledwo wiązałem koniec z końcem. Po zajęciach bywałem tak zmęczony, że od razu kładłem się spać.

Moje mieszkanie zaczęło wyglądać jak jaskinia. Przyznaję szczerze, że samodzielne dbanie o czystość zupełnie mnie przerosło. Chociaż starałem się zachować jaki taki ład w pomieszczeniu, gdzie spotykałem się z uczniami, to reszta mieszkania przedstawiała opłakany widok.

Przez chwilę zastanawiałem się nad selekcją uczniów, wybierając tych, do których mógłbym sam dojeżdżać, ale po pewnym czasie te podróże zaczęły mnie przerastać. Mimo to pocieszała mnie myśl, że moja ukochana córeczka realizuje się na studiach i radzi sobie świetnie.

Rzadko się widywaliśmy

Odwiedzała mnie rzadko, gdyż aktualnie dzieliło nas prawie trzysta kilometrów.

– Nie chcę, żebyś ponosił takie koszty, tatusiu. Przejazd pociągiem to spory wydatek! – akcentowała.

W zamian regularnie kontaktowała się ze mną telefonicznie, opowiadając o swoich osiągnięciach. Kiedy studiowała na trzecim roku i zbliżała się obrona licencjatu, moje zdrowie uległo dalszemu pogorszeniu. Nie chciałem jej o tym informować, bo zdawałem sobie sprawę, że będzie się tym strasznie martwić. Niestety nie miałem już siły prowadzić tyle korepetycji, co poprzednio. Na początku korzystałem z tego, co udało mi się odłożyć, ale te skromne środki szybko się skończyły. W portfelu widniała pustka. W tej sytuacji postanowiłem wziąć pożyczkę.

Wziąłem pożyczkę

Zdaję sobie sprawę, że to było kompletne wariactwo. Bank nie wchodził w grę, bo przecież nigdy w życiu nie przyznaliby kredytu komuś, kto z renty ledwo co może wyżyć, a jeszcze do tego płaci za uczelnię. Nie miałem więc innego wyjścia, jak tylko pożyczyć kasę od firmy, która zdzierała z ludzi lichwiarskie odsetki. Ale co innego mogłem zrobić?!

Dalej posyłałem forsę córuni, bardzo się ciesząc, że niedługo skończy szkołę i znajdzie jakąś porządną pracę. Wtedy jakoś to wszystko ogarnę i stanę na nogi, bo przecież córka nie będzie już potrzebowała ode mnie kasy.

Byłem w szoku

W środku tygodnia wybrałem się do sklepu spożywczego, żeby kupić najpotrzebniejsze artykuły, czyli tani chleb i porcję serka topionego. Przy kasach wpadłem na kobietę, która kiedyś mieszkała w sąsiedztwie mojej byłej małżonki, w tym samym wieżowcu.

– Ach, to pan, panie Tadku! Jakoś kiepsko pan wygląda – zatroskała się, gdy mnie zobaczyła.

– W koszyku tylko ten serek? Tak, tak, rozumiem, o co chodzi... Pewnie przyjęcie z okazji ślubu pańskiej córki nieźle nadszarpnęło portfel! Znam takich, co spłacają tego typu imprezy przez całe lata, a to dopiero kilka miesięcy! – stwierdziła, kręcąc głową ze współczuciem.

O czym ona gada? Jakie niby wesele? Choć jej gadanie wydawało się kompletnie bez sensu, to jednak trochę mnie zmartwiło. W końcu ta kobieta to największa plotkara w okolicy i zawsze ma świeże newsy. Mimo wszystko nie potrafiłem zapytać wprost mojej córuni, czy już stanęła na ślubnym kobiercu. Coś mnie przed tym blokowało, nie dałem rady wydusić z siebie tych słów...

– Gdyby wzięła ślub, na pewno by mi powiedziała – rozważałem w duchu. – W końcu wtedy już nie musiałbym łożyć na jej utrzymanie… Ale przecież nie o kasę tu chodzi! Chodzi o to, że jako tata, to ja powinienem ją zaprowadzić do ołtarza.

Nie powiem, że czasem nie rozmyślałem o tym momencie i nie zastanawiałem się, kiedy zostanę dziadkiem. Ale z drugiej strony, zawsze miałem nadzieję, że Monika ma głowę na karku i ułoży sobie życie tak, jak trzeba: najpierw skończy studia, potem znajdzie pracę, a dopiero na końcu wejdzie w poważną relację z jakimiś zobowiązaniami.

Chciałem poznać prawdę

Nie dawała mi spokoju ta pogłoska o małżeństwie mojej córki. Sporo czasu zajęło mi przełknięcie tej gorzkiej pigułki, zanim w końcu wykręciłem numer do Moni.

– A jak tam twoja praca licencjacka? – rzuciłem od niechcenia.

– Wyśmienicie, tatku, kończę ją! – ciągnęła swoją ściemę.

Liczę, że mnie zaprosisz, gdy będziesz ją broniła – oznajmiłem oschle.

– Teraz to nie ma czegoś w stylu wielkiej gali z obroną! – parsknęła śmiechem. – Ale na pewno ci powiem, jaką ocenę dostałam.

– Podobnie jak w przypadku małżeństwa, o którym nie dowiedziałem się od ciebie? – powiedziałem, a w słuchawce zapanowała grobowa cisza.

– Skąd o tym wiesz?… – usłyszałem pytanie.

– Od sąsiadki, która lubi plotkować, choć wolałbym usłyszeć to bezpośrednio od ciebie – odparłem.

– To nie powinno cię interesować! Jestem już dorosła! – moja córka przeszła do ofensywy.

– Chyba nie do końca, skoro to ja za to wszystko płacę… – odparłem, a wtedy rozpętała się prawdziwa awantura!

To był cios

Powiedziała, że jestem kretynem, upierdliwym dziadem, który próbuje rządzić jej życiem, a ona ma w nosie edukację i woli zostać żoną. Nie życzyła sobie mojej obecności na weselu, ponieważ ja, jako osoba na rencie chorobowej nie pasowałem do reszty. Monika wrzeszczała do telefonu, a ja osłupiały tego słuchałem. Tylko raz się odezwałem, pytając, czy wie, ile mnie kosztowało opłacanie jej życia i nauki, a także co zrobiła z forsą, którą jej dawałem. Wtedy oznajmiła mi, że jestem skąpcem, a kasę, którą już ode mnie dostała uznała za prezent z okazji ślubu.

Moja jedyna pociecha, którą darzyłem bezgranicznym uczuciem i byłem przekonany o wzajemności z jej strony, odeszła. Zostałem zupełnie osamotniony, z zaciągniętą pożyczką na 15 tysięcy złotych. Nie potrafię zrozumieć, czemu mnie tak urządziła...

Tadeusz, 55 lat

Czytaj także: „Mąż zrobił ze mnie darmową opiekunkę teściowej. Nigdy nie lubiłam tej baby, a jestem na nią skazana”
„Byłem wdzięczny żonie, że mnie zostawiła. Zawsze wiedziałem, że nigdy nie będzie miała ze mnie pożytku”
„50 lat temu zaprosiłem żonę na pierwszą randkę. A teraz ze łzami w oczach musiałem przygotować ostatnią”

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...